Nie drzyj mordy zdziro, jesteś pod opieką!

Lekarze to także, podobnie jak sędziwie, „nadzwyczajna kasta”. Jako jedyni mają sumienie, które ma prymat nad wiedzą medyczną i dobrem pacjentów i pozwala decydować, które procedury medyczne znajdą zastosowanie, a z których trzeba będzie zrezygnować. Oczywiście każdy posiada sumienie, ale lekarze oprócz sumienia posiadają tak zwaną klauzulę sumienia, która pozwala im na więcej. Posiadania klauzuli zazdroszczą lekarzom farmaceuci, którym także sumienie nie pozwala na wiele. Przychodzi pacjent do apteki z receptą i farmaceuta musi ją zrealizować, choć sumienie mu podpowiada, że sprzedaż tego medykamentu narazić może na cierpienia, ponieważ lista efektów ubocznych znacznie przewyższa działania pożądane. Jakże chętnie taki odpowiedzialny farmaceuta, kreując się swoim sumieniem sprzedał by pacjentowi potrafiącą dokonać cudów wodę święconą i zioła ojców benedyktynów na wszystko. Na przykład bezpłodność.

Przyczyną bezpłodności są przeważnie zrosty pozapalne jajowodów, niedorozwój narządu płciowego, niewydolność jajeczkowania, także identyczność układu biegunów i polaryzacji u obu partnerów całkowicie zdrowych. Mieszanka ziołowa u kobiet wywołuje silną owulacje, pomaga zajść w ciążę, u partnerów znacznie wzmacnia nasienie.

Oszczędni mogą postawić na zioła Sroki, po zażyciu których kobieta zachodzi w ciążę. Niestety opis nie zdradza jak się to odbywa, ponieważ nie ma opisu. Niemniej jednak zioła muszą posiadać cudowną moc, albowiem już w nazwie zawarta jest cena 5,50 zł, a kosztują okrągłe 6,00 zł: CIĄŻA!! -OWULACJA!100g TYLKO5,5ZŁ ZIOŁA SROKI NR 3). Z uwagi na to, że „Najlepiej sprawdza się picie tych ziół od początku cyklu- czyli od pierwszego dnia miesiączki”, mężczyźni dalej zajdą jeśli powstrzymają się od picia.

Niestety, farmaceuci jeszcze nie mogą kierować się w swojej pracy klauzulą sumienia. Dlatego nadal cała odpowiedzialność spoczywa na lekarzach, którzy nie powinni farmaceutów stawiać pod ścianą i narażać na dylematy moralne. Apteka to nie pierwszy lepszy sklep z suplementami owoców, warzyw i mięsa.

Wszyscy pamiętamy pamiętny zeszłoroczny protest lekarzy rezydentów, czyli terminatorów, którzy dopiero uczą się zawodu, niewiele umieją, ale też im się należy, bo niebywale ciężko pracują. Nie leczą, pracują. Po kilka godzin na kilku etatach. Żurnaliści, którzy wszystkie rozumy pojedli, mieli pomysł jak zaradzić kryzysowi. Pomysł był równie prosty jak robota, którą w mediach wykonują i polegał na tym, by zwiększyć składkę zdrowotną i wprowadzić współpłacenie. Oczywistą oczywistością jest bowiem, że jeśli lekarzy jest za mało, to wystarczy podnieść składki i wprowadzić opłaty, żeby… ciągle było ich za mało. To oczywiste. Jak ich będzie więcej, to po podniesieniu uposażeń pieniędzy w systemie będzie za mało i trzeba będzie podnieść składki i wprowadzić współ-współpłacenie.

Ponieważ lekarzy jest jak na lekarstwo, choć mają klauzulę sumienia, to kobiety rodziły dzieci w nieludzkich warunkach. A ile się od wykwalifikowanego personelu nasłuchały o sobie, rodzeniu i skutkach zajścia w ciążę to ich. Dlatego zapoczątkowano akcję „rodzić po ludzku” po to, by zmusić zwłaszcza lekarzy, by zachowywali się przyzwoicie i traktowali kobiety po ludzku, jak ludzi, pacjentów, a nie jak kur…tyzany z którymi jest się na ‚ty’. Ponieważ apele i perswazja nie odnosiły skutku ministerstwo zdrowia wydało rozporządzenie, w którym nakreśliło tak zwane standardy okołoporodowe — w jaki sposób personel medyczny powinien zachowywać się podczas porodu i jak należy odnosić się do rodzącej kobiety.

Wiedzy jak odnosić się do innego człowieka i jak go traktować adepci sztuki medycznej nie wynoszą z domu, nie uczą się w szkole i nie zgłębiają na studiach. Gdyby ktoś w siedzibie NFZ-tu spróbował zwrócić się do urzędnika językiem, którym potrafi posługiwać się w szpitalu personel medyczny w kontaktach z rodzącą, to miałby w najlepszym przypadku sprawę w sądzie, a w najgorszym braki w uzębieniu. To tłumaczy także niechęć w dopuszczaniu mężczyzn do udziału w porodzie. Co prawda wielu mdleje, ale ci bardziej odporni słysząc uwagi personelu na temat rodzącej mógłby nie zdzierżyć i naruszyć nietykalność cielesną gbura.

Minister zdrowia noszący nazwisko słynnego dowódcy, dzięki któremu Smoleńsk, a później Wilno, dostały się w ręce rosyjskie, idąc w ślady przodka poddał bez walki pacjentów. Nie tylko praktycznie zneutralizował standardy okołoporodowe, ale także obniżył wymagania i podniósł ryczałty dla lekarzy pierwszego kontaktu, dzięki czemu podczas jego ministrowania nie protestowali, choć dotąd awanturowali się regularnie. Burzyli się jedynie lekarze-rezydenci, ale ich zadaniem było przykrycie źle przygotowanej i fatalnie wdrażanej „reformy” oplatającej Polskę szarą siecią szpitali.

Nowy minister zdrowia próbuje narzucić lekarzom jakieś standardy, ale oni nie chcą. W stanowiskach Nr 16/18/P-VII prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej wyraża opinię, że narzucanie lekarzom jakichś standardów, a szczególnie oczekiwanie od nich kultury i przyzwoitości jest niedopuszczalne. Według Naczelnej Rady

Standardy postępowania, jako źródło prawa, którym jest rozporządzenie Ministra Zdrowia, muszą mieć charakter sprawdzalny i nadający się do weryfikacji i egzekwowania.

Stawia to pacjentów, a właściwie pacjentki, od razu na przegranej pozycji, ponieważ wynika z tego, że nie da zweryfikować, czy zachowanie lekarzy mieści się w dopuszczalnych granicach, a próba egzekwowania kulturalnego i empatycznego podejścia spełznie na niczym. Lub skończy się w sądzie, gdy pacjentowi puszczą nerwy.

Tym samym brak jest podstaw do wprowadzania do standardów postępowania uregulowań odnoszących się do sposobu zwracania się przez personel medyczny do pacjenta, w szczególności sformułowań dotyczących kwestii absolutnie subiektywnych, jak nawiązywanie dobrego kontaktu z rodzącą czy prezentowanie postawy budzącej zaufanie.

Co ciekawe lekarze weterynarii zachowują się przyzwoicie, do klientów, a nawet klientek, odnoszą się z szacunkiem. I to bez rozporządzenia ministra! Czyżby bali się, że pacjent im odszczeknie? A może chodzi o to, że pacjent płaci z własnej kieszeni, a lekarze weterynarii nie zarabiają tyle, ile im się należy, tylko tyle, ile wypracują, ile warte są ich usługi? Zapewne dlatego to, co Naczelna Rada postulowała na początku, zostawiliśmy sobie na koniec. Wspomniane wyżej standardy postępowania, jako źródło prawa,

Powinny być adresowane do świadczeniodawców, a nie do pacjentów.

Odczekajmy chwilę umieszczając opadającą szczękę na swoim miejscu, powstrzymajmy odruch pukania się w głowę, nie krzyczmy „lekarzu, udaj się do lekarza specjalisty niech ci zbada głowę”, tylko wytłumaczmy spokojnie Naczelnej Radzie, że rekomendacje są adresowane najwłaściwiej jak tylko można — powinny być adresowane do świadczeniodawców, a nie do pacjentów, i są adresowane do świadczeniodawców, a nie do pacjentów. W przeciwnym razie należałoby przyjąć, że to kobieta w ciąży podczas porodu świadczy usługi lekarzowi dociekając „jak dupy dawałaś to też tak się darłaś?”, proponując zaprzestanie darcia mordy itd. itp. Medyczna terminologia położnicza jest niezwykle bogata, lecz z opisanych powyżej względów niestety nie nadaje się do cytowania.

W czasach minionych partia lansowała hasło „socjalizm — tak, wypaczenia — nie”. Problem w tym, że wypaczenia stanowią integralną część tego systemu. Watro sobie przypomnieć jak po transformacji rolnicy bronili się przed normami jakości mleka czy mięsa. Rynek rozwiązał ich problemy lepiej niż najszczegółowsze rozporządzenie. Dlatego dopóki w służbie zdrowia będzie panował socjalizm, dopóty pacjenci będą stali w gigantycznych kolejkach i nie będą nie tylko rodzić po ludzku, ale nawet traktowani po ludzku nie będą.

Dodaj komentarz


komentarzy 16

  1. Znam rolników!!!! Tak prywatnie są zachwyceni swoim dorobkiem, swoimi dochodami, ale oficjalnie to ciągle są skrzywdzeni. Jakaś pozostałość po chłopach pańszczyźnianych?

    Co do dopłat, to są one naprawdę duże !!! Bo nie dotyczą tylko dopłat do upraw. Dopłaca się ok.50% wartości do kupowanego sprzętu. Chłopi polscy nie łączą się w grupy producenckie jak to robią na Zachodzie, by minimalizować koszty, bo każdy indywidualnie jest najmądrzejszy!!!! Nie potrafią współpracować nawet we własnym interesie!!!! A poza tym ich pycha, próżność zostaje zaspokojona przez możliwość pokazania ciągnika wartości mieszkania w dużym mieście. Do tego kombajnu, wypasionej „bryki” i innych cudów techniki. Więc bez demagogii. Zresztą obecny „cudowny” rząd może wnioskować o wyrównanie dopłat do tych, które są w „starej” Unii.

    By sprawdzić ile wynosi ten „ułamek maleńki” dopłat, wystarczy poszukać w internecie. Bo nie jest maleńki. A takie stwierdzenie to demagogia i oszukiwanie.

    Wystarczy pojechać na polską wieś. Nie tam gdzie jest bogato, ale np. w Zachodniopomorskiem, gdzie ziemię po PGR zawłaszczył sobie KK albo jakiś polityk. To obszar, gdzie królowały PGR i nie było dużej tradycji gospodarstw indywidualnych. Jeśli już były to ok.3 ha. Ale takie powierzchnie są już w zaniku. I gdyby nie podlizywanie się wyborcom i stanowienie, że jeden hektar daje utrzymanie i prawo do emerytury, to także już by zniknęły. Ale z możliwości upraw na jednym ha korzystają dziennikarze, aktorzy, politycy, i wielu innych zajmujących się handlem lub przemysłem, by płacić składki do KRUS a nie do ZUS i by mieć ubezpieczenie zdrowotne bez opłat.

    Polska wieś bogactwem stoi. I zwykła przyzwoitość i mądre rządy nakazywałyby by płacili składki do ZUS.!!!! Bo ich stać!!! I by opłacali składki zdrowotne.!!! A nie płacą. I tak właściciel ponad 10.000 ha ziemi płaci składki mniejsze niż kioskarka zarabiające grosze.

    1. Owszem, wszyscy są równi, ale od dawna bywają równiejsi i zwolnieni z opłat i podatków. A co do słuzby zdrowia to znasz jakiś przykład socjalistycznych rozwiązań systemowych, które nie generowały problemów, kolejek, niezadowolenia?

      1. Nie. W Wielkiej Brytanii mieli doskonale zorganizowane lecznictwo. Ale kolejne rządy postanowiły wnosić poprawki. I na dziś zmierzają do systemu polskiego. A w Holandii opieka nad niemowlętami jest co najmniej dziwna. W porównaniu z Polską, to u nas jest super jakość.

        1. Według danych OECD z 2015 roku Polska ma 2,3 lekarza na 1000 mieszkańców, podczas gdy średnia w grupie najbogatszych krajów świata, do której należymy, wynosi 3,3. Średnia w krajach Unii Europejskiej to 3,4.

          sytuacja się tylko pogarsza. Nie ma twardych danych dotyczących tego, ilu lekarzy i pielęgniarek wyjechało z Polski, ale OECD szacuje, że w 2015 roku było to ok. 10 procent. Z kolei według danych Komisji Europejskiej po nostryfikacji dyplomów z Polski wyjechało ok. 6,5 tysiąca lekarzy i 6 tysięcy pielęgniarek – głównie do Wielkiej Brytanii i Niemiec.

          „We Wrocławiu czeka się na wizytę siedem lat!”

          Solska ma rację. Trzeba podnieść składki i wprowadzić współpłacenie. To powiększy populację lekarzy jak 500+ powiększyło populację rodaków. Martwi tylko jedno. Jak był socjalizm wszędzie, to wyjeżdżali wszyscy. Jak jest socjalizm w służbie zdrowia, to wyjeżdżają lekarze. Jak to możliwe, że dotąd nikt tych faktów nie skojarzył i nie wyciągną wniosków, z Solską na czele?

          Wykres

          1. Polskie przychodnie w Wielkiej Brytanii zyskują coraz więcej klientów Brytyjczyków, nie tylko Polaków. Wysoka jakość usług (bo to wyjeżdżają specjaliści), brak kolejek, dyżury w weekendy. Czy mają podpisane umowy z jakimś brytyjskim nfz? Nie wiem, Znam to od strony chorego. Uprzejmość, uśmiech jest w przychodniach obowiazkowy. Dlaczego nie ma tak w Polsce?

            Już poruszałeś ten problem. Jeśli lekarz dostaje zapłatę czy chory do niego przyjdzie, czy poszuka sobie prywatnej lekarskiej pomocy, to nigdy dobrze od początku leczenia nie będzie. Idziemy dziś na spotkanie z posłem-lekarzem, ale wiele sobie po nim nie obiecuję. Uważam jednak, ze jako wyborca muszę pokazać swoje niezadowolenie z PO, na którą głosowałam.

            Zgodziłabym się jedynie na opłacanie żywienia w szpitalu. Tak jak w sanatorium. Gdy byłam prywatnie w sanatorium w Cieplicach, to były rzędy stolików z lepszym jedzeniem (prywatna opłata) i beznadziejnym dla tych z NFZ. Ostatnio gdy byłam w Połczynie Zdroju (NFZ), to do wyboru były diety (dla cukrzyków, wegetarian, ogólna, i jeszcze jakaś) I jedzenie było bardzo smaczne. Czyli można.

            1. Potwierdzasz to, co wałkujemy tutaj od dawna — przejrzysty system, w którym gaża zależy od podejścia i wyników leczenia sprzyja  i lekarzom, i pacjentom. W Polsce dobrze zarabiają tylko ci, którym się należy, którzy mają wystarczającą siłę przebicia, żeby wyszarpnąć dla siebie jak najwięcej i nie muszą oglądać się na wyniki swojej pracy ani szanować pacjentów.

  2. „Mieszanka ziołowa u kobiet wywołuje silną owulacje, pomaga zajść w ciążę, u partnerów znacznie wzmacnia nasienie.” Kiedyś Kościół nie tylko katolicki ale i protestanckie kazały palić zielarki na stosach jako czarownice. :-))

    Jeśli chodzi o lekarzy, to znając trochę ich problemy (tych młodych) powiem tak: można uważać sobie ich za…. co się komu rzewnie podoba…ale niedługo z lekarzami problem będzie jak z pielęgniarkami. Znikną !!!!

    Obecny system w służbie zdrowia jest tak wadliwy dla pacjentów, bo nie oni są podmiotem. I ta służba nie im „służy”

  3. Nie od dziś mam moje widzenie świata i pamięć historyczna są inne niż Twoja.
    Piszesz
    Watro sobie przypomnieć jak po transformacji rolnicy bronili się przed normami jakości mleka czy mięsa. Rynek rozwiązał ich problemy lepiej niż najszczegółowsze rozporządzenie.”
    Nie „rynek rozwiązał” a dopłaty bezpośrednie, które dla Polaków były  ułamkiem tego co dostawali rolnicy z krajów „starej Unii” i spowodowały że produkcja czegokolwiek przestała być opłacalna. Wprowadzono limity na produkcję wszystkiego, dając polskim nędzarzom jałmużnę żeby nie zdechli z głodu.

    Co do lekarzy, to zgadzam się częściowo. Nie rozumiem pojęcia „lekarz rezydent”. To jest to lekarz czy nie? Umie leczyć czy tylko podawać „kaczkę”? Ma prawo ustalać leczenie i wypisywać recepty, czy tylko podawać skalpel panu profesorowi? Jeśli jest lekarzem, to dlaczego ma zarabiać mniej niż salowa? To nie lekarz chce za dużo. To salowa zarabia zbyt mało.
    Cały ten kraj, to ponury żart historii dowodzący że rozbiory nie były przypadkowym wydarzeniem. Jak powiedział „klasyk”- ten kraj istnieje wyłącznie teoretycznie. Wszystko to h…. d…. i kamieni kupa. Czekają nas w niedalekiej przyszłości albo wydarzenia podobne do tych z lat sześćdziesiątych na Zachodzie, albo mieszanina Białorusi z Rwandą.

    1. Pamięć czasem płata figle. A jak szwankuje kojarzenie faktów i wiązanie skutków z przyczynami, to dochodzi się do wniosku, że gwałtowne ulewy powodują susze. Pamiętam buńczuczne zapowiedzi rolników „bedziecie jesce pierściunki sprzedawać, zeby jojko kupić”. A potem w ryk, bo trzeba łapy myć i dupę podcierać, a krowa nie może stać oblepiona gównem w gnoju po pas. A potem przyszła Unia i uwaga! dopłaty bezpośrednie, które dla Polaków były  ułamkiem tego co dostawali rolnicy z krajów „starej Unii” i spowodowały że produkcja czegokolwiek przestała być opłacalna. Bo opłacalna by była dopiero wtedy, gdyby dopłaty bezpośrednie dla Polaków były równe lub większe od  tego co dostają rolnicy z krajów „starej Unii”. To oczywista oczywistość. Na szczęście dzięki PiS-owi zamarł handel ziemią, trwa rozkułaczanie kułaków i dopłat nie będzie wcale. Nareszcie zacznie się opłacać, a centralne porty lotnicze, centralne kosmodromy kosmiczne, centralne elektrownie atomowe opalane węglem będą powstawać jak grzyby po deszczu. Unia to syf. Prawdziwy dobrobyt był wtedy gdyśmy byli w RWPG i dopłacali do Związku Radzieckiego. Wszystko się wtedy opłacało, choć nawet urodzaj był klęską.

      H pisze się prze ch.