Niedługo obchodzić będziemy okrągłą rocznicę obrad okrągłego stołu. Równo 25 lat temu w wyniku rozmów, bez rozlewu krwi, zmieniła się nie tylko władza, ale i ustrój. I oto dwadzieścia pięć lat później Polska znalazła się dokładnie w tym samym miejscu i w takiej samej sytuacji jak pod koniec dwudziestolecia międzywojennego. Wtedy, tak jak i teraz, zadłużony po uszy kraj, stojący na skraju bankructwa, hojnie wspierał ordynariaty polowe, nie żałował grosza na kościelne imprezy i inwestycje, skwapliwie zwracał majątki kościelne zarekwirowane przez zaborców.
Ale to nie jedyne podobieństwa. Wtedy, tak jak i teraz, Polska była praktycznie bezbronna, a sojusznicy ci sami z wyjątkiem Niemiec. Sama nie była w stanie przeciwstawić się agresji, a sojusznicy nie kiwnęli palcem, nie mając zamiaru umierać za Gdańsk. Wtedy i teraz w obliczu zagrożenia władza pręży cudze muskuły. Świat — pan premier poszedł na całość — stanął na krawędzi konfliktu. Trudno sobie wyobrazić scenariusze jego rozwoju. Trzeba dać znać stronom konfliktu, że świat nie będzie tolerował jakiegokolwiek użycia siły — postraszył strony. — W obliczu zagrożeń musimy być solidarni z tymi, którzy odczuwają uzasadnione obawy — oświadczył nieco później i w geście solidarności Centrum Informacyjne dla Obywateli Ukrainy przy Nowym Świecie zostało zamknięte.
Z kolei p. prezydent poinformował, że W związku z sytuacją na Ukrainie Polska wystąpiła do NATO o zwołanie w trybie pilnym posiedzenia Rady Północnoatlantyckiej. Rada zbierze się jeszcze dziś. Wyda stosowny komunikat ze słowami poparcia dla Ukrainy i słowami potępienia dla Rosji i na tym poprzestanie. W przeciwieństwie do naszego eks-sojusznika, Związku Radzieckiego, który bez wahania interweniował zbrojnie nie oglądając się na konsekwencje. Mógł sobie na to pozwolić, bo jedyną reakcją Zachodu byłoby ubolewanie, potępienie i „ostra” nota dyplomatyczna. Jak w przypadku Węgier w 1956 roku czy Czechosłowacji w roku 1968. Dziś też NATO nie kiwnie palcem nawet wtedy, gdy wojska Rosyjskie nie tylko wkroczą na Ukrainę ale także do Polski, Słowacji czy na Węgry. W najlepszym wypadku unijni politycy zastanawialiby się czy te kraje wykluczyć z Unii, czy w zaistniałej sytuacji raczej przyjąć Rosję.
Od 2002 roku polska armia budowała korwetę Gawron. Miała to być najnowocześniejsza na świecie jednostka tego typu. Po wpakowaniu w to przedsięwzięcie setek milionów złotych i pięciu latach sprawowania władzy i przymykania oka na marnotrawstwo, pan premier podjął decyzję o zaprzestaniu dalszej budowy jednostki. Nikt nie został nawet nie tyle ukarany, ale zbesztany za marnowanie pieniędzy podatników. Ci, którzy na co dzień chcą zaostrzać prawo i surowo karać za wszystko, w tej sprawie nie mają nic do powiedzenia. Nie zająknął się o tym skandalu nawet lider partii opozycyjnej, który uwielbia prężyć nieistniejące muskuły i który nawet w obliczu zagrożenia nie jest w stanie zdobyć się na współpracę z polskim rządem. Warto przypomnieć, że za jego rządów fikcyjna budowa trwała w najlepsze, a ministrem obrony narodowej był dzisiejszy minister spraw zagranicznych. Z kolei człowiek, który działając wspólnie i w porozumieniu pozbawił Polskę służb wywiadowczych, wraz z protektorem znajduje się pod szczególną opieką urzędującego premiera.
Można spokojnie postawić euro przeciw orzechom, że gdyby Rosjanie bawiąc z wizytą na Ukrainie wpadli na chwilę do nas wyzwalając Polskę spod jarzma Brukseli i pedałów, wielu wielkich polskich patriotów powitałoby ich chlebem i solą. I nie wzdragałoby się przed przyjęciem z ich rąk władzy „dla dobra Polski”.
Jeśli chodzi o Ukrainę, to trudno mówić o „integralności terytorialnej”, jeśli nigdy nie istniało samodzielne państwo Ukraińskie, a obecne granice Ukraińskiej SRR kreślił po mapie Stalin, zaś Krym podarował Chruszczow. Jeśli Ukraińcy chcą zachować niezależność powinni skupić się na tych ziemiach, które zamieszkuje większość Ukraińska. W przeciwnym razie będą skazani na nielojalnych, roszczeniowych Rosjan i będą żyli z nieustanną groźbą interwencji w ich „obronie”. A nasi politycy zamiast prężyć muskuły świata i straszyć nierealnymi konsekwencjami powinni usiąść z Ukraińcami i Rosjanami do stołu i wykreślić nowe, tym razem realne, stabilnie i nienaruszalne granice niepodległej Ukrainy w miejsce Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
Uaktualnienie.
Jak „obrona integralności” będzie wyglądała w praktyce pokazał Denis Bieriezowski, dowódca Sił Morskich Ukrainy, który oświadczył, że złożył przysięgę na wierność „narodowi krymskiemu”….