P.I.

Nie jest łatwo opisać zdecydowaną większość społeczeństwa, niestety, bez użycia pejoratywnego, obraźliwego określenia. Można by spróbować antropomorfizacji i określić ich mianem „pożyteczne osły”, ale istnieje niebezpieczeństwo, że komuś z czymś się skojarzy i autor określenia zostanie oskarżony o znieważenie organu, obrazę uczuć, względnie próbę obalenia czegoś siłą. Lepiej nie ryzykować. Zostańmy więc przy przypisywanym Leninowi określeniu „pożyteczni idioci”, w skrócie p.i. czyli Π.

P.i. charakteryzują się trzema charakterystycznymi cechami. Pierwsza to nieludzka wręcz odporność na wiedzę i argumenty, druga to nieziemski, żeby nie rzec ośli upór. Trzecia to ilość, dająca gwarancję, że zawsze można na nich liczyć. Żeby nie wystawiać cierpliwości p.t. czytelników na próbę porzućmy rozważania teoretyczne i przejdźmy do konkretów. Na początek sformułujmy kilka pytań, które pozwolą zweryfikować trafność przyjętej nomenklatury.

Zwykły „brak polotu” nie nastręcza żadnych problemów. Jakim mianem na przykład określić kogoś, kto usłyszawszy gdzieś, że gdy człowiek posmaruje się sokiem z cytryny staje się niewidzialny, posmarował się i poszedł do banku po pieniądze? A kogoś, kto uwierzył, że wystarczy sobie przyczepić kilka piórek, żeby móc latać, więc wytarzał się najpierw w smole, potem w pierzu i skoczył z dachu? Albo kogoś, kto niedziałający system kontraktacji trzody chlewnej zaadoptował twórczo w służbie zdrowia i z całą powagą oznajmia, że „nadwykonania” sfinansuje z pieniędzy z „niedowykonań”? A jedyny wzrost jaki ten system gwarantuje, to liczba skonań? Wreszcie – żeby nie ciągnąć –  jak nazwać tych, którzy „absorbując” miliardy euro bezzwrotnej pomocy nie są w stanie zrównoważyć budżetu i rok w rok zadłużają państwo na kolejne dziesiątki miliardów złotych? Déjà vu? Skąd! Gierek równie radośnie trwonił cudze pieniądze.

Pożyteczni idioci pełnią nieco inną rolę. Weźmy takie kraje muzułmańskie. Muzułmanie wylegli na ulice, grabią, palą, mordują bo ktoś gdzieś obraził ich proroka. Dla kontrastu w Polsce za obrazę nieznanych autorów Biblii skazuje się na grzywnę. Na początek. Z kolei w Chinach narasta histeria, bo Japończycy nie chcą zwrócić kilku nagich skał wystających z wody. Czy jednak u nas taki scenariusz byłby niemożliwy? Bo nie mamy wysp? Ale mamy honor! Nie udałoby się znaleźć p.i., którzy by „zrobili porządek” z firmami tych parszywych Szkopów, Holendrów, Makaroniarzy czy Żabojadów wykorzystujących i obrażających nas, Polaków? Czy miałoby dla nich znaczenie, że niszcząc fabrykę tego czy innego obcokrajowca pozbawiają pracy swoich rodaków, jak to ma miejsce obecnie w Chinach?

P.i. to jednak nie tylko demolka, zadyma, rozkurz. To działania zdecydowanie bardziej finezyjne. Najlepiej to widać na przykładzie narkotyków, roślin genetycznie modyfikowanych, energetyki jądrowej. Nie bo nie i koniec. I żadne krzyki i płacze ich nie wzruszą. Nikt im nie wmówi, że to nie tak, że to nie jest takie straszne, że ktoś ich robi w balona. Weźmy takie narkotyki. Rozumowanie jest proste jak konstrukcja krzyża. Jeśli ktoś zapali skręta, to potem sięgnie po coś mocniejszego, a potem po coś jeszcze mocniejszego. Słowem – nie wolno dopuścić, żeby sięgał. Tyle, że zapalić skręta zdecydowanie łatwiej, gdy wcześniej nauczyło się palić papierosy. Dlaczego swojej wyliczanki nie zaczynają więc od tego silnie uzależniającego narkotyku? Bo to nie jest narkotyk! Podobnie sprawa ma się z alkoholem. Żadna wyliczanka nie zaczyna się od piwa i kończy na amfetaminie.

Nie inaczej sprawa się ma cała z żywnością genetycznie modyfikowaną, którą wcinamy na co dzień bez żadnych skutków ubocznych, ale wystarczy rzucić hasło, że „oni” chcą nas karmić GMO, żeby zaraz rozległy się protesty. Podobne odpowiednio podsycane lęki wywołuje energetyka jądrowa, która przez wszystkie lata, odkąd jest wykorzystywana, pociągnęła mniej ofiar i zniszczeń niż awarie fabryk, zapór czy tankowców. W dobie internetu praktycznie każdą informację można sprawdzić i zweryfikować. P.i. jednak są na wiedzę impregnowani. Prędzej uwierzą jeszcze większemu od nich głąbowi, niż naukowcowi z długoletnim stażem, mającemu za sobą lata praktyki i badań. Więc co z tego, że marihuana szkodzi mniej niż alkohol i tytoń, skoro marihuana to narkotyk, a alkohol i tytoń nie? Każdy głupi to wie, a profesor nie. Musi idiota.

Najlepiej jednak p.i. radzą sobie na polu zakładania sobie knebla, pętli, względnie podcinania gałęzi, na której siedzą. Co i rusz domagają się a to kontroli, a to karania, a to regulacji, a to inwigilacji. Weźmy taki monitoring. Dawniej go nie było, więc policja, prokuratura musiały się napracować, by ująć sprawców. Trzeba było ruszyć się na miejsce, przesłuchać świadków, zabezpieczyć ślady. Dziś? Dziś mamy monitoring. A dzięki niemuNajpierw był wrzask: „Ty k…! Jak jeździsz?!”, a potem cios. Zarejestrowała to kamera przed Plejadą w Sosnowcu, ale sprawcy ujdzie to na sucho. Prokuratura twierdzi, że przez fatalną jakość zapisu z monitoringu nie można sporządzić rysopisu mężczyzny, który pobił mysłowiczankę.

Ale nie tylko o prawo do bycia inwigilowanymi i kontrolowanymi walczą. Chcą też, żeby ktoś za nich decydował co mogą oglądać, co czytać, co myśleć. Wspierają ich w tym zbożnym dziele wszelakie rady z jednej strony, pilnując by nikt broń boże nie obraził jedynie słusznych uczuć lub nie chlapnął czegoś niepochlebnego o miłościwie nam sprawującej władzę władzy. I różnorakie fundacje z drugiej, które uważają, że nie edukacja, ale cenzura wyeliminuje z życia publicznego język nienawiści. W tym kraju wszyscy ze wszystkim i ze wszystkimi walczą. A podczas walki nie ma czasu na zastanowienie się, dialog, refleksję. Bój to będzie… bez końca.

Jedna pociecha, że nas dziś już żaden Cygan nie ocygani. Bo dziś prawdziwych Cyganów już nie ma. Są Romowie…

Dodaj komentarz