Miejski ośrodek powiadamiania służb

Pewien Rosjanin zauważył, że „człowiek to brzmi dumnie”, Polak dodał „gdy w trumnie”, a Polka całość zaśpiewała. Nie ma jednak większego znaczenia jak człowiek brzmi, ponieważ zmienia się i wiele rzeczy dziś widzi w zupełnie innym świetle niż dawniej. To oczywiste, ponieważ w miarę upływu lat nabiera doświadczenia, więcej wie, a więc i więcej rozumie. Na dodatek inaczej postrzega świat człowiek oczytany, bywały, który z niejednego pieca chleb jadł, a inaczej domator nie wyściubiający nosa poza najbliższą okolicę. Boi się zmian, bo ich nie rozumie, boi się obcych, bo ich nie spotkał, nie widział, nie zna. Właśnie dlatego edukacja jest tak ważna i właśnie dlatego przez całe wieki była niedostępna dla większości, a gdy stała się wreszcie powszechnie dostępna często służy władzy, nie wiedzy. To truizm, że ciemnym ludem bowiem łatwiej sterować.

Na portalu dziennik.pl ukazał się felieton p. Andrzeja Krajewskiego pod tytułem »420 lat temu Zamoyski trafił w sedno«. Warto zapoznać się z nim, ponieważ obrazowo i zrozumiale tłumaczy to, o czym sobie tutaj dywagujemy. Otóż przyszłość każdego państwa, kraju, narodu determinuje stan edukacji. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to powinien sięgnąć po „Rozdzióbią nas kruki i wrony” na początek, a potem po źródła historyczne. Z nich dowie się dlaczego o polskość walczyły wyłącznie klasy oświecone, a nie sól ziemi, czyli chłopi, którym było wszystko jedno, czy ich pan mówi po polsku, rosyjsku czy niemiecku. Wracając do felietonu. Zaczyna się jak u Hitchcocka i napięcie stopniowo narasta.

Odgadnięcie przyszłości Polski jest dość proste. Jasną regułę, pozwalającą to uczynić bez posiadania zdolności jasnowidzących, sformułował dokładnie 420 lat temu Jan Zamoyski. W spisanym przez siebie w 1600 r. akcie fundacyjnym Akademii Zamoyskiej kanclerz wielki koronny podkreślił: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.” Po czym dodał jeszcze: „Nadto przekonany jestem, że tylko edukacja publiczna zgodnych i dobrych robi obywateli.”

Jak dziś wygląda Polska szkoła? Czego uczy?

Co inteligentniejsze osoby po przejściu przez wszystkie etapy edukacji publicznej w III RP pojmują, że rządzenie państwem opiera się na bezsensownym „mieszaniu herbaty”. Uczeń w klasie pierwszej podstawówki nie ma żadnej pewności, czy potrwa ona lat osiem, czy sześć, a może dziesięć? Nim trochę podrośnie jedna partia rządząca może mu skrócić edukację podstawową, bo wymyśli gimnazja. Potem kolejna wydłuży, bo gimnazja zlikwiduje. Żadna z takich zmian strukturalnych nie poprawia jakości kadry nauczycielskiej, nie zmniejsza liczebności klas, nie generuje mądrych programów nauczania.

Do nauki egoizmu, braku dbałości o dobro publiczne oraz przyszłość państwa, należy jeszcze dorzucić pochwałę partyjniactwa. Była minister edukacji Anna Zalewska ze ślepym oddaniem wykonała polecenie zademonstrowania elektoratowi, że obietnice wyborcze Prawa i Sprawiedliwości realizuje bez oglądania na rozum, czy rozmiary szkód. Dając tak dowód swej ślepej wierność partii. Po takim dowodzie dostaje się od ręki miejsce na liście wyborczej, gwarantujące pensję 6 tys. euro na rękę, darmowe podróże po świecie i mnóstwo innych bonusów zapewnianych europosłom przez Parlament Europejski. Gdy się jest duszą i ciałem z partią wówczas życie staje się proste oraz dostatnie.

Doskonałym przykładem takiej postawy jest tercet zwany KaKaO od pierwszych liter nazwisk — Kaleta, Kanthak, Ozdoba. Zawsze zwarci i gotowi, zawsze na posterunku, zawsze trzymają się wytycznych i są oddani sprawie duszą i ciałem. Oczywiście bezmyślna wiernopoddańczość i wiernopoddańcza nadgorliwość doprowadzą prędzej czy później do tego, że zrobią lub powiedzą coś głupiego i ich kariera zgaśnie jak płomyk świecy na wietrze, ale na razie są na fali, pewni siebie i w swoim mniemaniu wspaniali.

Gdy rozum śpi budzą się demony. Gdy edukacja jest pod psem niedostatki wiedzy wyrównuje tak zwany chłopski rozum umożliwiający wyjaśnienie i zrozumienie najbardziej skomplikowanych zjawisk. Jego cechą charakterystyczną jest brak logiki, ale akurat ten mankament nie jest wadą w obliczu zalet. Doskonałym przykładem są szczepienia. Otóż nie trzeba być specjalistą, żeby dostrzec, iż nie tylko nie pomagają, ale wręcz szkodzą, zaś jedynym celem ich stosowania jest przysporzenie zysków koncernom farmaceutycznym. Za tą tezą przemawia choćby to, że na niektóre choroby szczepi się wszystkich, a nikt nie choruje. Teza odwrotna — nikt nie choruje właśnie dlatego, że wszyscy zostali zaszczepieni — jest tak absurdalna, że nie może być brana pod uwagę. Nieprzekonywający jest także argument, że na leczeniu koncerny farmaceutyczne zarobią wielokrotnie więcej niż na szczepieniu. Na przykład przeciw grypie zaszczepić się można już za niecałe 50 zł, natomiast na leki trzeba wydać ponad 100 zł. Oczywiście „na NFZ” będzie taniej, ale to znaczy tylko, że zapłacił ktoś inny.

Chłopski rozum podpowiada także, że karać należy bardzo surowo. Zgodnie z tą teorią człowiekiem ma powodować strach, a nie rozsądek. Dlatego klaps, a nawet lanie to nic takiego. Dlatego także zaostrzane są kary do absurdalnych wysokości. A przecież kara ma mieć walor wychowawczy, by sprawca zrozumiał błąd i więcej podobnych czynów nie popełniał. Zamiast tego stała formą instytucjonalnej zemsty, wendetty. Niedawno wiatr zerwał dach, który koziołkując zabił trzy osoby. Media grzały temat przez ładnych kilka dni, służby szukały winnego i przepisów, które pozwoliłyby postawić komuś zarzuty. Tym razem obyło się bez zaostrzania prawa za przybicie dachu gwoździami lub „tak zwanymi wkrętami na poziomie długości pięciu centymetrów” i krótszymi. I choć niemal podczas każdej wichry gdzieś dochodzi do zerwania dachu, to dopóki ktoś nie zginie służby nie dociekają jak był przymocowany, czym i do czego. Choćby dzisiejszej nocy wiatr zerwał dach jednego z hoteli w Jaczowie i uszkodził kilka samochodów.

Inny przykład. Swego czasu powołano do życia instytucję zwaną Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej względnie Rodzinie. Wbrew nazwie to nie jest instytucja niosąca pomoc, lecz węsząca, inwigilująca i donosząca. Gdy pracownik coś zwęszy lub tylko podejrzewa natychmiast wzywa policję, odbiera dzieci. A potem ma żal do tych, którym z takim poświęceniem „pomaga”, że nie witają go z otwartymi ramionami, lecz kamieniami odganiają. A przecież on tak się stara, żeby zdążyć zawiadomić właściwy organ między ósmą rano a trzecią, a czasem nawet trzecią trzydzieści po południu, bo tyle haruje dzień w dzień z wyjątkiem dni ustawowo wolnych od pracy.

W czwartek (20.02) około godz. 14 pracownice Ośrodka Pomocy Społecznej wezwały mundurowych na interwencję. Urzędniczki podejrzewały, że matka może być pijana i sprawować opiekę nad córką.

Pijana matka nie oznacza zła matka. Oznacza matka mająca problem, wymagająca pomocy, wparcia. Zamiast udzielić pomocy jej i jej dziecku pracownicy Ośrodka Pomocy nasłali policję. Dla szeroko pojętego dobra dziecka oczywiście.

Pijana matka swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem naraziła dziecko na bezpośrednie zagrożenie dla życia bądź zdrowia. Stanie przed sądem. Grozi jej nawet 5 lat więzienia.

Gdzie tu sens, gdzie logika, gdzie dbałość o dobro dziecka, o rodzinę? Państwo zamiast przeznaczyć pieniądze na pomoc kobiecie weźmie ją wraz z dzieckiem na utrzymanie nawet na pięć lat. A przecież na stronie MOPS-u czytamy:

Pomoc Społeczna jest instytucją, która ma na celu umożliwienie osobom i rodzinom przezwyciężenie trudnych sytuacji życiowych, których nie są w stanie pokonać wykorzystując własne uprawnienia i możliwości.

W mieszkaniu panował nieporządek i brud, a kobieta była pijana. Oznacza to, że pracownicy pomocy społecznej nie wywiązywali się ze swoich obowiązków, za które pobierają wynagrodzenie! Sprowadzili bowiem pomoc „osobom i rodzinom przezwyciężać trudne sytuacje życiowe, których nie są w stanie pokonać wykorzystując własne uprawnienia i możliwości” do wezwania policji i odebrania matce dziecka. Okazuje się, że ok. 3.000 zł za takie poświęcenie to zbyt mało. Najwidoczniej dlatego pracownicy socjalni rokrocznie organizują zloty na Jasnej Górze. W zeszłym roku Ogólnopolska Konferencja Pracowników Socjalnych odbyła się pod hasłem ‚Od juniora do seniora – jak wspierać skutecznie?’

Już wiadomo jak.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. W Polsce bardzo mocno trzyma się powiedzenie po PRL: jakoś to będzie…. A jak urzędnik nie wie, to stworzy wewnętrzny przepis od czapy. Nie dlatego by było lepiej w działaniu, ale po to by wiedziano, że się stara. Ponieważ kierownik pilnujący urzędnika jest na tym samym poziomie, to nonsensy rosną.

    Ale jeśli kierownik pójdzie w politykę, i spodoba się szefowi partii, to nadal będzie wydumywał dziwne rozwiązania by się wykazywać aktywnością. Gdy usłyszy, że to niezgodne z prawem, to ramionami wzruszy, bo co tam prawo….

    Furda – przestarzale o rzeczy mało znaczącej, błahostce, o czymś co się chce zbagatelizować ; zlekceważyć

    A jak jeszcze taki pójdzie w ministry….. sama rozpacz i strach….