Ok! ok! nic nie wiem

Pewien osobnik wstąpił wpierw do partii, później do sklepu. Pokręcił się miedzy regałami, schylił, podniósł laptopa i skierował do drzwi.
— Hola, hola! — zastąpił mu drogę strażnik. — Najpierw proszę do kasy. Zapomniał pan zapłacić!
— Doprawdy? Nic mi o tym nie wiadomo. Ale skoro tak pan stawia sprawę, to musi ją zbadać niezależna komisja, którą zaraz zawołam, bo tak się przypadkowo dobrze składa, że stoi pod sklepem. Do czasu rozstrzygnięcia sporu laptop oddaję na przechowanie przewodniczącemu komisji — mówiąc to wręczył pakunek przedstawicielowi komisji, która pojawiła się w sklepie zupełnie przypadkiem jak na zawołanie.

To wielka manipulacja i prowokacja przeciwko mnie i rządowi, któremu miałem zaszczyt służyćoznajmił nowo powołany Banaś, który jako szef NIK ma obowiązek kontrolować rząd. Wspomina o tym ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli w punkcie pierwszym artykułu drugiego:

Najwyższa Izba Kontroli kontroluje działalność organów administracji rządowej, Narodowego Banku Polskiego, państwowych osób prawnych i innych państwowych jednostek organizacyjnych.

Można sobie wyobrazić z jaką gorliwością, bezstronnością i rzetelnością nowo powołany prezes NIK będzie kontrolował rząd, któremu miał zaszczyt służyć. Optymizm jest zasadny, ponieważ, zarządzając wielką instytucją kontrolną nie miał czasu skontrolować działalności, która prowadzono w jego własnej kamienicy. Zarządzałem wielką organizacją, Krajową Administracją Skarbową, która w ciągu niecałych trzech lat przyniosła do budżetu ponad 100 mld zł. Był taki polityk w rządzie PO-PSL, który mówił, że pieniędzy nie ma i nie będzie. A myśmy w rządzie pokazali, że pieniądze są i będą na wszystkie działania i programy, które rząd Prawa i Sprawiedliwości, Zjednoczona Prawica przedstawili społeczeństwuwyjaśnił. Owszem, pokazali. Głównie to, że siebie nie kontrolują.

Od samego początku, kiedy właściwie już zdecydowałem się pracować w rządzie, zdecydowałem się tę kamienicę sprzedać. Znalazłem z ogłoszenia najemcę, młodego człowieka, który zdecydował się właśnie prowadzić działalność hotelarską i taką umowę z nim podpisałem. I zarazem umowę przedwstępną, że ją kupi. Niestety po dwóch czy trzech latach nie dostał kredytu, wycofał się z tego. Ja tymczasem byłem zajęty całkowicie w Warszawie. (…) Nie miałem czasu, nie jeździłem prawie w ogóle do Krakowa. Choć był zajęty, choć nie miał czasu, choć nie jeździł prawie w ogóle, to to nie jest mój żaden dobry znajomy, ja nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem. Ten, którego pokazano w „Superwizjerze” to jest ojciec młodego człowieka, który wynajął mój dom pod działalność hotelarskąwyjaśnił i wszyscy odetchnęli z ulgą. Oczywistą oczywistością dla każdego myślącego jest, że jak się ktoś decyduje sprzedać kamienicę młodemu człowiekowi, to w pierwszym rzędzie zawiera znajomość z jego ojcem i przechodzi z nim na ‚ty’. Choć Nie miałem czasu, nie jeździłem prawie w ogóle do Krakowa, to Widywałem go jedynie, jak sprawdzałem stan mojej nieruchomości. Nie mam z nim nic wspólnego, jak również jego braci nie znam. Jeśli nawet ktoś miał wątpliwości, że w ogóle tej rodziny nie znał, to potrzeba lepszego dowodu? Przecież to oczywiste, że tylko osoby całkowicie nieznajome nie tylko nie znają siebie nawzajem, ale nawet braci nie znają.

Jeśli ktoś jest stroną umowy, to on jest osobą kluczową, a wszyscy pozostali są osobami towarzyszącymi. Gdy podpisuje się umowę z Kowalskim, to gdy Kowalski przyjdzie z żoną, synem czy ojcem, to relacjonując spotkanie każdy powie, że Kowalski przyszedł z żoną, synem, ojcem. To oczywiste, ale tylko dopóty, dopóki zna się to środowisko. Gdy się go nie zna, to jest odwrotnie. Bo choć umowa jest zawarta z synem, to dopiero co poznany ojciec przychodzi czasami właśnie z owym wcześniej poznanym synem. Poznałem go właśnie w tych okolicznościach, kiedy zawarłem z tym młodym człowiekiem umowę i on wtedy tam przychodził czasem ze swoim synem.

Gdyby to było wszystko, to można by mieć jakieś wątpliwości. Ale to nie wszystko, ponieważ nowy prezes Banaś, to nie tyle on ile cała instytucja, której autorytetu bezwzględnie nie wolno szargać. Dlatego Nie pozwolę sobie na to, żeby szargano mój autorytet, bo to przecież była akcja wymierzona nie tyle przeciw mnie, co przeciw rządowi i Zjednoczonej Prawicy, bo to akurat teraz gorący okres wyborczy, żeby po prostu poprzez kompromitację człowieka związanego z rządem Prawa i Sprawiedliwości, bo takim byłem, członkiem rządu, pokazać że właśnie tu są jakieś nieprawidłowości. A to zupełna nieprawda. Oznacza to, że kontrola podjęta przez CBA już jakiś czas temu, gdzieś na początku roku, niczego niepokojącego nie znajdzie.

Wyjaśniła się także sprawa telefonu. W „Superwizjerze” jest scena, kiedy „portier” stwierdza, że skoro tak, skoro go nachodzą jacyś z TVN-u, to on zadzwoni do Banasia. I dzwoni. Czy Banaś otrzymał taki telefon? Oczywiście, ale ja telefon przekazałem nie jemu, tylko przekazałem najemcy, czyli jemu synowi, a to z prostego powodu — w końcu to była moja kamienica i gdyby się coś stało, jakaś katastrofa, czy powiedzmy awaria, no to miałem obowiązek o tym jak najszybciej o tym się dowiedzieć. A być może syn przekazał swojemu ojcu, właśnie temu panu z którym ten wywiad tam przeprowadzono, czy rozmowy i on zadzwonił, ale ja nie podjąłem z nim rozmowy, zaraz tą rozmowę skończyłem, byłem bardzo zajęty, nie miałem możliwości i nie chciałem z tym panem w ogóle rozmawiać. No i wszystko jest jasne jak słońce, a kto wie, czy nie jaśniejsze. No bo nawet jakby się coś stało, jakaś katastrofa, czy powiedzmy awaria miała miejsce, to skoro dzwonił ojciec a nie syn, to tak jakby nikt nie dzwonił I wtedy można tłumaczyć się, że się o niczym nie miało pojęcia. A niewiedza to jak wiadomo niewinność.

Niektórzy są ewidentnie w czepku urodzeni. Jeden dostaje samochód od bezdomnego, inny kamienicę od żołnierza AK. Jedno jednak nie daje spokoju. Jeśli wszystko było zgodne z prawem, wszystko zostało wyssane z palca, a sprzedaż kamienicy kończy sprawę, to dlaczego zniknęło oświadczenie majątkowe prezesa NIK? Jeśli Banaś nie ma nic wspólnego z legalną działalnością w kamienicy, to dlaczego ta legalna działalność została zakończona nagle, natychmiast po wyemitowaniu materiału przez TVN?

Władza zapewnia przy każdej okazji, że uczciwi nie muszą się niczego obawiać. Wygląda na to, że faktycznie, nie muszą, lecz głównie nieuczciwi, którzy mieli zaszczyt służyć władzy.

 

PS.
Rząd ma nie tylko swój własny, rządowy samolot, ale i gest! Morawiecki:

Nasza siatkarska kadra utknęła na lotnisku w Amsterdamie. Wysyłamy po nią nasz rządowy samolot, żeby spokojnie mogła dotrzeć na półfinał do Lublany. Trzymamy za nich kciuki


Ok! Ok! Nic nie wiem” to tytuł piosenki zespołu Bajm.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Och, jesteś taki dociekliwy, taki uszczypliwy, a pisie tak się starają, tak dbają…… o siebie…. Przed kolejnymi wyborami prezes znowu przypomniał o swoich chorym kolanku, a tu nie było wyrażonych żadnych słów współczucia!

    Patrząc historycznie, to takie zarzuty (jak ten o współczuciu) niedługo będą stanowiły podstawy by karać. Tak jak było w Polsce, w latach 1945-1956, kiedy kard.Wyszyński dogadywał się z komuchami. Teraz wbrew I przykazaniu „nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” zostanie w przyszłym roku mianowany na bożka – świętym nazywanego. Czy za takie słowa o „świętym” mogłabym zostać oskarżona o „naruszenie uczuć”? Jeśli prezydent ułaskawił Kamińskiego przed ogłoszeniem wyroku, to czemu jak przed ogłoszeniem fagasa świętym, nie mogłabym być oskarżona?

    A jeśli chodzi o nieczyste interesy, łamanie prawa przez sejm, przez  rząd , toż to norma pisich.