Nieważne, czy będziecie zdrowi. Ważne, że będzie wam ciepło

Dariusz Rosati podczas dzisiejszej przemowy w sejmie przytoczył kilka cyfr. Oznajmił, że według aktualnych prognoz liczba Polaków w wieku produkcyjnym spadnie z 26 milionów obecnie do 21 milionów w 2040 roku. To spowoduje, że w przyszłości będzie brakowało rąk do pracy. Dodał, że jeśli wiek emerytalny nie zostanie zmieniony za 28 lat na jednego emeryta będzie przypadało 1,6 pracującego.

Do jakiej pracy będzie brakowało rąk Dariusz Rosati nie zdradza. Milczą o tym także pozostali orędownicy „reformy emerytalnej”. A przecież można bez trudu zgadnąć, co mają na myśli – najprymitywniejszą pracę fizyczną. Przecież nie ma ani jednej polskiej firmy o globalnym zasięgu, a wszelkie próby rozwoju i ekspansji duszone są w zarodku przez pazernego fiskusa. Ktoś, kto dorobi się jakichś większych pieniędzy wieje stąd gdzie pieprz rośnie. Los niebieskiego lasera, grafenu, czy urządzenia opracowanego przez wrocławskich studentów obnaża smutną prawdę, że kreatywni, wykształceni młodzi ludzie znający język obcy pracy będą musieli poszukać zagranicą. Ojczyzna ma im do zaproponowania jedynie pracę fizyczną, bo laboratoriów, ośrodków badawczych z prawdziwego zdarzenia praktycznie nie ma. Praca na uczelni opanowanej przez koterie i kliki nauczycieli akademickich też raczej do atrakcyjnych nie należy.

Z drugiej strony wiadomo także z równą pewnością, że w rejonie Polski należy spodziewać się wzrostu średniej rocznej temperatury powietrza. Sprzyjać to będzie silnemu parowaniu i występowaniu suszy. Wysoka temperatura sprawi, że częściej będą powstawać lokalne silne turbulencje w postaci trąb powietrznych i szkwałów burzowych. O około 10-15 dni wydłuży się okres wegetacyjny w rolnictwie, ale ocieplenie poważnie zagrozi zasobom wodnym kraju. Efektem będzie brak wody pitnej, przemysłowej i niezbędnej rolnictwu. Z roku na rok będą rosły koszty usuwania skutków nawałnic, powodzi i suszy.

Tymczasem Polska samotnie postawiła się Unii. Na posiedzeniu ministrów ochrony środowiska 27 krajów członkowskich Rady Unii Europejskiej polski minister Marcin Korolec zawetował duńską propozycję redukcji CO₂. Bo Donald Tusk nie ma wątpliwości, że węgiel to przyszłość Polski. – To dzisiaj najtańsza energia. Chcemy dzisiaj Europę przekonać, że węgiel, w tym węgiel brunatny, ma przyszłość, że nie można tego przekreślać – tłumaczy. – Będziemy twardo stawiali kwestię węgla brunatnego i kamiennego. Będziemy Europę skłaniali do takiego myślenia. My, węglowe kraje, będziemy pracowali nad tym, żeby emisja CO₂ była coraz mniej szkodliwa. (…) Nie ustaniemy w tych wysiłkach, bo węgiel jest i musi być w przyszłości tak samo wartościowym i równorzędnym źródłem energii jak wszystkie pozostałe. Nie skreślimy węgla. No i nie skreśliliśmy.

Tymczasem naukowcy ostrzegają, że jeśli stężenie dwutlenku węgla w atmosferze będzie rosnąć, w suchych już dziś rejonach Europy, Ameryki Północnej czy Australii będzie jeszcze mniej padać. Gdy do tego dodamy zanieczyszczenie środowiska, śmieci bezkarnie wywożone do lasów i wrzucane do rzek, brak oczyszczalni ścieków, stan służby zdrowia to wizje długiego życia w pełnym zdrowiu roztaczane przez rząd jawią się mocno na wyrost. Tym bardziej, że to co już jest, jest bardziej przerażające i złowróżbne od tego, co być może. Otóż w ciągu ostatnich 60 lat ilość fitoplanktonu, będącego częścią ekosystemu oceanów, zmalała o 40%! To zagraża życiu na planecie.

Fitoplankton to przede wszystkim mikroskopijnej wielkości organizmy, ale też większe glony i sinice stanowiące pożywienie dla ryb, ptaków oraz ssaków morskich. Jest kluczowym elementem łańcucha pokarmowego. Zaś asymilując dwutlenek węgla produkuje aż połowę wdychanego przez nas tlenu i zapewnia odpowiednie nasycenie tlenem wody w jeziorach, morzach i oceanach…

Dodaj komentarz