Internet to niewyczerpane źródło informacji. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, które ze względu na swój lokalny charakter niekoniecznie są powszechnie znane. Na przykład pewien urzędnik otrzymywał stały dodatek za — uwaga! — nadzór i inicjowanie współpracy „ze stroną amerykańską” w ramach projektów kulturalnych, edukacyjnych i obywatelskich oraz za
„monitoring procesu rozmów z rządem w sprawie rekompensat za tarczę antyrakietową”. Inny najpierw za plan optymalizacji i organizacji kosztów jednostek oświaty, kultury i sportu, a później w związku z realizacją sprzedaży mieszkań, nową siecią szkół wymuszoną reformą oświaty i pozyskaniem sponsorów na kolejne murale w mieście. Wyższy rangą dostawał dodatek trzy razy wyższy od powyższych najpierw za koordynowanie planu naprawczego dotyczącego akwaparku oraz restrukturyzacji Zarządu Infrastruktury Miejskiej, potem za koordynację projektów w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego. Ach cóż w tym takiego dziwnego? zapyta ktoś, przecież w państwie PiS-u to norma, a te dodatki urzędnikom po prostu się należą. Sęk w tym, że to nie jest państwo PiS-u tylko matecznik Biedronia i partii Wiosna czyli słupski ratusz. Na pytanie dziennikarzy czy nadal uważa, że dodatki specjalne to konieczność, pan (wtedy jeszcze) prezydent Słupska odparł krótko: „dalej”. Zapytany czy nie warto ich zmniejszyć w związku z trudną sytuacją finansową, szczególnie kierownictwu miasta odparł, że „nie warto”.
Jeden z wielu urzędników, którym należały się dodatki do pensji, obecnie prominentny działacz Wiosny, popędził ostatnio do telewizji publicznej by propagandowo wesprzeć partię rządzącą w walce z opozycją. Aż serce rosło jak zgodne towarzystwo zgromadziło się w studio. Zgadzali się ze sobą i prowadzącym Miłosz Motyka (PSL), Elżbieta Zielińska (Kukiz’15), Marcin Anaszewicz (Wiosna Biedronia), Zbigniew Gryglas (do niedawna Nowoczesna, od niedawna Porozumienie i Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości) oraz Karol Karski (PiS). Myślę — podzielił się przemyśleniami przedstawiciel Wiosny — że chyba nikt w Polsce, a przynajmniej to nie jest duża grupa osób, nie uwierzy w to, że nagle Grzegorz Schetyna jest politykiem, który będzie prowadził politykę na rzecz kobiet, który będzie dbał o równość o progresywne programy społeczne, który poprze nowelizację ustawy aborcyjnej, który poprze finansowanie in vitro.
Ja — kontynuował — obserwuję to, jak realizowane są polityki społeczne od wielu lat i myślę, że nie było drugiej takiej partii, która by tak bardzo ingerowała w prawa kobiet, chociaż Prawo i Sprawiedliwość ma też sporo tutaj na sumieniu. W tym miejscu wziął głęboki wdech by wygłosić słynną kwestię z „Ucha prezesa”: Platforma przez osiem lat nie zrealizowała większości postulatów, które myślę, że też nie do końca były postulatami aż tak kontrowersyjnymi politycznie. Na przykład nie naprawiła ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (PiS naprawiło tę ustawę w piątej minucie po objęciu władzy), nie wprowadziła stabilnego systemu finansowania in vitro (PiS wprowadziło stabilny system już w drugiej minucie), nie zagwarantowała nowoczesnych standardów opieki okołoporodowej dla polskich kobiet (standardy PiS zagwarantowało najpóźniej, dopiero w dziesiątej minucie).
W dalszej części wywodu Marcin Anaszewicz potwierdził stawianą w różnych miejscach tezę, że Wiośnie bardziej po drodze z PiS-em niż kimkolwiek innym, ponieważ To są rzeczy, które myślę, że gdyby znaleźć dobry język w debacie publicznej, to są rzeczy, do których można przekonać pewnie posłów Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli do tego dodać deklarację samego Biedronia, który zapewniał, że ja nie chciałbym, aby do władzy powróciła partia, przez którą dzisiaj rządzi Prawo i Sprawiedliwość, obecność Wiosny w studio TVP i wspólne z PiS-em krytykowanie Platformy staje się zrozumiałe. Dla porządku należy odnotować, ze Platformy broniła przedstawicielka Kukiza w czym przedstawiciel Wiosny przeszkadzał jak mógł.
Nie można wykluczyć, że gdyby Marcin Anaszewicz nie był tak skupiony na pobieraniu dodatków, które mu się oczywiście bezwzględnie należały za ciężką i uczciwą pracę, to przez osiem lat rządów PO i ponad trzy PiS-u wraz z towarzyszami znaleźliby dobry język i przekonali zarówno posłów PO jak i PiS-u by ci wreszcie zaczęli prowadzić politykę na rzecz kobiet, zadbali o równość, progresywne programy społeczne, poparli nowelizację ustawy aborcyjnej i finansowanie in vitro. A tak kicha.
W Onecie Bartosz Węglarczyk rozmawiał z innym prominentnym członkiem Wiosny doktorem Krzysztofem Śmiszkiem. Na uwagę, że program partii i sposób w jaki Biedroń go przedstawiał wykluczał koalicje, współpracę Śmieszek odparł, że oni nie będą wchodzić z nikim w układy, ponieważ zdobędą większość konstytucyjną. Spełnimy ten program — mówi Węglarczyk — pokażemy wam swoją wizję, ona wejdzie w życie tylko jeżeli będziemy my rządzić. Bo to nie był program na żadną koalicję. Na to Śmiszek: Panie redaktorze! My tworzymy tę siłę polityczną po to, żeby przejąć władzę! I nie wyobrażam sobie odpowiedzialnego lidera siły politycznej, który wygłasza przemówienie, które ma być takie płaskie, pośrednie, nie ambitne po to, żeby dawać od razu sygnały, że będziemy wchodzić w koalicje z tymi albo innymi. Tako rzecze doktor Śmiszek.
Niebywale ambitne cele i niewykluczone, że realne. Problem w tym, że wyborcy mogą zawieść, a przywódca z prawdziwego zdarzenia bierze pod uwagę wiele scenariuszy, możliwości i nie pali za sobą mostów. Populistyczny, złożony praktycznie z samych demagogicznych haseł i pustych obietnic tak zwany program partii Wiosna, krytykowanie opozycji w podporządkowanych władzy mediach, umizgi i pochlebstwa pod adresem PiS-u świadczą o tym, że chodzi raczej wyłącznie o władzę, a ewentualnym koalicjantem będzie… PiS. Zwłaszcza, że Biedroń u siebie w Słupsku robił dokładnie to samo co premier Szydło tyle, że na mniejszą, lokalną skalę. Dlatego być może będzie tak, że najpierw wybory dla was wygramy, potem dodatki sobie przyznamy.
W kraju, który właśnie przechodzi transformację przekształcając się z demokratycznego państwa prawa w autorytarne, gdzie wszystkie urzędy i instytucje podporządkowane są władzy i wyłącznie jej służą Biedroń może być nadzieją wyłącznie dla tych, dla których nadzieja jest matką.
PS.
TVN poinformowało, że w tym kraju Biedroń wspierając władzę zwiększa sobie szanse.
Prokuratorzy z Białegostoku badają, czy Adam Andruszkiewicz fałszował i kierował fałszowaniem prawie 300 podpisów poparcia w wyborach samorządowych w 2014 roku. Jednego z ówczesnych liderów Młodzieży Wszechpolskiej (MW) obciążają między innymi zeznania i wyjaśnienia Pawła P. – współpracownika z organizacji. Gdy prowadzący śledztwo zaplanowali przeszukania w domu i biurze Andruszkiewicza, odebrano im akta. Śledczy pozbawieni dokumentów musieli odwołać przeszukanie lokali i przesłuchanie prawicowego polityka. Andruszkiewicz zaś wszedł do rządu. Został wiceministrem cyfryzacji.
Z raportu węgierskiego Think Tanku „Political Capital Institute” wynika, że Andruszkiewicz może być rosyjskim agentem wpływu. Jego kariera i parasol ochronny rozciągnięty przez służby i władze dobrze wróżą wiarygodności Polski w NATO i dobrze świadczą o sprawności rosyjskich służb. Z kolei prokuratura, zamiast zająć się sprawą fałszowania podpisów, rozpoczęła „postępowanie dyscyplinarne dotyczące zbyt opieszałego prowadzenia przez białostockich prokuratorów śledztwa w sprawie sfałszowania podpisów na listach wyborczych Komitetu Wyborców Ruchu Narodowego i roli jaką miałby w tym odegrać obecny poseł Adam Andruszkiewicz”. Przełożeni opóźniali i blokowali śledztwo, podwładni za to odpowiedzą.