Nie ujawniono śladów

Górnicy straszą. Bo górnikom należy się. Zawsze im się należało, a władza bez szemrania kupowała sobie na Śląsku święty spokój. Za pieniądze wpompowane w nierentowne górnictwo można by wybudować trzy elektrownie jądrowe i dwie atomowe. Warto pamiętać, że przemysł wydobywczy został zrestrukturyzowany i zaczął przynosić zyski. Niestety, wtedy suweren powierzył władzę pogrobowcom bolszewików, którzy natychmiast pogrupowali kopalnie w holdingi i zjednoczenia. Pomysł był tak prosty jak kontraktacja trzody chlewnej i usług medycznych — niech rentowne kopalnie wezmą na utrzymanie nierentowne i niech sobie fedrują, a to co wydobędą niech sobie leży na hałdach i nabiera mocy. Może kiedyś się przyda. Potem następni specjaliści doszli do wniosku, że przecież firmy energetyczne mogą wziąć na utrzymanie nierentowne kopalnie. W ten sposób wszyscy płacąc rachunki za prąd dotują z jednej strony przemysł wydobywczy, a z drugiej utrzymują skansen energetyczny. Państwowe spółeczki dopłacają do wydobycia w państwowych kopalniach, a nadający się do użytku węgiel sprowadzają z zagranicy. Gdyby bowiem kupowały polski prąd byłby już dziś trzy razy droższy.

Co się dzieje gdy organa państwa nie kierują się opiniami ekspertów, interesem kraju lecz populizmem, vox populi? To, co w przypadku górnictwa i wielu innych branż — straty idą w miliardy. Kilka przemawiających do wyobraźni liczb. Pochodzą sprzed ośmiu lat, a to oznacza, że trzeba do nich dodać dodatkowe kilkadziesiąt miliardów. Otóż dopłaty z budżetu państwa do emerytur rolniczych w latach 1992-2012 znacznie przekroczyły ćwierć biliona złotych. Drugie tyle podatnicy wypłacili górnikom za ich wkład we wzrost hałd. Hojność władzy dla tych dwóch grup zawodowych to ponad połowa polskiego zadłużenia. Czy można się dziwić, że ludzie przez dziesiątki lat przyzwyczajani do myśli, że im się należy, nie chcą zrezygnować z przywilejów? Że należy im się godziwe wynagrodzenie i dodatek za nadgodziny, skoro godzinę zjeżdżają w dół, trzy godziny jadą na urobisko, dwie godziny machają kilofem (maszyny drogie, kopalni nie stać na ich zakup), trzy godziny jadą z powrotem i godzinę wyjeżdżają na górę?

Kilka dni temu młody człowiek zabawiał się nożem podczas przejażdżki rowerowej. W pewnej chwil wywrócił się tak nieszczęśliwie, że wbił sobie to niebezpieczne narzędzie w klatkę piersiową. I oto są już wyniki sekcji zwłok. Okazało się, że „przyczyną śmierci był uraz serca spowodowany ostrym narzędziem”. Niebywale biegły nie wyklucza, że „przyczyną urazu było nadzianie się chłopca na nóż, który wcześniej trzymał w ręku”. Nadal jednak przesłuchiwani są świadkowie tego zdarzania, by wykluczyć ewentualny udział osób trzecich i czwartych. Do tragedii doszło tydzień temu. Tydzień nie wystarczył do ustalenia czy rowerzysta nadział się na nóż, czy został nadziany. Awaria oczyszczalni w Warszawie miała miejsce 29 sierpnia. Tydzień wystarczył, żeby wykluczyć sabotaż, chociaż policyjny pirotechnik przyznaje, że miejsca katastrofy nie widział: W tym miejscu posadzka tunelu, po której szliśmy, uniosła się już tak wysoko i była tak zawalona gruzem z uszkodzonej podłogi tunelu, że dalej nie dało się iść […] Nie ujawniono śladów osmoleń charakterystycznych dla użycia materiałów wybuchowych. Gdzie nie stwierdzono osmoleń? Tam gdzie doszło do wybrzuszenia? Ależ skąd! To tak jakby ślady trotylu na tupolewie próbować zlokalizować przez lornetkę.

Według relacji uczestników oględzin przytoczonej przez „Rz”, sam tunel pozostał nienaruszony. Jednak ciśnienie z uszkodzonej rury i napierające od spodu ścieki uniosły posadzkę tunelu (rury są pod posadzką), a w pewnym miejscu wybrzuszyły ją i wyrwały jej konstrukcję. Idące naprzeciw siebie ekipy śledczych nie spotkały się, oddzieliła je odległość ok. 8 metrów.

To dowodzi, że prokuratura działa sprawnie, dogłębnie wszystko bada, jest bezstronna i można jej wierzyć bez zastrzeżeń. Zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzi wyimaginowana odpowiedzialność konkurenta politycznego. Na przykład do tej pory badana jest sprawa śmierci prezydenta Gdańska (został zamordowany na początku stycznia 2019 roku), ponieważ główny podejrzany o zadanie ciosów nożem zeznał, że winny zbrodni jest sąd, prokuratura i Służba Więzienna. Rok po morderstwie Grażyna Wawryniuk z gdańskiej prokuratury poinformowała, że Przesłuchano 140 współosadzonych, a realizowane w ramach pomocy prawnych czynności w tym zakresie są na etapie końcowym. Pół roku później, w czerwcu po raz czwarty przedłużono śledztwo. W sierpniu biegli doszli do wniosku, że sprawca nie był niepoczytalny, ale prokuratura uznała, że miał ograniczoną poczytalność.

A tymczasem w pierwszym radiu informacyjnym, zapłać żeby zrozumieć, że nie ma za co, p. Agnieszka Lichnerowicz dowiodła, że warto zapłacić chociażby po to, by posłuchać bzdur. Praktycznie bez żadnego komentarza pozostawiała brednie wygadywane przez przedstawiciela górników. Pracując w medium,  które lata temu opisywało ile państwo dopłaca do samych emerytur górniczych, bez słowa komentarza pozostawiła zapewnienia jakoby państwo „zarabia” na węglu i górnictwie. Teoretycznie p. red. jest w stanie zrozumieć, że jeśli nie zacznie się domu budować dziś, to jutro go nie będzie, praktycznie ją to zadanie przerasta. A przecież oczywistą oczywistością jest, że jeśli nie zacznie się redukować emisji dwutlenku węgla do atmosfery dziś, to jutro węgiel nie będzie nikomu potrzebny, bo nikogo nie będzie.

Pewien poeta opisał co się działo ze ślepym i kulawym wtedy, gdy kulawy wiedzie ślepego i wtedy gdy ślepy wiedzie kulawego. Co się stanie gdy dureń poprowadzi mędrca? Jeden i drugi przepadną z kretesem. Tylko… Czy mędrzec dający się głupcowi wodzić za nos na pewno jest mądry?

Dodaj komentarz