Nieważne jak sprawuje, ważne co melduje

Święta to wymarzony okres, żeby coś postanowić, zrobić, obiecać, pokazać się z jak najlepszej strony. Można na przykład czynnie wesprzeć politykę prorodzinną umożliwiając kilku studentom medycyny specjalizowanie się w pediatrii czy położnictwie. W tym roku minister zdrowia przyznał na przykład dla pediatrów o ponad 100 rezydentur więcej niż w poprzednim, w przypadku internistów – o ponad 170. Jeśli sobie uświadomić, że dzięki temu liczba pediatrów wzrośnie aż o 280, to o zdrowie naszych pociech możemy być spokojni. Zwłaszcza, że w samym Małopolskim szkolić się będzie aż dwóch (dwie lub dwoje) lekarzy.

Święta, to okres w którym człowiek chce dostrzegać pozytywy. Dlatego trudno nie docenić starań naszego ukochanego pana Prezesa RM. Jak pamiętamy po zwycięskich wyborach pan premier wraz z nowym ministrem zdrowia przystąpili ochoczo do reformowania. — Nie jest istotą tej ustawy zaoszczędzenie choćby jednej złotówki dla budżetu – zapewniał Bartosz Arłukowicz podczas posiedzenia komisji zdrowia w grudniu 2011 roku. Tłumaczył, że założeniem funkcjonowania nowej ustawy refundacyjnej jest to, aby pieniądze zaoszczędzone w negocjacjach z koncernami farmaceutycznymi były przeznaczane na wciąganie kolejnych środków na listę leków refundowanych.

Słowa ministra potwierdziła Najwyższa Izba Kontroli, która przyjrzała się planowi finansowemu Narodowego Funduszu Zdrowia na 2012 rok. Z raportu wynika, że NFZ nie wykorzystał 2,2 mld zł, z tego ponad 1,8 mld zł na refundację leków, w związku z wprowadzeniem nowych zasad refundacji. Tow. Arłukowicz mówi więc prawdę, gdy zapewnia pacjentów, że Ustawa refundacyjna spełniła oczekiwania; mamy przejrzysty, transparentny sposób obniżania cen leków, na listę trafiają nowe leki. Mimo, że jest tak dobrze, to będzie jeszcze lepiej. Minister nie zasypuje gruszek w popiele i zapowiada dalsze doskonalenie sytemu oszczędzania na lekach. W środę (zeszłą) na konferencji prasowej ujawnił, że w projekcie nowelizacji ustawy chce zaproponować, aby lista leków refundowanych była rzadziej aktualizowana. To pozwoli dłużej negocjować ceny z koncernami farmaceutycznymi i w rezultacie osiągnąć tak niski poziom odpłatności, że ho ho, a kto wie, czy nawet nie o rany!

Mimo tych niewątpliwych sukcesów, mimo iż tak dobrze nigdy nie było, a będzie przecież jeszcze lepiej, nasz ukochany premier nie był kontent. Nie podobają mu się kolejki do lekarzy, których dzięki światłej polityce jego rządu jest jak na refundowane lekarstwo. — Skrócenie kolejek jest niezbędneoznajmił Prezes RM nieoczekiwanie. — W ciągu kilku miesięcy minister zdrowia musi mi zameldować, że problem rozwiązał. Jeśli powie, że nie da rady — przyjdzie następny, który to zrobi — zapowiedział w wywiadzie dla „Polska The Times”. Bowiem meldować prezesowi każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej.

Pierwsi sekretarze KC PZPR niemalże przez cały czas trwania u steru walczyli z kolejkami. Obwiniali o nie wszystkich, tylko nie siebie i swoje nieudolne rządy. Donald Tusk panujący miłościwie od sześciu lat i jego równie światli poprzednicy forsowali rozwiązania, które lekarzy skłaniały do emigracji, wspierały kliki i koterie, ograniczały z jednej strony jakość kształcenia, a z drugiej uniemożliwiały absolwentom specjalizację. I to w sytuacji gdy w szpitalach zaczyna brakować kardiologów, endokrynologów, neurologów, a co czwarty lekarz w Polsce jest w wieku emerytalnym.

W tej sytuacji jedynym sposobem na skrócenie kolejek jest zastosowanie patentu wykorzystanego w ustawie o refundacji leków — trzeba mnożyć biurokratyczne przeszkody utrudniające dostęp do lekarzy specjalistów nazywając je ułatwieniami. Można także utworzyć stanowisko pełnomocnika rządu do spraw czekających w kolejce i powierzyć go chociażby Leszkowi Millerowi, który już będzie wiedział co zrobić. W końcu skutecznie walczył swego czasu z kolejkami jako członek Biura Politycznego KC PZPR.

W Święta nie można nie oddać sprawiedliwości partiom prawicowym, które wpisały sobie do programów likwidację NFZ i z zapałem doskonalą system kontraktacji i reglamentacji usług medycznych, trwoniąc przy tym miliardy. To pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. Jeśli po sześciu latach rządzenia pan premier postanowili wreszcie ułatwić chorym, to i z emerytami sobie równie sprawnie poradzą.

Dodaj komentarz