Miałeś chamie złoty róg…

Miłe były złego początki. Najpierw lewica odniosła miażdżące zwycięstwo w wyborach i byłaby rządziła samodzielnie gdyby nie przewidujący poprzednicy, którzy nieco zmodyfikowali ordynację wyborczą. Oczywiście zaraz po dorwaniu się do władzy dzielne towarzyszki i towarzysze co to serce mają po lewej stronie od razu zadbali o korzystniejszą dla siebie ordynację. Niestety, władzę powierzyli absolwentowi prestiżowego technikum wieczorowego, żądnemu władzy członkowi Biura Politycznego przy KC PZPR tow. Millerowi Leszkowi. Jego daleki praszczur, co nie ma związku z niczym, ale zostało skwapliwie odnotowano w Wikipedii, był żydem. W Wikipedii bowiem można znaleźć różne bałamutne informacje, wielu nie można znaleźć, ale żydowskie pochodzenie bywa eksponowane. Niestety, nader wybiórczo, dlatego zdarza się, że ani słowa nie ma o pochodzeniu nawet tych osób, które zachowały w nazwisku oryginalną pisownię, jak na przykład rzecznik rządu Piotr Müller.

Absolwent technikum objął urząd premiera. Dlaczego? Bo skoro sam stoi na czele partii to, jak uzasadniał swój adekwatny do wykształcenia pęd do władzy „nie będzie sterowany z tylnego siedzenia przez szefa partii”. Powoływał się przy tym na przykład poprzedniego premiera, prof. Jerzego Buzka, którym według niego kierował dr Marian Krzaklewski. Niesterowany przez nikogo Leszek Miller tak sprawnie kierował państwem, tak sprawnie wywracał reformy przygotowane przez poprzednika, że nie dotrwał do końca kadencji i został wymieniony na tow. Marka Belkę. Tymczasem poprawiona ordynacja pozwoliła wygrać Prawu i Sprawiedliwości, które zdobywszy niecałe 27% głosów otrzymało bez mała 34% mandatów. Dlatego należy pamiętać i nie wolno zapominać, że piwa, które teraz wszyscy piją, naważyli pogrobowcy bolszewików pod wodzą dzielnego członka Biura Politycznego przy KC PZPR. To właśnie dzięki nim partia, która zdobyła niecałe 40% poparcia rządzi samodzielnie zgarnąwszy ponad 50% mandatów.

Dwa lata rządów PiS-u tak wystraszyły wyborców, że na dwie kadencje powierzyli władzę konkurentom z PO. Niestety, Donald Tusk, mając na względzie wyłącznie swój własny interes, pozbywał się z partii każdego, kto mógłby zagrozić jego pozycji. Jednocześnie w drugiej kadencji przestał stwarzać pozory, że bardziej zależy mu na kraju niż na własnej karierze i utrzymaniu władzy. Gdy zorientował się, że niewiele więcej wskóra, porzucił liderowanie partii, zrzekł się funkcji premiera i objął stanowisko unijne. Pozbawiona lidera i naturalnych następców partia, pozostawiona sama sobie, w spektakularny sposób najpierw przegrała wybory prezydenckie, a potem parlamentarne. Zamiast wybrać przewodniczącego w wyborach powszechnych popieranego przez większość członków, postanowiono powierzyć tę funkcję człowiekowi bez właściwości, bez charyzmy, który nie cieszył się ani poparciem w partii, ani zaufaniem społecznym. To pozbawione talentów przywódczych indywiduum pewnie prowadziło formację od klęski do klęski, a widząc, że nie utrzyma się na stanowisku przewodniczącego, jako kandydata na prezydenta zgłosiło człowieka jeszcze bardziej bezbarwnego i pozbawionego cech przywódczych, czyli Małgorzatę Kidawę-Błońską.

Wróćmy jednak do bohatera naszej bajki. Legendarny przywódca lewicy z KC w poprzednich wyborach prezydenckich zaproponował p. Magdalenę Ogórek. Podobny manewr powtórzył jego następca, tow. Czarzasty Włodzimierz. Jest to człowiek wielce doświadczony oraz zasłużony, ponieważ w czasach rządów tow. Millera pełnił zaszczytną funkcję sekretarza KRRiT i

Gdyby nie on, najprawdopodobniej w ogóle nie byłoby afery Rywina, która skierowała sprawy kraju na inne tory, zniweczyła wielkie wyborcze zwycięstwo SLD i otworzyła drogę do władzy dwóm nowym, niewielkim partiom: Platformie Obywatelskiej Donalda Tuska i Prawu i Sprawiedliwości braci Kaczyńskich.

Nauczony doświadczeniem swego wielce zasłużonego poprzednika, który dokończył rozpoczęte dzieło i wyprowadził lewicę z Sejmu, do rywalizacji o fotel prezydenta RP wyznaczył człowieka sprytnego, który wie jak się ustawić, ale poza rozwijaniem własnej kariery nie ma absolutnie nic do zaoferowania. Został zaproponowany, choć szans na zwycięstwo nie ma żadnych, ponieważ kogoś trzeba było wystawić, a człowiek takiego formatu jak Czarzasty nie zniesie nikogo, kto go przewyższa. Z tego punktu widzenia Biedroń jest kandydatem wręcz idealnym, ponieważ nie ma (już) własnego zaplecza, siedzi w Brukseli, wiec nie zagraża liderowi, a poza tym mając równie nikłe szanse jak p. Ogórek raczej na pewno nie pójdzie w jej ślady. Niestety, start w wyborach prezydenckich to być może pierwszy gwóźdź do trumny jego politycznej kariery. Zwłaszcza, że jego pryncypał jest twardy jak beton i dlatego ręka w rękę z PiS-em wali w opozycję: Czy byliście razem z nami pod Pałacem Prezydenckim, protestując przeciwko skandalicznym ustawom wprowadzanym przez pana Dudę? Czy byliście zadowoleni z tego, jak masakrował polski system polityczny i sądownictwa? Czy byliście przy tym, jak zabierał PKW uprawnienia do przeprowadzenia wyborów? I wy chcecie temu człowiekowi dać jeden rok dłużej? Bóg wam zabrał rozum? Czarzastemu i jego nominatowi bóg niczego nie zabrał, dlatego nie dadzą „temu człowiekowi” jednego roku, lecz od razu pięć.

Dzisiaj w programie „Rozmowa Piaseckiego” kandydat na prezydenta Robert Biedroń dał popis demagogii i populizmu z jednej strony oraz kompletnego braku rozsądku, logiki i przyzwoitości z drugiej. Przez wszystkie przypadki odmieniając bezpieczeństwo Polek i Polaków oczekuje od tychże Polek i Polaków, że nie bacząc na niebezpieczeństwo i konsekwencje pójdą i na niego zagłosują. Wiemy,  że te wybory są przygotowywane w sposób, który jest skandaliczny, urąga wszelkim normom, wiemy, że karty są drukowane wbrew dzisiaj prawu, ale Kaczyński tylko liczy na to właśnie żeby nas zdemobilizować w tych wyborach, żebyśmy nie poszli i nie głosowali, żeby poszedł tylko zdyscyplinowany, zaangażowany elektorat PiS-u i opozycja nie może wywiesić białej flagi. A ponieważ wiadomo, że opozycja to my, Biedroń, więc musimy głosować na mnie. Właśnie dlatego ja zamierzam walczyć. Nie wiemy jaki będzie wynik… Wybory organizuje władza. Karty do głosowania drukuje przedstawiciel władzy prawem kaduka. Nie wiadomo jak to głosowanie, bo przecież nie wybory, będzie wyglądało. Nie wiadomo jak i kto będzie liczył głosy. Nie wiadomo kto będzie weryfikował prawidłowość już nawet nie liczenia, ale oddania głosu. Wiadomo jedynie po co wybory są organizowane w tym czasie i w taki sposób. I właśnie dlatego, że to wiadomo, to wiadomo także kto je wygra. A kandydat na głowę państwa i zwierzchnika sił zbrojnych nie wie jaki będzie wynik. Kpi czy o drogę pyta?

Nie wiemy jaki będzie wynik oczywiście, przecież te sondaże dzisiaj są kompletnie nie do wyłapania, nie wyłapują tych wszystkich tendencji, nie wiemy co Kaczyński zrobi, czy te wybory naprawdę zostaną przeprowadzone w sposób rzetelny, nic na to dzisiaj nie wskazuje, ale przecież nawet w takich krajach jak Rosja czy Białoruś opozycja startuje żeby być, żeby nie zostawiać swoich obywateli samych, żeby pokazywać, że jest alternatywa. I trzeba to zrobić w tych wyborach. Szkoda, naprawdę szkoda czasu na zajmowanie się majakami szaleńca, w których ani sensu, ani logiki za grosz. Tak nie zachowuje się człowiek przyzwoity, posiadający godność, o tym, co pomiędzy Bogiem i Ojczyzną nawet nie wspominając. Tak zachowuje się typowy karierowicz bez zasad, który dla kariery zrobi i powie wszystko.

Niestety, nie jest osamotniony. Małgorzata Kidawa-Błońska wzorem Indian, którzy zakrzyknęli „Na koń!” i poszli piechotą, siedząc z oszustami przy stole oświadczyła, że Z oszustami w ogóle nie siadam do stołu. Oczywiście do Biedronia jej daleko, ale trzeba docenić, że stara się kobiecina. Pozostali kandydaci także nie odbiegają od normy. Na dobrą sprawę żaden nie ma cech męża stanu z prawdziwego zdarzenia gwarantujących, że urząd będzie sprawował z godnością, bez ulegania wpływom i pokusie budowania własnego zaplecza politycznego i reelekcji za wszelką cenę. Ze wszystkich dotychczasowych prezydentów tylko Lech Wałęsa nie był czynnym politykiem.

Na co liczą (w kolejności alfabetycznej) Bosak, Biedroń, Hołownia, Jakubiak, Kidawa-Błońska, Kosiniak-Kamysz, Piotrowski, Tanajno, Żółtek? Gdy zaistniało niebezpieczeństwo, w które tylko PiS i niemowlęta mogły uwierzyć, że kandydaci opozycyjni dobrowolnie zrezygnują z kandydowania, natychmiast pojawił się kandydat, dla którego obostrzenia związane z epidemią nie stanowiły żadnej przeszkody w zebraniu wymaganej liczby podpisów poparcia. Kandydat niezłomny, który nie zrezygnuje chyba, że mu się to opłaci. Pozostali wymyślają coraz to nowe powody, by wytłumaczyć dlaczego nie chcą, ba, nie mogą zrezygnować z farsy, dlaczego ją legitymują, dlaczego biorą udział w grze znaczonymi kartami, którą muszą przegrać. A wyborcy przyglądają się tym żałosnym indywiduom z coraz większym obrzydzeniem, czego dowodem sondaż, z którego wynika, że Dudę popiera aż 59% spośród wybierających się na wybory. Reszta praktycznie nie liczy się. Kosiniaka-Kamysza i Hołownię popiera zaledwie 7%, Biedronia i Bosaka 5%, a Kidawę-Błońską  4%. Z oszustem nie da się wygrać. Kto świadomie zasiada z nim do stołu? Ano ten, kto uważa się za szulera sprytniejszego od niego. Jednak z sondażu wynika, że to nie jest cecha jakiej Polki i Polacy oczekują od swojego kandydata.

Parafrazując słowa naszego bohatera, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna można rzec, że prawdziwego męża stanu poznać po tym, że nie pozwala sobie na udział w farsie. Ale… O kim my właściwie mówimy?

Dodaj komentarz