Narodowy Fundusz Wielkiej Orkiestry Odświętnego Zdrowia

Wczoraj finiszowała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Znowu zebrano kilka milionów złotych, znowu nakupi się za to sprzętu, wstawi do szpitali i…

Wyobraźmy sobie dom. Duży dom. W domu mieszkają mieszkańcy. Dom nie ma okien, bo tak zaprojektował dom projektant, a prawo autorskie nie pozwala na wprowadzanie żadnych modyfikacji. Zamiast okien są otwory zasłaniane uchylnymi panelami z dykty. W domu w zimie bywa bardzo zimno, w lecie bardzo gorąco. Nie można zrobić remontu, zastąpić otworów zasłanianych dyktą zwykłymi oknami, uszczelnić szpar, ponieważ nie ma kto opracować planu, a i lokatorzy nie chcą zmian ponieważ dostają spory dodatek za „trudne warunki mieszkaniowe”. Pieniądze są wydawane głównie na ogrzewanie. Żeby wspomóc mieszkańców Wielka Orkiestra Zimowej Pomocy organizuje akcje i zbiórki a to koców, a to śpiworów, a to piecyków elektrycznych, a to trociniaków. W całym domu na każdym kroku widać sprzęt z charakterystycznym symbolem śnieżynki wpisanej w serce. I tak to trwa już ćwierć wieku. Ostatnio jednak pojawił się nowy problem — zaczęło brakować mieszkańców. Coraz więcej grzejników, piecyków, dmuchaw, koców, śpiworów niszczeje niewykorzystanych. Na szczęście orkiestrze nie przeszkadza to, że nie ma kto z darów korzystać i z zapałem koncertuje nadal.

Wczoraj finiszowała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Znowu zebrano kilka milionów złotych, znowu nakupi się za to sprzętu, wstawi do szpitali i…

Kilkanaście tysięcy złotych pensji i dach nad głową — takie warunki dla lekarzy internistów proponuje starosta Kluczborka (woj. opolskie). Chętnych brak. Dlaczego? Ponieważ gdy są jasne zasady każdy wie ile może zarobić i dlaczego tyle i ile zarobi gdy nabierze doświadczenia, a palcówka będzie się rozwijać. Gdy zasady są socjalistyczne, każdy zarabia za mało, ponieważ za jego ciężka pracę należy się więcej. Ile? Tego nie wiadomo, bo nie ma zasad, więc nie ma odniesienia.

Reforma Buzka wprowadzająca Kasy Chorych miała za zadanie urynkowić służbę zdrowia. Niestety, politykom brakło wyobraźni i odwagi i zamiast zamykać źle zarządzane palcówki pozwali im się zadłużać. Zamiast przeznaczać pieniądze na wspomaganie dobrze działających i wyposażonych ośrodków, nagradzali mierne przeznaczając miliardy na oddłużanie. A potem nastała epoka członka Biura Politycznego przy KC PZPR i jego towarzysza, który rynkową reformę wywrócił i do najgorszych rozwiązań socjalistycznych powrócił. Od początku wszyscy specjaliści przestrzegali, że ten system doprowadzi ochronę zdrowia w Polsce do upadku, a lekarzy wypchnie zagranicę. Żadna władza nie przejmowała się tymi ostrzeżeniami uznając, że wystarczy wymienić urzędników na swoich by służba zdrowia działała sprawnie. Dzięki temu nigdy nie brakowało urzędników NFZ, za to coraz bardziej brakowało pielęgniarek i lekarzy.

Rząd gigantycznego reformatora, który w programie wyborczym w 2005 roku zawarł likwidację NFZ wpadł na genialny w swej prostocie pomysł. Brakuje lekarzy? No to niech ci, co są, pracują po 18 godzin na dobę. Pomysł sprawdzał się dopóty, dopóty urzędnicy NFZ, organa ścigania oraz wymiar sprawiedliwości przymykali oczy na błędy lekarskie, niedociągnięcia i nadużycia. Gdy jednak zarówno NFZ, jak i policja, prokuratura i sądy podlegają tej samej władzy, sytuacja stała się groźna dla personelu medycznego. Ponieważ urzędnik może przymknąć oko na błąd przysypiającego podczas operacji, padającego z nóg chirurga, ale nie musi. A jeśli nie przymknie, to mające tych samych zwierzchników prokuratura i sąd przyznają raczej rację koledze urzędnikowi niż lekarzowi.

A teraz o kłopoty bajecznie łatwo. Zleci badania — kara, bo niepotrzebnie naraził placówkę na straty. Nie zlecił — kara za błąd w sztuce — badania w „takiej sytuacji” należało obowiązkowo zlecić. Przewaga urzędnika nad lekarzem polega bowiem na tym, że lekarz stawia diagnozę w oparciu o objawy, symptomy i swoją wiedzę medyczną, a urzędnik wie na pewno co było przyczyną zgonu, bo ma wyniki sekcji zwłok. Wie więc lepiej i dokładniej niż lekarz, choć medycyny nie kończył,  co trzeba było zrobić, a wina lekarza jest bezsporna.

Gdyby politykom nie brakowało wiedzy, odwagi i przyzwoitości, dziś mielibyśmy służbę zdrowia na światowym poziomie. Obie partie prawicowe już w 2005 roku wymalowały sobie na sztandarach likwidację NFZ-tu i obie nie zrobiły w sprawie służby zdrowia nic, pieniędzmi podatników kupując sobie święty spokój. Tych, którzy postulowali urynkowienie uciszali dyżurni pożyteczni idioci przekonując, że jak będzie prywatna służba zdrowia to nikogo nie będzie stać na leczenie. Takich samych argumentów używali także przeciwnicy Balcerowicza dowodząc, że po sprywatyzowaniu przemysłu i handlu nikogo nie będzie na nic stać i na przykład telewizor nie będzie kosztował jak za komuny trzy średnie krajowe, ale siedem.

Ten system wymaga dogłębnych reform rynkowych. Tylko który polityk wypuści z rąk miliardy złotych będących poza wszelką społeczna kontrolą? Jak pamiętamy Buzek próbował polityków pozbawić wpływu na zabezpieczenie na starość, czyli pieniądze odkładane w Funduszach Emerytalnych. Niewiele ponad dziesięć lat politycy wytrzymali, by nie położyć łapy na tych pieniądzach. Dzisiaj wspierające ich z całych sił pismaki (bo dziennikarzami tych wyrobników pióra nazwać nie sposób) wylewają krokodyle łzy nad pobierającymi głodowe emerytury emerytami, zwłaszcza kobietami. Analogicznie jest ze służbą zdrowia. Co jakiś czas słychać o „współpłaceniu”, czyli płaceniu drugi raz (i trzeci jeśli wziąć po uwagę także wpłaty na WOŚP) za to samo, pismaki przekonują, że lekarze „maja prawo” godnie zarabiać, ale słowem nie zająknie się żaden, że w tym systemie lekarz nigdy godnie nie zarobi, ponieważ nikt nie wie ile to wynosi, kto miałby o tym decydować i według jakich kryteriów.

Akcje Owsiaka, choć godne najwyższego uznania opóźniają zapaść systemu i sprawiają, że ofiarność jest marnotrawiona.Teraz cała nadzieja w rządzie PiS-u, ponieważ dysponując większością jest w stanie wreszcie zreformować służbę zdrowia. Problemy mogą być dwa — czy zechce i czy potrafi.

Dodaj komentarz


komentarzy 11

  1. Ostatnio jakiś „……” (przecież przez niemądrego nie będę się wyrażała), powiedział, że należy pobierać opłaty od chorych zapisanych w kolejkę, bo zdarza się, że na wyznaczoną wizytę nie przychodzą. Jeden zapomni, może tak chory, że przyjść nie może, to niech stu płaci… płaci… płaci… A wystarczyłoby. by do mającego wizytę wykonać telefon i przypomnieć.

    Cwaniacy z Porozumienia Zielonogórskiego chcieli by za wypisywanie recepty (bez wizyty) też pobierać opłatę. Tylko 5 zł. To wzorem brytyjskim mam lepsze rozwiązanie. Chory otrzymuje receptę na pół roku i zostawia ją w wybranej aptece. I co miesiąc idą prosto do apteki, omijając lekarza. Poza tym w aptece jest pozostawiony kontakt do lekarza wystawiającego recepty.

    Wspomniałam o brytyjskiej służbie zdrowia. Była kiedyś jedną z najlepiej działających w skali świata. Aż zmienił się rząd i ktoś „miał pomysł”. Potem kolejny reformę poprawiał. I zjechali prawie do polskiej niemocy. Jednak gdy w Wielkiej Brytanii znaleźli się polscy lekarze, to wprowadzają system pomocy podobny do polskiego, ale działający w innych uwarunkowaniach, zaczęli zdobywać coraz więcej chorych odwiedzających „polskie przychodnie”. Stała za tym wysoka jakość usług i pomoc medyczna w niedziele i święta. Ta najpotrzebniejsza. Lekarzy polskich jest tyle, że nie pracują więcej niż czas dozwolony.

    A w Polsce zmarł następny lekarz po 24-godz. dyżurze na ginekologii. Jeśli było sporo porodów, to na pewno nie odpoczął. Zmarł ordynator, który dyżurów nie musi brać, ale gdy lekarzy zbyt mało…

    1. „Dla mamony ksiądz się modli, dla mamony człek się podli” Tu o obrzydliwcu Jakim.

      Patryk Jaki uderzył w WOŚP. Rodzice zmarłej Anielki postanowili mu coś przypomnieć, a gdyby zniknęło, to część słów rodziców, których chora Anielka leżała na tym samym oddziale co synek Jakiego, który zarzucał WOŚP, że część pieniędzy przeznacza na „cywilizację śmierci” czyli Przystanek Woodstock

      Proszę nie być hipokrytą

      Jeszcze tego samego dnia na słowa wiceministra zareagowali rodzice ciężko chorej Anielki. We wpisie zamieszczonym na Facebooku utrzymują, że Patryka Jakiego „znają z widzenia”, mieli bowiem przebywać razem z jego rodziną w szpitalu.

      Pański Syn wraz z Żoną leżeli w sali naprzeciwko. Aniela czasami uśmiechała się do Pańskiego Syna przez szybę w drzwiach, bo była na stałe przypięta do pomp podających leki.

      Część pomp była zakupiona z pieniędzy z WOŚP. Badania Pańskiego syna i innych dzieci są przeprowadzane na sprzęcie zakupionym przez WOŚP. Pańska żona spadła na łóżkach zakupionych przez fundację MacDonals (chodziło zapewne o fundację Ronalda McDonalda – red.)

      – podkreślili autorzy wpisu. „Szpital jest super wyposażony, bo tysiące ludzi miało odruch serca i chciało pomóc. Skoro ma Pan z tym problem, polecam prywatne szpitale” – dodali.

      Proszę nie być hipokrytą. Pozdrawiają rodzice ś.p. Anieli

      – napisali na zakończenie.

      1. Patryk Jaki stwierdził, że pieniądze z WOŚP trafiają na Przystanek Woodstock, dlatego on wspiera inne organizacje charytatywne. Patryk Jaki wpisał się tymi słowami w clou dobrej zmiany, która zastąpiła prawo oszczerstwami i pomówieniami. Patryk Jaki może mówić co chce, obrzucać błotem, fałszywie oskarżać bo wie, że włos mu z głowy nie spadnie po reformie sądownictwa. I to było jej prawdziwym celem – całkowita bezkarność.

          1. Masz na myśli opozycyjny tandem wszech czasów Schetyna — Lubnauer? Schetyna może i we środę coś bąknie. Może nawet spyta „Jaki Jaki?” A Lubnauer? Oznajmi, że jak inni się wypowiedzą, to ona też.

            Gdy dziecko mówiło „chcę kupę” to wiedziałem co należy zrobić. Gdy polityk mówi „chcę powiedzieć”, to zastanawiam się na czym polega jego problem i jak mógłbym mu ewentualnie pomóc.

            1. Problem w tym, że polityk chce powiedzieć, ale nie bardzo wie co.    Zwrócę uwagę na jeszcze jedną sprawę, która mnie złości: Senator PiS Stanisław Kogut w tarapatach. Senatorowie nie zgodzą się by uchylić immunitet Kogutowi. Jeśli taki on uczciwy, taki sprawiedliwy, to nie powinien obawiać się poddaniu pod osąd sądowy. A jeśli taki nie jest, to czy wspomniani „obrońcy” też liczą na ewentualną wzajemność?

    2. Co do płacenia: płacę. 150 zł za pakiet medyczny z ubezpieczeniem na wypadek pogrzebu. Jakbym wreszcie zdechł, to rodzina dostanie sto tysięcy na nędzną trumnę.

      Ostatnio dokopało mi oko. Gdy po trzech dniach zdecydowałem się na wizytę, była niedziela. No, okulisty nie mieli więc zaproponowali poniedziałek.
      Rano dostałem SMS z przypomnieniem o wizycie.Pół godziny przed wizytą kolejny, z propozycją że gdy wejdę do budynku, mam wysłać zwrotny SMS. Tak zrobiłem, i dostałem kolejny z podaniem piętra, numeru pokoju i nazwiskiem lekarza.
      Gdy szedłem, właściwie nie bolało. Lekarzyca popatrzyła, mruknęła naprawdę cicho i niezrozumiale”TRAGEDIA” i zapisała leki. Następnie umówiła mnie na wizytę w środę.
      Można? Można.Musze pójść do laryngologa żeby mi przytępił słuch.
      Przypominam, płacę 150 pln za możliwość nieomal natychmiastowej wizyty u lekarza, zamiast 1200 za czekanie na wizytę przez kilka lat.
      ZUS i NFZ należy pilnie zlikwidować.

       

    3. Aby przygotować reformę nie wystarczy wiedzieć jak wyciąć ślepą kiszkę. Nikt o zdrowych zmysłach nie powierzy projektowania domu zbrojarzowi-betoniarzowi tylko dlatego, że ten wie jak przygotować i uzbroić beton. A w służbie zdrowia i rolnictwie tak jest od lat — na czele resortu stoi odpowiednio lekarz i rolnik. Dlaczego? Jakie to ma uzasadnienie? Gdzie tu logika? Szewc stojący na czele fabryki butów doprowadzi ją do ruiny. Bo do kierowania fabryką produkującą buty nie wystarczy umiejetność ich klejenia.

      1. 100% racji. Na czele resortu zdrowia powinien w jego złej sytuacji finansowej stać dobry ekonomista, menadżer, finansista. Ale by nie wylać dziecka z kąpielą, to jego decyzje powinny być aprobowane przez zastępców: lekarza znającego problemy leczenia szpitalnego, lekarza znającego problemy innych dziedzin medycyny, lekarza znającego problemy klinik, przedstawiciela pielęgniarek i innych szczebli niższej obsługi zdrowotnej. I co ważne, jeśli komuś sumienie na coś nie pozwala, to musi zmienić specjalizację lub zawód. Tertium non datur !!!!!!!!!!!!

        Poza tym powinni wypowiedzieć się chorzy. Zaznaczyć, co im doskwiera w obecnym „leczeniu”. I powinno być znane zdanie ludzi z różnych szczebli medycyny, nie tylko tych najwyższych. Bo i profesorowie sobie nie poradzili.

        1. Jakie problemy leczenia szpitalnego zna lekarz, pielęgniarka? Poza biurokratycznymi i finansowymi? Właściciel fabryki butów powinien kierować fabryką kierując się poradami szewca, krojczego, zelówkarza i innych specjalistów, których ciężka praca składa się na produkt finalny? Owszem, każde zarządzenie powinno być skonsultowane z zainteresowanymi pod kątem jego zasadności i celowości, ale nie „aprobowane”. Bo decyzje jak ma działać całość musi podejmować ten, kto się zna na zarządzaniu, a nie na leczeniu względnie pielęgnacji. Mieliśmy menadżerów znających się na zarządzaniu służbą zdrowia. Ale pracują na zachodzie, bo tu ich wiedzy, umiejętności i doświadczenia nikt nie potrzebuje.