Opozycja totalna czyli polityka negatywna

25 października 2015 miało miejsce I Polskie Powstanie z Kolan. Wielkimi krokami zbliża się okrągła, piętnasta miesięcznica tego wiekopomnego wydarzenia. Jednak nie wszystko poszło po myśli powstańców.

Po mszy z okazji piątej rocznicy pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich, która miała miejsce 18 kwietnia 2015 roku, zgromadzeni zaintonowali „Boże, coś Polskę”. W refrenie Jarosław Kaczyński wraz z innymi zanosił błaganie: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”.

Po mszy w intencji ojczyzny, 11 listopada 2015 roku, czyli po objęciu władzy przez rząd PiS-u, zgromadzeni zaintonowali „Boże, coś Polskę”. W refrenie Jarosław Kaczyński wraz z innymi zanosił błaganie: „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”.

Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że po październikowych wyborach i objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość ojczyzna wreszcie stała się wolna, co Pan powinien uszanować błogosławiąc jej.

I oto nadchodzi 10 marca 2017 roku. Tego dnia prezes PiS Jarosław Kaczyński na Krakowskim Przedmieściu prawi rzeczy zdumiewające. My tu będziemy i my tutaj zwyciężymy. Zwyciężymy. Będzie wolna Polska! W listopadzie 2015 roku Polska była wolna, a w marcu 2017 roku znowu nie jest. Jak to możliwe, że nikt niczego nie zauważył?

PRL była państwem suwerennym. Jednakowoż było nie do pomyślenia, by ów wolny i niepodległy kraj na arenie międzynarodowej prezentował poglądy i podejmował jakiekolwiek działania sprzeczne z interesami ZSRR. Jeśli dzisiaj RP samotnie staje przeciw zjednoczonej Europie prężąc dumnie środkowy palec, to trudno uwierzyć, że tak postępuje kierujący się własnym interesem. Ma więc rację Jarosław Kaczyński, że Polska wolna dopiero będzie. Problem w tym, że walka o wolność waszą i naszą ewidentnie jest udawana, a awanturnictwo na arenie międzynarodowej to cyniczna gra, mająca na celu odwrócenie uwagi od coraz szybszego przekształcania państwa w samodzierżawie. W przeciwnym razie należy przyjąć, że polityka RP nieprzypadkowo znowu w stu procentach zgodna jest z interesem Rosji.

Wyobraźmy sobie blok mieszkalny. Jeden z mieszkańców ciągle się awanturuje, obraża współmieszkańców i jednocześnie usiłuje zmusić ich do podporządkowywania się jego woli… Albo nie. Wyobraźmy sobie, że firma ogłosiła, że poszukuje menadżera. Zgłasza się jeden i wyrzuca pozostałych twierdząc, że takie są zasady. Że firma nie ma prawa przyjąć nikogo innego, poza nim. W przeciwnym razie będzie targana kryzysami aż w końcu zbankrutuje. A poza tym kieruje nią idiota, kierownicy działów nie znają się na robocie, a dział prawny to kilku kolesi przedstawiających opinie bez wartości. Czy najzagorzalszy, najwierniejszy sympatyk PiS-u z pełnym przekonaniem doradziłby owej firmie zatrudnienie takiego menadżera? A tak właśnie zachowuje się Polska.

Po zeszłotygodniowym blamażu rząd postanowił potwierdzić tezę postawioną ponad 400 lat temu przez Jana Kochanowskiego, że Polak nie nie uczy się na błędach i jest równie głupi przed szkodą jak i po. Nieopublikowanie niektórych wyroków Trybunału Konstytucyjnego nie przeszkodziło przedstawicielowi polskiego rządu stwierdzić, że Mieliśmy do czynienia ze zwichnięciem wszelkich standardów, które były naginane, nawet w trakcie prac Rady Europejskiej. Na czym polegało zwichnięcie naginanych standardów? Na tym, że Kiedy postawiono sprawę Tuska, zapytano tylko kto jest przeciw. Mówienie 27:1 jako wyniku głosowania jest nieuprawnione, bo nie wiemy, który z tych 27 krajów były za, który przeciw, a kto by się wstrzymał. To pytanie w ogóle nie padło.

Zapytano kto jest ‚przeciw’. Nikt nie był oprócz Polski. Więc o jakie pytanie, które nie padło chodzi? Kto jest ‚za’? Toż to, kto jest ‚za’ uzgodniono w kuluarach, a o to, kto jest ‚przeciw’ zapytano tylko dla formalności z nadzieją, że któryś kraj opamięta się w porę, co pozwoli mu zachować twarz.

Fakty są takie, że nie dano szansy tym 27 krajom wypowiedzieć się, z góry zakładając ich poparcie dla Tuska — oznajmił mini ster Waszczykowski. Gdyby polska dyplomacja nie była w izolacji, to by jej szef wiedział, że premierzy 27 państw z Grupą Wyszehradzką włącznie popierają Donalda Tuska. Viktor Orbán wyjaśnił, że dla Węgier reelekcja Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej dotyczyła zdolności UE do działania, a „nie zaś tego czy innego państwa członkowskiego”. Premier Słowacji Robert Fico stwierdził, że z punktu widzenia naszego regionu byłoby wielkim błędem stracić przewodniczącego Rady Europejskiej. Wreszcie premier Czech wybór Tuska uznał za sukces: Vítám, že strategie České republiky byla úspěšná. Prosadil se kandidát, kterého jsme navrhli a podporovali (Cieszę się, że strategia Republiki Czeskiej odniosła sukces. Zwyciężył kandydat, którego zaproponowaliśmy i popieraliśmy). O co więc chodziło polskiej dyplomacji? Żeby uzgodnioną już wcześniej przez wszystkich decyzję o pozostawieniu Donalda Tuska na stanowisku poprzedziło kilkugodzinne uzasadnianie jej zasadności? A może o to, że argumenty przemawiające na korzyść kandydata skłoniłyby premier Szydło do zmiany zdania?

Na marginesie warto zwrócić uwagę na słowa premiera Czech w kontekście funkcjonowania z biało-czerwona flagą, niemieckiego obywatelstwa itp. Premier Czech powiedział wyraźnie, że zwyciężył kandydat, którego nie tylko popierali, ale i — jeszcze raz tłustym drukiem — zaproponowali! To zadaje kłam twierdzeniom rzecznika polskiego rządu, który przekonywał, że Donald Tusk nie został „zgłoszony przez żaden kraj członkowski UE”.

Polski rząd zamiast wyciągnąć wnioski z porażki pręży muskuły i zapowiada sankcje. Mini ster tłumaczy, że Trudno jest grać w sytuacji, w której przestają obowiązywać dotychczasowe reguły i zmienia się je w trakcie gry. Niech pan pomyśli o meczu piłkarskim, w którym w przerwie meczu sędziowie uznają, że jedna z drużyn może zagrywać na polu karnym ręką. To każe postawić pytanie, jak funkcjonować w instytucji, w której nie przestrzega się reguł. Należy zauważyć, że przykład może i jest trafny tyle, że to właśnie jedna z drużyn domaga się, by sędzią został wskazany przez nią kandydat powołując się na zasady obowiązujące w biegu przez płotki. Przez „analogię”. Przypomnijmy słowa samej p. premier: nie ma sprecyzowanych i sformalizowanych zasad wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej. A ponieważ nie ma, to Ja powołałam się na artykuł 17 Traktatu, przez analogię wyboru członków Komisji Europejskiej, które to osoby muszą mieć poparcie rządu państwa z którego pochodzą. Ponieważ nie ma doprecyzowanych zasad wyboru przewodniczącego Rady, więc uważam, że powinien być również tutaj zastosowany właśnie ten artykuł.

Polska od ponad dziesięciu lat jest członkiem Unii Europejskiej. Władza najwidoczniej tak gwałtownie zerwała się z kolan, że przywaliła głową w powałę. Bo tylko zaćmieniem umysłowym można tłumaczyć słowa szefa MSZ, że Na pewno musimy drastycznie obniżyć poziom zaufania wobec UE. Zacząć prowadzić także politykę negatywną. „Polityka negatywna” prowadzona przez kolonię, okupowany kraj, oddziały partyzanckie, to mówiąc wprost sabotaż względnie dywersja. Z tym, że uciskani, okupowani walczą z wrogiem — starają się zadać mu jak największe straty i skłonić do opuszczenia zajmowanego obszaru. W tym celu dokonują aktów sabotażu i dywersji. Polska natomiast do Unii przystąpiła dobrowolnie zgadzając się na reguły w niej obowiązujące. Teraz zaś zamierza działać na szkodę organizmu, którego jest częścią niczym rak względnie pasożyt, Choćby przez blokowanie innych inicjatyw, aby prowadzić bardzo ostrą grę. Przez całe lata utrzymywano polską opinię publiczną w naiwności, że Unia Europejska to taki klub altruistów, w którym dba się o wspólny wynik. Wczoraj pokazano nam wyraźnie, że jest inaczej, że trzeba mieć ostre zęby, umieć oddziaływać negatywnie.

Obyśmy tylko sobie tych zębów nie połamali. Raka wszak wycina się, a pasożyta pozbywa…

 

PS.
Nie ulega wątpliwości, że jeśli w wyniku „polityki negatywnej” uda się odwrócić kierunek przepływu unijnych funduszy, które dotąd rujnowały kraj, a pokrytą zielenią krainę przekształcić w gustowne karczowisko, to o tym niebywałym sukcesie będą wspominały podręczniki historii na całym świecie. O Księdze Rekordów Guinnessa nawet wspominać nie warto — dotąd jeszcze nikomu nie udało się w tak krótkim czasie zniweczyć efekt ćwierć wieku ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Także akolici partii rządzącej mogą być pewni nagrody Darwina. Za całokształt.

Dodaj komentarz