Nie za mocno!

Były szef spółki skarbu państwa udzielił wywiadu portalowi gazeta.pl. Na niebywale profesjonalne pytanie Dlaczego chce pan pozostać anonimowy? były prezes wyjaśnił, że Dzisiaj stosuje się metody, które przypominają mi system dyktatorski – np. ten w Korei Północnej albo bolszewicki. Proszę się nie dziwić.
Korea Północna? — lekceważąc prośbę zapytał zdziwiony redaktor. Gdy nieco ochłonął z niepokojem zadał kolejne fundamentalne pytanie: Nie za mocno?

Tu należy się wyjaśnienie. Otóż dziennikarstwo na światowym poziomie wymaga jednoznacznego i jasnego sygnału wysłanego we właściwym kierunku, że „owszem, kazali mi z nim gadać, taka parszywa roboto, ale ja bym takich określeń nie użył”. A jeśli już powiedział coś „mocnego”, co mogło nie spodobać się czynnikom, to należy koniecznie dopytać, czy to aby nie za mocna, obraźliwa, ostra, przesadzona, krzywdząca opinia jest. Jeśli po tym wyjaśnieniu kogoś troszeńkę dziwi, że nikt nie docieka dlaczego czołowy publicysta portalu, Galopujący Major, nie chce ujawnić swojego nazwiska, to musi przyjąć do wiadomości, że tak po prostu jest. I nie ma znaczenia, iż swoją twórczością mniej lub bardziej otwarcie wspiera władzę i nie porównuje jej do Korei Północnej lecz do krajów trzeciego świata. A to przecież nie to samo.

Niestety porównania są jak kulą w płot, ponieważ ani w Korei Północnej, ani w żadnym kraju trzeciego świata premier, prezydent, przedstawiciele rządu nie wypowiadają się kategorycznie o niewinności szeregowego parlamentarzysty oskarżonego o nieuczciwość. To fenomen na skalę światową, który nie tylko może zostać odnotowany w Księdze Rekordów Guinnessa, ale także wejść do języka potocznego obok „polnische Wirtschaft”  czy „polish jokes”. Pierwsze doskonale ilustruje afera mięsna, drugie… długo by wymieniać.

Polska dopiero co, dzięki suwerenowi, wreszcie odzyskała pełną suwerenność. Dlatego po zaordynowanych przez papieża Dniach Młodzieży zorganizowała ad hoc zleconą przez Amerykanów Konferencję Bliskowschodnią. Jak na suwerenny kraj przystało nie miała zbyt wiele do powiedzenia w kwestii składu osobowego konferencji. Organizację zlecono na cito i choć Polska znana jest ze wzbudzającej podziw na całej kuli ziemskiej profesjonalnej i niebywale skutecznej dyplomatacji, to nie udało się uniknąć pewnych zgrzytów. W ich wyniku wyszło na jaw, że owa budząca grozę i respekt polska dyplomacja znajduje się na jeszcze wyższym poziomie niż sądzono dotąd. Na całym świecie bowiem skandale tuszuje się kanałami dyplomatycznymi. A w suwerennym kraju nad Wisłą nie, ponieważ tu panują inne zwyczaje. Tu korespondencja dyplomatyczna publikowana jest w gazetach, a tłumacze mają obowiązek ujawniać o czym przywódcy przy wódce rozmawiali w cztery oczy. Gdy polityk coś powie niedyplomatycznego, głupiego, obraźliwego lub nieprawdziwego, zamiast po cichu zabiegać o sprostowanie najpierw publicznie stawiany jest pod pręgierzem, a potem wszyscy domagają się przeprosin. Gdy przeprosin nie ma polska władza nadyma się i z dumą strzela focha — a to odmówi udziału w rozmowach, a to opuści obrady, a to zostanie w kraju…

Ponieważ przedstawiciele Izraela nie mówili tego, czego od nich oczekiwali organizatorzy konferencji, więc najpierw premier, potem minister odmówili udziału w spotkaniu… grupy Wyszehradzkiej. Jaki związek ma spotkanie przedstawicieli Węgier, Czech, Słowacji i Polski z Izraelem? Spotkanie zostało zorganizowane w Jerozolimie, Jerozolima leży w Izraelu, a przedstawiciele Izraela powiedzieli to, co powiedzieli. Głos w sprawie zabrał sam Marek Suski, który pełni odpowiedzialną funkcję szefa Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów w randze sekretarza stanu i zagroził Izraelowi ochłodzeniem. Jeśli przeprosiny nie padną, to będzie rzeczywiście ochłodzenie stosunków. Dlaczego? Bo nie możemy sobie pozwolić na to, żebyśmy byli szkalowani na arenie międzynarodowej. Wcześniej Marek Suski był łaskaw zauważyć, że Polska przecież jako naród, jako rząd na uchodźstwie, byliśmy pod okupacją, a mimo wszystko Polacy pomagali Żydom, ratowali im życie.

Suski ma oczywiście całkowitą rację. To prawda, Polacy ratowali Żydom życie. Prawdą jest niestety także i to, że wielu z ratujących do dziś woli nie przyznawać się do tego, a występy narodowców w miejscu, gdzie zamordowano tysiące obywateli polskich wyznania mojżeszowego, a także liczne napisy na murach dowodzą, że ich obawy nie są bezpodstawne. Do dziś bowiem dla wielu kolaboracja z Niemcami jest czynem mniej godnym potępienia niż ratowanie Żydowi życia. Obok bohaterów byli bowiem także szmalcownicy. I to oni są dziś górą na ulicy.

Na pis

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Każdy popełnia błędy. Ważne, by umiał przyznać się do nich i wyciągnąć wnioski. Jakie wnioski wyciągnęły polskie władze, które wszystko obraża, które nadymają się jak balon, wciąż i wciąż żądają przeprosin, podczas gdy wycieczki obcokrajowców na własne oczy widzą antyżydowskie hasła i bezkarnych nazioli? Jaką korzyść odniosła Polska najpierw ze Szczytu Bliskowschodniego, a potem z odmówienia udziału w spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie?

Nieobecni nie mają racji. To prawda znana od stuleci. Niestety, nie polskim władzom, które uważają, że strojenie fochów popłaca. W ich mniemaniu nabzdyczony może więcej i cieszy się poważaniem, podziwem i szacunkiem…

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Obyczaje wielu, którzy dzięki rządowi nabrali przekonania, że to oni mają rację w swojej nietolerancji, chamstwie, nie są czymś nowym. To taki obraz „sowieckiego człowieka”, który ma kompleksy, bo jest z zachodu i wschodu wyśmiewany i myśli, że jak innych nawyzywa, opluje paskudnym słowem, to zyskuje na ważności.

    Takich prostaków jakoś mnóstwo zrobiło się w polityce. Dla nich okłamywanie, szykanowanie, popieranie draństwa, paskudnej mowy nosi nazwę „polityki”. Tak ją uprawiają.  Czy będą zmiany? Przypuszczam, że nieprędko

    „Uczyła mnie mama, bym się nie bał chama,
    Kształciła mnie matka na historii świadka,
    Uczyła mnie mama, bym się nie bał chama,
    Bo cham to jest cham i boi się sam!” *

    Cham może i jest niepewny, ale by tę niepewność opanować, staje się często brutalny. I wtedy jest groźny. A zawieziony na pielgrzymkę na Brunatną Górę jest utwierdzany, że brutalność jest słuszna.

    *Jan Tadeusz Stanisławski

    1. A ja się przyznam, że mnie to fascynuje. Bo safanduła by nie rzec Duda za mnie. Nie potrafię, no nie potrafię nas… zrobić kupkę na wycieraczkę, zapukać i poprosić o papier. A oni to robią z niewyszukaną gracją. Żydów nie może obrażać nazywanie ich parchami, ale sugerowanie, że Polacy tolerujący ohydne rozmazy na murach nie lubią Żydów to zbrodnia, którą zmyć może jedynie pozostanie w domu…