Nie bo nie

Sposób jest prosty jak gospodarka odpadami. Najpierw parlament, na wniosek rządu albo samodzielnie, uchwala idiotyczne prawo, a potem jest już z górki. Podobnie rzecz się ma cała z rozporządzeniami ministrów. Weźmy takie Ministerstwo Edukacji Narodowej, które umyśliło sobie, że w przedszkolach wszyscy mają mieć równo. Bo jak w wszyscy mają to samo, czyli nic, to to jest sprawiedliwe, miłe bogu i w ogóle. A to oznacza, że dodatkowe zajęcia w przedszkolach są nielegalne. Oczywiście poza religią, na którą zawsze są pieniądze. Ponieważ dla rodziców takie bezsensowne zakazy są idiotyzmem w czystej postaci, więc szukają dróg obejścia ich. W reakcji ministerstwo nie zapowiada wycofania się z durnowatych przepisów, ale nasilone kontrole w celu wyeliminowania „nieprawidłowości”.

Nie inaczej, a jeszcze bardziej absurdalnie jest w służbie zdrowia. W ramach ubezpieczenia pacjent dostaje określone materiały i nie ma prawa dopłacić do lepszych. Dlaczego nie ma prawa wie tylko tow. Arłukowicz Bartosz, minister zdrowia i — być może — Tusk Donald, premier. Nie wolno dopłacić do lepszej soczewki, lepszej plomby, lepszego implantu, bo nie i już. I choć to bezsens i bzdura, ministerstwo nie zamierza skorygować idiotycznych przepisów. Nie można oprzeć się wrażeniu, że ten rząd działa w oderwaniu od realiów, logiki, zdrowego rozsądku, w oparach absurdu. I że wymyśla coraz to nowe i coraz to bzdurniejsze uregulowania nie po to, żeby coś usprawnić i poprawić, ale żeby karać, karać, karać, surowo karać, tylko karać. Ale, o zgrozo, bynajmniej nie przestępców.

Ci, którym miniony ustrój nie podobał się właśnie z powodu takich absurdów teraz mają poczucie déjà vu. Wszyscy wokół, z wyjątkiem urzędników i polityków, widzą idiotyczność obowiązujących uregulowań. Gdyby żył Bareja mógłby się dużo nauczyć od Tuska i jego ekipy…

Dodaj komentarz