Outing gorszy od faszyzmu

Od jakiegoś czasu mamy marzec. W marcu, równo 50 lat temu, miały miejsce wydarzenia marcowe. W wyniku tych wydarzeń wielu Polaków wyznania mojżeszowego zmuszonych zostało do opuszczenia kraju. W celu uczczenia tego wiekopomnego osiągnięcia, dzięki podporządkowaniu sądów i innych instytucji państwu, z powodzeniem odtworzono tamtą atmosferę. Udałoby się odtworzyć ją lepiej, gdyby nie odkryci przez niezrepolonizowane jeszcze media, ukryci w lesie partyzanci hitlerowscy, tak hucznie obchodzący urodziny wodza, że przegapili koniec wojny. Co prawda Polska znowu schodzi na dziady, ale antyżydowska histeria przy otwartych granicach nie ma większego sensu. Dlatego ten punkt postanowiono nieco zmodyfikować i wprowadzając stosowną ustawę dopiec żydom w inny sposób.

Praktycznie nie ulega już wątpliwości, że Rosjanie mieli spory wpływ na wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych. Nietrudno domyślić się, że nie był to wpływ ani legalny, ani pożądany. Stany Zjednoczone uchodzą za supermocarstwo, a ich służby za jedne z najbardziej profesjonalnych. Kraj w środku Europy mocarstwem nie jest, ale służby, zwłaszcza rosyjskie, nie mają tu czego szukać. Dlatego wpływ Rosji na wewnętrzną sytuację w Polsce jest żaden, jeśli wręcz nie ujemny.

Poseł PO Paweł Olszewski zaprezentował w sejmie zdjęcie, na którym „minister Wąsik dość namiętnie całuje się z jakimś innym panem”. Orientacja seksualna pana Wąsika mnie nie obchodzi, ale takie zdjęcie może stanowić podstawę szantażu i to jest zagrożenie bezpieczeństwa państwa — wyjaśnił swoje motywy poseł Olszewski. Minister, o którym mowa, to zastępca koordynatora służb specjalnych. W jego obronę zaangażował się prokurator z czasów PRL-u Stanisław Piotrowicz oraz środowiska LBTQ. Okazało się bowiem, że ujawnienie się samodzielne, tak zwany coming out, to bohaterstwo i godna podziwu postawa, a ujawnienie przez kogoś innego jest podłością i „obrzydliwą homofobiczną akcją”.

Na portalu gazeta.pl Wiktoria Beczek tak się trzęsła z oburzenia, że zatraciła zdolność logicznego myślenia, choć zdradza zdolności telepatyczne. W leadzie czytamy, że

Poseł Platformy Obywatelskiej pokazał publicznie zdjęcia, na których minister całuje się z innym mężczyzną. Zamiast domagać się wyjaśnień w sprawie jego powiązań z oskarżonym w aferze reprywatyzacyjnej, machał tabletem z myślą: „Patrzcie wszyscy, Wąsik to pedał”.

Skandal i podłość posła PO polegają na tym, że upublicznił zdjęcia, które są jawne.

Poseł Olszewski dowodził, że zdjęcia „mogą wywoływać podatność na szantaż ze strony grup przestępczych czy ze strony obcych służb”. Ale o jakim szantażu mowa, skoro te zdjęcia są jawne? Żadnym. I Olszewski dobrze o tym wie. Zafrasowany możliwością nacisków polityk PO chciał zasugerować, że Wąsik jest gejem, i dać mediom pretekst do komentowania zdjęć.

Jawne zdjęcia całujących się mężczyzn związanych z partią rządzącą nie są groźne, bo niczego nie sugerują. Sytuacja zmienia się diametralnie dopiero wtedy, gdy zostaną odczytane myśli posła opozycji prezentującego je z tabletu na mównicy sejmowej. Niestety, reakcja uwiecznionego na zdjęciu świadczy, że mógł ulegać szantażowi, choć Wiktoria Beczek przekonuje, że nie ma się czego wstydzić.

Nie, nie powinno się wstydzić orientacji seksualnej, tak samo jak nie powinno się wstydzić tego, że ma się zielone oczy, rude włosy czy tego, że jest się leworęcznym. Jedyne, z czego minister powinien się tłumaczyć, to związki z rodziną R., i jeśli okazałoby się, że wysuwane przez oskarżonego zarzuty są prawdziwe, to właśnie one powinny być powodem hańby.

Wiktorii Beczek słodką tajemnicą pozostanie kto oczekiwał, żeby minister wytłumaczył się ze swojej orientacji seksualnej. Ponieważ ani nie o to chodzi, ani nie na tym polega problem. Od ministra Wąsika zależy bezpieczeństwo, między innymi także Wiktorii Beczek, dlatego nie może być podatny na szantaż. Jego reakcja świadczy, że jest podatny, czego w bezmyślnej czujności w doszukiwaniu się dyskryminacji autorka nie dostrzega.

Wiktoria Beczek nie jest osamotniona. Jak zwykle niezawodny portal oko.press także prezentuje „analizę”, której lektura jeży włosy na głowie. Krzysztof Śmiszek, doktor nauk prawnych, działacz równościowy Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego swoje demaskatorskie rozważania oparł na deklaracji braku wiary.

Nigdy nie uwierzę, że chodziło o wątpliwość, czy Wąsik może być szantażowany. Było to prymitywne wykorzystanie homofobicznych zagrywek po to, żeby ministra skompromitować.

Doktor nauk prawnych przyjął założenie pasujące do tezy i zadeklarował, że żadne krzyki i płacze nie przekonają go, że czarne jest czarne! Z kolei dr hab. Jacek Kochanowski zadał posłowi pytanie, ale odpowiedź jaką otrzymał go nie usatysfakcjonowała, ponieważ podobnie jak jego uczony kolega przejrzał na wylot intencje posła i wie o co mu naprawdę chodziło i czego dokonał.

Paweł Olszewski stwierdza, że orientacja seksualna nie miała znaczenia w jego pytaniu, podczas gdy pytaniem owym dokonał tego, co nazywamy outingiem, to znaczy ujawnieniem homoseksualności bez wiedzy i zgody danej osoby.

Z marcowych przemyśleń panów doktorów i pani Wiktorii Beczek wynika, że co prawda odmienna orientacja to ani grzech, ani wstyd, ale nie należy o tym mówić, ani broń boże ujawniać, bo to „uderza w godność i prywatność osoby” mimo, iż zwiększa podatność na szantaż.

Nie wiadomo jaki interes środowiska LGBT mają w tym, że potępiają ujawnianie jawnych zdjęć. Nie wiadomo także jakich praw bronią, czyich i przed kim. Czy jeśli mężczyzna dokona brutalnego gwałtu, to podanie do publicznej wiadomości, że ofiarą był chłopiec będzie uznane za outing i „żenującą, homofobiczną akcję”? Jak zadba o bezpieczeństwo Kowalskiego, Beczek, Śmiszka, Kochanowskiego i innych koordynator służb, który nie potrafił zadbać o siebie, by mu mu nie robiono kompromitujących zdjęć?

Im gorsza sytuacja, im mniej praw mają obywatele, im bardziej kraj zmierza ku dyktaturze, tym gorliwiej środowiska „walczące z przejawami dyskryminacji” ramię w ramię z PiS-em i prokuratorem Piotrowiczem biją w swoich. I korzystając z najlepszych wzorów miotają oskarżeniami bez zaprzątania sobie głowy tym, czy są zasadne, prawdziwe, mają podstawy i sens.

Opozycja obawia się procesów politycznych, szykan w oparciu o wyssane z palca zarzuty. Marcowe rozważania dowodzą, że w wymyślaniu i stawianiu ich władza może liczyć na środowiska postępowe. A gdy już wspólnymi siłami uda się wreszcie zaprowadzić ład i porządek…

Dodaj komentarz


komentarzy 27

      1. Próbowałem Ci kiedyś wytłumaczyć: to nie CZYTELNICY a roboty przeczesujące internet, nieodłączna część wyszukiwarek. Wyszukiwarki są różne, nie tylko Google, więc przeczesując NET, zostawiają wiele śladów zapisując to co masz na stronie, ale też jako ilość odwiedzin. To NIE LUDZIE CZYTAJĄ.
        W moim CMS(system zarządzania treścią) jest też widoczny licznik odwiedzin(ponad dwa tysiące od czasu ostatniego kasowania strony) ale i CZYTAŃ. Notuje każde odwiedziny, ale  problemem jest właśnie KAŻDE, bez ignorowania np.I.P. czy adresu MAC. Jeśli wejdziesz tam trzy razy, tyle „czytań” przybędzie. Jeśli jednak trzy razy wejdziesz na stronę główną, licznik policzy tylko raz, bo identyfikuje I.P.
        Co do filmiku: jak zwykle niewiele rozumiesz z tego co piszę, bo lubisz szufladkować. Nie jestem sympatykiem bandytów wyklętych, jak sugerujesz. To wszystko jest bardziej skomplikowane niż chwilowo jesteś w stanie sobie wyobrazić, ale jestem przekonany że kiedyś Twoja świadomość osiągnie  stan buddy.
        Dzięki za prezent. Przyjmij mój
        https://pl.wikipedia.org/wiki/O%C5%9Bwiecenie_(religie_Wschodu)

        1. Owszem, wchodzą boty, ale da się zweryfikować ich aktywność. Jeśli jest 400 odwiedzin dziennie, wśród tego ok 100 z Polski, to można domniemywać na podstawie różnych przesłanek, że użytkowników, którzy weszli po to, by przeczytać, a nie w innych celach może być w okolicach 50. Potwierdza to czas spędzony na konkretnej stronie. Boty nie „siedzą” na stronie po kilkanaście minut. Jednak prawdę mówiąc zależny mi na czytelnikach, a nie na statystykach. Sądzę, że warto pisać nawet dla jednej osoby. Bo piszę o tym, co mi leży na wątrobie i jeśli ktoś podziela mój punkt widzenia, to znaczy, że nie jestem sam.

          1. Tiaaaa. Świetnie. Gratuluję.
            Tylko z tym podzielaniem Twojego punktu widzenia jakoś wątpię, bo gdyby tak było, to Twoi entuzjaści by pisali komentarze. Nawet Twój przydupas, po tym jak udało mu się zniechęcić do pisania jakoś zamilkł. Niewątpliwie niebawem się odezwie, bo zobaczy tę rozmowę.

            1. Oczywiście, że się odezwie.

              Kolega ma dziwny zwyczaj oceniania innych swoją miarą. Skoro sam jest przydupasem to sądzi, że wszyscy obok też nimi są. Skoro sam jest kretynem to sądzi, że wszyscy inni też nimi są. Skoro sam jest idiotą to sądzi, że wszyscy inni też nimi są.

              Otóż to tak nie działa, ale żeby się o tym przekonać trzeba wziąć się za siebie i dowiedzieć się czegoś o świecie. Najlepiej poczytać coś poważniejszego. Filmiki zamieszczone na YouTube do tego nie wystarczą.

              1. No dobrze, proszę pana, ale czy chaotyczne kombinacje efemerycznych pryncypów są w stanie zdeterminować neutralną cywitatywę absolutu dobrego i złego, czy nie są w stanie? Bo od tego ostatecznie wszystko zależy.

                1. No co Ty? Godności nie masz? Z przydupasem gadasz?

                  Skoro już o tym mowa, a niedawno ujawniłeś, że jestem bezmózgim idiotą, to mógłbyś wyjaśnić jakim cudem taki osobnik mógłby Cię sprowadzić do swojego poziomu? Jak pies szczeka to też zasłaniasz uszy i uciekasz w popłochu w obawie, że Cię sprowadzi do swojego poziomu i zwycięży doświadczeniem?

                  1. @
                    No oczywiście że będę uciekał przed psem: ma większe doświadczenie w gryzieniu.
                    Serdecznie gratuluję posiadania przydupasa: tak błyszczy intelektem, że możesz go powiesić u powały zamiast żyrandola. Jest lepszy od robaczka świętojańskiego. I jak widać reaguje na ruch – to i przed wejście się nada. Ile chcesz odstępnego?

                    1. Tak za roczkiem mija roczek 
                      Smok nasz stał się jak wymoczek
                      Wprost nie smok
                      Lecz zwykły smoczek. 

                      Odtąd każda mądra niania 
                      Dziecku daje go do ssania.

                    2. Pamiętasz to? Jak myślisz, śmieszne nawiązanie do nicka? Sam się dawałem na to złapać dywagując o siedmiu śpiących łbach. Ale tak sobie myślę, że właśnie o to chodziło tym, którzy ostrzegali przed sprowadzeniem do poziomu i pokonywaniem doświadczeniem. Smok jest mistrzem prowokacji. A ja nabieram doświadczenia.

                2. Hmm…

                  Zależy, w jakim układzie. Jeżeli wybierzemy popularną skalę pentatoniczną, zwłaszcza w wersji anhemitonicznej, tam, gdzie interwały są jako tercja mała i sekunda wielka… Ale ja proponowałbym skupić się na skalach starogreckich: heptachordzie i tetrachordzie. Chociaż słyszałem, że niektórzy uważają, że wszystko, co wychodzi poza wspomniane układy miało późniejsze konsekwencje w postaci rozwoju systemu równomiernie temperowanego, oczywiście w trzech odmianach.

                  Reasumując – są w stanie i to śpiewająco. Albo i nie.

                  1. Nie lubię tzw.wycieczek osobistych, ale skoro ciągle się czepiasz mojego nicka, to przyznam ci się że czytając Twój nie mogę się oprzć wrażeniu że jesteś raczej  CYBER FUCKER…..

                    Jak to napisał Twój idol:
                    „No i porozmawialiśmy sobie.”
                    Nie musisz odpowiadać, bo na razie nie będę tu zaglądał. Wizyta tu to jak przejście przez wieś: nagle zaczynają szczekać wszystkie obecne psy.

                    1. Ktoś gdzieś napisał, cytuję:

                      Nie chce mi się pisać. Syjonistyczni szowiniści wiedzą swoje, a innych to nie obchodzi. Szkoda słów.

                      Trudno się z tym nie zgodzić. Szowinistyczni syjoniści wiedzą swoje, a powinni wiedzieć jego. Ale czy wtedy byliby nadal syjonistycznymi szowinistami, a jemu chciałoby się pisać?

      2. Dopiero teraz miałem okazję wpaść na blog Qielicha. Spierałem się z Nim, ale jak może pamiętasz – gdy blogi umierały, zaproponowałem zgodę w rodzaju listu biskupów polskich do biskupów niemieckich. Było to szczere: ma hysia na jakimś punkcie, ale absolutnie się zgadzam co do innych spraw.
        Z Tobą też tak jest: często się zgadzam, ale nie zawsze. Tak już jest: gdy dwaj faceci zawsze się ze sobą zgadzają, zaczynają ich łączyć jako parę.Nie lubię związków i chyba ma to związek ze Związkiem SSR. A może nie? Kto to wie?

          1. Nie jestem taki drogi, inni biorą więcej, chociaż z drugiej strony nie podoba mi się gdy ktoś mnie traktuje jak tanią dziwkę.
            Inwektywami, o ile może nie pamiętasz, to JA ZOSTAŁEM OBRZUCONY. Nadal nie odpowiedziano mi na pytanie ZA CO RODACY CHCIELI ZABIĆ „naszego” tzw.uchodźcę i na ile jest on lojalny wobec kraju który go przyjął.
            Stało się to i tyle. Później było tylko droczenie się w rodzinie radia ma ryja..przepraszam TOKFM.
            Tak też traktuję Ciebie: mamy różne poglądy, często absolutnie różne, ale…. obaj nadal czytamy to co pisze ten drugi, ale jeśli pominiesz uprzedzenia, to pewnie zauważysz że spór, to tylko spór a nie nienawiść.

              1. Inwektywy to jak pieprz i sól w mdłej potrawie. Nie wolno przesadzać, ale odrobina ich dodaje smaku awanturze. Jednak przesada czyni potrawę niejadalną/.
                Na mojej stronie jest coś takiego jak PW. Wypróbuj.