Nietykalni

W 1079 roku został stracony przez króla Bolesława Szczodrego oskarżony o zdradę duchowny. Duchowny wielce się zasłużył. Sprowadził do Polski legatów rzymskich i zreorganizował metropolię gnieźnieńską. Niedługo po wykonaniu wyroku król polski musiał uchodzić, co może nie przyczyniło się do wzmocnienia kraju, ale pozycję kleru wzmocniło na pewno. A działo się to ledwie niewiele ponad sto lat od przymusowej chrystianizacji.

Stracony przez króla Bolesława Szczodrego oskarżony o zdradę biskup krakowski został uznany świętym, a w roku 1963 papież Jan XXIII ustanowił go pierwszorzędnym Patronem Polski, stawiając go na czele  dotychczasowych trzech — Marksa, Engelsa i Lenina.

Z dzieła pod tytułem „Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski” wydanego w Warszawie w roku 1981, z  rozdziału pod tytułem „Cuda św. Stanisława” dowiedzieć się można, że Rycerz Andrzej z Proszowic miał jakieś rosnące mięso, które nazywa się „wul”. Ten nie pozwalał mu jeść ani pić, ani nic przełknąć, a nawet często tak mu dławił oddech, że to groziło mu śmiercią. A gdy już nie miał żadnego innego lekarstwa, ślubował, że z największą pobożnością odwiedzi grób św. Stanisława, gdy zaś to uczynił, wkrótce zasłużył sobie na otrzymanie upragnionego zdrowia.

W 2015 roku został stracony oskarżony o sprzyjanie terroryzmowi duchowny. Duchowny wielce się zasłużył. Nawoływał do oddzielenia części kraju i przyłączenia jej do innego. Na razie nie wiadomo co było potem i kto musiał uchodzić, ponieważ duchowny został stracony kilka dni temu.

Wygląda na to, że Europa złapie chwilę oddechu, ponieważ muzułmanie porzucą ekspediowanie niewiernych do piekła i sami wezmą się za łby. Arabia Saudyjska zapłaci „wysoką cenę” za egzekucję Nimra al-Nimra — zagrzmiał w sobotę 2 stycznia rzecznik irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Dżaber Ansari. Z kolei prominentny irański duchowny ajatollah Ahmad Chatami oznajmił, że egzekucja al-Nimra odzwierciedla „przestępczą” naturę rządzącej Arabią Saudyjską rodziny królewskiej. Ścięcie duchownego potępiła libańska Islamska Najwyższa Rada Szyicka nazywając je „poważną pomyłką”.

Głos zabrał także sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, który oświadczył w sobotę, że jest „głęboko zaniepokojony” przeprowadzonymi w Arabii Saudyjskiej egzekucjami. W oświadczeniu napisał, że „Szejk al-Nimr oraz inni straceni więźniowie zostali skazani w procesach, które wywołują poważne obawy o charakter czynów zarzucanych tym osobom oraz uczciwość postępowania sądowego.” Al-Nimr został skazany w październiku 2014 r. między innymi za terroryzm, nieposłuszeństwo wobec władzy i posiadanie broni. Podczas procesu nie zaprzeczył zarzutom o charakterze politycznym, ale zaklinał się, że nie nawoływał do przemocy. Jednak „poważne obawy” sekretarza generalnego procesy wywołały dopiero teraz. Bo jakże można nazwać nawoływaniem do przemocy wzywanie do rozbioru kraju — odłączenia części jego terytorium i przyłączenia jej do innego państwa?

Dodaj komentarz


komentarzy 10

  1. Przemoc władzy Saudów jest prawie równa tej z ISIS. No, może nie gwałcą Saudowie na potęgę. Jeśli to robią, to i tak świat się nie dowie. W Arabii Saudyjskiej obowiązuje prawo szariatu, a policja religijna jest wszechobecna. Skazywanie ludzi to tam rzecz normalna. Przemoc i śmierć także jest codziennością.

    I przez wszystkich tak czułych na niedolę migrantów niedostrzegana. Żadne państwo za wykorzystywanych, poniżanych, najemnych pracowników nie ujmie się. Współczucie wzbudzają tylko uchodźcy. Dziwne, że politycy europejscy nie wymagają przyjęcia pod opiekę uchodźców od Saudyjczyków, państwa bardzo bogatego i potrzebującego pracowników najemnych. Nie wymagają by uczestniczyli w kosztach migracji.

    Dlaczego uciekinierzy nie kierują tam swoich kroków? Jako blisko mieszkający znają prawdę o wewnętrznych stosunkach w tym państwie.

    Wiedzą też, że nikt przeciwko sojuszowi USA z Arabią nie wystąpi. W interesie innego układu sojuszniczego. I nikt nie powie, że Saudowie stworzyli państwo opresyjne. Miejsce stacjonowania Amerykanów i kasa Saudów są ważniejsze.

    Zdrajca Stanisław za Szczepanowa, który sprzeciwiał się nie tylko królowi Bolesławowi Szczodremu (Śmiałym nazywany był dopiero w wiekach późniejszych), ale i papieżowi. Sprzeciw dotyczył m.in.wprowadzeniu celibatu, reformy Kościoła no i sprawy ambicjonalne jak cierpienie po odmówieniu mu władzy w Gnieźnie (tak b.skrótowo).

    Zdrajca, przeniewierca patronem. Może za karę dobry i łaskawy Bóg tak karze za głupotę Polaków, obdarzając ich trudną historią. Należy wspomnieć, że zapisy historyczne wychodziły spod pióra mnichów. Tworzyli więc cuda. Dziwne, że cudotwórcom zdarza się to tylko raz po śmierci, a za żywota nigdy.
    🙂

    p.s. Za Wikipedią:

    „8 września 1253, w bazylice świętego Franciszka w Asyżu, Stanisław został kanonizowany przez papieża Innocentego IV, bullą datowaną na 18 września 1253. Uroczystość podniesienia relikwii świętego i ogłoszenia jego kanonizacji w Polsce odbyła się 8 maja 1254 roku”

    1. W tym przypadku nie jest istotne jak jest w Arabii Saudyjskiej. Ważne jest, że duchowny może robić co chce, destabilizować państwo i nie może mu spaść włos z głowy. Wraz z duchownym straconych zostało 40 osób. Za nimi sekretarz generalny KC ONZ nie gardłował, choć przecież zostali straceni w wyniku o takich samych szemranych procesów jak duchowny. Jeśli to nie jest dowodem na to, że wiara to rodzaj choroby umysłowej, to czego trzeba? Wojny atomowej w imię boga wszechmogącego?

      1. Nie wiem czy to choroba, ale dobry psychiatra znalazłby odpowiednie określenie. Dziś jestem w nastroju zgodnym. Na tyle zgodnym, że uważam za niezbędne zakazanie prania mózgów od dzieciństwa.

        Masz rację co do „jakości mowy” faceta z ONZ (po co w ogóle utrzymywać tę dziwną instytucję), ale zgodnie z tytułem bloga dam cytat ze słownika PWN: „dywagacja «długie, rozwlekłe rozważania, zwykle odbiegające od tematu”. I to mi się zdarzyło. 😉

        1. Wybierając nazwę swojego bloga długo zastanawiałem się nad taką, która nie obliguje do ścisłego trzymania się tematu. Ty dajesz definicję dywagacji by usprawiedliwić swobodne błądzenie myślami, inni przytaczali ją zgoła z inna intencją, by mi wykazać, że plotę i blog nazwałem idiotycznie. Niestety, z przykrością stwierdzam, że coraz częściej słyszę słowo dywagacje w znaczeniu „długie, drobiazgowe spory, rozmowy, rozważania”. Więc niewykluczone, że dywagacje podzielą los spolegliwości i zmienią znaczenie. I co ja wtedy pocznę?

          1. Jestem osobą „swobodnie błądzącą myślami”. Trzymanie się schematów, wytyczonych ścieżek, nie spoglądanie na boki – co to za nudne życie. Całkiem jak w klasztorze albo u Rydzyka.

            Czy ktoś używający słowa „idiotycznie”, a więc z ogromnym ograniczeniem słownictwa powinien być brany pod uwagę?

            Mąż podzielił się ze mną przeczytanym tytułem, że w Krasnymstawie….. Zdarzenie nie jest ważne. Kto dziś po polsku powie krasawica? Rosjanie w słowie krasnyj /-aja, rozumieją i czerwony, ale i piękny, urodziwy, czarujący.

            Panna, której wyjaśniono, że używane przez nią słowo zajeb… w znaczeniu piękne, cudowne, tak naprawdę określa w sposób wulgarny czynność seksualną. Jednak ze słowa nie zrezygnowała. Dopiero gdy usłyszała wprost, a nie delikatnie: jesteś ordynarna, wulgarna i paskudna w mowie, zamilkła.

            Wiec dywagacje też mogą zacząć znaczyć co innego. W XIV wieku język czeski był w Polsce językiem dworskim, a bardzo dużo słów miało określenia identyczne. Obecnie? Mało nas językowo łączy i raczej z winy małpujących ochoczo cudze słowa, zmieniających znaczenie własnych słów Polaków.

            Czy to była dywagacja?
            A co poczniesz? Głowę nosisz nie od parady. Coś wymyślisz.

            1. Według mnie największym problemem internetu nie jest mowa nienawiści, tylko wszechobecny brak kultury. Akceptowany brak kultury. Mało jest miejsc, gdzie można bez wyzwisk i wulgaryzmów wymienić myśli, porozmawiać na jakiś temat. Ostatnio toczyłem spór z jedną niewiastą na temat ordynacji wyborczej. W zasadzie trudno to nawet nazwać sporem, bo niewiasta była nastawiona na ‚nie’. Po wymianie zdań, w których chłop o kozie baba o wozie padły „argumenty” typu:

              No i co w związku z tym? To jest moja wina? Albo powinnam z radością przystawać na pomysły zmiany ordynacji proponowane przez byle oszołoma? Przy czym, w większości to teoretyczne właśnie popisy, nie mające żadnych realnych szans na realizację.

              Ale bywało bardziej merytorycznie:

              Braki w rozumowaniu natomiast nadrabiasz bez wątpienia sposobem dyskusji, polegającym na zamęczeniu dyskutanta. Czepianie się słów, męczące erystyczne popisy, rżnięcie głupa.

              Podaję ten przykład, bo jest świeży. Podobnych można znaleźć bez liku. Przyczyn upatruję w komunistycznej emancypacji – do głosu doszli ludzie, którzy z parobków przedzierzgnęli się w panów, ale mentalność raba, uniżonego sługi pozostała. Oni nie są pewni siebie, oni boją się samodzielności, oni muszą mieć pana, a pozostawieni sami sobie czują się zagubieni. Nie potrafią rozmawiać, argumentować, przyciśnięci do muru reagują agresją. Rozumieją i akceptują tylko nahajkę. Nie mają żadnych zasad, hamulców, dla nich pojęcie „nie wypada” nie istnieje.

              Internet pozwolił na bezkarne bycie sobą. Bo w realu jednak nie pozwalają sobie na wszystko. Ale to nie wszystko. Ponieważ panowie byli dobrze wykształceni, uczyli się, studiowali, a oni panów nienawidzili, a mają głęboko zakorzeniony wstręt do wszystkiego, co „pańskie”, więc gardzą także nauką, wiedzą. Dlatego z taką pogardą odnoszą się do „kujonów”, uczonych, „elyt”. Stąd uwielbienie nieuki i powierzanie nieukom władzy. Stąd oczekiwanie, że fachowiec będzie pracował za pensję sprzątaczki…

              1. Czepianie się słów to mało. Stawiane są wręcz żądania: powiedz, wytłumacz się, często z epitetami  Zdarzają się nawet epitety delikatne jak  głupku, śmieciu, bezmózgowcu.

                Kiedyś wzorce zachowywania się były tak wymagalne, że prostak nie mógł liczyć na awans, na karierę. Nie mógł liczyć na spotkania towarzyskie. Takie surowe wymogi wydawały się nienaturalne, segregacja ludzi z tego powodu niesłuszna. Życie zweryfikowało te wątpliwości. Stosowanie nawet tak sztywnych norm życie czyni łatwiejszym.

                Wszechobecne prostactwo, wulgaryzmy mówione w pracy ( także na wysokich stanowiskach) spowodowały swoistą równość. Zrównano tak bardzo w dół, czego nie dali rady zrobić komuchy. Zrobiła to źle rozumiana demokracja. Demokracja katolicka, z deklarowaną „miłością bliźniego”.

                Nie trzeba internetu. Wystarczy posłuchać profesorów – posłów: Pawłowicz i Niesiołowskiego. Wystarczy popatrzeć na zachowania. Przeczytać opłacone komentarze w internecie z instrukcją jak pisać, jak obrażać.

                A potem „lud boży” idzie w mowie śladami polityków, biskupów, celebrytów. Nie wszystkich takie mowy rażą, wtrącanie do mowy zwrotów charakterystycznych dla mowy młodych, ma świadczyć o ich zbrataniu.

                Przykładów dobrych manier (też słowo do wyśmiania, ha, ha) w tv mało. Potrafiący mówić i umieć wypowiedzieć się są niewidoczni. Albo są nie zapraszani, albo zapraszać się nie dają.

                Takim przykładem obrzydliwych zachowań, mowy, jest program Rymanowskiego z TVN. To nie jest przykład dziennikarstwa, to rozsiewanie prostactwa. Za co dziennikarzyna ma otrzymać nagrodę w postaci wysokiego stanowiska. Podobno.

                A obrażająca w „dyskusji” pani na pewno oczekuje cmok-nonsensów w łapkę, otwierania drzwi, przepuszczania przodem, bo… A co sama daje…

                Skrytykowałam codzienność, ale nie musi ona mi się podobać. Znajomi moje zapatrywania na zachowywanie się znają. I nawet tym „wyrywnym w mowie” epitety się nie trafiają. Czy przez to jestem uciążliwa? Może, ale nikomu swojego towarzystwa nie narzucam.

                Itd…itd….

                1. Problem jest szerszy. Też często łapię się na tym, że uważam kogoś, kto robi lub mówi nie to, czego bym oczekiwał za idiotę. Ale jesteśmy tak przesiąknięci wszechogarniającą pogardą dla inności, że nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy. A prawda jest banalna – nie ten ma rację, kto wszystkich ma za idiotów, tylko ten, kto ma wiedzę i potrafi przekonywać argumentami.

                  Problem polega na tym, że nawet jeśli jeden z rozmówców trzyma się tematu, to drugi skacze na niego jak koza na pochylone drzewo. Po czym przychodzi moderator i zwraca uwagę lub banuje nie agresora, ale merytorycznego rozmówcę. Bo sam inaczej też nie potrafi.

                  Wspomniana niewiasta doskonale zdefiniowała cel rozmowy:

                  Wiem, że trudno znieść, kiedy ktoś wciąż wykazuje ci twoją niewydolność intelektualną, zwłaszcza jeśli robi to kobieta, na dodatek podejrzewana o feminizm. W takiej sytuacji wygodniej jest w zacisznym miejscu kontynuować dyskusję bez głównego dyskutanta, obrabiając mu przy okazji dupę ile wlezie.

                  Nie rozmawia się więc po to, by dojść do jakiejś konkluzji, przekazać wiedzę, pomóc zrozumieć czy choćby tylko mile spędzić czas tylko po to, by wykazać rozmówcy jaki jest malutki. A przytaczanie takich kwiatków w innym kontekści to „obrabianie dupy”. Najwidoczniej to jedyny organ znajdujący się na wyposażeniu wykazujących nadający się według nich do obrabiania.

                  Takie podejście ma jednak daleko idące reperkusje. Ponieważ zwalnia nie tylko od myślenia, ale i od odpowiedzialności. Nie trzeba się starać, powoływać na wiedzę i doświadczenie, przekonywać, myśleć nad tym co powiedział rozmówca i zastanawiać nad kontrargumentami. Wystarczy zmieszać go z błotem i po krzyku. Profesor Staniszkis była zasłużonym profesorem, cenionym analitykiem, a jej wnioski dotyczące rządów PO były rzetelne. Ale wystarczyło, że skrytykowała PiS, by okazało się, że cała jej inteligencja nagle wyparowała, cierpi na demencję starczą, jest postacią tragikomiczną, opowiada banialuki, ma chyba rozrzedzenie mózgu, a w ogóle to jest… agentem, bo na liście agentów figuruje pod numerem IPN BU 00191/413.

                  Czy to jest polemika? Próba przekonania za pomocą argumentów i licznych przykładów, że pani Staniszkis się myli?

                  1. Wiesz, co uważam….”takie będą Rzeczpospolite…..”

                    A przywiązywanie zbytniej uwagi do swojej dupy? jednym służy do celów bytowych, innym tylko do oczyszczania organizmu ze śmierdzących odchodów.

                    Zauważ, że bardzo zmniejszyła się ilość używanych przymiotników w mowie potocznej. Najlepszym przykładem jest wyrażenie zachwytu. „O, mowo polska….”

                    1. Nie jestem psychologiem, specjalistą, ale odnoszę wrażenie, że ludzie spełnieni nie chcą, żeby im zawracać głowę. Ci zaś, którzy współżycie postrzegają w kategoriach pańszczyzny, czegoś grzesznego, wstydliwego, dupę wysuwają na czoło. Szczególnie wyraźnie to widać wśród duchownych spętanych celibatem. Wszystko im się kojarzy.