Nie wie lewica…, czyli naczynia rozłączone

Naczynia połączone to naczynia, które coś łączy. I nie jest to wspólny uchwyt. Jeśli jedno z naczyń połączonych napełnimy do połowy, to po chwili oba będą wypełnione w jednej czwartej. Co z tego wynika? Że jak z jednego naczynia za dużo zaczerpniemy, to i w drugim braknie.

Czy państwo można traktować jako system naczyń połączonych? I tak i nie. Tak, bo to oczywiste i nie, bo tak łatwiej rządzić. Weźmy dla przykładu problem pijanych kierowców, korzystając z okazji, że ostatnio głośno jest o jednym z nich. Który z polityków zaproponował jakieś sensowne, kompleksowe rozwiązania? Który dostrzegł, że pijany kierowca to problem nie tylko jednego człowieka, ale wielu innych? Że wpływy z podatków i akcyzy na alkohol, które państwo tak skwapliwie kasuje, są mniejsze niż szkody przez pijanych kierowców powodowane? Pan Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych twierdzi, że każda złotówka wpływająca do budżetu dzięki alkoholowi generuje pięć złotych wydatków w innych miejscach. Na przykład Narodowy Fundusz zdrowia na leczenie chorób i urazów związanych z alkoholizmem wydaje od 10 do 12% swojego budżetu (ok. 7 miliardów złotych).

Idealne państwo, traktowane jako system naczyń połączonych, najpierw zbada wszelkie zależności, określi co jest przyczyną, co skutkiem, co zyskiem, co stratą i ile wynosi ogólny koszt i dopiero wtedy przystąpi do działania. Na przykład w reakcji na informacje o śmierci kilkunastu osób w wyniku wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę w państwie traktowanym jako całość premier spotka się w pierwszym rzędzie z ministrami zdrowia, edukacji, a dopiero w dalszej kolejności z ministrami sprawiedliwości czy spraw wewnętrznych. Bo jeśli ktoś, mimo ostrzeżeń, zdając sobie sprawę z konsekwencji decyduje się na jazdę pod wpływem, to znaczy, że żadne, najsurowsze kary nie pomogą, bo problem leży gdzie indziej.

10,5 miliarda złotych przynosi budżetowi akcyza na alkohol. Zgodnie z ustawą jeden procent, czyli nieco ponad 100 milionów, powinien być przeznaczony na przeciwdziałanie alkoholizmowi. W rzeczywistości na ten cel trafia zaledwie 6,5 miliona. Jeśli nikomu nie zależy na tym, by alkoholików było mniej, to trudno się dziwić, że jedynym pomysłem na „walkę” z pijanymi kierowcami jest zaostrzanie kar, konfiskata mienia i inne równie absurdalne propozycje. W praktyce wygląda to tak, że pijany kierowca jest karany, odbiera mu się prawo jazdy na jakiś czas i z problemem alkoholowym pozostawia samemu sobie. Jak matkę, która raz ukarana za „posiadanie” 0,6 promila po kilku latach została złapana mając już 2,1 promila.

Że problem leży gdzie indziej świadczy przypadek pewnego jegomościa, który wezwał policję ponieważ tankując zauważył rozbite dwie boczne szyby w swoim samochodzie. Jak można wcześniej tego nie spostrzec zrozumiał wysłany na miejsce patrol stwierdzając u wzywającego 2,7 promila alkoholu. Z kolei w Łodzi pijany motorniczy wjechał tramwajem w pieszych, przechodzących akurat na pasach. Dwie kobiety zginęły na miejscu. Tramwaj zderzył się następnie z samochodem. Tyle się trąbi o pijanych kierowcach, premier jutro przedstawi „pakiet propozycji”, a prezydent Łodzi dopiero po śmieci dwóch kobiet zobowiązuje prezesa MPK do przeprowadzenia natychmiastowej kontroli trzeźwości wszystkich kierowców oraz motorniczych MPK.

Przykładów sytuacji, gdy nie obchodzi lewicy jakie koszta na prawicy można podać znacznie więcej. Przykładów na to, że słowa prewencja, zapobieganie są władzy obce jest również aż za dużo. Kraj przez rządzących nie jest bowiem postrzegany jako całość, ale został podzielony na odcinki, strefy wpływów, obszary i branże. Każdy skupia się tylko na powierzonym wycinku i nie interesują go koszty ponoszone przez innych. Kolejny pierwszy z brzegu przykład. Dotąd pacjenci przewlekle chorzy nie musieli fatygować się do lekarza po receptę. Wystarczyło, że poprosili w rejestracji lub wysłali krewnego. Od 1 września ubiegłego roku NFZ przestał honorować porady udzielone pacjentom bez ich osobistego stawiennictwa w gabinecie lekarskim. Jakie korzyści, poza zwiększeniem kolejek, daje takie obostrzenie?

Dopóty władza nie będzie traktowała państwa jako całości, dopóki będzie się jej to opłacać. Z drugiej strony poniekąd sami przyczyniamy się tego, skoro lepiej postrzegamy i oceniamy jako skutecznego tego ministra, który potrafi wyrwać więcej kasy dla swojego resortu. A prawda jest brutalna — nie ma nic za darmo, a kasa państwa to nie worek bez dna. Jeśli jedni dostaną za dużo dziś, to jutro wszyscy to odczujemy.

Dodaj komentarz