Nigdy nie ma dobrego czasu

Dywagacje mają zaszczyt przestawić sztukę współczesną w dwóch aktach pod tytułem „Nigdy nie ma”.

Występują: deszcz, woda, ogień, on i ona.
Scenografia: pokój. Na środku drabina, na krześle wiadro z farbą, na drabinie on z pędzlem w ręku.

Akt 1.

Deszcz:
Leje.

Ona:
Czyś ty zwariował? Woda przybiera, podwórko zalane, a ty zabierasz się za malowanie?

On:
Nigdy nie ma dobrego czasu na malowanie.

Woda:
Wlewa się przez okno.

Kurtyna:
opada po to, by natychmiast podnieść się. Scenografia ta sama.

Akt 2.

Ona:
Czyś ty zwariował? Dom się pali, a ty zabierasz się za malowanie?

On:
Nigdy nie ma dobrego czasu na malowanie. A tak przynajmniej farba szybciej wyschnie.

Kurtyna:
opada i już się nie podnosi.

***

Red. Krzysztof Skórzyński w programie „Jeden na 1” rozmawiał z p. Grzegorzem Schetyną, byłym przewodniczącym Platformy Obywatelskiej sprawnie i szybko wiodącym partię od klęski do klęski w kolejnych wyborach. P. Skórzyński rozpoczął program od stwierdzenia, że widzom należy się informacja, że akurat Grzegorz Schetyna był jednym z 11, dobrze liczę? nie, 12 posłów Koalicji Obywatelskiej, który nie poparł podwyżek dla polityków. Niestety, ten rodzaj informacji zaliczany jest do kategorii fake-newsów i jeśli komuś się tego rodzaju rzetelne dziennikarstwo należy, to raczej widzom TVP a nie TVN. W rzeczywistości podwyżek nie poparło 9 posłów koalicji populistycznej, a 12, w tym Schetyna, asekurancko wstrzymało się od głosu. Różnica między nie popieraniem a wstrzymaniem się od głosu jest fundamentalna. Jeśli bowiem ustawę poprze 220 posłów, a nie poprze 240, to zostanie odrzucona. Jeśli zaś tych 240 wstrzyma się od głosu, to zostanie uchwalona. Kiedy poseł wstrzymuje się od głosu? Wtedy, gdy zależy mu, żeby ustawa przeszła, nie jest pewny jak zagłosują koledzy, a chce zamanifestować  sceptycyzm, zdanie odrębne. W tym konkretnym przypadku śmiało mógłby głosować przeciw, ale po co ryzykować? Przecież dodatkowe 4.000 zł piechotą nie chodzi. Zaprawdę trudno dociec, dlaczego Skórzyński uznał, że widzom należy się nieprawdziwa informacja.

Skoro mowa o przyznawaniu sobie gigantycznych podwyżek przez wybrańców narodu, warto zwrócić uwagę jak rozumieją swoją misję, jak wywiązują się z obowiązków. Oto jedno z pierwszych posiedzeń Sejmu. Aż 32 posłów opozycji ignoruje swoje obowiązki i nie przychodzi na głosowanie. Między innymi Maciej Gdula, który tak pięknie opowiadał wczoraj o krzywdzie posłów, którym przecież się należy za ciężką harówkę 3 dni w miesiącu, Anna Maria Żukowska, która ma własne zdanie i zupełnie przypadkiem zawsze takie jak klub, Grzegorz Napieralski, któremu serce przesunęło się nieco na prawo. Kończy się kadencja Rzecznika Praw Obywatelskich, ostatniej niezależnej instytucji niezawłaszczonej jeszcze przez partię władzy. Ławy opozycji świecą pustkami. I wreszcie posiedzenie, na którym posłowie przyznają podwyżki sobie i przedstawicielom władzy. Opozycja niemal w komplecie — nie głosowało ledwie 19 osób.

Żeby było śmieszniej w 2018 roku miała miejsce akcja odwrotna. Wtedy redukcję uposażeń o 20% poparło 226 posłów PiS-u, dziś wzrost od 50% do ponad 100% także poparło 226 posłów PiS-u. Wtedy niemal cała opozycja wyszła z sali próbując zerwać kworum, dziś niemal cała opozycja całym sercem opowiedziała się za drobną zmianą wynagrodzeń. Co w tej sytuacji może, a w zasadzie powinien zrobić Senat? Przyjąć jedną jedyną sensowną poprawkę, zgodnie z którą podwyżki zaczną obowiązywać od przyszłej kadencji. Sejm oczywiście głosami PiS-u odrzuci ją, ale dzięki temu opozycja niczym nie ryzykując będzie mogła stworzyć pozory przyzwoitości. Czy stać ją na to? Odpowiedź jest oczywista — nie, nie stać jej. Budka już zapowiedział, że Będę rekomendował senatorom Koalicji Obywatelskiej przyjęcie wniosku o odrzucenie ustawy w całości. Jakie to ma znaczenie? Żadnego, bo odrzucenie zostanie w sejmie odrzucone w mgnieniu oka.

Dlaczego Budka najpierw jest za, a potem przeciw? Dlatego, że jak każdy populista słucha, a raczej deklaruje, że uważnie słucha obywateli i robi co mu każą. Ale tylko wtedy, gdy to nie koliduje z interesami partii i jej członków. Aż dziw bierze, że wzorem prezesa nie oświadczył, że skoro już podwyżkę uposażeń klepnął, to teraz vox populi znowu niech będzie vox dei. Liderowi Platformy sekunduje marszałek Senatu, który chce powołać parlamentarny zespół kilku senatorów, kilku posłów do opracowania kompleksowego programu uregulowania płac, nazwijmy to w szeroko pojmowanej sferze budżetowej. Po co, skoro kompleksowe uregulowania już zostały klepnięte? W tej sytuacji epidemia i jej konsekwencje będą musiały poczekać na lepsze czasy.

Kompleksowa regulacja wynagrodzeń jest potrzebna i niezbędna. Skoro jednak, jak chcą politycy od prawa do lewa, „nigdy nie ma dobrego czasu na podwyżki”, więc można przygotować je teraz z założeniem, że będą obowiązywały po wyborach. W ostateczności zastrzec, że wejdą w życie gdy PKB w kolejnych dwóch kwartałach będzie powyżej zera.

Dodaj komentarz