Nieodparta pokusa

Portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa sprawdził fakty, przeprowadził dziennikarskie śledztwo i zasugerował, że kobiety, zwłaszcza młode, w wieku rozrodczym, nie grzeszą rozumem. Tę tezę autor zawarł już w samym tytule: »PiS kusi premią za szybkie urodzenie drugiego dziecka. Ryzykuje zdrowiem 200 tys. matek po cesarkach«. Wynika z tego, że w XXI wieku wystarczy kobiecie coś obiecać, żeby natychmiast zrobiła to, czego się od niej oczekuje. Wyjaśnienia są dwa. Albo kobiety zgłupiały do szczętu, albo tak się wyemancypowały, że mąż nie ma nic do gadania i jeśli kobieta postanowi, że dla dodatkowego urlopu, kilku srebrników i darmowych przejazdów komunikacją miejską warto mieć dziecko, to zajdzie w ciążę choćby z sąsiadem. Nie można jednak wykluczyć i takiej ewentualności, że to nie kobiety zgłupiały, tylko autor „analizy” ma o nich tak niskie mniemanie.

Była premier tłumaczy zawiłości programu rządowego: To będą dodatkowe bezpłatne urlopy wychowawcze, gwarancje miejsc w żłobku, przedszkolach, cały pakiet rozwiązań skierowanych do rodziców, żeby decydowali się, żeby te drugie dzieci mieć. Pomijając fakt, że żeby mieć drugie dziecko trzeba najpierw mieć pierwsze, warto zwrócić uwagę, że urlop macierzyński trwa 20 tygodni czyli ponad cztery miesiące. Po nim przysługuje tak zwany urlop rodzicielski trwający 32 tygodnie. W sumie rok. Po powrocie do pracy kobieta miała by więc trzy miesiące na ponowne zajście w ciążę, żeby spełnić warunki i załapać się na „cały pakiet rozwiązań”. Musi wiec podjąć decyzję co począć — czy poświecić się płodzeniu i opiece nad dziećmi, czy pracy i karierze zawodowej.

W rozważaniach dotyczących bądź co bądź wspólnych z partnerem decyzji o partnerze nie ma mowy. Choć wydaje się, że od niego także coś zależy. Nie tylko nie ma o nim mowy, ale w ogóle nie jest brany pod uwagę jakby go w ogóle nie było. Kobieta z wózkiem na przykład będzie mogła za darmo jeździć komunikacją miejską. A mężczyzna? Albo kobieta z nosidełkiem?

Jeszcze większym kuriozum są propozycje dla studentek, które można określić mianem „Rozwiązłość plus”. Młoda, dziewiętnastoletnia dziewczyna, która dostała się na studia, będzie miała przywileje jeśli w trakcie nauki zajdzie w ciążę. Niestety, nie sprecyzowano z kim. Z kolegą z roku czy z wykładowcą? Władza najwidoczniej uznała, że program „Ciemnota plus”, którego filarem jest brak edukacji seksualnej oraz program „Szlaban plus” blokujący dostęp do środków antykoncepcyjnych pozwoli dziewczętom skupić się na rodzeniu i opiece nad dziećmi zamiast na nauce. Tutaj z kolei zapodział się gdzieś nierozerwalny węzeł małżeński, obowiązkowy święty sakrament. Czyżby w pakiecie dla studentek znalazła się również dyspensa umożliwiająca odwrócenie kolejności — najpierw seks bez zabezpieczeń i dzieci, a ślub jak starczy czasu i znajdzie się chętny?

Trudno zrozumieć dlaczego nie wspomina się o rzeczy podstawowej. O tym mianowicie, że niebywała hojność rządu ogranicza się do rozdawania naszych pieniędzy. Naprawdę trudno to pojąć? Naprawdę tak wiele osób, włącznie z czołowymi publicystami uważa, że budżet państwa jest studnią bez dna? Za emerytury niepracujących kobiet zapłacą pracujące, a od rozdawania gospodarka nie urośnie. A to nie koniec, bo przecież nie mamy już społecznej własności środków produkcji. Łatwo dać kobiecie dodatkowe trzy miesiące urlopu, trudniej znaleźć przedsiębiorcę, który ją zatrudni mając świadomość, że więcej jej w pracy nie będzie niż będzie. Podobnie z miejscami w żłobkach — ktoś musi je zapewnić, a ponieważ jest ich za mało, więc żeby przyjąć jedno dziecko trzeba będzie wyrzucić inne.

W czasach minionych nieudolna, zideologizowana władza godziwe warunki życia zapewniała tylko sobie. Za to hojnie rozdzielała przywileje, czym zaskarbiała sobie uznanie obywateli. Gdy zabrakło cukru wprowadziła kartki. Bo każdemu się należy. Gdy zabrakło mięsa wprowadziła kartki, bo każdemu pracującemu się należy. Gdy zabrakło papierosów, wódki… Wprowadziła przedpłaty na samochody, talony, zapisy. Po transformacji ustrojowej to się zmieniło, a teraz powoli wraca. Jeśli obywatel dobrze zarabia, to niczego od władzy nie potrzebuje. Dlatego trzeba zrobić wszystko, by go uzależnić. Bo dobra władza to taka władza, która daje.

Władza daje. I dzieli sprawiedliwie. Rząd pracuje ciężko, więc należą mu się kilkudziesięciotysięczne premie. Niepracującym wystarczy po kilkaset złotych. A kobietom obietnice, jak chociażby gwarantowana najniższa emerytura za 40 lat. Choć już dziś za to, co wypłaca ZUS trudno przeżyć.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. ….”Gdy zabrakło mięsa wprowadziła kartki, bo każdemu pracującemu się należy.”….

    można wszystko….ale …11 postulat gdański brzmi:
    „Wprowadzić na mięso i przetwory kartki – bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku).”

    1. A trzeci brzmi:

      Przestrzegać zagwarantowaną w Konstytucji PRL wolność słowa, druku, publikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.

      Dość wybiórczo władza spełniała żądania klasy robotniczej.