Nie wódź nas, ojcze

Nie zastanawiamy się przeważnie, że dobro bez zła obyć się nie może. Dlatego pan bóg, który jak wiadomo jest uosobieniem dobra, nie traktował szatana z pogardą. Wręcz przeciwnie — chętnie go gościł i rozmawiał z nim. Choć nie wszystkie poczynania szatana aprobował. Na przykład pewnego dnia Powstał szatan przeciwko Izraelowi i pobudził Dawida, żeby policzył Izraela. To nie spodobało się bogu, czemu dał wyraz: I nie podobała się ta rzecz Bogu, więc ukarał Izraela. Ponieważ bóg, jak powszechnie wiadomo, to uosobienie dobra i nieziemskiej sprawiedliwości. Premier Izraela, Dawid, musiał się zdrowo nagimnastykować, żeby miłosierny pan nie wyrżnął mu całego społeczeństwa. I rzekł Dawid do Boga: Czyż to nie ja rozkazałem policzyć naród? To ja zgrzeszyłem, to ja zawiniłem, a te owce cóż uczyniły? Panie, Boże mój, niechaj Twoja ręka obróci się na mnie i na dom mojego ojca, a nie na Twój lud, aby go wytracić! Postulat został rozpatrzony pozytywnie, z wyjątkiem ręki, która nie obróciła się przeciwko. Los ojca nie jest znany.

Uważny czytelnik 21 rozdziału pierwszej Księgi Kronik od razu dostrzeże, że to bynajmniej nie szatan zsyła na ludzi nieszczęścia, pożogę i śmierć. Wręcz przeciwnie, Zesłał więc Pan zarazę na Izraela i padło z Izraela siedemdziesiąt tysięcy ludzi. Zbrodnie przeciwko ludzkości nie ulegają przedawnieniu. Dziś za o wiele mniejsze przestępstwa można mieć sprawę w sądzie, względnie przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. W Nanar Kel śmierć poniosło 6 osób. A przecież polski kontyngent miał pełne umocowanie, ponieważ był pobłogosławiony, a ksiądz towarzyszył wyprawie.

Po co kapelani jeżdżą do Afganistanu? — Nie po to żeby odprawić msze i od czasu do czasu się z żołnierzami pomodlić. Oni są tam 24 godziny na dobę razem z żołnierzami, także podczas niektórych niebezpiecznych misji. Dzielą z nim dole i niedole. Tam nie ma specjalnych przywilejów tylko dlatego, że ktoś nosi koloratkę — wyjaśnia rolę kapelanów ksiądz Kazimierz Sowa. O jednym nie wspomina. O odpowiedzialności. Bowiem nią kapelani się nie dzielą. Mimo, że — co przecież powinno być okolicznością łagodzącą — co prawda człowiek strzela, ale kule nosi przecież pan bóg.

Papież asceta, który nie lubi czerwonych butów i przepychu oznajmił był podczas sobotniej mszy w Domu świętej Marty, że wspólnoty chrześcijańskie prześladowane są teraz bardziej niż na początku. Nie wiadomo dlaczego nie wspomina o tym, co działo się pomiędzy teraz a początkiem. Czyżby tęskno mu było do tych wspaniałych czasów, gdy to słudzy boży dzierżyli władzę? Gdy oni, a nie ich? Zaś nie mówi nic dlatego, żeby nie zapeszyć? Jednak powiedzmy sobie szczerze — raju słudzy boży nie stworzyli. Świat pod ich butem nie jawił się nawet jako oaza sprawiedliwości, tolerancji, wyrozumiałości, o miłosierdziu nie wspominając.

Fortunato Mallimaci, profesor socjologii na Uniwersytecie w Buenos Aires w pracy zbiorowej „Kościół i katolicyzm od 1945 roku w Ameryce Łacińskiej” uchyla rąbka jak w praktyce wygląda budowanie królestwa bożego na ziemi w wykonaniu sług bożych wtedy, gdy nic, a raczej nikt, nie stoi im na przeszkodzie: Przy aktywnym wsparciu episkopatu popełniono przestępstwa na innych członkach Kościoła, gdyż biskupi chcieli najpierw wyizolować, a potem rozwiązać lewicowe ugrupowania katolickie. Wojskowi rozbili je za pomocą hierarchii, uprowadzając, katując i w końcu mordując zaangażowanych chrześcijan: członków wspólnot, zakonnice, księży, a nawet swoich braci biskupów.

Papież, który wywodzi się stamtąd, opowiada o diabłach, twierdzi, że z diabłem-„księciem nienawiści” nie można prowadzić dialogu. Bo on, diabeł, „zaczyna od drobnych rzeczy, później przechodzi do pochlebstw, i nimi nas zmiękcza, aż wpadniemy w pułapkę”. I trudno się z tymi słowy nie zgodzić. Zmiękczyło ich zaprzestanie prześladowań, a w pułapkę wpadli, gdy sami zaczęli prześladować. I tkwią w niej do dzisiaj. Jednak opowiadanie o prześladowaniach, jątrzenie w sytuacji gdy było się, nawet biernym, uczestnikiem tamtych wydarzeń jest co najmniej dwuznaczne moralnie. Ponieważ ci, którzy się sprzeciwiali, sprzeciw przepłacili życiem. A wiadomo — by nie szukać daleko — z polskich doświadczeń, że prześladowaniem Kościoła jest wszystko, a zwłaszcza wytykanie nieuczciwości, potępianie pazerności, a nawet domaganie się sprawiedliwości, na przykład wobec księży dopuszczających się przestępstw na tle seksualnym.

Księga Hioba zaczyna się jak dobry kryminał, napisany zgodnie z zaleceniami samego mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka: Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem, że i szatan też poszedł z nimi. I rzekł Bóg do szatana: Skąd przychodzisz? Szatan odrzekł Panu: Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej. Warto sięgnąć po tę opowieść, by naocznie przekonać się, że za wszelkimi nieszczęściami stoi bynajmniej nie szatan: Rzekł Pan do szatana: Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki. Nie darmo błagamy „i nie wódź nas na pokuszenie”. I nie kierujemy tych słów przecież do czorta. Bo wbrew temu, co twierdzi papież, diabeł jest niewinny: Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść – relacjonuje sługa Hiobowi. A cały zakład boga z szatanem kosztuje życie kilkunastu bogu ducha winnych osób, w tym dzieci — Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały.

Dziś niedziela. Spróbujmy więc sobie odpowiedzieć na pytania postawione w trzecim rozdziale Lamentacji Jeremiasza: Gdy pod nogami się depcze wszystkich jeńców kraju, gdy prawa ludzkie się łamie w obliczu Najwyższego, gdy gnębi się w sądzie człowieka, czyż Pan tego nie dostrzega? Któż rzekł i stało się, gdy Pan tego nie nakazał? Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?

Dodaj komentarz