Nabijanie w butelkę na kredyt

Sprawa tylko z pozoru jest prosta. Dla naiwnych. Bo tylko naiwni wierzą, że żyją w państwie prawa, w którym oszuści są piętnowani i izolowani. Nic z tych rzeczy. Według władzy oszustami są wszyscy, a prawdziwi oszuści są pod ochroną. Weźmy taki pokaz garnków z polichromowodorotytanu przeciwzapalnego. Firma ogłasza się, wrzuca ulotki do skrzynek, zachęca do wzięcia udziału w pokazie. Działa jawnie w przestrzeni publicznej. I co? I nic. Władza nie reaguje, bo o sprawie nie wie. Wszyscy wiedzą, ona nie wie. A potem sąd przyznaje rację. Przeważnie oszustom, bo oszukani „sami sobie winni”, bo „czeba czytać umowy”.

Teoretycznie lichwa w tym kraju jest zakazana. Wiedzą to wszyscy oprócz polskiego wymiaru sprawiedliwości. Pan Jan podżyrował 700 zł pożyczki w 2001 roku. Choć do 2013 r. (sic!) komorniczka ściągnęła od niego 16.000 zł, ciągle był winny lichwiarzowi ok. 120.000 zł. Sądowi, który wydał postanowienie o egzekucji komorniczej nie przeszkadzały odsetki za zwłokę wynoszące 7%… dziennie! Dopiero po dwunastu latach i zajęciu się sprawą przez renomowanego adwokata sąd dostrzegł, że 7% dziennie to lichwa i żyrant nie jest winien 120.000 zł i nie trzeba licytować jego mieszkania by spłacić „dług”. Choć dotąd żądanie mieszkania w zamian za pożyczone kiedyś przez kogoś innego 700 zł było dla polskiego wymiaru sprawiedliwości czymś tak oczywistym, jak konieczność ochrony uczuć religijnych. Prosta sprawa ciągnęła się 12 lat. Gdyby nie wymyślono instytucji przedawnienia prokuratorzy i sędziowie odchodząc na emeryturę przekazywaliby toczące się kilkadziesiąt lat sprawy w spadku swoim następcom.

Inna, szeroko omawiana na antenie Toku sprawa pani, w której mieszkaniu bezprawnie zameldowała się oszustka*. Oszustka nie poniosła jak się łatwo domyślić żadnych konsekwencji, a oszukana ponad rok ganiała po urzędach i sądach, żeby sprawę odkręcić. Tak. W tym kraju uczciwy nie musi się bać dopóty, dopóki nie zostanie pokrzywdzony i urzędnik lub bezmiar sprawiedliwości się nim nie zajmie. A skoro już o tym mowa! Zameldowanie! Coś, co Tusk obiecał znieść w 2008 roku, nie zniósł do dziś, więc wymeldował się z Polski. W tym kraju bowiem sprawy załatwia się na dwa sposoby: opieszale lub wcale.

Dlaczego z takim pietyzmem, wręcz nabożeństwem urzędnicy i funkcjonariusze podchodzą do oszustów? Odpowiedź może być tylko jedna — bo są Polakami. Oczywiście nie wszyscy Polacy to oszuści i nie wszyscy ich chronią. Ale generalnie należą do nacji, która wprost uwielbia być oszukiwana, a nabijanie w butelkę wręcz sprawia jej rozkosz. Weźmy takie biedne dzieci i ich rodziny zmuszone do kupowania drogich podręczników. Gdy dostają zapomogi wszystko jest klarowne, wszystko można dokładnie wyliczyć, drogę każdej złotówki prześledzić. Jednego tylko nie można. Nie można odpowiedzieć na pytanie: „Co z tego będą mieli krewni i znajomi?”

Jak rozwiązać ten dylemat? Jak sprawić, żeby pieniądze trafiły tam, gdzie trzeba wywołując przy tym aplauz społeczeństwa i wzrost poparcia w sondażach? Proste i oczywiste — wystarczy obiecać gawiedzi, że dostanie coś za darmo. Choćby darmowy podręcznik. Kto wie ile naprawdę kosztował, w oparciu o jakie procedury został zlecony do opracowania i druku, jak jego wprowadzenie wpłynie na rynek księgarski i wydawniczy, na poziom edukacji?

Dzieci w wieku 5-9 lat było w 2012 roku według rocznika statystycznego 1.843.400. Z dużym uproszczeniem można przyjąć, że uczniów klas pierwszych było 5 razy mniej, czyli ok. 400.000 Jeśli przyjąć, że w ubóstwie żyje aż 25% z nich, to daje 100.000 dzieci. Donald Tusk chwalił się, że podręcznik „zmieści się” w kwocie 10 milionów złotych. Czyli 100 zł na dziecko. Zamiast tego rodzice pierwszaków dostaną darmowy podręcznik i dotację na zakup dodatkowych materiałów: 25 zł na książkę do języka angielskiego i 50 zł na inne pomoce, takie jak zeszyty ćwiczeń. W tej kwocie trzeba będzie też zmieścić zakup pomocy dydaktycznych do nauki informatyki.

Gazeta Wyborcza prowadzi krucjatę przeciwko naciągaczom wciskającym, zwłaszcza starszym ludziom, buble za grube pieniądze. Dlaczego Gazeta Wyborcza, a nie władza, nie policja, nie prokuratura? Dobre pytanie! Tu można znaleźć odpowiedź na inne: Ile kosztuje nas wszystkich obietnica „dostaniecie za darmo”.


* Nie można linkować materiałów archiwalnych radia, za co wyrazy wdzięczności należą się oczywiście kierownictwu.

Dodaj komentarz