Niech zostanie tak, jak było

Naród, który przekonuje z dumą, że umiłował wolność, który od wieków nic nie robi, tylko o nią walczy, wybierał sobie prezydenta. Jak można się było spodziewać postawił na kandydata sprawdzonego, niezależnego, który przez ostatnie pięć lat dowiódł, że jest człowiekiem niezłomnym, szanowanym w kraju i na świecie, wzorowo wykonującym swoje obowiązki i w charakterze strażnika Konstytucji i pod każdym innym względem. Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mimo tych ogromnych zalet będzie potrzebna druga tura.

Głosem rozsądku jest Szymon Hołownia, kandydat „niezależny”, który już wie na kogo nie zagłosuje w II turze. Nie zagłosuje na Dudę. To oczywiście nie oznacza, że go nie poprze. W końcu jest kandydatem niezależnym, który poszedł do polityki nie robić pieniądze, nie robić karierę, tylko poszliśmy [pluralis maiestatis] załatwiać sprawy. I skoro poszli załatwiać, to załatwią. W tym celu uzgodnimy agendę trzech czy czterech najważniejszych dla nich  [liderów komitetów wyborczych] rzeczy i położymy ją przed kandydatem Rafałem Trzaskowskim. Powiemy: słuchaj! po drodze jest ci z tym, jesteś w stanie to zaakceptować? Bo jeżeli jesteś w stanie zaakceptować, to ten komunikat pomoże wielu z nas podjąć decyzję. A jeśli nie zaakceptujesz, to nie szkodzi, wybierzemy sobie kogoś innego, lepszego od ciebie, który też nie zaakceptuje, ale on nie musi. Geniusz Hołowni polega więc właśnie na tym, że ze swoją „agendą” nie poszedł do Dudy.

Godna podziwu i najwyższego uznania jest postawa mieszkańców wsi i małych miasteczek, którzy zdecydowanie poparli urzędującego prezydenta (54,7% do 19,8%). To potwierdza tezę (Andrzeja Ziemiańskiego), że lud pójdzie za tym, kto go bardziej upokorzy i pognębi.

Oni są dobrzy, bo jak obiecali,
Sami wzięli wszystko i nam też coś dali.
Złożę więc w ich ręce znów ojczyzną moją,
Niech ją sobie nadal już bez przeszkód doją.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. DOBRE!!!!!

    Wyniki wczorajszych głosowań mogłam zobaczyć dopiero po trzynastej. I powiem, że trochę mną wstrząsnęły. Ale to tylko niepotrzebne emocje. Wyniki ilościowe uczestników pokazują, że jesteśmy nikłym społeczeństwem obywatelskim. Obowiązek? furda, „wolnoć Tomku w swoim domku”, „nie będzie mi gadał jakiś tam raz… dwa… trzy (zamiast słów) czy mam iść, czy nie iść na wybory. W Kołobrzegu frekwencja była nawet dobra, ale…. i tak wiele osób na głosowanie nie poszło. O godz. 7:50 głosowałam za dwie osoby: za siebie i za męża z jego upoważnienia.

    Zastanawiam się czy jak w Polsce ludzie zachowywaliby się przy obowiązku głosowania, jak to jest w niektórych krajach?

    A może by tak wprowadzić przymusowe głosowanie?
    Wbrew pozorom, nie jest to wcale takie egzotyczne rozwiązanie. Obowiązuje w kilku europejskich krajach. Na przykład w Grecji czy Bułgarii, choć tam za ominięcie przymusowego głosowania żadne kary akurat nie grożą. Co innego w takiej Australii. Tam głosowanie jest obowiązkowe, a ci którzy się uchylają, narażają się na kary. W 2010 roku odbyły się tam na przykład wybory stanowe w Tasmanii. 6 tysięcy mieszkańców stanu jednak do urn nie przyszło i dostało nakaz zapłaty 26 dolarów. Szacuje się, że kary zapłaciły 2 tysiące osób.

    Wybory są obowiązkowe też na przykład w  Belgii, Brazylii, Argentynie, Peru, Liechtensteinie, Korei Północnej natomiast w Luksemburgu głosować musi każdy, kto ma od 18 do 75 lat, chyba że żyje za granicą. Czasem do głosowania zmuszą też władze regionalne, tak jest na przykład w jednym ze szwajcarskich kantonów. Łącznie szacuje się, że przymusowe głosowanie obowiązuje w 26 krajach.

    Trudno więc nazwać to rozwiązanie popularnym, ale na pewno nie jest to jakaś egzotyka. Ale czy ma to sens – i to w kraju takim, jak Polska?

    W uzdrowisku uwidaczniają się problemy warcholstwa. Przybysze nie zakładają maseczek w sklepach. Bo „nie”! Nie siadają w restauracjach według wymogów sanitarnych. Bo „nie”. Przodują tu mężczyźni ok. 30 lat, którzy uważają, że „klient nasz pan” może robić, co mu się podoba. Na zwróconą uwagę jeden taki kelnerce odpowiedział: „Zaraziłem cię wirusem i co mi dupo zrobisz”? Przykład idzie od samej góry. Od arcy i pomniejszych biskupów lub kleru. Także od szarogęszącego się szeregowego posła. Taki typ miałby podporządkowywać się jakimś zaleceniom?

    Pozostaje pytanie: Co dalej?  I do czego nas to doprowadzi?

    Nierządem Polska stoi – nieźle ktoś powiedział, Lecz drugi odpowiedział, że nierządem zginie”

    Ten to nieszczęsny nierząd, to sejmów zrywanie
    Kraj zgubiło, ściągnęło obce panowanie,
    Te zaborów, te srogich klęsk naszych przyczyną.
    I my sami byliśmy nieszczęść naszych winą!
    Gnijąc w zbytkach, lenistwie i biesiad zwyczaju,
    Myśleliśmy o sobie, a nigdy o kraju

    Historia uczy, ale tylko tych co rozumieją i chcą się nauczyć.

    1. Podoba mi się pomysł, żeby obywateli do wszystkiego zmuszać. Tyle, że niegłosowanie to także głosowanie polegające na wstrzymaniu się od głosu. Ja nie głosowałem, ponieważ spuchła mi noga i nie byłem w stanie dopisać się do spisu wyborców. Na druga turę pójdę się dopisać choćby na rękach.

      Powiedz mi jak to jest, że policja potrafi rozgonić jednoosobowe zgromadzenie, zaaresztować rower, wlepić mandat za niesienie plakatu, a nie potrafi przypilnować maseczek w sklepie? A gdzie jest ochrona? Facet stwierdził, że nie będzie nosił maseczki, więc ktoś zadzwonił na policję. O dziwi, przyjechała. Czy się czegoś nauczył nie wiem.

      1. Problem, przynajmniej jak na razie w Kołobrzegu, polega na tym, że policja nie przyjeżdża. Restauratorzy prosili panią prezydent o pomoc i interwencję.

        p.s. Dla mnie panią prezydent, a nie prezydentkę

        Jesteś anarchistą. Przecież przestrzeganie obowiązku noszenia maseczek to też naruszanie „wolności” obywatelskiej. Tak można podchodzić do wielu spraw. Widocznie niejasno napisałam, bo cytat był tylko swoistym znakiem zapytania.

        W krajach, gdzie sobiepaństwo (jak w Polsce) jest górą, postęp, wiedza, szacunek wzajemny jest nikły. A społeczeństwo obywatelskie prawie niewidoczne. Ten kto nie idzie na wybory nie dokonuje „żadnych wyborów”. To najczęściej zwykłe lenistwo. Albo „nie bo nie”. Mam takiego sąsiada nieroba (na utrzymaniu mamusi już chyba z 30 lat), który na wybory nie pójdzie, ale co rusz krzykliwie krytykuje wszystko i wszystkich. Ponieważ mam brzydki obyczaj mówienia w oczy to co myślę, to usłyszał, co sadzę o jego porykiwaniach. Grzecznie poprosiłam aby do mnie swoich uwag nie mówił.I nie mówi.

        Już jako nastolatka zauważałam, że zachowanie spokoju, cięte uwagi (bez „wyrażania się”), robią większe wrażenie i odnoszą lepsze skutki. Ale nie dotyczy to znacznej części lekarzy, a raczej lekarek, niestety.