Odmawianie czegokolwiek oprócz modlitwy, to prześladowanie i totalitaryzm

Wieści dochodzące zewsząd są wielce pokrzepiające. „Bóg jest wielki” ryczeli demonstrujący demonstranci. I domagali się przypieczętowania jego wielkości za pomocą szubienic. Uzupełniali więc informacje o wielkości boga postulatem „Ateiści muszą zawisnąć!” Można domniemywać, że gdyby takie okrzyki wznoszone były nie w kraju odległym i w języku obcym, ale tu, nad Wisłą, to kłopoty prawne mieliby nie ci, którzy nawołują do wieszania, ale ci, co wielkość boga poddają w wątpliwość.

Papież Franciszek Pierwszy oświadczył, że „liczne wspólnoty chrześcijańskie są prześladowane na świecie”. Na dodatek „W tych czasach bardziej niż na początku!” Stoi to nieco w sprzeczności z tezami głoszonymi przez polskich biskupów, którzy twierdzą, że nie chrześcijanie, ale Kościół jest prześladowany. Najbardziej w kraju, w którym katolicy stanowią ponad 90% społeczeństwa. Papież jednak wie co mówi, ponieważ zna z autopsji jak wygląda w praktyce wzorcowe nieprześladowanie chrześcijan. W końcu za coś uniwersytet jezuitów w Buenos Aires uhonorował doktoratem honoris causa admirała Emilio Massera, drugą osobie w juncie, opowiadającego się za „wartościami chrześcijańskimi”. Te wartości to między innymi zmiana szkoły morskiej w Buenos Aires w areszt śledczy, w którym na śmierć zakatowano tysiące opozycjonistów. Kapelan placówki Luis Mancenido tłumaczył oficerom, że wypełniają biblijny obowiązek odsiewania ziarna od plew.

Na polskim podwórku jak zwykle. Marszałek senatu Borusewicz Bogdan miał czelność napisać list do arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. W liście wyraził „zaniepokojenie” oświadczeniem biskupów w sprawie Telewizji Trwam. Biskupi bowiem oświadczyli, że Odrzucenie przez KRRiT kolejnego wniosku Telewizji Trwam o uzyskanie koncesji oznaczałoby wyraźną dyskryminację wiernych Kościoła Katolickiego w Polsce. I to Marszałka senatu „zaniepokoiło”.

W swojej bezczelności pan Marszałek posunął się tak daleko, że aż strach. Napisał był mianowicie, że Konkordat nie przyznaje Konferencji Episkopatu Polski uprawnień do uczestniczenia w charakterze współdecydenta czy nadzorcy w jakiejkolwiek sprawie objętej władztwem państwa. Takich herezji Polak katolik czytać nie powinien, a jeśli już to z zamkniętymi oczami. Wypominanie biskupom, suwerenom ziemi, tej ziemi, konkordatu, to zapierające dech w piersiach bluźnierstwo, chamstwo i… brak słów. Przeczytawszy coś takiego arcybiskup Michalik Józef nie posiadał się ze zdumienia. I nie posiadając się wyjaśnił Borusewiczowi Bogdanowi, że organy państwowe pełnią rolę służebną, a więc mają grać jak im nakazuje partytura. Czyli, żeby spraw nie gmatwać niepotrzebnie, Episkopat. Wiadomą sprawą jest publiczny niezdrowy niepokój — pisze zdumiony arcybiskup w odpowiedzi — spowodowany odmową przyznania miejsca Telewizji Trwam na nowym multipleksie cyfrowym. Miliony podpisów i manifestacje społeczne naprawdę nie służą dzisiaj Polsce, która powinna koncentrować swoje wysiłki na rozwiązywaniu naglących trudności (bezrobocie, demografia, likwidacja szkolnictwa na prowincji, służba zdrowia).

Miłujący prawdę sługa uniżony boga wszechmogącego zaprzeczył jakoby Kościół w cokolwiek, a w obsadę częstotliwości multipleksu cyfrowego w szczególności, się wtrącał był. Zaprzeczam z całym przekonaniem stwierdzeniu Pana Marszałka, jakoby głos KEP był »bezpośrednią interwencją« w konkretnej sprawie, należącej do kompetencji konstytucyjnego organu państwa — gdyby to było prawdą, wtedy niedopuszczalna byłaby w Polsce obrona zasad demokracji. To przecież oczywiste, że demokracja jest wtedy, gdy Kościół dostaje to co chce, a nie wtedy, gdy nie dostaje. Dlatego „Nasz Dziennik”, poświęcił marszałkowi wkładkę pt. „Bliżej koryta”. Z obliczeń wynika bowiem, że obecność na multipleksie cyfrowym od koryta oddala. Na czterech kolumnach zarzuca więc Nasz Dziennik Borusewiczowi konformizm, który objawia się walką z Kościołem, związkami zawodowymi i środowiskiem PiS. I tak oto wyszedłszy od boga, który jest wielki, poprzez wieszanie ateistów, prześladowanie chrześcijan, którego zaprzestano tylko na kilka lat w Argentynie i wznowiono po obaleniu junty, doszliśmy do clou, czyli sedna — prześladowań Kościoła polegających na walce z nim. Jednak ci, co pamiętają czasy minione, nie mogą opędzić się od skojarzenia, że to reżim boi się jednostek, które mogą „siłą obalić” jego glinianonożną kolosowatość posadowioną na fundamencie strachu i konformizmu.

Teraz z niecierpliwością należy wypatrywać, i baczyć by nie przegapić, obszernego eseju opartego na faktach autentycznych z IPN-u dotyczącego przodków p. Borusewicza. Ponieważ chodzą słuchy, że pradziadek stryja dziadka od strony matki jako oficer armii czerwonej pacyfikował powstanie styczniowe.

Dodaj komentarz