Manipulanci i manipulowani

W pierwszym radiu informacyjnym (zapłać, żeby posłuchać) Joanna Solska przekonywała*, że problem służby zdrowia jest banalnie prosty do rozwiązania. Wystarczy po prostu zwiększyć nakłady i już. Wyjątkowo nie wspomniała o współpłaceniu, które zwykle przy takich okazjach odmienia przez wszystkie przypadki. Pani redaktor jest osobą wykształconą, więc wie, że jak się odpowiednio strumień zwiększy, to nawet sitko można napełnić. Nie wyjaśnia jednak, bo i nikt nie pyta, jak to się dzieje, że nakłady na służbę zdrowia rosną, a zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej? Początkowo składka zdrowotna wynosiła 7,5% podstawy wynagrodzenia. Okazało się, że to za mało. Po reformie tow. Łapińskiego podniesiono ją do 9% (ale odliczyć od podatku można jedynie 7,75%). Mimo iż co miesiąc każdy pracownik płaci składkę bez względu na to czy korzysta z usług medyków, to jedni dają do zrozumienia, a drudzy mówią otwarcie, że „służba zdrowia w Polsce jest darmowa”. Jeśli każdy musi płacić, to jaka ona darmowa?

W Polsce istnieją dwa wielkie systemy działające zgodnie z zasadami klasycznej piramidy finansowej. Są to system emerytalny (ZUS) i system ochrony zdrowia (NFZ). Różnica miedzy nimi polega na tym, że w ZUS są w miarę jasno określone zasady, wiadomo co się komu należy, ile i dlaczego. To pozwala dokładnie obliczyć ile pieniędzy wpłynie ze składek, ile zostanie wypłaconych rencistom i emerytom i ile budżet będzie musiał dopłacić. W NFZ konkretna jest tylko kwota zebranych składek. Co się z nimi dzieje, a mowa o dziesiątkach miliardów złotych, wiadomo czysto teoretycznie, ponieważ praktycznie nikt nie informuje dlaczego, kto, ile i za co dostaje.

Kto jak kto, ale p. Joanna Solska powinna dobrze pamiętać, że gdy w czasach minionych pracowała w państwowej Polityce, to o tym ile zarobi decydowała władza, która ustalała siatkę płac. Dziś decyduje właściciel i żadnemu dziennikarzowi, który uważa, że za mało zarabia, nie przyjdzie do głowy strajkować pod ministerstwem. Dlaczego lekarzom przyszło? Bo wiedzą od Krzysztofa Bukiela, że w socjalizmie pracodawcą jest państwo i do niego należy zwracać się z żądaniami. O tym, że to jest właściwy adresat mówi także Ustawa z dnia 8 czerwca 2017 r. o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych, którego art. 3 pkt. 1 brzmi (z dedykacją dla red. Solskiej):

Do dnia 31 grudnia 2021 r. podmiot leczniczy dokonuje podwyższenia wynagrodzenia zasadniczego pracownika wykonującego zawód medyczny, którego wynagrodzenie zasadnicze jest niższe od najniższego wynagrodzenia zasadniczego, ustalonego jako iloczyn współczynnika pracy określonego w załączniku do ustawy i kwoty przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej w roku poprzedzającym ustalenie, ogłoszonego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”, do wysokości nie niższej niż najniższe wynagrodzenie zasadnicze, z uwzględnieniem następujących warunków…

Tu następuje wyliczenie warunków, z których jeden (pięć b) brzmi tak:

na dzień 1 lipca 2018 r. wynagrodzenie zasadnicze pracownika wykonującego zawód medyczny podwyższa się co najmniej o 20% kwoty stanowiącej różnicę pomiędzy najniższym wynagrodzeniem zasadniczym a wynagrodzeniem zasadniczym tego pracownika,

Jak widać władza pochyliła się z troską nad pracownikami wykonującymi zawód medyczny i podniosła im uposażenie o iloczyn współczynnika. Ale o rezydentach nie pamiętała, ponieważ rezydenci w tym systemie służą do innych zgoła celów — jako zapchajdziury, którymi doskonale zarabiający specjaliści mogą się wyręczyć. Jeśli młodzi lekarze tego nie rozumieją, to źle świadczy o ich inteligencji. Jeśli rozumieją, to ich cynizm źle wróży pacjentom. Za tym drugim przemawia chocholi taniec odprawiany przez opozycję, która „nie rozumie” dlaczego rząd nie chce dać „na zdrowie”. Jednocześnie jak jeden mąż wespół z PiS-em głosuje za ustawą o świadczeniu rekompensacyjnym z tytułu utraty prawa do bezpłatnego węgla, dzięki której ponad 235 tysięcy emerytów i rencistów górniczych do końca roku otrzyma po 10 tysięcy złotych rekompensaty za utracony deputat węglowy. Nie drgnęła im ani ręka, ani powieka, gdy zamiast na służbę zdrowia 2.350.000.000 (dwa miliardy trzysta pięćdziesiąt milionów) złotych przełożyli do kieszeni górników-emerytów.

Pani Solska przy każdej okazji rzuca liczbami. W innych krajach, dowodzi, wydatki na ochronę zdrowia sięgają 7% PKB, a u nas nie. Ale już nie dodaje, że mowa tylko o „państwowej” służbie zdrowia, bo jak się doda wizyty i zabiegi, za które wielu płaci z własnej kieszeni, to nakłady przekraczają 6,5%. Nie wspomina także, że za zasłanianie się klauzulą sumienia lub paradowanie z symbolem religijnym dyndającym na szyi można z pracy wylecieć. Przykładem kraju z socjalistycznym monopolistą, który „kontraktuje” usługi medyczne też swych wywodów nie ilustruje. Nie mówiąc już o systemie, w którym lekarz tym lepiej zarabia im mniej badań zleca. Na dodatek p. red. pomija całkowicie problem płac w służbie zdrowia. Owszem, są skandalicznie niskie, ale są też zdumiewająco wysokie. Dr Chazan, polski wzorzec lekarskiego sumienia, zarabiał ponad 15.000 (słownie: piętnaście tysięcy złotych). Ile trzeba wpompować do systemu, żeby wytrzymał takie zarobki specjalistów? A są tacy, którzy zarabiają znacznie więcej.

Jeśli tak dramatycznie brakuje lekarzy nie można nie zapytać dlaczego Niemcy, Anglicy, Szwedzi, Norwedzy, Francuzi zatrudniają polskich medyków mimo, iż mają własnych, a Polacy nie zatrudniają ukraińskich, białoruskich czy rosyjskich? Ilu rezydentów, którzy dziś awanturują się pod ministerstwem, zostanie w kraju jeśli okaże się, że nie załapią się na intratne posadki? Średnia wieku lekarzy specjalistów sięga 55 lat, a ponad 60% chirurgów skończyło 50 lat. Na dodatek rząd od dwóch lat łamie wszelkie możliwe standardy, prawo, nie przestrzega zasad i procedur, a rezydenci oczekują „gwarancji”. Mało! Kontynuując protest deklarują: Więcej nie uwierzymy już politykom i doradcom polityków, którzy przekonali nas do zawieszenia protestu. Nie popełnimy już tego błędu: bez konkretów nie zawiesimy protestu. W konkrety uwierzą? A poznają je po objawach czy po symptomach?

Polska służba zdrowia od dawna jest w stanie zapaści. O tym, że lekarzy i pielęgniarek będzie brakować mówiono już na przełomie wieków. Mimo to żaden z prawicowych rządów nie odważył się cofnąć antyrynkowej reformy tow. Łapińskiego, choć likwidację NFZ wpisały sobie do programu zarówno PO jak i PiS. Zamiast zmian systemowych władza co jakiś czas lituje się nad pacjentami i dorzuca kilka milionów czy miliardów nagradzając niegospodarnych dyrektorów szpitali za niegospodarność i wyraźnie dając do zrozumienia, że szpital, który się nie zadłuża jest źle zarządzany — zarząd nie zadłużając placówki działa na jej szkodę. Teraz, po reformie Radziwiłła, agonia przyspieszy. Na szczęście dla red. Solskiej nikt nie prowadzi statystyki ilu pacjentów umiera nie doczekawszy pomocy albo z powodu złego leczenia.

Czy red. Solska wzorem towarzyszy z Trybuny Ludu do końca będzie przekonywać, że socjalizm jest dobry, a trudności przejściowe? Wtedy za kolejki w sklepach odpowiadali groźni spekulanci, którzy wykupywali towar. Kto ponosi winę za kolejki do lekarzy? Groźni symulanci?


* Niestety nie można podać linku do podcastu, bo po wprowadzeniu wyszukiwarki podcasty są nader skąpo opisywane. Na dodatek niektóre z nich są płatne, co uniemożliwia sprawdzenie czy to ten.

Dodaj komentarz