Nie masz racji boś głupi

Każda istota przekazuje jakieś informacje. Nawet bakterie przekazują sobie wieści o nowych antybiotykach co umożliwia im uodpornienie się na nie. Jednak w zasadzie tylko człowiek posiadł umiejetność porozumiewania się na niespotykaną w przyrodzie skalę, formułowania myśli, przekazywania informacji, co umożliwiło mu osiągnięcie pozycji wyjątkowej.

Po wiekach rozwoju ludzkość zdaje się dochodzić do ściany. Wyjątkowe na skalę planetarną osiągnięcie ewolucji — umiejetność porozumiewania się — przestało pełnić swą podstawową funkcję przekształcając się w narzędzie manipulacji i oszustwa. Wnioski z badań są przerażające, bowiem wynika z nich, że człowiek w XXI wieku łatwiej uwierzy w kompletną bzdurę niż w prawdę. Najlepszym przykładem jest ruch anty-szczepionkowy, który już zaczął odnosić spektakularne sukcesy chociażby w Grecji, gdzie na odrę w ciągu ostatnich 5 lat chorowało kilka osób rocznie, a w zeszłym roku odnotowano kilkaset zachorowań. To niewiele, ale jeśli zważyć, że nie zaszczepiło się ok. 350 tysięcy osób, a choroba często kończy się śmiercią, to przed czym chroni unikanie szczepień?

Państwa i firmy przeznaczają gigantyczne środki na badania po to, by znaleźć rozwiązanie problemów, zapobiec negatywnym zjawiskom lub zminimalizować ich skutki. Dyletant nie potrzebuje tracić czasu na naukę, bo on wie. Skąd wie? Od takiego samego nieuka jak on względnie „wziął to na chłopski rozum”. Wie na przykład, że gdzieś, kiedyś dziecko zachorowało po szczepieniu, choć nie ma pojęcia ile dzieci nie zachorowało dzięki szczepieniom. Widzi, że nie chorują i rozumie dlaczego. Nie chorują, bo są zdrowe, a zdrowe są, bo nie chorują, a nie dlatego, że są zaszczepione. Na co dzień tak właśnie wiąże skutki z przyczynami. W tym przypadku też nie powiązał, zrobił to za niego ktoś inny, a on uwierzył głęboko i bez zastrzeżeń, że dziecko zachorowało właśnie przez to, że zostało zaszczepione. Bez znaczenia, że zaszczepione zostało na odrę, a zachorowało na ospę. Choroba to choroba.

Oczywiście można sprawę załatwić w bardzo prosty sposób, co prawda krzywdzący dla bogu ducha winnych dzieci, ale skuteczny jeśli chodzi o rodziców. Wystarczy nie przyjmować niezaszczepionych dzieci do żłobka, przedszkola, szkoły. A jeśli przedszkole przyjmuje, to nie posyłać. Wtedy jednak zaczną histeryzować wszelkiej maści rzecznicy i obrońcy wartości wszelakich dowodząc, że ujawnianie informacji o tym kto został, a kto nie został zaszczepiony to dane wrażliwe, tajne, poufne a ujawnianie ich to niedopuszczalny outing, dyskryminacja, nostryfikacja i alienacja. Oczywiście nie ma to większego sensu, ale poważnie, naukowo i dostatecznie groźnie  brzmi. Bowiem nie ma znaczenia czy to, co obrońca uciśnionych wygaduje ma sens. On ma stać na straży i protestować w ściśle określonych sytuacjach, więc stoi i protestuje. Za to mu płacą. Za analizowanie skutków swoich działań mu nie płacą.

Ostatnio wyszło na jaw, że czołowy portal społecznościowy nie tylko zbiera mnóstwo danych o użytkownikach, ale także umożliwia wykorzystanie ich w celu manipulowania opinią publiczną. Mimo to żaden rzecznik żadnej instytucji nie opublikował komunikatu w stylu „W związku z ujawnieniem bezprawnego wykorzystania danych osobowych Rzecznik, Organ, Instytucja, Organizacja oświadcza, że likwiduje swoje konto i profil i przeprasza wszystkich użytkowników, których dane bez ich wiedzy i zgody mogły zostać wykorzystane do działań dwuznacznych moralnie i prawnie.” Wręcz przeciwnie, niemal wszystkie instytucje, na czele z Rzecznikiem PO (po trzykroć, jako Rzecznik, Bodnar i Biuro) udzielają się i to w sytuacji gdy Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych już w zeszłym roku, a więc przed wybuchem afery, wydał decyzję w sprawie przetwarzania danych przez Facebook.

Mowa, służąca rozmowie, wymianie myśli, doświadczeń, idei przestała być spoiwem, a stała się orężem. Nie prowadzi się rozmów po to, żeby przekonać, lecz żeby pokonać. Potwierdzają to wyniki badań omówione w marcowym numerze „Świata Nauki” (polska edycja „Scientific American”). Konkluzja jest oczywista, problem rzuca się w oczy i trudno go nie dostrzec, ale dopiero wtedy, gdy wiadomo na co zwrócić uwagę:

Wraz ze wzrostem polaryzacji politycznej toczone debaty coraz częściej zmierzają do pokonania przeciwnika, a nie zrozumienia jego argumentów. Zjawisko to jest szczególnie widoczne na forach internetowych.

Rozmówca mający inne zdanie to nie oponent, którego należy przekonać, lecz wróg, którego należy pokonać za wszelką cenę.

Świat Nauki 3/2018

Podczas dyskusji oponenci przedstawiają co prawda argumenty uzasadniające ich poglądy, ale żadna ze stron nie jest zainteresowana poznaniem stanowiska przeciwnika. Rzeczywistym celem wymiany zdań jest „zdobycie punktu”, czyli pokonanie rozmówcy. Konwersacje na Twitterze, Facebooku, a nawet w komentarzach na YouTube są typowe dla walki toczonej w formie dyskursu politycznego. Nazywamy to „dyskutowaniem w celu pokonania”.

Rozbieżności poglądów często towarzyszy wrogość. […] Równocześnie rozwój mediów społecznościowych zrewolucjonizował sposób dystrybucji informacji: obecnie wiadomości, które do nas docierają, często są dopasowane do naszych preferencji politycznych. Punkt widzenia konkurencyjnego obozu nie może przebić się przez ścianę kapsuły informacyjnej, w jakiej się zamknęliśmy. Co gorsza, treści propagujące nienawiść mają większe szanse upowszechnienia się na platformach internetowych. Tworzenie takiego toksycznego środowiska skutkuje oddalaniem się ludzi od siebie i inicjuje bezproduktywne wymiany ciosów.

Doskonałą ilustracją problemu są wszelkie debaty kandydatów na urząd prezydenta czy liderów partyjnych przed wyborami parlamentarnymi. Dziennikarze nie dyskutują o tym, co zostało powiedziane, czy polityk mówił z sensem, konkretnie, czy przeciwnie, konfabulował, pływał, uprawiał populizm. Zamiast tego zajmują się typowaniem zwycięzcy. Tym mianem, jak pamiętamy, okrzyknięto na przykład Adriana Zandberga, który plótł dokładnie tak samo jak reszta. Ale żurnalistom, zwłaszcza z mediów postępowych czują, że nie są po to, by informować, ale mają misję do spełnienia. Gazeta Wyborcza przyznała, że oszalał internet i ona też: »Adrian Zandberg zwycięzcą debaty? Internet oszalał na punkcie polityka Partii Razem«. Szaleństwo potwierdziły wyniki wyborów — startująca osobno partia Razem odebrała startującej razem lewicy kilkaset tysięcy głosu uniemożliwiając wejście do sejmu, dzięki czemu PiS zdobył większość. Takie zwycięstwo to pyrrusowe zwycięstwo.

To, co jest zabójcze w skali mikro — stosunków międzyludzkich, w skali makro, czyli w stosunkach międzynarodowych może doprowadzić do globalnego konfliktu. Na mniejszą skalę widzimy to w Polsce, gdzie dwa pozornie zwalczające się obozy nie liczą się z nikim i z niczym, prąc naprzód i realizując swoje cele bez oglądania się na innych i na konsekwencje. Na większą skalę mamy przykład Rosji, która poczyna sobie coraz śmielej, co i rusz naruszając przestrzeń powietrzną innych krajów czy wpływając na wyniki plebiscytów. Albo USA, których populistyczny prezydent rozpętuje wojnę handlową.

Ludzkość zmierza wprost ku przepaści i od nas zależy czy spadnie. Nadzieją może napawać to, że

sposób dyskusji, w której będziemy uczestniczyć, może wpłynąć na nasze rozumienie samego problemu. Im bardziej będziemy dążyli do pokonania przeciwnika, tym mocniej będziemy czuli, że istnieje jedna obiektywna słuszna opinia, a wszystkie pozostałe są błędne. Odwrotnie, im bardziej będziemy starać się wysłuchać w dyskusji stanowiska oponentów, tym łatwiej uznamy, że nie ma jednej obiektywnej prawdy i równie słuszne mogą być różne zdania.

Dlatego, kiedy następnym razem czytelnik zechce zaangażować się w dyskusję w jakiejś kontrowersyjnej kwestii prowadzonej na Facebooku, powinien uświadomić sobie, że wybór sposobu argumentacji nie ogranicza się wyłącznie do formy prowadzenia dyskusji z osobą o przeciwstawnych poglądach. W równym stopniu decydujemy o tym, czy my sami i inni uznajemy, że problem ma tylko jedno słuszne rozwiązanie.

Nadzieja jednak może okazać się płonna. Bo trzeba mieć odwagę, by przyznać się do błędu. Kogo na to stać? Już Izabela Trojanowska dostrzegła, że na bohaterów popyt minął.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Zbyt dużo tematów w jednym tekście, bo i szczepionki(jestem zdecydowanie za antyszczepionkowcami, ale wyłącznie w Afryce i Azji), i koń trojański Zandberg który umożliwił jedynowładztwo PiS i Bodnar, który był mądry i zgłupiał gdy został RPO…