Nie trzeba wiedzy

Zazwyczaj jest tak, że sprawa ląduje w sądzie, a sąd przygląda się jej wnikliwie, waży wszystkie aspekty, analizuje zeznania świadków, dowody i w końcu wydaje wyrok w oparciu o przepisy prawa. Dlatego należy sądy zreformować, ponieważ tak się nie robi. Tak uważa na przykład wybitny polski prawnik, prokurator i konstytucjonalista, mgr Stanisław Piotrowicz, który oznajmił, że „nie trzeba wybitnej wiedzy prawniczej” by stwierdzić czy coś jest zgodne z prawem. Podobnie wybitny polski lekarz i ginekolog prof. Chazan także daje do zrozumienia, że nie trzeba wybitnej wiedzy medycznej, żeby wiedzieć, iż płód bez połowy głowy i mózgu nie tylko będzie żył, ale gdy się urodzi można go będzie wyleczyć. Z kolei nie trzeba wybitnej wiedzy chemicznej, żeby wiedzieć, że bateria, na przykład do zegarka, wrzucona do kwasu solnego, nie rozpuści się i nie uwolni toksycznych związków. W związku z tym nie trzeba wybitnej wiedzy medycznej, by wiedzieć, że jeśli dziecko połknęło baterię, na przykład do zegarka, to spokojnie można poczekać aż ją wy… dali, bo kwas solny w żołądku nie rozpuści baterii, a toksyny zawarte w niej są dla organizmu niegroźne jak sól wypadowa. Jeśli nie bardziej.

Skoro nie potrzeba wybitnej wiedzy, to przywiezione przez rodziców dziecko, które połknęło baterię, zmarło ponieważ po pierwsze połknęło baterię, a po drugie uczyniło to w piątek, a w piątek polska służba zdrowia ma ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się rozkapryszonymi bachorami na bateriach. Dwa lata wcześniej w podobnych okolicznościach zmarło dziecko na tak zwanych antypodach. Dwuletnia Brianna połknęła baterię do zegarka, o czym rodzice nie wiedzieli. Śmierć spowodowały substancje alkaliczne. W Polsce było wiadomo, co dziecko połknęło. Ale skoro nie potrzeba wybitnej wiedzy medycznej by wiedzieć, że bateria składa się głównie z trucizn, to wymioty i ból nie mogły wywrzeć na personelu medycznym żadnego wrażenia, a tym bardziej skłonić do działania. Czekano modląc się o szczęśliwe wypróżnienie. Zamiast wypróżnienia dołem krew popłynęła górą, przez usta. Dopiero wtedy personel medyczny ocknął się i przystąpił do działania, które polegało na przewiezieniu do specjalistycznego szpitala dziecięcego. Tam lekarze zamiast zgodnie z procedurą poczekać aż samo przejdzie przystąpili do ratowania, próbowali wszystkich sposobów, ale toksyny zdążyły już przepalić przełyk i aortę. Czy potrzeba wybitnej wiedzy, by stwierdzić w związku z tym, że potrzebna jest dogłębna reforma systemu służby zdrowia, zintegrowanie usług w mniejszej liczbie placówek i likwidacja placówek specjalistycznych, dzięki czemu nie trzeba będzie pacjentów nigdzie wozić? Nie wspominając już o tym, że NFZ powinien zapłacić obu placówkom za wdrożone „procedury medyczne”, a pierwszej dodatkowo za trzydniową „obserwację”.

Wczoraj portal wyborcza.pl doniósł o inwigilacji posła Ryszarda Petru. Policyjni tajniacy śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej — czytamy w zajawce po polsku zwanej leadem. Dziś jeden z poszkodowanych oznajmił, że składa doniesienie do prokuratury. I tu kłania się potrzeba, a w zasadzie jej brak. Czyż bowiem trzeba mieć jakąkolwiek wiedzę, by wiedzieć, że składanie doniesienia do podległej władzy prokuratury na działalność podległej władzy służby ma głęboki sens? Natomiast wiedza, choć niekoniecznie wybitna, potrzebna jest by zrozumieć, że w tej sytuacji pełną synchronizację prawa ze sprawiedliwością uda się osiągnąć dopiero po podporządkowaniu władzy także i sądów.

Swego czasu prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Andrzej Duda, działając w imieniu tejże, ułaskawił skazanych nieprawomocnie funkcjonariuszy państwowych, którzy swego czasu rażąco nadużyli uprawnień. Prezydent idąc na rękę skazanym, acz nieprawomocnie, nie oglądał się na prawo i procedury oznajmiając, że postanowił „uwolnić polski wymiar sprawiedliwości od tej sprawy”. Pan prezydent nie jest pierwszy. Prekursorem uwalniania wymiaru był sędzia Charles Lynch, któremu polska Wikipedia nie poświęciła ani słowa.

Sąd Najwyższy stwierdził, że uwolnienie wymiaru przez prezydenta było bezprawne. Na to ci, którym nie potrzebna jest żadna wiedza orzekli, że sąd nie ma prawa wypowiadać się w sprawie… prawa. W tym miejscu należy nadmienić, że nie trzeba być wybitnym dziennikarzem, żeby nie zapytać „jeśli nie sąd to kto ma prawo oceniać poczynania prezydenta?” Skoro nie trzeba, to żaden dziennikarz nie zapytał. Ale to nie wszystko, ponieważ nie trzeba także, co oczywiste, wybitnej wiedzy teologicznej, żeby wiedzieć, iż w sprawie poczynań pana prezydenta i jego kolegów partyjnych nie ma prawa wypowiadać się nie tylko Sąd Najwyższy, ale i Ostateczny.

Nie posiadający żadnej wiedzy, a nie tylko wybitnej, nie dostrzegają oczywistej oczywistości, której władza nawet kryć nie próbuje. Otóż organa podległe władzy naciskają ostatnio na Sąd Najwyższy, by ten nie zajmował się sprawą towarzysza partyjnego ułaskawionego — jak orzekł Sąd Najwyższy — na lewo. To oznacza, że po podporządkowaniu władzy sądów wymiar sprawiedliwości będzie funkcjonował według schematu, zgodnie z którym ten jest winny, kogo władza uzna za winnego i ten jest niewinny, kogo władza uzna za niewinnego. Pozostali muszą sobie radzić sami, a jeśli nie posiadają ustosunkowanych znajomych, to sami są sobie winni. Po co w takim razie Sąd Najwyższy powinien sprawę odroczyć? To oczywiste — prezydent podpisał ustawę o „reformie” sądów. Gdy wejdzie w życie, co nastąpi w ciągu 14 dni od ogłoszenia, i gdy zgodnie z jej postanowieniami zostaną dokonane w sądach niezbędne modyfikacje, sprawa rozpatrywana przez Sąd Najwyższy będzie mogła spokojnie trafić do sądu powszechnego, bo będzie już pewne, że wyrok będzie sprawiedliwy.

Nie trzeba wiedzy, wystarczy odrobina wyobraźni i stare kroniki filmowe by zrozumieć, że Polska przestała być demokratycznym państwem prawa. Tam, gdzie prawo nie działa, sprawiedliwości też próżno szukać. (Niepewna) przyszłość Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i Przystanku Woodstock, który wkrótce może przenieść się na lewy brzeg Odry i stać się Der Haltstelle Woodstock, dobitnie świadczy o tym, że nie liczy się dobro publiczne, interes państwa, obywateli, a jedynie ideologia i widzimisię władzy.

 

PS.
Sąd uznał, że firma, która wykonała odwiert związany z poszukiwaniami wód geotermalnych w Toruniu, nie musi płacić prawie 45 mln zł odszkodowania Fundacji Lux Veritatis. Po reformie sądownictwa tak skandaliczny wyrok nie będzie możliwy.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. „..Niech się wypełni dobra wola

    Szlachetnych serc, co w klęsce wzrosły,

    Przywróć nam chleb z polskiego pola,

    Przywróć nam trumny z polskiej sosny.

    Lecz nade wszystko słowom naszym

    Zmienionych chytrze przez krętaczy

    Jedyność przywróć i prawdziwość:

    Niech prawo zawsze prawo znaczy,

    A sprawiedliwość,sprawiedliwość.  ”

    Napisał poeta żydowskiego pochodzenia, co jego poezję czyni gorszą w oczach prostaków. Głupszą w ocenie miernych ale wiernych zaleceniom, nakazom, poleceniom, wskazaniom.

    Mam nadzieję, że wyrośnie kiedyś w Polsce wybitny twórca, który naszą rzeczywistość pokaże przyszłym pokoleniom. Ale oby przestrzegł, że bardzo ławo uwierzyć tym, co na zaufanie nie zasługują.

    Jak na razie mamy twórczość informująco – ciekawą. Autor nie jest mi znany.

    „Kto Ty jesteś?   – Prezydentem
    Jaki znak Twój?  – Pismo Święte
    Kto cię wybrał?   – Naród głupi,
    Kto namawiał?    – To biskupi,
    Kogo słuchasz?  –  No, …….prezesa,
    Ci ci z tego?        – Pełna kiesa,
    Ułaskawiasz?      – Tak, ziomali,
    Co sąd na to?     – Niech się wali,
    A przepisy?         – Pluję na nie,
    Konstytucja?       – Sranie w banie,
    Kochasz władzę? – Kocham szczerze,
    A w co wierzysz? – W Jarka wierzę

    Przeczytałam 30.04.2016…..
    Wierszyk nie miał komentarzy.

    Czy coś się zmieniło? Może siła wzajemnych uczuć.