Nadzieja płynąca, nadzieja naiwna

Na wydanej w 1971 roku płycie „Imagine” John Lennon w tytułowej piosence zachęcał, by wyobrazić sobie świat bez nieba, piekła, granic, wojen, głodu, chciwości itp. Wcześniej podobne postulaty, choć nie tak daleko idące, zgłaszał Czesław Niemen w piosence zatytułowanej „Dziwny jest ten świat”. Różnica między obu panami polegała na tym, że Lennon śpiewał to, co chciał, a Niemen to, co mógł. W tym roku mija dokładnie pół wieku od ukazania się najsłynniejszej płyty i piosenki Johna Lennona.

Chyba to wydarzenie uczcić i słowa tej piosenki przeanalizować postanowił arcy biskup Wacław Depo. Chyba, ponieważ nie zadał sobie nawet trudu by sprawdzić jaki tytuł nosiła piosenka Lennona*. Na ostatniej olimpiadzie w Tokio w ceremonii otwarcia zaśpiewano piosenkę Johna Lennona pod tytułem „Image”. W tekście słyszymy o wizji utopijnego lepszego świata, bez nieba, bez piekła, bez religii, bez ojczyzn i jakiegokolwiek prawa własności! Wszyscy żyją w jakimś utopijnym pokoju jak bracia i siostry. I to marzenie jest jakąś wizją, ale słusznie pyta jeden z redaktorów katolickich: czy świat naprawdę będzie lepszy, gdy znikną granice między dobrem a złem, gdy staniemy się ludźmi bez granic, bez ojczyzn, bez kultury, tradycji, a nade wszystko bez Boga? Na te pytania odpowiadają sobie tu i teraz mieszkańcy, a zwłaszcza mieszkanki Afganistanu.

Arcy biskupa należy zrozumieć i nie wolno potępiać. Przecież podstawą jego egzystencji, fundamentem chrześcijaństwa są podziały, nienawiść, wojny, pożogi i mordy. Kogo wypasaliby duszpasterze i na kim by się paśli, gdyby zniknęło „prawo własności” i ordynariaty polowe? Dlatego świat bez granic, wojen, w którym wszyscy żyją w pokoju, jak jedna wielka rodzina, w jednym, globalnym państwie, to świat odrażający, przerażający, złowrogi. Do tego dopuścić nie wolno. Rozumieją to talibowie, rozumieją biskupi, rozumieją kapłani i szamani na całym świecie. Maryja i jej radość i wdzięczność wobec Boga wyraża nadzieję płynącą od Chrystusa, prawdziwego Boga i człowieka, zaś program „Image” to podróbka złudnej i naiwnej nadziei, nieuwzględniającej realnej siły zła. Komu zaufamy? Pokornej Maryi z Nazaretu, czy słodko-trującej utopii Lennona? Komu zaufamy!?

Arcy biskup nie mówi tego wprost, ale jasno wynika z jego wywodu, że Kościół nigdy nie dopuści do powszechnego dobrobytu i szczęśliwości chociażby dlatego, że dobro nie może istnieć bez zła. Im więcej nienawiści, niegodziwości, zawiści, bólu, im więcej różnic i podziałów, tym łatwiej paść się na duszach, wmawiając im, że wystarczy kilka srebrników, by odmienić swój los. Ale nie Bogu należy je ofiarować lecz słudze jego, bo Bóg jest wszechmogący i kasy nie potrzebuje. Tym bardziej, że w niebie nie ma kantorów wymiany walut, a złotówka traci na wartości. Teoretycznie Bóg mógłby sam płacić swoim posługaczom, ale z sobie wiadomych powodów nie czyni tego. Albo uważa ich pracę za bezwartościową, albo wie, że służą wyłącznie sobie.

Trudno w wypowiedzi arcy biskupa doszukać się owego dobra, o którym mówi omawiając piosenkę Johna Lennona, której tytuł przekręcił. Drodzy bracia i siostry! W imię fałszywej eruł… erułpejskości pomijając polskość, a więc w imię fałszywego przekonania, że żyje tak, że nikomu nic nie zawdzięcza, ani Bogu, ani Kościołowi, ani ojczyźnie! I dlatego nie chce odróżniać katów od ofiar, najeźdźców od obrońców. Warszawy, Lwowa, Zagórza i wielu innych miejsc historii Polski. Warto zwrócić uwagę, że Bóg najpierw stworzył niebo i ziemię, a potem „człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”. Nie ma w całej Biblii wzmianki o tym, że stworzył Kościół, ojczyznę, Polskę. Człowieka stworzył. I umieścił go w raju, gdzie nie było ani granic, ani państw, ani Polski, ani Kościoła.

Okazuje się, że zwycięstwa nad Rosjanami Polska nie zawdzięcza swoim synom, patriotom, żołnierzom, dowódcom z Piłsudskim na czele, lecz Bogu, Kościołowi i biskupom. Bo wielu do dziś nie che uznać „cudu nad Wisłą” sprzed stu jedny laty ze szczególną interwencją Boga, najświętszej Maryi panny i św. Andrzeja Boboli, którzy zanieśli przed boga tron wolnego ludu śpiew, a biskupi polscy tutaj, na Jasnej Górze, w lipcu 1920 roku w imieniu całego narodu prosili, błagali o ten cud. Niecałe 20 lat później cudu nie było. Nie dlatego, że najświętsza Maryja panna i św. Andrzej Bobola nie zanieśli przed Boga tron wolnego ludu śpiewu, a biskupi w imieniu całego narodu na Jasnej Górze nie prosili i nie błagali, ale dlatego, że z zachodu przyszli ci, z którymi był Bóg i którym papież błogosławił. Dlatego tym razem Polski nie wyzwolił Bóg, lecz ci, których pogonił nieco ponad dwadzieścia lat wcześniej. Trudno, zaprawdę trudno doszukać się w takim działaniu jakiejkolwiek logiki.

„Pokorna Maryja z Nazaretu” doskonale komponuje się i z „ugruntowywaniem dziewcząt do cnót niewieścich” i z tym, co wyczyniają talibowie w Afganistanie. Ci dzielni mężowie przecież także działają na zlecenie i w imieniu swojego boga tyle, że zamiast różańca dzierżą w dłoniach karabiny. Jakże arcy biskup i inni spece od cudów niewidów i zbawiania im zazdroszczą! Jakże chętnie zaprowadzili by boski ład i porządek na wzór i podobieństwo eliminując wszystkich, którzy czują się bardziej ludźmi niż Polakami.

Powiadają, że kogo pan Bóg chce ukarać temu rozum odbiera. Opowiedzenie się tak jednoznacznie po stronie władzy dewastującej kraj, którym rządzi, nieukrywana nienawiść do inaczej myślących, czujących, nosi wyraźne znamiona kary bożej.


* Otwarta pozostaje kwestia, czy gdyby ktoś pomylił się i zamiast „Boże coś Polskę” śpiewał „Burze co Polskę” nie miałby sprawy w prokuraturze czy by miał? Pytanie jest o tyle istotne, że Paweł Kukiz co prawda nie miał sprawy w prokuraturze, ale jego piosenkę zdjęto z anteny radiowej zaraz po zniesieniu cenzury.

Dodaj komentarz