Nikt nigdy niczego nie palił

W cytowanym ostatnio obficie „Roku 1984” Orwell dużo miejsca poświęca działaniu tak zwanego Ministerstwa Prawdy (miniprawd). Do jego zadań należało dbanie o zgodność przekazów historycznych z rzeczywistością. Jak to działało prześledźmy na przykładzie exposé p. premier Beaty Szydło, która oświadczyła między innymi, że już dzisiaj chcę powiedzieć co przede wszystkim zrobimy w czasie pierwszych 100 dni naszych rządów. […] Po trzecie podniesienie do 8 tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku.

Jak widać nie wszystko jest zgodne z prawdą. I tu wkracza Ministerstwo Prawdy i dokonuje stosownych korekt. Dzięki temu wiadomo, że naprawdę w exposé p. premier Beata Szydło powiedziała, że już dzisiaj chcę powiedzieć co przede wszystkim zrobimy w czasie pierwszego roku naszych rządów. […] Po trzecie podniesienie kwoty wolnej od podatku do 6,6 tys. zł dla osób zarabiających do 6,6 tys. zł rocznie, do 3.091 zł dla dochodów od 11 tys. zł do 85 tys. 528 zł rocznie, i do 0 zł dla zarabiających powyżej 127 tys. zł.

Jak widać miniprawd dbało o wyeliminowanie kłamstw i nieścisłości z życia codziennego i kart historii. Jeśli na przykład ktoś należał do jakiejś organizacji, ale owa przynależność przestała być powodem do dumy, wzmianka o członkostwie znikała z oficjalnego biogramu. Zamiast tego pojawiała się informacja, że na przykład po wprowadzeniu w 1981 roku stanu wojennego odmówił prowadzenia śledztw o charakterze politycznym, został przeniesiony do Prokuratury Rejonowej w Krośnie. Dziewięć lat później, decyzją Ministra Sprawiedliwości, stanął na czele tejże prokuratury i funkcję tą pełnił aż do czasu, gdy w 2005 roku uzyskał mandat Senatora RP. Ten, kto pamięta tamte czasy potwierdzi, że wtedy każda odmowa kończyła się awansem.

Nieznany mężczyzna z wąsem

W „Roku 1984” nie było ministerstwa edukacji. W roku 2016 nie ma ministerstwa prawdy. Dlatego eliminacja niektórych postaci historycznych z podręczników historii siłą rzeczy musi odbywać się w inny sposób. W zreformowanej szkole podstawowej podstawa programowa historii nie przewiduje istnienia osoby o nazwisku Wałęsa. Mowa jedynie o bezimiennych »bohaterach „Solidarności”«. Niewykluczone, że ma to związek ze sporami uczonych. Jedna ze sprawdzanych hipotez głosi bowiem, że miniony ustrój obaliła służba bezpieczeństwa i stojący na jej czele agent. Dopóki nie zostanie ustalona rola, jaką odegrali opozycjoniści z prawdziwego zdarzenia i z dziada pradziada, jak chociażby bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy, żadnych konkretnych nazwisk wymienić nie sposób.

Ktoś może powiedzieć, że w dzisiejszych czasach fałszowanie historii jest niemożliwe ze względu na istnienie wielu źródeł informacji. Da tym samym świadectwo całkowitego braku wyobraźni i podstawowej wiedzy. Żeby ocenić czy coś jest możliwe należy oprzeć się na jakichś przesłankach, poczynić pewne założenia. Jeśli są błędne lub fałszywe, to całe rozumowanie bierze w łeb. Już dziś wyszukiwarki nie wyświetlają tego, czego się szuka, ale to, co algorytm uważa za stosowne wyświetlić. Niewielka modyfikacja i z listy wyszukiwań znika to, co nie powinno się na niej pojawić. Swego czasu największa światowa wyszukiwarka, Google, na wniosek władz chińskich zaczęła cenzurować wyniki wyszukiwania. Kilka lat później, w 2010 roku, zaniechała tych praktyk. Z jakim skutkiem? Żadnym, ponieważ została zablokowana, a jej miejsce zajęła rodzima, która podaje tylko prawomyślne wyniki.

Cóż więc z tego, że Internet nie zapomina, że wszystkie informacje w sieci są, skoro przeciętny użytkownik nie będzie w stanie do nich dotrzeć? Zwłaszcza, że już dziś zdarzają się ludzie, którzy dają wiarę kłamstwu i nie zadają sobie trudu weryfikowania informacji mimo, iż nie nastręcza to dzisiaj żadnych trudności.


Tytuł stanowi nawiązanie do słów Jarosława Kaczyńskiego, że nie palił żadnej kukły żadnego Wałęsy. Ja też żadnej kukły nie paliłem — zapewnił prezes i dodał, że tego rodzaju wydarzenia, tutaj w demokratycznym świecie i przedtem i potem się wielokrotnie zdarzały. Oczywistą oczywistością jest, że rekwizyty przygotowują i oprawę demonstracji zapewniają organizatorzy w oparciu o scenariusz przygotowany przez liderów, dlatego Kaczyński mówi prawdę — on żadnej kukły nie palił. Tym niemniej kukła w jego obecności została spalona. Ani przedtem, ani potem palenie kukły urzędującego prezydenta nie miało miejsca.
Obrazek to słynny portret nieznanego mężczyzny z wąsem autorstwa Jacka Fedorowicza. Dla niezorientowanych krótkie wyjaśnienie. Po Stanie Wojennym propaganda PRL usilnie starała się zminimalizować rolę i znaczenie przywódcy Solidarności. Rzecznik rządu, Jerzy Urban przekonywał, że Wałęsa jest zwykłym „obywatelem Wałęsą”, „osobą prywatną” bez znaczenia. Spuentował to Jacek Fedorowicz powielanym w podziemnych drukarniach „Portretem nieznanego mężczyzny z wąsem (II połowa XX wieku)”. Wałęsę na wszelkie możliwe sposoby próbowano zniesławić, posunięto się nawet do tego, że powiadomiono Komitet Noblowski o współpracy lidera Solidarności z… władzą ludową za pośrednictwem SB…

Dodaj komentarz