Odnowiciel

Odnowiciel cieszy się złą opinią.

Cieszy się??? Czy złą opinią można się cieszyć? A co? Ma się smucić? Na dobrą opinię liczyć nie może. Nie ma żadnych szans.

Kto cieszy się złą opinią? – Złą opinią cieszy się kryzys, kryzys gospodarczy, któremu tak wiele wszyscy zawdzięczamy. Niestety. Jest wielu, którzy kryzysowi gospodarczemu zawdzięczają swoje kłopoty i oni są najbardziej krzykliwi. Oni zdominowali dyskurs publiczny i wyrobili kryzysowi jak najgorszą opinię.

Kryzys gospodarczy mamy już od kilku lat i czas na przeprowadzenie podsumowania. Kryzys dotknął różne branże. Nie wszystkie równocześnie i nie wszystkie w równym stopniu. Zauważyłem, że niektórym wyraźnie pomógł wyzdrowieć, wzmocnić się i nabrać siły witalnej. Innym branżom – wręcz przeciwnie. Zaszkodził i nie mogą podnieść się z upadku.

Dlaczego tak jest i na czym polega różnica?

Z tej analizy, którą tu przedstawię, wyciągam wnioski ogólne, ale mają one jedynie charakter hipotez, ponieważ poparte są zbyt skromnym materiałem dowodowym.

Mam obserwacje dotyczące przebiegu kryzysu w kilku branżach, w których prowadzę działalność, ale te obserwacje dotyczą ograniczonego terenu. Obserwacje dotyczą handlu książką i dziełami sztuki oraz nauki, kultury, dziennikarstwa, bibliotekarstwa i internetowego blogerstwa. Na terenie województwa Pomorskiego.

Kryzys polega na zawężeniu pola działania. – Powody mogą być bardzo różne.

Skutkiem jest zmniejszenie ilości pieniędzy do podziału, zmniejszenie ilości pracy i miejsc pracy, konieczność przeprowadzenia zmian dostosowujących do nowej sytuacji. Łatwo i przyjemnie jest rozwijać firmę podczas koniunktury. O wiele trudniej jest ją „zwijać”, czyli ograniczać jej działanie podczas kryzysu.

Kryzys w branży księgarskiej zaczął się kilka lat wcześniej. Już pod koniec lat 90-tych. Głównym powodem było wypieranie książek drukowanych przez internet. Rynek księgarni uległ załamaniu. Większość księgarni zniknęła. MPiK niemal zmonopolizował pozostałości rynku księgarskiego. Ta monopolizacja bardzo utrudnia odrodzenie się systemu handlu nową książką drukowaną i jej wydaniami elektronicznymi. Rynek księgarni załamał się, skurczył i ograniczył, ale antykwariaty księgarskie mają się dosyć dobrze.

Myślę, że bardzo wiele zależy od ludzi działających w danej branży.

To może być przykład – jak wiele zależy.

Gdy nadchodzi kryzys możliwe są dwie opcje:
1) Wzmożona walka wszystkich ze wszystkimi o ochłapy, które pozostają do podziału. (wersja Misesa)
2) Zjednoczenie się ludzi z branży w obronie swoich miejsc pracy, swojej własności, swojej przyszłości. Niewidzialna ręka rynku dostaje ostro po łapach i system konkurencji zostaje uregulowany (wersja Keynesa).

Antykwariusze z Trójmiasta poszli drugą drogą. Ci, którzy w dobrych czasach ledwo, ledwo dawali radę, zrezygnowali od razu. Jeśli chodzi o pozostałych, to przez ostatnie 5 lat Antykwariatów nie likwidowano, a w Gdańsku nawet dwa przybyły. Wiem, że w innych polskich miastach było różnie. Nie wszędzie udało się tak dobrze przejść przez kryzys i dlatego myślę, że to zależy od podejścia ludzi z branży.

Bardzo podobnie jest w innych dziedzinach, do których mam „wgląd”. Tam gdzie zintensyfikowano walkę wszystkich ze wszystkimi, branża upada lub ulega szybkiej monopolizacji. Przykładem może być to, co dzieje się z dziennikarzami, których pole działania także wyraźnie się zawęziło. Gazet papierowych prawie nikt nie kupuje. W internecie konkurencja dziennikarzy obywatelskich i blogerów, w większości wolontariuszy pracujących za darmo.

Co się stało? Zastosowano najgorszy ze wszystkich możliwych sposobów. Rozbudowano Wydział Dziennikarstwa na Uniwersytecie dający zatrudnienie niepotrzebnym dziennikarzom i produkujący sfrustrowanych bezrobotnych z ambicjami.

Nie trzeba zbyt wiele, żeby branża lub grupa twórców nieźle przetrwała kryzys. W większości przypadków wystarczy powstrzymać się od hejterstwa przejawiającego się np. oskarżeniami o agenturalną przeszłość, brak kwalifikacji, nie rozpowszechniać insynuacji i plotek, itp.

Podsumowując: Kryzys to Odnowiciel i Uzdrowiciel. Tam gdzie firmy i ludzie przetrwali kryzys obowiązuje zasada: „Co go nie zabije, to go wzmocni.”

 

Przeczytaj: >>> Światowy kryzys finansowy. Co robić?

 

Adam Jezierski

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. „Zjednoczenie się ludzi z branży…” Zjednoczenie się po to by odnosić sukcesy, zarabiać, trwać, a dla wielu przetrwać jest prawie niemożliwe. W czasach gdy aktywnie pracowałam, przeżyłam sporo spotkań mających na celu osiągnięcie porozumienia, by nie kopać pod sobą dołków. Okazywało się potem, że najbardziej aktywni, a nawet ci zwołujący spotkanie pierwsi łamali postanowienia. Nie odnosząc wcale z tego korzyści, albo korzyści krótkotrwałe.

    Jeśli antykwariusze potrafili zawiązać i utrzymać porozumienie, to wielka im chwała. Widocznie rozumieli starą zasadę handlową o potrzebie rywalizacji, ale także potrzebie uczciwości. Na dłuższą metę uczciwość się opłaca jeśli wśród umawiających się nie będzie cwaniaka – oszusta.

    Gdybym miała poradzić rządowi jak pomóc rozpoczynającym (często z konieczności, a nie ochoty) działalność gospodarczą (co za paskudne określenie), to 3-6 (?) miesięcy bez płacenia podatku, bez kar za pomyłki w skarbówce, ZUS.ie, itd. Ta ulga i dostępne bezpłatne szkolenia w zakresie podatków, składek ubezpieczeniowych, wymogów ekologów, wymogów SANEPIDu, itd. Wszystko po to by nie wpędzać od razu w potrzebę oszukiwania. By móc zaczynać z czystym kontem i tę czystość kontynuować. Początkujący przedsiębiorcy powinni mieć darmową pomoc prawną zabezpieczoną przez Urząd Marszałka. Urzędy Skarbowe winny takiemu przedsiębiorcy odpowiadać na pisemne zapytania o interpretację przepisów w ciągu tygodnia i nie pobierać opłat przez rok.

    Per saldo to się wszystkim by opłacało.Sprawą podstawową jest „jakość” porad. Chodzi o to by te porady były udzielane przez fachowców, a nie znajomych urzędnika.

    A jeśli chodzi o hasło „co go nie zabije….” to zbyt wielu ledwo dycha, mimo że nie zostali dobici czy zabici. Zbyt wielu straciło energię, chęci na walkę z urzędnikami pilnującymi ludzi by przestrzegali sprzecznych sobie przepisów.

    Ostatnie „osiągnięcie” Izby poselskiej?

    „Kolejka do lekarza? Nie dla posła! Mało im, że przed Sejmem dyżuruje karetka pogotowia – ot tak, na wypadek, gdyby któryś z polityków gorzej się poczuł. Teraz przy ul. Wiejskiej w Warszawie powstanie gabinet lekarski i zabiegowy tylko do dyspozycji parlamentarzystów! O swoje interesy to oni potrafią zadbać. Gorzej z naszymi”

    Kolejka do lekarza rodzinnego? Czekanie na wypisanie recepty? Nie dla posła! Sejm właśnie rozstrzygnął przetarg na budowę gabinetu lekarskiego i zabiegowego zaledwie kilkadziesiąt kroków od wejścia na salę sejmową. Koszt? Jedyne 224 tys. zł!

    Posłom budują gabinet lekarski za ćwierć miliona złotych

    Politycy od lat jakoś nie potrafią uzdrowić agonalnej sytuacji polskiej służby zdrowia. W szpitalach i przychodniach na poradę lekarską czy zabiegi czeka się już całymi miesiącami! Mimo wprowadzania kolejnych pakietów i planów, pacjentom żyje się w Polsce coraz gorzej. To jednak wcale nie przeszkadza parlamentarzystom zadbać o siebie. Kancelaria Sejmu rozpisała właśnie przetarg na budowę gabinetu zabiegowego i lekarskiego do wyłącznej dyspozycji posłów! Powstaną w samym sercu budynku sejmowego, w miejscu starego barku samoobsługowego – tuż przy sali posiedzeń.
    Do tej pory o bezpieczeństwo wybrańców narodu na każdym posiedzeniu dbali wynajęci medycy ze szpitala MSW i w pełni wyposażona karetka przed Sejmem. Koszt: tylko w zeszłym roku ok. 405 tys. zł.

    Operacja za cztery lata? Kolejki w przychodni? Jest na to rada! Posłowie i senatorowie będą leczeni prywatnie. W Sejmie powstał pomysł, by parlamentarzystów i pracowników z gmachu na Wiejskiej objąć prywatną opieką zdrowotną.

    Piszesz Odnowiciel, Uzdrowiciel. Dla kogo?