Moralny wymiar uroczystego buczenia

Mowa trawa. Ocean słów, pustynia treści. Ileż to razy daliśmy się porwać politykowi, po czym, gdy ochłonęliśmy i zaczęliśmy rozważać to, co powiedział okazywało się, że nic nie powiedział? Na przykład kierowcy skarżą się, że muszą płacić za przejazd autostradą, a zamiast jechać stoją w korku. Co na to mini ster? Rozporządzenie do tej ustawy zostało już przeze mnie podpisane. W tym wypadku najważniejsze są względy bezpieczeństwa. Trzeba maksymalnie skrócić procedury i liczymy, że do tego właśnie dojdzie. Jasnym jest, że taka sytuacja jak karambol wszystkich zaskakuje. Ważne jednak, by działać możliwie efektywnie. Tako rzecze mini ster. I wyjaśnia dlaczego nie można znieść opłat za stanie w korkach: Co do zniesienia opłat, to proszę pamiętać, że w istocie byłoby to po prostu przeniesienie kosztów z kierowcy na podatnika. A tego nie chcemy. Poza tym gdybyśmy znieśli opłaty za przejazd na A4, to jechałoby nią więcej samochodów i korki byłyby większe.

Jakich kosztów? Tego p. mini ster nie zdradza. Ale rozumowaniu, wedle którego nie można znieść opłat, bo korki się zwiększą, nie można odmówić logiki. Pozwala  także zrozumieć dlaczego władza była tak zdeterminowana, żeby budować autostrady. Bynajmniej nie po to, żeby nimi jeździć. Co to, to nie. Chodziło o to, by „działać efektywnie”. Dlatego na całej długości postawiono całą masę znaków ograniczenia szybkości oraz bramek. Dawniej przy drogach czaili się zbójcy i pobierali opłaty za przejazd, dziś ten proceder wzięło na swoje barki państwo i zautomatyzowało. W dalszej kolejności bramki będzie można wykorzystać do automatycznego nakładania kar na kierowców przekraczających dozwoloną szybkość. Oczywiście wszystkim tym działaniom przyświeca jeden cel — względy bezpieczeństwa. Jak się jeździ bezpiecznie? Oczywiście powoli i drogo.

Malkontentom zżymającym się, że znak ograniczenia szybkości, kamery i bramki każdy głupi potrafi postawić, ale zaprojektowanie infrastruktury tak, by zminimalizować zagrożenia wymaga i wiedzy i doświadczenia nie można odmówić racji. Niestety, nigdzie nie jest napisane, że władza musi być mądra i znać się na czymkolwiek. Dlatego bezkarnie można cofać liczniki w samochodach, a głównym zadaniem ograniczenia szybkości jest zapewnienie dodatkowych dochodów państwu. To zresztą nie jedyny przykład, że nie o bezpieczeństwo, czy zdrowie chodzi. Oto z wielkim zadęciem premier Kopacz podpisała we środę (29 lipca) Pakt Społeczny Przeciw Dopalaczom, który ma za zadanie skoordynować działania różnych instytucji, organizacji i mediów w walce z tymi substancjami. Głosy specjalistów, chociażby Monaru, który od dziesięcioleci zajmuje się pomaganiem osobom uzależnionym, zostały zignorowane.

Nikt jednak nie przebije mężów w powłóczyste szaty przyodzianych pod względem mowy trawy, rzeki słów pozornie coś wyrażających, lecz w rzeczywistości nie niosących żadnej treści. Powstania Warszawskiego nie można uczciwie ocenić bez uwzględnienia wymiaru moralnego, który od samego początku dogłębnie go przenikał. Podobnie jak nie możemy – po tylu już latach – nie patrzeć na Powstanie jako wielkie zobowiązanie moralne, które spoczywa na kolejnych pokoleniach Polaków, aby strzec tego, co najważniejsze w życiu poszczególnych ludzi i całego naszego narodupowiedział arcy biskup Jędraszewski. Co jest najważniejsze w życiu poszczególnych ludzi i całego naszego narodu? Jakież może być zobowiązanie moralne rzezi, w którą przerodził się ten zryw zbrojny? Sam arcy biskup podaje przerażający bilans Powstania: Poległo w nim około 16.000 powstańców i około 150.000 ludności cywilnej. Tysiące osób zostało rannych. Po jego upadku około 650.000 ludności cywilnej udało się z Warszawy do obozu przejściowego w Pruszkowie, a stamtąd 150.000 do przymusowej pracy w Niemczech, około 50.000 do obozów koncentracyjnych.

Zaiste nieziemskie jest owo zobowiązanie. Zdumiewa co innego — w tym rysie historycznym nie ma ani słowa o konkordacie, o masowych dezercjach latem 1939 roku i roli jaką w tym odegrał Kościół. Arcybiskup nie wspomina także bohaterskich czynów sług bożych, nie prawi o biskupach zagrzewających powstańców do boju. Za to pozwala sobie na ocenę działania i krytykę pod adresem władz państwowych dziś, gdy odwaga staniała. Warto zapoznać się z lekcją historii autorstwa arcy biskupa. Podobne w treści i tonie prelekcje wygłaszali często przy różnych okazjach także towarzysze sekretarze. Wystarczy w wypracowaniu arcybiskupa zmienić kilka szczegółów i już mamy laurkę z okazji kolejnej rocznicy manifestu PKWN czy rewolucji październikowej. Czego by jednak o komunistach nie mówić, to oni upamiętniali głównie zwycięstwa. Nie celebrowali z lubością klęsk i pogromów, czy wręcz rzezi, jak w przypadku Powstania Warszawskiego. Przypomnijmy sobie historię kilku żołnierzy polskich, którzy podczas wojny ostrzelali przypadkiem wioskę zabijając sześć osób. Organizatorzy Powstania Warszawskiego pośrednio są odpowiedzialni za śmierć 150 tysięcy cywilów! Jak można celebrować ten bezsensowny zryw, który ułatwił Rosjanom podporządkowanie sobie Polski? Tych bohaterskich ludzi dramatycznie brakowało, gdy jednego okupanta zastępował drugi.

Jest i ciekawostka w przemówieniu arcy biskupa. Otóż podaje on wcześniej, że Do chwili wybuchu Powstania Warszawskiego straty jej [Warszawy] ludności wynosiły około 680 tysięcy osób. W wyniku powstania z kolei około 650.000 ludności cywilnej udało się z Warszawy do obozu przejściowego w Pruszkowie, a stamtąd 150.000 do przymusowej pracy w Niemczech, około 50.000 do obozów koncentracyjnych. Wiadomo, że w 1939 roku Warszawa liczyła niecałe 1.300.000 mieszkańców. Czyli po uwzględnieniu strat w momencie wybuchu Powstania w Warszawie mieszkało około 600.000 osób. Jeśli poległo ponad 160 tysięcy, to jak do obozu przejściowego w Pruszkowie mogło udać się 650.000? Cud? Czy raczej pisana na nowo przez hierarchę historia nie trzyma się kupy i wymaga jeszcze pewnych modyfikacji?

Arcybiskup równie żarliwie jak ci, którzy z Bogiem na sztandarach pustoszyli Europę, prawi o czerwonej zarazie. Przywołuje nawet wiersz jednego z powstańców. Słowa, których wydźwięk jest akurat zaprzeczeniem tego, co chce w nim widzieć. Słowa człowieka zdającego sobie sprawę z beznadziejności położenia i oczekującego Armii Czerwonej jako wybawiciela.

Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać na rodzinnym progu.

Pozostańmy przy wierszu, bo zaczyna się on od słów, które od tamtego czasu nie straciły na aktualności: Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej… Dlaczego wypatrujemy obcej? Bo nasza — wstyd, hańba, dyshonor — poszła na współpracę….

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Jeden z blogerów nie tak dawno napisał w komentarzu pod moim wpisem, że nie można tak gorzko odbierać rzeczywistości. „Trochę więcej optymizmu! Nie wszystko jest znowu takie beznadziejne.”

    Ale chwile słabości nas dopadają. Bądźmy jak gwardziści. 🙂 Czy to poprzednie zdanie może być przez jakiegoś Macierewiczopodobnego uznane za zdradę? Wszystko może.

    Arcy jest wiekowy i ma na pewno sekretarzy. To oni wyszukują mu cytaty od gruszki i pietruszki. Biblii dobrze nie znają, mają znać historię? A pisanie agitek…też trzeba umieć.

    Sprawa i kolejne rozprawy z oskarżenia PIS o zabicie kilku z wioski toczą się, czy zostały odłożone a/a? Jak to się skończyło?

    Na to co się dzieje mogę wykorzystać powiedzenie mojego wnuka (gdzieś musiał je usłyszeć) – ręce opadają i majtki.

    1. Jeden z blogerów miał rację pisząc, że nie można tak gorzko odbierać rzeczywistości. Nie można. Ale zawsze można ponatrząsać się z… jak ich nazwać, żeby nie urazić? Homo, ale na pewno nie sapiens? Tak jak Romak i A’Tomek nazwali Tytusa — Tumanus Cretinus?

      Na Wikipedii podają, że większość „sprawców” usłyszała wyroki w zawieszeniu.

        1. Oni walili do wioski ponoć pokojowo nastawionej. Siedzący w wygodnych fotelach i popijający kawusię „śledczy” uznali, że żadnego zagrożenia nie było, a ta mina, na którą wjechali żołnierze, to była atrapa. We mnie na ten przykład taki proces podnosi ducha patriotyzmu na wyżyny tak wysoko położone, że ktoś, kto jest w niebie sporo by się musiał nabiedzić, aby się na nie wdrapać. Wniosek bowiem nasuwa mi się taki: broniąc ojczyzny z bronią i Bronią narażasz się na proces karny. Obchodziliśmy na ten przykład rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Gdyby zdarzenie miało miejsce obecnie uczestnicy mieliby proces o przekroczenie granic obrony koniecznej.