Oczy szeroko zamknięte. Bajka o kolorach.

Jak wytłumaczyć niewidomemu od urodzenia czym są kolory? Jak wytłumaczyć obecnemu społeczeństwo czym jest wolność?

Sądzę że jako społeczeństwo jesteśmy na tym etapie swego cyklu życiowego gdy zaczynamy się rodzić nie widząc już kolorów.

Kto z obecnych 15-latków zna smak prawdziwej szynki, kto z nich rozumie o czym pisał Prus czy Żeromski. Który licealista jest w stanie zrezygnować z Facebooka i który z tych co jeszcze to potrafi rozumie tak naprawdę z czego rezygnuje?

Czy nasze dwudziestopierwszowieczne pokolenie potrafi jeszcze zrozumieć różnicę pomiędzy polubieniami a przyjaźnią?

 

Społeczeństwo zmienia się z każdym pokoleniem, to dość naturalny proces i nie ma co tu nad tym płakać. To ich życie i ich świat. Martwi mnie jedynie to, że przez nasze pokolenie oni już nie maja „oczu” by widzieć kolor wolności.

 

To jest pierwsza zmiana jaką dokonaliśmy jako społeczeństwo w swych dzieciach.

Oni znają swoje prawa, wiedzą czym jest egoizm, maja swe wzorce i wyhodowane przez naszą popkulturę pragnienia. Obawiam się, że daliśmy im nawet nie rybę tylko jej substytut, a nie wędkę, daliśmy im nie ten zestaw narzędzi, którym mogli by sobie zbudować świat wolnych ludzi.

Oni znają tylko to co my im pokazaliśmy, mają tylko te wartości jakie im zaszczepiliśmy. Wzorują się na naszych własnych najbardziej skrywanych cechach, na naszym wygodnictwie, lenistwie i bylejakości codziennych dokonań. Wychowujemy ich do bycia niewolnikami swych własnych niskich aspiracji w dziedzinie wartości i wielkich apetytów w dziedzinie konsumpcji. Nie dziwmy się więc, że konsumują, a my razem z nimi, coraz większy chłam.

Patrząc na to co przekazujemy naszym dzieciom, to myślę że jesteśmy jako społeczeństwo, czy nawet cywilizacja w swym schyłkowym etapie rozwoju.

Jesteśmy sztuczni zarówno swych wartościach i ideach, jak i w dokonaniach. Kreujemy mody, konflikty, wojny czy wspólnoty i bardzo niewiele z naszych działań wynika z potrzeby urzeczywistniania jakiejś przewodniej idei, większość naszych działań wynika jedynie z naszej dbałości o naszą własną egoistyczna wygodę. To również naturalny proces, tle że jest to proces generujący prawdziwe konflikty i prawdziwe wojny.

Dajemy im niby Państwo, niby wspólnotę, niby poczucie bezpieczeństwa i niby religie miłości.

Dajemy im poczucie, że nic z tego nie jest prawdziwe, ani szynka ani gwarancje NATO.

Postawiliśmy ich i siebie na ruchomych piaskach konsumpcjonizmu i dziwimy się, że ślepniemy na słowo Wolność. Na słowo, które aby czuć trzeba mieć wolna wolę.

Tą wolna wolę, którą tak jak faszyzm i komunizm tak zabiera ludziom konsumpcjonizm.

 

Obawiam się, że zafundowaliśmy naszym dzieciom bardzo bolesne otwieranie oczu, gdy wreszcie zrozumieją, że istnieją inne „kolory” niż tylko te z takich czy innych reklam.

Nie rozwiązane dziś problemy, jutro będą konfliktami, a pojutrze wojną.

Z własnego wygodnictwa zostawiamy przyszłym pokoleniom konflikt na śmietniku naszych dokonań i wartości. Dziwna to spuścizna kochających rodziców.

 

13.04.2015
villk

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. W dyskusjach publicznych często padają słowa, że jakieś prawa zostały złamane. ktoś swoich praw nie otrzymuje. Zważ, że nie słychać żadnych głosów o OBOWIĄZKACH obywateli. No, czasami przed wyborami któryś bardziej uświadomiony „polityk” powie, że obowiązkiem wyborcy jest wziąć udział w wyborach. Na ogół nie mówiąc o obowiązkach obywateli łatwo przemilcza też swoje obowiązki. A na zarzuty, że nie realizuje zapowiedzi sprzed wyborów, zostanie wytłumaczony usłużnie, że to „tylko gra wyborcza”.

    Jest chyba taki film o nazwie  GRA O TRON. U nas nie tylko o tron walka, ale i o cały wachlarz służby aż do samych dołów.

    Z jednym się nie zgadzam. Gdy piszesz „my”. Nie zauważam by ktoś z gości blogera Oby.watela do tych MY się zaliczał. Na podstawie tego co piszą. My nie mamy żadnych możliwości na wpływanie na sprawy kraju. najwyżej tylko na cząstkowe wychowywanie potomków.

    1. „My” jako nasze pokolenie , a co do wpływu to myślę sobie , że mimo wszytko mamy wpływ ten jednostkowy  w swym najbliższym kręgu i trochę wiekszy publikując czy dyskutując na ten temat publicznie (tak jak tu ). T o malutki fragment rzeczywistości ,  ale to fragment ,który może tylko rosnąć.

  2. Sam wiecznie narzekam i krytykuję, ale uważam, że przesadzasz mieszając wolność z żywnością. Jednak zakres wolności poszerzył się znacznie. Można przecież krytykować rząd, nie tylko amerykański. Jedno pozostało niezmienne. Tak jak dawniej nie wolno krytykować właścicieli Polski i ich mocodawców oraz godzić w sojusz zwany teraz konkordatem.

    Z uwagi na rosnącą gwałtownie populację, żeby zapewnić zaopatrzenie w żywność należy zintensyfikować produkcję. A ponieważ z uwagi na zmiany klimatyczne żywność sukcesywnie drożeje, chcąc utrzymać ceny należy dokonywać sztuczek. Na przykład pompować mięso, by na przykład ze świni ważącej 100 kg po odrzuceniu części niejadalnych i kości otrzymać 150 kg wyrobów. Więc o smaku prawdziwej szynki czy kiełbasy zapomnij.

    Inną sprawą jest uczciwość. Żona kupiła ostatnio herbatniczki. Takiego syfu nie jadłem odkąd żyję. Upieczone zostały na zjełczałym tłuszczu ze stęchłej mąki. Ale to norma w tym kraju, bo pieczę nad żywnością sprawują ci, którym religia nie pozwala żyć uczciwie i nie oszukiwać na każdym kroku. Dlatego nawet nie poszedłem z tym „wyrobem” do Sanepidu. Po co? Żeby się dowiedzieć, że zarówno zjełczały tłuszcz i stęchła mąka, jak i sól wypadowa i „odświeżone” wędliny nikomu jeszcze nie zaszkodziły? Oszuści są przecież w tym kraju chronieni prawnie!

    1. Na stacji benzynowej kupiłam paluszki. Oprócz nazwy widoczny był napis, że zostały zrobione według przepisu średniowiecznego. Wsiadłam do samochodu, założyłam okulary na nos i…. składników z literką E i cyferką było więcej niż tych do wypieku. A wszystko w trosce o mój smak. Skład jednak był napisany drobniutkimi literkami. Jak to takie dla mnie dobre, to czemu takie niewidoczne?