Obca

Mieszkała razem z mężem i dziećmi w dawnym mieście wojewódzkim, ale pochodziła ze wsi od miasta dość daleko leżącej. We wsi, w której przyszła na świat, kończyła podstawówkę, nadal mieszkała jej matka. Rodzeństwo rozjechało się po Polsce. Mają swoje domy, mieszkania dość daleko od rodzinnego domu. To na kobietę spadł obowiązek by raz w tygodniu pojechać do matki z zakupami, sprzątnąć dwa pokoje, łazienkę i kuchnię. Pozostałe pomieszczenia były nieużywane.

Z czasem matka wymagać zaczęła codziennej pomocy.  Nie miała sił by iść po chleb, po inne zakupy. By cokolwiek ugotować. Kobieta chciała zabrać ją do siebie, ale staruszka za nic nie chciała wyjechać. Ponieważ kobieta była już na emeryturze, a mąż też kończył pracę, postanowili wyjechać na wieś. Zaprosili rodzeństwo kobiety by ustalić kto podejmie się opieki nad rodzicielką. Chętnych nie było. A każde z dzieci zdobyło wyższe wykształcenie, dzięki dobrze wybranym zawodom dorobili się majątków. Ale co do opieki – pozostawał dom starców (teraz nazwa unikana).

Mąż kobiety powiedział, że są gotowi wyjechać na wieś, ale to oni zostaną właścicielami nieruchomości. Wszyscy wyrazili zgodę i odetchnęli z ulgą. Dom wprawdzie bardzo ładny, ale zaniedbany, wymagał dużego remontu i nakładów. Postanowili sprzedać swój dom w mieście i zainwestować w wiejską nieruchomość. Dzieci miały swoje mieszkania, domy, a do dziadków na wakacje miały przyjeżdżać wnuki.

Mąż jako inżynier budowlaniec radził sobie z remontem bez problemów. Potrafił przypilnować by robota była wykonywana odpowiednio. Miał zajęcie cały czas. Poza tym założył małą pasiekę , na co miał ochotę od lat.

Kobieta, która w swoim mieście uczestniczyła aktywnie w życiu kulturalnym, chodziła na spotkania z przyjeżdżającymi aktorami, pisarzami, śpiewała w chórze, czytała książki. Pomyślała, że będzie mogła zorganizować jakieś życie kulturalne na wsi. „Zanieść kaganek oświaty”. W wyremontowanym domu miała dużą kuchnię połączoną z jadalnią. Nowocześnie i dość drogo wyposażoną. Pomyślała, że na początek zacznie od wspólnego gotowania.

Zaprosiła do domu koleżankę ze szkolnej ławki. Powiedziała jej co chciałaby robić. Spytała czy to ma sens. Koleżanka tylko kiwała głową, chodziła po domu i oglądała, oglądała. Zapomniała, że w szkole przez koleżankę była za plecami wyzywana od kujonów. Bo zamiast bawić się, to siedziała w książkach. Nie dziwota, że jej w głowie odbiło.

Gdy kobieta w sklepie spytała czy byłyby chętne na wspólne spędzanie czasu to usłyszała, że uczciwą pracą, to człowiek nie dorobi się takich luksusów, a one ze złodziejami nic nie chcą mieć do czynienia. Poza tym na wyrobnice to one się nie dadzą zrobić. Chce gotować – to niech im zapłaci. Może któraś zgodzi się. A poza tym to do kościoła nie chodzi, a wiadomo, że taki to nic dobrego. Musi być, że jej mąż to żyd.

Tak z koleżeńskiej rozmowy, wyszły plotki, pomówienia. Mąż ma sporo zajęcia wokół domu, a jak nie ma, to idzie pochodzić po lesie. Kobieta powoli zapada się w sobie. Raz w tygodniu gdzieś wyjeżdżają. Czasami znajomi odwiedzają ich w tym teraz pięknym domu. Może by i go sprzedali, bo jej matka już zmarła, ale kto kupi dom na odludziu?

Z mieszkańcami wsi prawie nie rozmawia, bo nie mają wspólnych tematów. W telewizji nie ogląda seriali. A ile można oglądać powtórki w TV kultura?  Tęskni do dźwięków miasta, które wydawały się uciążliwe. A na wsi jest obca.

Dodaj komentarz


komentarze 4

    1. Opisałam mieszkańców Pomorza. A tych po byłych PGR.ach utrzymywanych przez państwo już w trzecim pokoleniu zniszczono jako ludzi. Maja mieszkania, dostają opał, bo dzieciom nie może być zimno, płacą im za elektryczność, bo dzieciom nie może być ciemno. Teraz już nie dają pieniędzy, a produkty żywnościowe, które szybko, tanio odsprzedane pozwalają na 2-3 dniowe balangi.

      Dzieci dostają ubrania, bo nie mogą marznąć. Tylko gdy kończą szkołę nie mają zawodu, bo zawodówek nie ma. Nie są także nauczeni by zadbać o własny los. Państwo da. Z wieloma osobami nie przeprowadzi się normalnej rozmowy, bo tak są otępiali od alkoholu.

      To są żyjący w swoistych gettach polscy „migranci”. Przyjęci uciekinierzy mogą oczekiwać podobnego losu. Bez obowiązku pracy, bo państwo da.

  1. Z opisu wynika, że rozsądnie zachowali się ci, którzy nie chcieli tam wracać. Więc nie potępiałbym ludzi, którzy dali drapaka przy pierwszej lepszej okazji opuszczając ten grajdół i rozmodlonych sąsiadów i nie chcieli mieć z tym miejscem więcej do czynienia. Niestety, wpajana przez wieki mentalność niewolnika, który nawet żonę zdradza z nakazu pana swego teraz wyłazi jak nigdy. Dlatego nie łudź się, że coś się zmieni, że ludzie zaprotestują, nie zgodzą się na komunę bis, inwigilację i szykany. Zgodzą się i będą tak długo popierać, jak długo im nie będzie się działa krzywda. Złodziei trzeba gnoić, a złodziejem jest każdy, kto ma więcej niż ja. Dlatego większość zgodzi się nawet, żeby ich gnoić, ale pod warunkiem, że sąsiad zostanie zgnojony bardziej.

    Dalekie od prawdy jest zestawienie marzeń Niemca i Polaka? Niemiec marzy, by mu się udało, by mógł pracować, uskładać, kupić sobie samochód, dom. Polak marzy, by sąsiadowi się nie udało, by stracił pracę, samochód, dom…

    1. W 1932 r w książce Nasi okupanci Boy-Żeleński napisał:

      „Trzeba się dziwić bierności, z jaką społeczeństwo oczekuje, co – bez jego udziału – zdecyduje ktoś o jego losie i w czym potem bezradnie tkwić będą całe pokolenia.”

      „Niedługo czekaliśmy na skutki konkordatu, owego niepoczytalnego konkordatu, dającego biskupom przywileje, jakich nie mieli w Polsce nawet w średniowieczu, konkordatu, który czyni z nich wyłącznie przedstawicieli Rzymu, luźnie związanych z naszym społeczeństwem, czujących się ponad naszym prawem.”

      „System zawsze jeden: podają fałszywe tezy, dorabiają do nich fałszywy komentarz, na tej podstawie uzyskują lub wymuszają rezolucje i protesty obałamuconej ludności, te protesty znów przez centralę wysyłają w świat jako „żywiołowy odruch społeczeństwa”, i tak w kółko. Czyni się to w sposób najbardziej bezwzględny, zarazem obliczony na grubą ciemnotę. Zohydza się projekt niemiłej ustawy jako bolszewicki, bezczelny, bezwstydny, bezbożny (same b). Zwłaszcza „bolszewicki”, przy czym oczywiście przemilcza się, że jest on bardzo zapóźnionym zrównaniem z urządzeniami od lat istniejącymi w całej Europie.”

      Czy to nie jest podobieństwo do naszego dnia dzisiejszego? Napisane 84 lata temu, w międzyczasie było okrucieństwo wojny i stalinizmu i zmian nie widać. Dlaczego tak jest?