Osiem lat i nareszcie Wiosna!

Internet to niewyczerpane źródło informacji. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, które ze względu na swój lokalny charakter niekoniecznie są powszechnie znane. Na przykład pewien urzędnik otrzymywał stały dodatek za — uwaga! — nadzór i inicjowanie współpracy „ze stroną amerykańską” w ramach projektów kulturalnych, edukacyjnych i obywatelskich oraz za 
„monitoring procesu rozmów z rządem w sprawie rekompensat za tarczę antyrakietową”. Inny najpierw za plan optymalizacji i organizacji kosztów jednostek oświaty, kultury i sportu, a później w związku z realizacją sprzedaży mieszkań, nową siecią szkół wymuszoną reformą oświaty i pozyskaniem sponsorów na kolejne murale w mieście. Wyższy rangą dostawał dodatek trzy razy wyższy od powyższych najpierw za koordynowanie planu naprawczego dotyczącego akwaparku oraz restrukturyzacji Zarządu Infrastruktury Miejskiej, potem za koordynację projektów w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego. Ach cóż w tym takiego dziwnego? zapyta ktoś, przecież w państwie PiS-u to norma, a te dodatki urzędnikom po prostu się należą. Sęk w tym, że to nie jest państwo PiS-u tylko matecznik Biedronia i partii Wiosna czyli słupski ratusz. Na pytanie  dziennikarzy czy nadal uważa, że dodatki specjalne to konieczność, pan (wtedy jeszcze) prezydent Słupska odparł krótko: „dalej”. Zapytany czy nie warto ich zmniejszyć w związku z trudną sytuacją finansową, szczególnie kierownictwu miasta odparł, że „nie warto”.

Jeden z wielu urzędników, którym należały się dodatki do pensji, obecnie prominentny działacz Wiosny, popędził ostatnio do telewizji publicznej by propagandowo wesprzeć partię rządzącą w walce z opozycją. Aż serce rosło jak zgodne towarzystwo zgromadziło się w studio. Zgadzali się ze sobą i prowadzącym Miłosz Motyka (PSL), Elżbieta Zielińska (Kukiz’15), Marcin Anaszewicz (Wiosna Biedronia), Zbigniew Gryglas (do niedawna Nowoczesna, od niedawna Porozumienie i Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości) oraz Karol Karski (PiS). Myślę — podzielił się przemyśleniami przedstawiciel Wiosny — że chyba nikt w Polsce, a przynajmniej to nie jest duża grupa osób, nie uwierzy w to, że nagle Grzegorz Schetyna jest politykiem, który będzie prowadził politykę na rzecz kobiet, który będzie dbał o równość o progresywne programy społeczne, który poprze nowelizację ustawy aborcyjnej, który poprze finansowanie in vitro.

Ja — kontynuował — obserwuję to, jak realizowane są polityki społeczne od wielu lat i myślę, że nie było drugiej takiej partii, która by tak bardzo ingerowała w prawa kobiet, chociaż Prawo i Sprawiedliwość ma też sporo tutaj na sumieniu. W tym miejscu wziął głęboki wdech by wygłosić słynną kwestię z „Ucha prezesa”: Platforma przez osiem lat nie zrealizowała większości postulatów, które myślę, że też nie do końca były postulatami aż tak kontrowersyjnymi politycznie. Na przykład nie naprawiła ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (PiS naprawiło tę ustawę w piątej minucie po objęciu władzy), nie wprowadziła stabilnego systemu finansowania in vitro (PiS wprowadziło stabilny system już w drugiej minucie), nie zagwarantowała nowoczesnych standardów opieki okołoporodowej dla polskich kobiet (standardy PiS zagwarantowało najpóźniej, dopiero w dziesiątej minucie).

W dalszej części wywodu Marcin Anaszewicz potwierdził stawianą w różnych miejscach tezę, że Wiośnie bardziej po drodze z PiS-em niż kimkolwiek innym, ponieważ To są rzeczy, które myślę, że gdyby znaleźć dobry język w debacie publicznej, to są rzeczy, do których można przekonać pewnie posłów Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli do tego dodać deklarację samego Biedronia, który zapewniał, że ja nie chciałbym, aby do władzy powróciła partia, przez którą dzisiaj rządzi Prawo i Sprawiedliwość, obecność Wiosny w studio TVP i wspólne z PiS-em krytykowanie Platformy staje się zrozumiałe. Dla porządku należy odnotować, ze Platformy broniła przedstawicielka Kukiza w czym przedstawiciel Wiosny przeszkadzał jak mógł.

Nie można wykluczyć, że gdyby Marcin Anaszewicz nie był tak skupiony na pobieraniu dodatków, które mu się oczywiście bezwzględnie należały za ciężką i uczciwą pracę, to przez osiem lat rządów PO i ponad trzy PiS-u wraz z towarzyszami znaleźliby dobry język i przekonali zarówno posłów PO jak i PiS-u by ci wreszcie zaczęli prowadzić politykę na rzecz kobiet, zadbali o równość, progresywne programy społeczne, poparli nowelizację ustawy aborcyjnej i finansowanie in vitro. A tak kicha.

W Onecie Bartosz Węglarczyk rozmawiał z innym prominentnym członkiem Wiosny doktorem Krzysztofem Śmiszkiem. Na uwagę, że program partii i sposób w jaki Biedroń go przedstawiał wykluczał koalicje, współpracę Śmieszek odparł, że oni nie będą wchodzić z nikim w układy, ponieważ zdobędą większość konstytucyjną. Spełnimy ten program — mówi Węglarczyk — pokażemy wam swoją wizję, ona wejdzie w życie tylko jeżeli będziemy my rządzić. Bo to nie był program na żadną koalicję. Na to Śmiszek: Panie redaktorze! My tworzymy tę siłę polityczną po to, żeby przejąć władzę! I nie wyobrażam sobie odpowiedzialnego lidera siły politycznej, który wygłasza przemówienie, które ma być takie płaskie, pośrednie, nie ambitne po to, żeby dawać od razu sygnały, że będziemy wchodzić w koalicje z tymi albo innymi. Tako rzecze doktor Śmiszek.

Niebywale ambitne cele i niewykluczone, że realne. Problem w tym, że wyborcy mogą zawieść, a przywódca z prawdziwego zdarzenia bierze pod uwagę wiele scenariuszy, możliwości i nie pali za sobą mostów. Populistyczny, złożony praktycznie z samych demagogicznych haseł i pustych obietnic tak zwany program partii Wiosna, krytykowanie opozycji w podporządkowanych władzy mediach, umizgi i pochlebstwa pod adresem PiS-u świadczą o tym, że chodzi raczej wyłącznie o władzę, a ewentualnym koalicjantem będzie… PiS. Zwłaszcza, że Biedroń u siebie w Słupsku robił dokładnie to samo co premier Szydło tyle, że na mniejszą, lokalną skalę. Dlatego być może będzie tak, że najpierw wybory dla was wygramy, potem dodatki sobie przyznamy.

W kraju, który właśnie przechodzi transformację przekształcając się z demokratycznego państwa prawa w autorytarne, gdzie wszystkie urzędy i instytucje podporządkowane są władzy i wyłącznie jej służą Biedroń może być nadzieją wyłącznie dla tych, dla których nadzieja jest matką.

 

PS.
TVN poinformowało, że w tym kraju Biedroń wspierając władzę zwiększa sobie szanse.

Prokuratorzy z Białegostoku badają, czy Adam Andruszkiewicz fałszował i kierował fałszowaniem prawie 300 podpisów poparcia w wyborach samorządowych w 2014 roku. Jednego z ówczesnych liderów Młodzieży Wszechpolskiej (MW) obciążają między innymi zeznania i wyjaśnienia Pawła P. – współpracownika z organizacji. Gdy prowadzący śledztwo zaplanowali przeszukania w domu i biurze Andruszkiewicza, odebrano im akta. Śledczy pozbawieni dokumentów musieli odwołać przeszukanie lokali i przesłuchanie prawicowego polityka. Andruszkiewicz zaś wszedł do rządu. Został wiceministrem cyfryzacji.

Z raportu węgierskiego Think Tanku „Political Capital Institute” wynika, że Andruszkiewicz może być rosyjskim agentem wpływu. Jego kariera i parasol ochronny rozciągnięty przez służby i władze dobrze wróżą wiarygodności Polski w NATO i dobrze świadczą o sprawności rosyjskich służb. Z kolei prokuratura, zamiast zająć się sprawą fałszowania podpisów, rozpoczęła „postępowanie dyscyplinarne dotyczące zbyt opieszałego prowadzenia przez białostockich prokuratorów śledztwa w sprawie sfałszowania podpisów na listach wyborczych Komitetu Wyborców Ruchu Narodowego i roli jaką miałby w tym odegrać obecny poseł Adam Andruszkiewicz”. Przełożeni opóźniali i blokowali śledztwo, podwładni za to odpowiedzą.

Dodaj komentarz