Nowe prawo: Prawo bycia zapomnianym

Ludzie dzielą się. A może raczej można ich podzielić. Można ich podzielić na wiele sposobów, ponieważ każdy lepiej lub gorzej nadaje się do sterowana nimi. Jednym z najmniej skutecznych podziałów jest podział na ludzi prostych i nie, nie skomplikowanych. Pozostałych. Ten podział nie nadaje się do wykorzystania, ponieważ często ci pierwsi sami siebie zaliczają do tych drugich. Weźmy takie kobiety. Kobiety dzielą się także, a jakże, a także denerwują się. Ale nie wszystkie się denerwują. Niektóre, z uwagi na przynależność do płci uprawiającej najstarszy zawód świata, wkurw..ją się, zamiast się po prostu zdenerwować. Ponieważ tylko w stanie wkurw..ia są w stanie dostrzec prostactwo u innych.

Z kolei muzyk Robert Brylewski ostrzega młodych, żeby nie szli jego drogą, bo po ponad trzydziestu latach grania w kraju zwanym Polska dziś nie stać go na jedzenie, papierosy, nie mówiąc o prezentach dla dzieci. Dlaczego Roberta Brylewskiego nie stać? Ponieważ wpływy za wydanie kilkudziesięciu płyt są żałośnie mizerne. W tym miejscu doszliśmy do kolejnego podziału. Podziału na tych, którzy dzięki prawu autorskiemu żyją dostatnio i stać ich na wszystko i artystów. Niektórzy z tych ostatnich do dziś nie zrozumieli dwóch podstawowych prawd. Po pierwsze, że żyją dzięki fanom. A po drugie, że prawo autorskie nie ich broni. I jeśli będą mieli pecha, to ich spuścizny nikt po ich śmierci nie zobaczy, bo spadkobiercy mogą ją skutecznie zablokować. Więc jeżeli przetrwają w pamięci ludzkiej, to tylko dzięki piratom i złodziejom, jak zwykle pieszczotliwie zwykli nazywać swoich fanów.

Ponieważ wprowadzanie cenzury w oparciu o prawa autorskie idzie opornie Unia postanowiła wprowadzić ją tylnymi drzwiami. Chodzi o tak zwane prawo do bycia zapomnianym. Ponieważ Internet niczego nie zapomina. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł właśnie, że Google musi usuwać z wyników wyszukiwania linki dotyczące osób prywatnych, które nie życzą sobie znaleźć się w wśród wyników wyszukiwania. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w tym względzie popełnił plagiat przejmując rozwiązanie Chińskie. Tam od dawna informacji o niektórych terenach i osobach próżno szukać w wyszukiwarkach internetowych. Europie także marzy się sytuacja klarowna, gdy z wyszukiwarki zostanie tylko kiwarka, służąca do wyświetlania specjalnie przefiltrowanych treści. Tylko czekać, a z prawa do zapomnienia skorzystają spadkobiercy Stalina, Hitlera, Mussoliniego i innych i zażądają usunięcia wszystkich linków prowadzących do materiałów dotyczących ich przodków.

Zanim powstał internet informacje można było znaleźć w gazetach. Mimo, że gazety, gromadzone głównie przez biblioteki, ale także i prywatnych użytkowników, także nigdy nie zapominały, nikomu nie przyszło do głowy, by zbiory niszczyć. Teraz Europejski Trybunał Sprawiedliwości zmusza prywatne firmy, by swoje narzędzia przerobiły w niewiarygodny instrument, który wyświetla co chce, a nie to, czego użytkownik szuka. Google poważnie podeszło do sprawy i powołało niezależną radę ekspertów¹ zajmującą się sortowaniem linków. Zdumiewający to krok, zważywszy na fakt, że to są informacje. Często o kluczowym znaczeniu². Bo choć w prawie istnieje coś takiego jak zatarcie skazania, to nie ma to nic wspólnego z faktem, informacją, że do przestępstwa i skazania doszło. Po wyroku ETS rodzą się pytania. Choćby o to, dlaczegóż to człowiek ma prawo do bycia zapomnianym? A co w sytuacji, gdy inni będą chcieli pamiętać i przeznaczone do zapomnienia informacje powielać i publikować na nowo?

Trzeba przyznać, że przy takich okazjach zawsze pada tak idiotyczny argument, że wszystko opada, co tylko może. Otóż najczęściej egzaltowane panie podają przykład umieszczonego przez rodziców zdjęcia „gdy mieliśmy dwa latka”. I to zdjęcie gdy mieliśmy dwa latka widzi teraz nasz pracodawca i… podobno nam jest głupio i wstyd. Prawda jest jednak tyle trywialna, co brutalna — bardziej od bycia kiedyś dzieckiem kompromituje publiczne wygadywanie bzdur w wieku dojrzałym.


¹ Audycja pod tytułem „Rozmowa z Lidią Kołucką-Żuk, członkini niezależnej rady powołanej przez Google’a
² Kobieta przed laty dokonała brutalnego zabójstwa 6-letniego chłopca. Po odbyciu kary i zatarciu się wyroku nadal pracowała w szkole, była także na liście ekspertów Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Dodaj komentarz