My, wy, oni, czyli divide et impera

Od dłuższego czasu mamy w kraju podział na dwa obozy wzajemnie zwalczające się. Po co? Same nie wiedzą. Być może u podłoża tego stanu rzeczy leży wyparcie, które w połączeniu z zaparciem daje takie objawy. Wyparcie, to — jak to zgrabnie ujęła Wikipedia — „usunięcie ze świadomości myśli, uczuć, wspomnień, impulsów, fantazji, pragnień itp., które przywołują bolesne skojarzenia lub w inny sposób zagrażają spójności osobowości”. Z kolei zaparcie, czyli inaczej wyprawa w zaparte, to niedopuszczanie do siebie myśli, że czarne nie jest białe. To powoduje, że oba obozy dostrzegają włos w oku przeciwników, a u swoich nie widzą szafy trzydrzwiowej.

Bardzo to celnie ujął Marian Biernacki: Jednym z rozpaczliwych sposobów unikania odpowiedzialności, jest próba wypierania się nawet dość oczywistych faktów. Niektórzy ludzie robią tak niemal od kołyski. Prawie wszystko wskazuje na to, że maczali w czymś palce, a oni mimo to zdecydowanie temu zaprzeczają. A ponieważ robią to bez zmrużenia oka i rumieńca wstydu na twarzy, część ludzi nabiera przekonania, że mówią prawdę. W naszym przypadku nie chodzi o nasze winy, lecz o winy naszych oponentów. Bez zmrużenia oka i rumieńca wstydu na twarzy zwolennicy PO za kłamstwo uznają wszystko, co mówi Kaczyński, a zwolennicy PiS vice versa. I nie chcą dostrzec prawdy, która leży przed nosem, niczym budżet, że obaj łżą — jak to zgrabnie ujął pewien polityk — jak bure suki.

Kancelaria prezesa Rady Ministrów jak na porządny i finansowany przez podatników organ przystało posiada aż dwa portale internetowe. Jeden, www.kprm.gov.pl przypomina tabloid, który eksponuje same sukcesy i wielkie osiągnięcia tego rządu. Dlatego znajdziemy tam udekorowaną olbrzymimi ikonami „Realizację exposé”, ale samego exposé próżno szukać. Z kolei na drugim portalu, www.premier.gov.pl spis dostępnych exposé kończy się na… Jarosławie Kaczyńskim. Może bezkrytyczni zwolennicy pana prezesa Rady Ministrów powinni zastanowić się dlaczego za ich pieniądze eksponowane jest exposé prezesa Prawa i Sprawiedliwości? Czyżby ich idol wstydził się swoich licznych wystąpień? Możliwe jest, by absencja exposé Donalda Tuska była spowodowana tymi samymi przyczynami, dla których próżno w sieci szukać programu Platformy Obywatelskiej starszego niż dwa lata?

Wracając do podziału w społeczeństwie. Zwolennicy jednej lub drugiej „siły” politycznej zachowują się tak, jakby im ktoś założył końskie okulary. Wyparli ze swojej świadomości, że wszyscy jedziemy na jednym wózku i niezależnie od tego kto rządzi przejedziemy się jeśli będzie rządził źle. Poplecznicy PO szydzą z Jarosława Kaczyńskiego, który według nich plecie. Niewykluczone, że mają rację. Tylko… Jeżeli Platforma Obywatelska w przeciwieństwie do Prawa i Sprawiedliwości jest partią pragmatyczną, demokratyczną, otwartą, prawą, to dlaczego program Prawa i Sprawiedliwości z 2005 roku można bez trudu znaleźć na jego stronie, a programu PO nie ma? Nawet przywódcy komunistyczni nie wstydzili się swoich wystąpień i planów i drukowali w olbrzymich nakładach „tezy” kolejnych zjazdów i zbiory przemówień. Platforma wstydzi się nie tylko swoich starszych programów. Wstydzi się nawet licznych exposé swojego przewodniczącego.

Podział społeczeństwa jest na rękę wszystkim. Skłóconymi, skaczącymi sobie do oczu ludźmi łatwiej rządzić, sterować. Łatwiej też ukryć przekręty, machloje, machinacje i ustawy czyniące z demokracji jej zaprzeczenie, przekształcające ją w karykaturę, farsę. Dlatego spokojnie można było na przykład rekomendować do Trybunału Konstytucyjnego człowieka, który ma postawiony zarzut i toczy się w jego sprawie proces. Zaś ostatnie wyroki tego gremium wskazują, że Orbán powinien do naszego premiera zapisać się na kurs „jak czynić sobie instytucje i organy państwowe powolnymi bez zmieniania konstytucji i niepokojenia Unii”. Dlatego można przy aplauzie sporej części społeczeństwa znacjonalizować odłożone na starość oszczędności w OFE nie proponując niczego w zamian. Poza dopisywaniem kolejnych zer do ponad dwubilionowego długu „zgromadzonego” w ZUS. Skłócone społeczeństwo to także wymarzony scenariusz dla wszystkich okolicznych wrogów. Bo to gwarantuje, że każda ze stron będzie bardziej koncentrowała się na własnym interesie, niż na interesie swojego kraju. A każda decyzja będzie kontestowana i krytykowana przez tak zwaną „opozycję”.

Powątpiewających w to, że podziały są świadomie podsycane i pielęgnowane powinny przekonać słowa samego premiera, których — czy to nie dziwne — próżno szukać na stronach Gazety, ale można jeszcze znaleźć na stronie Platformy: Moim zadaniem jest to, żeby dwa wielkie, poważne i godne szacunku odłamy naszego narodu czuły się dobrze w naszym kraju. Panu premierowi nie zależy na tym, żeby żadnych odłamów nie było. Żebyśmy w Polsce żyli w zgodzie i harmonii budując dobrobyt swojej ojczyzny. Rolą premiera jest ugruntowywać podziały bacząc tylko, żeby nie przesadzić: Zadaniem dla mnie najważniejszym jest to, żeby ta Polska nam się nie rozjechała. Jest wystarczająco dużo konfliktów, żeby dokładać kolejne.

Dopóki nie zmienimy nastawienia, dopóki nie zrozumiemy, że my to my, a oni, to wynajęci przez nas fachowcy powołani w określonym celu, dopóty będziemy traktowani jak bezmózgie bydło, z pogardą przez jednych i drugich. Bo oni skaczą sobie do oczu na niby, na pokaz, pilnując swoich interesów. A my… pozwalamy im te interesy robić naszym kosztem.

Dodaj komentarz