Między innymi rowerzyści

Zmieniły się przepisy. Zgodnie z nowymi uregulowaniami pieszy wkraczający na pasy ma pierwszeństwo przed samochodem. Niestety, nie zmieniła się mentalność, dlatego kierowca samochodu pędzący jak szalony, ignorujący skrzyżowanie oraz podwójną ciągłą linię, wymijający lewym pasem samochód przepuszczający rowerzystę, najprawdopodobniej pozostanie bezkarny, a karę poniesie rowerzysta, bo nie zsiadł z roweru przed przejściem dla pieszych. Mariusz Podkalicki z Akademii Bezpiecznej Jazdy ubolewa, że wstrętni piesi i rowerzyści korzystają z przejść zmuszając kierowców do zdejmowania nogi z gazu, a nawet zatrzymywania się. To jest przykre, że wielu uczestników ruchu drogowego, właśnie między innymi rowerzyści, no, bardzo nieostrożnie, czasami bez głowy poruszają się, poruszają się po drogach, po ścieżkach rowerowych. O kierowcach nie można powiedzieć, że nie mają głowy, ponieważ jeśli czegoś im brakuje, to raczej rozumu i wyobraźni. Podobnie jak funkcjonariuszom i dziennikarzom, którzy relacjonując uwiecznione przez kamerę „zdarzenie drogowe” próbują robić kozła ofiarnego z rowerzysty, a pędzący na łeb na szyję kierowca, który złamał kilka przepisów na raz nie spędza im snu z powiek.

Trzeba zaprawdę doznać udaru pod czapeczką z daszkiem, żeby opowiadać tak niestworzone duby smalone: policjanci eeeeey wszczęli postępowanie wyjaśniające w kierunku stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym inne niż  kolizja. Rowerzysta, który został zarejestrowany na nagraniu jadąc yyy chodnikiem przejeżdża przez przejście dla pieszych nie rozglądając się nawet czy w pobliżu nie są pojazdy, które mogą stwarzać mu zagrożenie. Kierowca widząc rowerzystę zatrzymał się. Czy gdyby rowerzysta przed przejściem też się zatrzymał, zsiadł z roweru, intensywnie rozglądał się w poszukiwaniu pojazdów, które mogłyby mu zagrażać, to kierowca cierpliwie czekałby aż skończy i wreszcie raczy wkroczyć na przejście? Czy gdyby rowerzysta prowadził rower, to kierowca ignorujący podwójną ciągłą linię, wymijający lewym pasem ze znaczną szybkością stojący przed przejściem samochód, zatrzymałby się z piskiem opon obok stojącego samochodu, żeby przepuścić pieszego?

Warto by tak zwanego ustawodawcę oraz specjalistów od ruchów wszelakich zapytać jaki jest sens zsiadania z roweru przed przejściem dla pieszych? Dlaczego można jeździć po chodniku, a już po przejściu nie? Czy powodem nie jest to, że jak samochód potrąci pieszego, to skończy się na kilku wgnieceniach, a zderzenie z rowerzystą może zarysować lakier i spowodować inne szkody? Dlaczego kierowca nie ma obowiązku przed przejściem wysiąść z samochodu i przepchać go za przejście, wsiąść i jechać dalej?

Za tragiczną sytuację na polskich drogach odpowiedzialność ponoszą wszystkie cztery władze. Niektóre przepisy są absurdalne, znaki często są stawiane nie po to by podnieść bezpieczeństwo, ale po to, by urzędnik mógł się wykazać lub asekuracyjnie. Policja jednych kierowców traktuje niebywale pobłażliwie, innych niezwykle surowo, acz dla pieszych ma zdecydowanie najmniej litości.

Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że piesi dostają nieproporcjonalnie dużo mandatów w porównaniu do kierowców samochodów. Na jeden wypadek spowodowany przez kierującego autem przypada dziewięć mandatów, a na każdy wypadek spowodowany przez pieszego — aż 52 mandaty.

Wymiar sprawiedliwości często szuka okoliczności łagodzących, czego dowodem chociażby sprawa profesora Vetulaniego, który został zabity na pasach i — według sądu — sam był sobie winny. Dziennikarze także relacjonując „zdarzenia” nie grzeszą dociekliwością. Chociażby w opisanej powyżej sprawie dziennikarz skupia się na rowerzyście, który jechał, a powinien iść, przechodząc do porządku dziennego nad kierowcą, który złamał kilka przepisów.

Jeśli kierowca ma w wydychanym powietrzu od 0,2 do 0,5‰ alkoholu to popełnia wykroczenie. Grozi mu grzywna w wysokości od 50 do 5000 zł lub areszt do 30 dni, zakaz prowadzenia pojazdów od sześciu miesięcy do trzech lat oraz dostanie 10 punktów karnych. Ktoś, kto siada za kółkiem mając powyżej 0,5‰ popełnia przestępstwo i musi liczyć się z karą grzywny oraz pieniężną od 5 do 60 tysięcy złotych, ograniczenia wolności lub więzienia do pięciu lat, zakazem prowadzenia pojazdów od roku do 15 lat, dostanie także… 10 punktów karnych! Gdy w pijanym widzie doprowadzi do wypadku, w którym zginą ludzie, kary są surowsze. I co? I gówno.

Stanisław G. w 2015 roku śmiertelnie potrącił jedenastoletniego chłopca. Co ważne – sprawca miał orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. Otrzymał go za jazdę po alkoholu bez uprawnień. Złamał zakaz i wsiadł za kierownicę, znów po alkoholu. W miejscowości Steklinek w województwie kujawsko-pomorskim śmiertelnie potrącił rowerzystę. Badanie krwi wykazało, że kierowca miał 0,42 promila alkoholu zaraz po wypadku. Sprawa wydawała się prosta. Jednak w 2018 r. sąd rejonowy uniewinnił Stanisława G. od zarzutu potrącenia ze skutkiem śmiertelnym. Podzielił argumentację obrońców i trzech biegłych, którzy orzekli, że kierowca nie miał możliwości uniknięcia potrącenia.

Teraz rząd zamierza jeszcze surowiej karać pijanych kierowców. Czy to nie dziwne, że karze się chorujących na chorobę alkoholową zamiast ich leczyć? Oczywiście, że nie dziwne. Zaostrzyć kary potrafi byle głupek. Do stworzenia działającego systemu terapii kierowców cierpiących na chorobę alkoholową trzeba mieć wiedzę, doświadczenie i umiejętności. A to oznacza, że mimo drakońskich kar będziemy dalej ginąć na drogach.

Dodaj komentarz