Mamy prokuraturę i nie zawahamy się jej użyć!

Według prokuratury 21-latek nie sygnalizował zamierzonego manewru włączeniem lewego kierunkowskazu. Nadto nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu kierującemu pojazdem uprzywilejowanym, wykonującemu manewr omijania fiata, a także wbrew przepisowi* wjeżdżając pomiędzy pojazdy poruszające się w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych, doprowadził do zderzenia obu pojazdów. W zarzucie zapisano też, że wypadek skutkował obrażeniami ciała premier Szydło i funkcjonariusza BOR trwającymi powyżej 7 dni.

Każdy kierowca, który odważy się słuchać muzyki, rozmawiać przez telefon komórkowy i oglądać telewizję, choćby i publiczną, podczas skręcania w lewo bez włączonego kierunkowskazu, w sytuacji gdy zbliża się do niego z ogromną szybkością kolumna partyjno-rządowych samochodów służbowych, niechaj pewien będzie, że mu władza postawi zarzuty. Nawet gdyby nie słuchał, nie rozmawiał, nie oglądał i włączył kierunkowskaz, jest winny, bo władza nigdy nie popełnia błędów, a kolumny partyjno-rządowych samochodów służbowych zawsze poruszają się zgodnie z przepisami i procedurami, o które nawet opozycja nie śmie zapytać, nie szybciej niż 50 km na godzinę. Ukaranie kierowcy skręcającego w lewo leży w interesie dobrej zmiany, w interesie państwa polskiego, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej ojczyzny**.

Tak nam dopomóż bóg.

 

PS.
Warto odnotować, że kierowcy nawet nie zbadano, ponieważ liczyło się jedynie jakie zarzuty można mu postawić, a nie czy odniósł jakieś obrażenia i jakie. Troska władzy o obywateli rozciągająca się od Torunia po Oświęcimiem jest zaiste wzruszająca.


* Przywołany przez prokuraturę art. 32. pkt 6. Prawa o ruchu drogowym brzmi: Zabrania się wjeżdżania między jadące w kolumnie rowery lub wózki rowerowe oraz pojazdy, o których mowa w ust. 5. Ust. 4 art. 32 brzmi: Jazda w kolumnie nie zwalnia kierującego pojazdem od przestrzegania obowiązujących przepisów ruchu drogowego.
** Parafraza przemówienia premiera Józefa Cyrankiewicza.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Przeczytałam część listu premier do Sebastiana. A w nim wyrazy współczucia, nadzieja na uczciwość policji i prokuratury, o tym że ma synów w podobnym wieku i jak Sebastian z rodziną….a potem w liście osobistym musiała, musiała napisać jaka ta opozycja jest wstrętna itd. Przestałam czytać.

    Najobrzydliwsze jest to, ze policja 21.latkowi mówiła, że „na tym etapie śledztwa adwokat jest niepotrzebny”, a potem podetknęła mu do podpisania „zeznanie” w którym zrzeka się adwokata.Przypuszczam, że taki zapis musiał mieć nakaz z góry politycznej albo policyjnej.

    Kilka razy jako pasażerka brałam udział w wypadku. Po takim jednym zdarzeniu zrezygnowałam z prowadzenia auta. Wtedy o pomocy psychologicznej nikt nie słyszał. Byłam młoda.Koleżanka z którą siedziałam na tylnym siedzeniu, po wyjściu z auta i zobaczenia z boku jak ono wygląda zaczęła biec i wrzeszczeć niebywale. Akurat nadjechała karetka i lekarz zastosował prostą w jej przypadku terapię. Soczysty policzek. Oprzytomniała i nie pamiętała niczego. Swoich wrzasków także.

    Jak ja zareagowałam? wstydziłam się tego przed sobą kilka lat. Bo zobaczywszy zdemolowane auto i motor (zderzenie było czołowe, z winy motocyklisty) zaczęłam płakać nad autem. Nie nad sobą chociażby.

    Czy w takiej sytuacji i na razie nieznanych słowach jakie usłyszał 21.latek, mógł on być po prostu przerażony i nieświadomy tego, co mówi.

    Wydawało się, że w rządzie największym…. oryginałem jest Antoni. Okazało się, ze w chamskim zachowaniu, oskarżeniach, kłamstwach, nawet łamaniu prawa (np. o obrońcy) w niczym Antoniemu nie ustępuje.

    Ale tak zwykle bywa gdy nieuk zostanie wyniesiony zbyt wysoko. Widoczne przerażenie na jego twarzy po wypadku, a potem brutalna słowna napaść pokazuje, że kraj wszedł na wyższy poziom łamania prawa. Nieudolny przemocą pozaprawną chce  (bo tak musi być) załatwić…no, nie wiem co. Na ministra nie nadaje się na pewno.

    1. Wicepremier powołał się na filozofów prawa krytykujących XIX- i XX-wieczny nurt tzw. pozytywizmu prawniczego, którzy stwierdzali w swych założeniach m.in., że prawo należy oddzielać od moralności i stanowi ono rozkaz od suwerena, któremu społeczeństwo powinno się bez wyjątku podporządkowywać, nie zadając pytań, a jedynie dostosowując się do jego woli.

      Prowadzący rozmowę, Tim Sebastian, gospodarz programu „Conflict Zone” w Deutsche Welle, w tym momencie przerwał wicepremierowi, pytając:
      – Mówi pan więc, że jest coś ważniejszego od prawa?
      – Oczywiście – odpowiedział Mateusz Morawiecki. – Prawo nie jest najważniejsze. Życie ludzkie, bezpieczeństwo jest ważniejsze – dodał.

      Sebastian stwierdził wtedy, że to „niebezpieczna droga do podążania”.
      – Zwykle mówi się nam, że nikt i nic nie stoi ponad prawem, ale pan zaczyna w to miejsce wstawiać abstrakcję – zauważył.

      Morawiecki powtórnie zaprzeczył i wyjaśnił, że nie chodzi mu o pojęcia abstrakcyjne, a o konkrety.
      – W nazistowskich Niemczech prawo obserwowało się wszędzie – kontynuował myśl, ale dziennikarz przerwał mu, mówiąc, że „nie jesteśmy w nazistowskich Niemczech, a w demokratycznej Polsce”. Morawiecki stwierdził jednak, że „podaje drastyczny przykład, by wykazać, że w tamtym czasie wszystko działo się pod parasolem prawa i to takiego prawa w latach 30., a potem 40. w czasie procesów norymberskich naziści bronili”.

      Dziennikarz zapytał następnie Morawieckiego o to, „czy wciąż szanuje prawo”. Wicepremier odpowiedział twierdząco. – Oczywiście. Prawo i sprawiedliwość. Nie tylko prawo. Sprawiedliwość jest niezwykle ważna. W ciągu 25 lat po transformacji w Polsce było niewiele sprawiedliwości, a wielu złych ludzi chowało się za literą prawa – zakończył.

      Mateusz Morawiecki, wicepremier

      I mamy wreszcie jasność — prawo to oni!