Ojczyznę jeszcze bardziej wolną racz nam zwrócić

Solidarność. Nadzieja i rozczarowanie. Z jednej strony walka o lepsze jutro, z drugiej strajki o telewizor w świetlicy i podobne bzdety. I oczywiście żądania – zapewnić, podnieść, zagwarantować, wypłacić, przywrócić… To się nie mogło udać, dopóki byliśmy podzieleni, dopóki byliśmy my i byli oni. Potem stan wojenny, jak cios w łeb, odebranie wszelkiej nadziei. I bez mała dziesięć ponurych lat spędzonych w kolejkach, na zdobywaniu podstawowych artykułów, kombinowaniu co do garnka i na siebie włożyć nie z powodu biedy, lecz z powodu permanentnego braku towarów wszelakich.

Socjalistyczni uczeni wynaleźli na początku lat siedemdziesiątych tak zwany eksport wewnętrzny. Pierwsze było Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego, czyli Pewex. Później, w połowie lat osiemdziesiątych, dołączyła sieć sklepów istniejącej do dziś spółki, a dawniej Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego, Baltona. Sklepy charakteryzowały się tym, że za dolary lub ich ekwiwalent, bony, można było kupić w horrendalnej cenie towary niedostępne w „normalnych” sklepach. Należy wspomnieć, że dolary można było posiadać, ale nie wolno ich było ani kupować, ani sprzedawać. Oczywiście nie było mowy o zakupie tak zwanej „twardej” waluty legalnie. Zaś przeciętna płaca liczona po czarnorynkowej cenie dolara oscylowała w okolicach 20-30 $ (po kursie oficjalnym ok. 5 razy więcej).

Pod koniec lat osiemdziesiątych nawet w sklepach handlujących za dolary zaczęło brakować towarów. Gdy zaczęły się rozmowy Okrągłego Stołu, ponownie zalegalizowano Solidarność, powiało optymizmem. W ludzi wstąpiła euforia, wszyscy, przynajmniej z tego kręgu, w którym się obracałem, cieszyli się jak dzieci na zmiany, żyli nadzieją, że nareszcie ten syf odejdzie do lamusa. I 4 czerwca pokazaliśmy jak bardzo kochamy partię i ufamy jej programowi.

Szybko jednak tak zwana „strona solidarnościowa” roztrwoniła kapitał zaufania jakim ją obdarzono. Ledwie ojczyzna odzyskała wolność, ledwie Polacy zaczęli sobie meblować życie w nowej rzeczywistości, a już do głosu zaczęli dochodzić szubrawcy wszelkiej maści. Władzę obejmuje prominentny przedstawiciel Porozumienia Centrum Jarosława Kaczyńskiego i robi kipisz. Zaś 1 lutego 1993 Jarosław Kaczyński domaga się, by Lech Wałęsa ustąpił ze stanowiska prezydenta. Ponieważ nie może być prezydentem ktoś, kto braci wywala na zbitą mordę ze swojej Kancelarii. Nikomu wtedy jeszcze nie przyszło do głowy, że można wykorzystywać odzyskaną wolność by na boku coś kręcić dla siebie. Ale zawsze ktoś jest prekursorem, awangardą, przeciera szlak. Jarosław Kaczyński już w 1990 założył Fundację Prasową „Solidarność”, wszedł też w skład władz spółki akcyjnej „Telegraf”. W 1993 zarzucono mu nielegalne finansowanie Porozumienia Centrum, ale w 2000 sprawę umorzono.

Warto przy okazji tej rocznicy pamiętać, że to strona solidarnościowa gardłowała za pozostawieniem cenzury. I że ledwo armia czerwona opuściła terytorium Polski, a już podpisaliśmy akt wasalny z Watykanem. Tak było przed II Wojną Światową (na konkordat Watykan czekał aż 7 lat), tak było i teraz (na konkordat Watykan czekał trzy lata krócej). Dziś podnoszą się głosy, że euforia była udawana i sterowana, przemiany to była zdrada, spisek i bóg wie co jeszcze, że Polska nie odzyskała wolności, że jest gorzej niż za komuny. A przecież była to decyzja świadoma. Wymodlona. To oczywista oczywistość, że kto się w opiekę oddał panu swemu, ten nie jest wolny…

P.S.
Podstawowe zadania Kościoła:
• Doprowadzanie ludzi do zbawienia poprzez głoszenie słowa Bożego i sprawowanie sakramentów
• Działalność charytatywna jako wyraz praktycznej realizacji przykazania miłości

Pięć lat temu kuria po wyroku sądu została właścicielem budynku przy ul. Głogowskiej w Poznaniu. Dwa lata później zażądała od miasta rynkowych stawek czynszu – 1,8 mln zł rocznie. Spór zakończył się ugodą: Poznań zapłaci kurii 4,5 mln zł odszkodowania, a dopóki nie opuści budynku będzie płacił Kościołowi jeszcze ponad 600 tys. zł rocznie. I rzekł Jezus – Oddajcie Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga. Żartował chytrus…

Dodaj komentarz