Oni

Oni. Słowo klucz. Słowo wytrych. Oni są wszystkiemu winni. Oni to głupcy i popaprańcy. Oni… Nigdy my. Nawet wtedy, gdy oni to… my. Ludzie dzielili się od zarania dziejów i nie zaprzestali do dzisiaj. Z tą różnicą, że jeśli dawniej jeden drugiego zabijał bezkarnie z różnych powodów, w pojedynku czy zgodnie z wolą bożą, to w miarę rozwoju cywilizacji rosło w ludziach przekonanie, że zabijanie to barbarzyństwo, więc nie wypada. Zwierzęta można, ludzi nie. Lecz im bardziej nie wypadało, tym bardziej trzeba było coś wymyślić, żeby się dało. Hitler znalazł genialne rozwiązanie tego problemu. Przybliżył je w prostych, zrozumiałych słowach wielki polski mąż stanu i wizjoner (materiał filmowy zniknął): Nie sądzę żeby wobec takich indywiduów, takich kreatur, można było zastosować termin „człowiek” i w związku z tym nie sądzę, żeby obrona praw człowieka dotyczyła tego typu zdarzeń. Tego rodzaju wykładnia jest uniwersalna, ponieważ pod określenie „takie indywidua” czy „takie kreatury” można podłożyć dowolną grupę ludzi, a nawet całe nacje, jak to uczynił swego czasu wspomniany Austriak.

Czy metody stosowane przez państwo islamskie różnią się zdecydowanie od „cywilizowanych”? Przecież chodzi o to samo — o podporządkowanie i wymuszenie posłuszeństwa. Zastraszanie za pomocą bomb stoi na niższym poziomie niż zastraszanie za pomocą instrumentów prawnych, środków przymusu, całej machiny będącej na usługach państwa? Giną „niewinni ludzie” — zakrzyknie ktoś. A państwa nie mają nikogo na sumieniu? No ale giną ludzie w krajach, w których nie prowadzi się wojny. Z tym trudno się nie zgodzić. Oczywiście jeśli nie chce się pamiętać, że to nie wojska Afganistanu wkroczyły najpierw do Rosji, a potem do Stanów Zjednoczonych, ale odwrotnie. Podobnie ma się rzecz z Bliskim Wschodem. To nie Arabowie kreślili na mapie granice państw europejskich. To nie Arabowie utworzyli Państwo Ludożerców między Belgią, Francją, Holandią i Niemcami, a protesty topili we krwi.

Nic nie wywołuje takiej nienawiści jak lekceważenie, pogarda, poniżenie. Europejczycy schowani za krzyżem i wartościami, które głosili, ale których nie stosowali w odniesieniu do siebie, wszystkich uważali za dzikich. A wobec takich indywiduów, takich kreatur nie można było zastosować terminu „człowiek” i w związku z tym można gwałcić, palić, mordować, poniżać, wykorzystywać i okradać. Weźmy taki Meksyk. W regionie wokół stolicy brakuje wody. Dlatego władza zabroniła wiercenia nowych studni. Ale szwajcarski koncern Nestlé ma pozwolenie na czerpanie tamtejszej wody gruntowej i sprzedawanie jej w butelkach. Albo Pakistan. Nestlé wydobywa wodę ze studni głębinowych i sprzedaje w plastikowych butelkach za cenę wyższą niż dzienny dochód większości mieszkańców tego kraju. W jednej z kanadyjskich miejscowości spółka-córka giganta czerpie rocznie 265 milionów litrów wody gruntowej i jako właściciel ziemi wnosi opłatę w wysokości… 8 zł za milion litrów (w polskim supermarkecie litr wody Nestlé Pure Life kosztuje ok. 1 zł).

Oczywiście nic nie odbywa się bez wiedzy i zgody lokalnych władz. Tyle, że dla gości z walizkami pieniędzy tubylcy są wyjątkowo uczynni. W jednym z większych miast boliwijskich międzynarodowe konsorcjum zdobyło wyłączność na całą dostępną wodę i nałożyło na mieszkańców wysokie opłaty. Używając nomenklatury z dziedziny praw autorskich deszczówka stała się wodą piracką, a gromadzenie jej nielegalne. Dopiero fala protestów z ofiarami śmiertelnymi doprowadziła do zniesienia absurdalnych obostrzeń.

Kraje europejskie i Stany Zjednoczone są bardzo wyczulone na punkcie prawa. Ale, podobnie jak w przypadku wiary, tylko swojego i tylko u siebie. W dzikich krajach… Zjawili się bez zapowiedzi i przystąpili do działania. W ciągu kilku minut siedmiuset żołnierzy zrównało z ziemią osadę Sungai Beruang w indonezyjskim lesie deszczowym. Jej mieszkańcy nie mieli szans w starciu z buldożerami i uzbrojonymi napastnikami. Mieszkający tu od pokoleń członkowie plemienia Suku Anak Dalam zostali pozbawieni dachu nad głową, dobytku i ziemi. Kto dopuścił się tej zbrodni? Muzułmańscy terroryści? Mafia? Skąd! To prywatne siły zbrojne na usługach przemysłu spożywczego — zleceniodawcą był producent oleju palmowego Wilmar — jeden z kilku globalnych koncernów decydujących, kto, co, ile i za ile dostanie do jedzenia.

Tak wyczulone na punkcie przestrzegania prawa i praw człowieka kraje tak zwane cywilizowane nie mają nic przeciwko bezprawiu swoich firm tam, gdzie słaba, skorumpowana władza nie potrafi się skutecznie bronić.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Wojna w Iraku została wymyślona raczej przez jakieś koncerny. Polacy (dziennikarze i politycy) przekrzykiwali się ile Polska zarobi na wojnie. Dostała figę, bo tylko jako figurant była potrzebna. Za to żołnierze wysyłani na misję (wtedy ewentualne odszkodowania są wielokrotnie mniejsze), a nie na wojnę, zostali przez polityka oskarżeni o czyny paskudne. Jak mogli na misji być w stresie pobojowym. Jak śmieli bać się. Polak się nie boi i na śmierć idzie z godnością.Wielu z nich zostało kalekami fizycznymi lub psychicznymi. Potracili rodziny i nie otrzymują wsparcia od wojska (patrz rządu), bo na misjach takiego zagrożenia nie ma. O przykazaniu „nie zabijaj” nikt wtedy nie mówił. Także kler siedział cicho.

    Kto na tej wojnie skorzystał? USA!!!! Jakieś koncerny na pewno. Śmierć ludności cywilnej lub nawet żołnierzy obywateli Iraku lub Afganistanu nie ma znaczenia. Bo pieniądz musi robić pieniądz. Z produkcji światowej zysk wynosi tylko 10%. Reszta to finansowa hochsztaplerka, której rządy nie sprzeciwiają się. Rząd amerykański jest na pasku takich „zarobkowiczów”

    Pieniądz robi pieniądz, a ginący ludzie to tylko… koszty. Poza tym wojna to najlepszy poligon. Do władzy doszła kolejna ekipa, której polityka USA jawi się jako cud. Ale to cud ukryty za cierpieniem milionów, wyzysku, zanieczyszczeniem środowiska. Cud mniemany.

    Przypomnę o pomysłach by stworzyć prywatne armie na wschodzie Polski. Będą ćwiczyli się z wojskowymi instruktorami, dostaną (podobno) broń na wzór szwajcarski, także polowe mundury. W jakie nieszczęścia zaprowadziły I Rzeczpospolitą prywatne armie magnaterii, przy słabym wojsku państwa nikt nie wspomina. Jedni  wiedzą, ale po co mają wiedzę przekazywać ewentualnemu mięsu armatniemu, drudzy z lekcji historii takiej wiedzy nie wynieśli. I o to chodziło w zmniejszeniu lekcji nie tylko historii.