Monolog czyli orędzie

Pan premier wygłosił orędzie. Orędzie było, jak na możliwości pana premiera, krótkie i treściwe. Któryś z pisarzy science fiction, niewykluczone, że to był sam Stanisław Lem, opisał urządzenie służące do analizy wystąpień polityków. Można je określić mianem ‚wyciskarka treści’. Większość wystąpień po przepuszczeniu przez ów przyrząd okazywała się treści pozbawiona. Mowa trawa bez konkretów. Często sami mówcy deklarują, że nie mówią tego, co mają do powiedzenia, ale tylko chcą powiedzieć. Na przykład co mówi ktoś, kto mówi: Chcę powiedzieć, że dzisiaj jeden z najwybitniejszych polityków i dyplomatów europejskich, polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski który będzie jednym z liderów także tej kampanii do Parlamentu Europejskiego, także odbył pewną drogę. Nasza liderka warszawska do PE Danuta Hübner też odbyła pewną drogę. Każdy z nas odbywa pewną drogę i cieszę się ze spotykamy się z ludźmi takimi jak Michał Kamiński, którzy zmieniają opinię dotyczącą Platformy i chcą nam pomóc utrzymać stabilność polityczną. Dla porównania inna, równie zwięzła i treściwa wypowiedź: Niestety, jak państwo doskonale wiedzą, Donald Tusk jest dokładnym przeciwieństwem króla Midasa. On czego się dotknął, zamieniał w złoto. Ja nie powiem, w co zamienia się to, czego dotyka Donald Tusk, bo na sali są kobiety i dzieci. Ostatnio Donald Tusk dotknął Michała Kamińskiego….

W orędziu pan premier powiedział, że są trzy filary, na których opiera się bezpieczeństwo Polski. Pierwszym z nich jest sytuacja gospodarcza Polski, która (ta sytuacja) nie jest zła, zwłaszcza na tle krajów objętych kryzysem. Polska dzisiaj czuje się bezpieczna energetycznie, co jest warunkiem podstawowym, żeby mówić o bezpieczeństwie w naszym regionie, to jest to zasługa milionów Polaków, którzy dźwigali z taką godnością, z taką odwagą i z taką determinacją ciężary tych reform — oznajmił premier. W sytuacji gdy importujemy niemal całą zużywaną w kraju ropę naftową, cały zużywany w Polsce gaz i sporo węgla, i to w przeważającej mierze z Rosji mówienie, że Polska czuje się bezpieczna energetycznie można rozpatrywać jedynie w kategorii żartu lub fikcji.

Jednakowoż najbardziej interesujący jest trzeci filar wymieniony przez p. premiera. To Sojusz Północnoatlantycki i coraz bardziej nowoczesna armia, a także współpraca militarna i sojusznicza ze Stanami Zjednoczonymi. Jesteśmy bezpieczni jak nigdy, ponieważ wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, tu w Warszawie, potwierdził gwarancje bezpieczeństwa dla Polski ze strony Stanów Zjednoczonych. A jeszcze nie tak dawno to Układ Warszawski i coraz bardziej nowoczesna armia, a także współpraca militarna i sojusznicza ze Związkiem Radzieckim stanowiły gwarancję nienaruszalności granic i bezpieczeństwa. A Sekretarz Generalny KC KPZR tu w Warszawie potwierdzał gwarancje bezpieczeństwa dla Polski ze strony Związku Radzieckiego. Różnica nie polega wbrew pozorom na tym, że Związku Radzieckiego już nie ma a Stany Zjednoczone są, ale na tym, że Rosjanie nie wahaliby się ani chwili czy wkroczyć, czy nie, a Amerykanie nie poświęcą swoich interesów dla zadłużonego po uszy kraju o marginalnym dla nich znaczeniu.

Charakterystyczne, że w obliczu zagrożenia — jak przed II Wojną Światową — prężymy cudze muskuły i powtarzamy cudze zapewnienia. Może dlatego, że po 25 latach możemy się pochwalić tylko rozdętym do granic możliwości ordynariatem polowym. Bo poza tym Polska nie jest przygotowana na odparcie żadnego większego ataku zbrojnego. Nie mamy ani obrony powietrznej, ani systemu rezerw, co oznacza, że właściwie jesteśmy bezbronni — mówi gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony narodowej. Polska dysponuje obecnie zaledwie trzema dywizjami. Na wschód od Wisły tylko jedną — rozczłonkowaną 16 Pomorską Dywizją Zmechanizowaną. Założenie było takie — mała, ale supernowoczesna armia. Więc pierwszych pilotów na samoloty F-16 mieliśmy samodzielnie szkolić w Polsce po 2012 r. Ale samoloty do szkolenia tych pilotów kupowaliśmy przez prawie sześć lat — cały okres rządów Wielkiego Reformatora. Udało się wreszcie kilka tygodni temu. Ale co to za sukces, skoro ze dwa lata poczekamy, aż zostaną wyprodukowane? Kolejny rok będziemy je przyjmować na uzbrojenie. Z rok zajmie szkolenie pilotów i instruktorów. I tak z roku 2012 robi się 2018. I to tylko pod warunkiem, że „zrobimy”, a nie „będziemy chcieli…”. Losy korwety Gawron nie nastrajają optymistycznie.

Chcemy żeby tragiczne doświadczenia pokolenia naszych rodziców nie stały się udziałem — i zapewniam was nie staną się udziałem — dzisiejszych pokoleń — powiedział pan premier i tym razem powiedział najprawdziwszą prawdę. Ponieważ nasi rodzice grzebali po śmietnikach zmuszeni do tego przez zaborców, okupantów, agresorów. Dzisiejsze pokolenie będzie pierwszym, które będzie grzebało po śmietnikach zmuszone do tego posadowieniem systemu emerytalnego znowu na jednym filarze, roztrwonieniem zgromadzonych oszczędności i kredytami do spłacenia.

Ale potrzebny jest też czwarty filar. Tym czwartym filarem polskiego bezpieczeństwa będzie w przyszłości demokratyczna, zasobna i wolna Ukraina — przekonywał p. premier. I tłumaczył, że dlatego dzisiejsza pomoc Ukraińcom, a tę pomoc udzielają nie tylko polski rząd, Europa, ale także polscy obywatele (…), ta pomoc jest także inwestycją w nasze bezpieczeństwo. Jak wygląda w praktyce owa inwestycja w nasze bezpieczeństwo? Oto Ministerstwo Spraw Wewnętrznych już w zeszłym tygodniu wstrzymało finansowanie leczenia Ukraińców rannych na Majdanie. Organizacje pozarządowe wspierające akcję zdziwione są nie tylko tą decyzją, ale i sposobem jej wprowadzenia. Decyzja spadła na szpitale jak grom z jasnego nieba. Nierzadko podczas operacji, którą natychmiast przerywano, pacjentów zszywano i odsyłano do domu. Jeden z pacjentów miał cztery odłamki w głowie. Wyciągnięto mu dwa i odesłano autokarem na Ukrainę, to skandalmówi Przemek Miśkiewicz, przewodniczący stowarzyszenia Pokolenie. Znający ukraińskie realia podkreślają, że tamtejsza służba zdrowia nie jest w pełni gotowa, żeby zająć się tymi ludźmi tak jak trzeba.

Niewątpliwie Ukraińcy docenią taką pomoc i to, jak ich potraktowano. A gdy zaczną wgryzać się głębiej w gospodarczy cud nad Wisłą dostrzegą, że jest nie tak znowu wielki. Autostrady co prawda są, ale ich sieć przypomina alfabet Morse’a. Z kolei sieć kolejowa zwija się zamiast rozwijać, a to wszystko okupione jest gigantycznym długiem sięgającym 950 miliardów euro. W przypadku głębszego kryzysu prędzej Unia pozbędzie się ze swojego grona zadłużonego po uszy strupa, niż Ukraina skorzysta na akcesji.

Gdyby taki monolog wygłosił członek Kabaretu Moralnego Niepokoju można by boki zrywać ze śmiechu. Niestety, to na poważnie.

Dodaj komentarz