Ma się wrażenie

Gdy Duda zupełnie nieoczekiwanie powiedział znienacka ‚nie pozwalam!’ czyli zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa PiS dostało amoku. Niektórzy sympatycy deklarowali wręcz, że „już nigdy na Dudę nie zagłosują”, inni wieszali na nim psy, sam Kaczyński jeździł do Pałacu choć dotąd Pałac jeździł do niego. Opozycja okrzyknęła Dodę bohaterem narodowym i nie szczędziła słów zachwytu i podziwu.

Gdy rok później Duda postanowił powtórzyć swój wyczyn najpierw ogłosił publicznie, że się skłania, potem odczekał kilka dni i nie doczekawszy się żadnych gwałtownych reakcji po prostu nie podpisał. PiS przyjęło weto ze stoickim spokojem, niemal z ulgą i radością, pochwaliło niezależność prezydenta zapewniając, że ma pełne prawo wetować ustawy i zadeklarowało, że nie zamierza na razie grzebać przy ordynacji.

I wtedy znienacka, zupełnie jak Filip z konopi wyskoczył Grzegorz Sroczyński i próbuje Dudę ponownie na bohatera wykreować. Na wszelki wypadek używa zarówno formy bezosobowej jak i liczby mnogiej, żeby ktoś nie pomyślał, że mówi od siebie i to co sam myśli.

Ma się wrażenie, że zadzieranie z PiS-em sprawia Dudzie po prostu przyjemność. Może jest mniej PiS-owski, niż sądzimy?

Dalej p. redaktor cytuje „bardzo trafne uzasadnienie” decyzji prezydenta.

„Ogromna część obywateli nie miałaby swojej reprezentacji w Parlamencie Europejskim, ponieważ nie byliby w stanie jej wybrać”.

Co tu jest „trafne”? W Parlamencie Europejskim zasiada 750 posłów. Z Polski pochodzi 51. W jaki sposób i na co przełoży się „swoja reprezentacja”? Posłowie mają reprezentować Polskę, a nie Pipidówkę Dolną czy partię dowolną i działać dla dobra całej wspólnoty, a nie swojej partii czy mieściny. A o to właśnie prezydentowi chodzi, co Sroczyński również uznaje za „trafne”:

„Mówi się: no tak, ustawa skłoni do zawierania porozumień politycznych, koalicji. Tylko że ja chcę, żeby to była świadoma i spokojna decyzja każdego z ugrupowań politycznych, a nie żeby to była decyzja przymusowa, wywołana wyłącznie kwestią być albo nie być”.

Prezydent wprost, szczerze, bez owijania w bawełnę mówi, że ustawa właśnie dlatego była zła i właśnie z tego względu została zawetowana, że mogła skłonić do „zawierania porozumień politycznych, koalicji”. A to, z punktu widzenia koalicji zwanej Zjednoczona Prawica (brakuje ‚polska’ z przodu i ‚rozmodlona’ na końcu, żeby skrót brzmiał lepiej), jest dalece niepożądane. Ba! To nawet nie ma być decyzja wyborców. Prezydent chce, żeby to była suwerenna decyzja liderów partyjnych tak, jak to ma miejsce w wyborach krajowych: „chcę, żeby to była świadoma i spokojna decyzja każdego z ugrupowań politycznych”.

Gdyby takie wywody opublikował Nasz Dziennik, któryś z prorządowych portali czy media publiczne, nie byłoby o czym mówić. W ostateczności na portalu oko.press pojawiłaby się sążnista analiza, w której zdanie po zdaniu wykazano by, że autor plecie jak Piekarski na mękach. Jednak te niebywale zmyślne przemyślenia opublikował portal gazeta.pl.

Ten polityk nieodmiennie mnie zaskakuje.

deklaruje Sroczyński po czym odważenie daje nura w opary absurdu przekonując, że prezydent:

Zawsze wtedy, gdy musi bronić PiS-owskiej jedynie słusznej partyjnej linii, jest sztywny i popełnia gafy (vide: scena w KFC, gdzie para prezydencka zareagowała agresywnie na pytanie o łamanie konstytucji). Dostaje skrzydeł w tych momentach, gdy robi PiS-owi wbrew. Tak było przy wecie ustaw sądowniczych (miał tam świetne przemówienie) i tak jest teraz.

Mimo, iż prezydent powody dla których zablokował ustawę wyłożył kawa na ławę, a rzeczniczka partii potwierdziła, że słusznie uczynił, Sroczyński puszcza wodze fantazji.

Choć wydaje się to obecnie nieprawdopodobne, może dojść do cichej umowy Kaczyńskiego i Schetyny w sprawie odrzucenia weta. Taką ustawkę dałoby się dość łatwo zaaranżować. Oto Kuchciński zwołuje błyskawiczne posiedzenie Sejmu, posłowie PO nie zdążają dotrzeć na czas, weto – pod nieobecność opozycji – zostaje odrzucone, a Schetyna krzyczy o „końcu demokracji” i „wielkim oszustwie Kuchcińskiego”, który „uniemożliwił nam głosowanie”. A wszyscy są tak naprawdę zadowoleni.

Korzyści dla PO są niezaprzeczalne, ale co na tym zyska PiS? PO może pójść do wyborów w bloku, z PSL-em, a nawet SLD u boku. PiS nie ma z kim. W efekcie PiS możne wprowadzić znacznie mniej posłów de Europarlamentu niż ma teraz. Owszem, wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że Schetyna jest nie w ciemię bity, choć nie wszyscy podzielają tę opinię. Jednak teza, że Kaczyński też upadł na głowę jest bardzo karkołomna i kompletnie pozbawiona podstaw.

Podsumowaniem niech będzie słowo boże: Nie będziesz rozgłaszał fałszywych wieści i nie dołożysz ręki, ażeby z niesprawiedliwymi ludźmi świadczyć na korzyść bezprawia (Ex 23:1).

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. „Kto powiedział d..a”? Zachwycanie się nieborakiem o ksywce „prezydent” jest żałosne. Bo to za jego wolą (a może i jej brakiem) ustawy wchodzą w życie. Co on takiego zbroił za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, że tak się boi? Chyba nie podbierał wtedy z barku małych flaszeczek? Jest przykładem na to jak rodzice mogli pozbawić swoje dziecko – a potem mężczyznę – przez fatalne wychowywanie samodzielności, woli, przyzwoitości.