O Boże! Rząd znowu reformuje!

Zagłębiłem się w lekturze tygodnika ukazującego się raz na tydzień i lica pokraśniały mi z dumy. Oto dziennikarz, który ma nieporównywalnie większy dostęp do informacji powtarza niemal słowo w słowo to co mi udało się wydedukować. Oto napisałem był swego czasu, że nikt mający głowę na karku nie będzie narażał życia dla państwa, które nie jest lojalne i któremu nie można ufać. Tym bardziej, że następcy patriotów potencjalnym agentom wysłali jasny sygnał — na nas nie liczcie. Ci, którzy zdemontowali służby i ujawnili agentów, nie tylko pozostaną bezkarni, ale nawet mogą ponownie dojść do władzy.

Pan redaktor Piotr Pytlakowski z kolei pisze: To jest w ogóle wielki problem polskich służb. Kolejne fale lustracji, przecieków, niekontrolowanego ujawniania nazwisk agentów, zwłaszcza zaś operacja Antoniego Macierewicza na Wojskowych Służbach Informacyjnych sprawiły, że tylko idiota podjąłby tajną współpracę z polskim państwem. Wiadomo, że wcześniej czy później, na przykład po zmianie władzy, różne tzw. wrażliwe dane mogą wyciec — i to zupełnie bezkarnie.

Cóż. Wie to dziennikarz, domyśla się bloger, a nie wie tego genialny patriota, który na okrągło krytykuje rząd i prze do władzy niczym czołg. Rząd zresztą też najwidoczniej tego nie wie, albo nie chce wiedzieć. Ale zostawmy służby. Warto po ten numer Polityki sięgnąć, bo jest wyjątkowo ciekawy. Oto dowiadujemy się, że dwa lata temu hiszpańska Fundacja BBVA ogłosiła wyniki badań wiedzy obywateli Unii Europejskiej. 45% Polaków (średnia dla Unii to 24,7%) uważa, że „Bóg stworzył człowieka mniej więcej takiego, jak wygląda on dziś”, a tylko 37% (średnia dla UE wyniosła 63,7%), że „człowiek powstał w wyniku ewolucji z wcześniejszych gatunków zwierzęcych”. Pan premier może więc być dumny z poziomu edukacji jaki udało nam się osiągnąć.

Przy okazji dowiedzieć się można, że hitlerowskie Niemcy to dla prawdziwych Polaków-katolików niewyczerpana kopalnia pomysłów i inspiracji. Oto w III Rzeszy podjęto próbę stworzenia Nowej Niemieckiej Medycyny. Odpowiedzialny za ten projekt Rudolf Hess, jeden z najbliższych współpracowników Hitlera, okazał się gorącym zwolennikiem włączenia do niego homeopatii jako dzieła niemieckiej myśli i taniego sposobu produkcji lekarstw. I oto Uniwersytet Śląski postanowił odkurzyć zapomnianą ideę i uruchomił podyplomowe studia homeopatii. Ale Śląski Uniwersytet Medyczny wcale nie był pierwszy! Już w 2006 r. homeopatia znajdowała się w programie studiów farmaceutycznych wrocławskiej Akademii Medycznej, a później była tam nauczana w ramach studiów podyplomowych. Z kolei w 2007 r. Akademia Medyczna (dziś Uniwersytet Medyczny) w Poznaniu oferowała, również podczas szerszego szkolenia podyplomowego dla farmaceutów, zajęcia z tej pseudonaukowej teorii. Jak się nietrudno domyślić nikt z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego ani Ministerstwa Zdrowia (któremu bezpośrednio podlegają uczelnie medyczne) nie widział w tym niczego niepokojącego.

Na koniec tego nieoczekiwanego przeglądu tygodnika nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie naszej codziennej egzystencji, którą udało się rządowi właśnie… zreformować. Ponieważ prokuratura już praktycznie leży i kwiczy, postanowiono to wykorzystać i przygotowano nowelizacją Kodeksu postępowania karnego. W myśl nowych zasad sędzia będzie tylko arbitrem. Jego zadanie będzie sprowadzało się do oceny tego, co mu strony przedłożą i na tym jego rola się kończy. Prokurator i adwokat będą odtąd walczyli między sobą, jeden o skazanie, drugi o uniewinnienie. Jak to będzie wyglądało w praktyce może posłużyć przykład Starucha. Gdy prokuratura warszawska skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu, oskarżając go o handel narkotykami, jako jedyny dowód załączono ogólnikowe zeznania jednego świadka. Jeden z prokuratorów pytany, czy to nie za słaby dowód, wzruszył tylko ramionami: „daliśmy, co mieliśmy, niech sąd rozstrzygnie”.

Reforma na pierwszy rzut oka jest zasadna i ma sens. Jednak już teraz całe postępowanie powinna prowadzić i na końcu oskarżać jedna osoba. W praktyce na jednego prokuratora rejonowego przypada średnio 250 spraw w roku. Czyli nawet kilka tysięcy posiedzeń sądowych. Według danych Prokuratury Generalnej odsetek rozpraw obsadzanych przez prokuratorów będących autorami aktów oskarżenia waha się dziś od niespełna 5% do około 20%. A nawet ów czynny udział bywa fikcją, skoro pewien prokurator rejonowy uczestniczył jednego dnia w tym samym czasie aż w sześciu rozprawach! Skutek będzie taki, że bogaci przestępcy będą uniewinniani, a biedni, nawet niewinni, będą skazywani.

Trudno w krótkim wpisie wyjaśnić wszystko, więc zainteresowanych odsyłam do bieżącego numeru Polityki. Ciekawie i straszno zarazem.

Dodaj komentarz