Merkel a sprawa PO(lska)

Nie tak znowu dawno, bowiem w zeszły poniedziałek, czyli tydzień temu, na partię i rząd przypuściła bezprecedensowy atak Gazeta Wyborcza. Zarzuciła oto rządowi między innymi, że kompletnie lekceważy oświatę i rozwój. Pisze Gazeta:

W myśl strategii lizbońskiej kraje Unii do 2010 r. miały przeznaczać na badania i rozwój (B+R) 3% PKB. Tylko Szwecja i Finlandia osiągnęły ten poziom. Nasze nakłady na B+R w 2010 r. stanowiły 0,74% PKB (55% średniej w UE). W klasyfikacji siły innowacyjnej wleczemy się w ogonie, wyprzedzając tylko Łotwę, Bułgarię, Litwę, Rumunię i o włos Słowację. W kategorii innowatorzy zajmujemy przedostanie miejsce w Unii; ostatnia jest Łotwa.

Artykuł posuwa się nawet do sugestii, że gdyby Polacy projektowali i produkowali samochody, to dziś polska firma zwalniałaby pracowników w swojej włoskiej filii, a nie włoska w polskiej.

Nie rozróżniamy inwestycji w wiedzę od inwestycji w produktywne aktywa intelektualne. Z kieszeni podatnika finansujemy szkoły i uczelnie oraz dofinansowujemy projekty badawcze, co generuje publikacje i stopnie naukowe, ale w mizernym stopniu przynosi efekty gospodarcze: nowoczesne technologie, produkty, nowe przedsiębiorstwa (start-upy). W systemie finansowania zrównaliśmy naukowca z dydaktykiem i wynalazcą.

W dalszej części artykułu autor nie pozostawia na organach partyjno-rządowych, zwłaszcza fiskalnych, suchej nitki:

Porażka projektu i bankructwo młodej spółki nie pociągają za sobą konsekwencji finansowych dla uczelni. Ryzyko powstanie w razie komercyjnego sukcesu. Uczelni lub instytutowi grozi zarzut, że za nisko wyceniły swój wkład intelektualny, nie zadbały o interes społeczny. Bezpieczniej zatem pozostawić innowacje w szufladach uczelni lub instytutu.

Na efekty tej wrażej, kreciej roboty nie trzeba było długo czekać. Oto dzisiaj ukazał się w Financial Times wywiad z kanclerz Niemiec p. Angelą Merkel. Pani kanclerz jawnie i otwarcie staje po stronie malkontentów z Gazety. Ba, staje tam, gdzie stoi PiS, na szczęście tyłem, i mówi wprost, że Kluczem do przetrwania wszelkich wyzwań, jakie Europie stawia globalizacja jest inwestowanie w badania naukowe i edukację oraz reforma rynku pracy i systemów podatkowych. Na tym jednak nie poprzestaje i idzie dalej. Bez ogródek stwierdza, że już najwyższy czas, by państwa europejskie przestały „każdego roku wydawać więcej niż zarabiają„.

Te słowa można już spokojnie zaliczyć do kategorii „cios poniżej pasa” wymierzony w zieleń wyspy, która od pięciu lat zadłuża się w tempie przekraczającym 60 miliardów złotych (czyli prawie 13 miliardów euro) rocznie. I to w sytuacji, gdy z Unii w latach 2007-2013 dostaliśmy prawie 70 miliardów €, (także ponad 13 miliardów rocznie). W tej chwili dług przekroczył 840.000.000.000 zł i rośnie radośnie w tempie niebywałym. A cały dług, wraz z zadłużeniem zagranicznym, przekroczył już bilion złotych (1.000.000.000.000, czyli milion milionów).

Budżet na 2013 rok, który powiększy nasz dług o kolejne 35 miliardów złotych (bez odsetek) premier Donald Tusk skomentował na Twitterze: Stabilność w czasach kryzysu – bezcenna. I znowu Gazeta Wyborcza studzi optymizm Premiera: Tylko w październiku upadły aż 93 przedsiębiorstwa zatrudniające w sumie 5,5 tys. osób. (…) W sumie w całej Polsce od początku roku upadły już 774 firmy. A według prognoz  najgorsze dopiero przed nami. W skali całego bieżącego i przyszłego roku liczba upadłości będzie rosnąć. W tym roku o 15%, do około 850 upadłości, i w roku przyszłym o 5-10% Spodziewamy się minimum 900 upadłości, prognozuje Michał Modrzejewski z Euler Hermes.

W tej sytuacji nie pozostaje już nic innego jak tylko jak najszybciej, bez względu na koszty, sprowadzić wrak Tupolewa z Rosji. Subito! Póki jest za co…

Dodaj komentarz