Miny podsłuchów

W salonie Daniel Passent gościł jednego z bohaterów afery podsłuchowej Marka Belkę. Okazało się, że to co Belka mówił podczas rozmowy z Sienkiewiczem należy rozumieć inaczej niż się rozumie, jak się słucha. Tych, którzy nie zadali sobie trudu by rozmowy posłuchać, być może takie tłumaczenia usatysfakcjonują. Warto jednak poświecić godzinkę by się z nią zapoznać. Dialogi trzymają w napięciu jak w dobrym kryminale. A i akcja jest fascynująca. Oto kilku panów spotyka się przy kieliszku by omówić parę spraw i ustalić strategię działania. Negocjacje prowadzone są w przyjacielskiej atmosferze, bez targów. Jedna strona, nazwijmy ją rządową, od drugiej, nazwijmy ją finansową, oczekuje podsypania grosza w odpowiednim momencie, w celu wykazania, że rząd i partia dobrze rządzą i że warto postawić na sprawdzonych ludzi po raz trzeci. Rozmówcy zdają sobie sprawę, że takie działanie to ostateczność, analogiczna do użycia bomby atomowej podczas konfliktu zbrojnego, ale cel uświęca środki — PiS u steru to katastrofa.

Co w zamian? Wiemy — dymisja Rostowskiego i zastąpienie go człowiekiem bez zaplecza, doświadczenia i autorytetu oraz przygotowanie ustawy o Narodowym Banku Polskim. Ustawa ma być tak napisana, żeby można było stosować wytrychy w celu osiągnięcia zamierzonego celu. Rada Polityki Pieniężnej, na której czele stoi jeden z negocjatorów da się bez żadnego problemu wodzić za nos, więc wszystko ułoży się po myśli zainteresowanych. Niejako mimochodem została omówiona kwestia pogonienia kota „tłustemu misiowi”, czyli prezesowi prywatnej firmy po to, żeby tanio odkupić to, co rząd wcześniej mu sprzedał. Ktoś, kto twierdzi, że te nagrania są niewinne, rozdziera szaty i łka, że podsłuchy były nielegalne powinien dobrze przysłuchać się tym rozmowom. Po czym głośno i wyraźnie podać sposób w jaki można legalnie dowiedzieć się tego, o czym rozmawiali panowie przy wódeczce, przekąszając ośmiornicą i jagnięciną.

Oburzeni powinni także pamiętać, że to władza określa zasady i stanowi prawo. Weźmy podsłuchy. Podkreślanie ich nielegalnego charakteru to manipulacja, ponieważ w sądzie, który — przypomnijmy — wydaje wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, prokurator może przedstawić dowód uzyskany nielegalnie, a sąd może na nim oprzeć swoje rozstrzygnięcie. Obecna sytuacja przypomina jako żywo sytuację człowieka, który przypadkiem nagrał komórką przestępstwo, ale nie chciał się ujawniać i filmik wrzucił na youtube. Śledczy zaś zamiast wszcząć postępowanie i poszukiwać sprawcy koncentrują się na poszukiwaniu autora filmu. Nie ma nic nagannego w tym, że politycy ze sobą rozmawiają i ustalają sposoby działania. Naganne jest dobijanie targu w przestrzeni publicznej. Te nagrania zostały upublicznione. A gdyby nie zostały, lecz były używane jako forma nacisku? Szantażu? Dostałyby się w ręce obcych służb lub były przez obce służby przygotowane?

Dlatego, ze względów bezpieczeństwa, ważna jest osoba nagrywającego. Bo to co się stało pokazuje dobitnie, że służby w tym kraju nie działają. Bez większego trudu potrafią tylko wykrywać i karać dzieciaki wymieniające się muzyką czy filmami, czy publikujących nieprzychylne rządowi komentarze, ale o sprawach tak poważnych jak podsłuchiwanie najważniejszych dostojników państwowych dowiadują się z gazet.

W audycji Passenta p. prof. Belka przeprasza za wulgarny język, jednocześnie usprawiedliwiając się, że „jak ktoś podsłuchuje to musi się na takie miny nadziać”. Musi? Padały stwierdzenia, i to nawet z poważnych ust, że „Polacy tak mówią na co dzień”. Być może. Ale nie Polacy są prezesami NBP, tylko Marek Belka. Nie Polacy są ministrami spraw wewnętrznych, tylko Bartłomiej Sienkiewicz. Jak Polacy mogą równać w górę, skoro góra równa w dół?

 

PS.
Komisja Nadzoru Finansowego, która nie mogła sobie poradzić z Amber Gold znalazła nieprawidłowości w sprawozdaniach finansowych sprzed 4 lat u wydawcy tygodnika „Wprost” i nałożyła karę w wysokości 500.000 zł. To zupełny przypadek, że akurat teraz i akurat „Wprost”.

 

P.PS.
Kardynał Nycz uznał, że musi wyrazić zaniepokojenie, że w państwie nie obowiązuje jeszcze prawo boskie. I że ktoś, kto to prawo złamie bywa pociągnięty do odpowiedzialności. Wyrażam głębokie zaniepokojenie w związku z zapowiedzią odwołania prof. Bogdana Chazana z funkcji dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny — wyraził głębokie zaniepokojenie w związku z zapowiedzią odwołania prof. Bogdana Chazana z funkcji dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny Kardynał Nycz. I pouczył władze, że Prawo stanowione nie może zmuszać lekarzy do działań wbrew ich sumieniu. Lekarz nie może ponosić konsekwencji z powodu odwołania się do klauzuli sumienia. Jeśli takie sytuacje zachodzą, należy udoskonalić prawo, a nie karać lekarza.

Hierarcha ujawnił, że Profesor stanął w obronie życia od samego poczęcia, ryzykując utratę stanowiska i inne, przykre dla siebie konsekwencje. Stąd postulat by w przyszłości w podobnych sytuacjach stający w obronie życia ryzykował niczego nie ryzykując. A jeśli już ktoś musi ryzykować, to niech to będą pacjentki oraz pacjenci. Bowiem świętym prawem i obowiązkiem lekarza jest kierować się w swej pracy Duchem Świętym, a nie wiedzą.

Dodaj komentarz