Lud się sam wyżywi

Obserwując poczynania polskiego społeczeństwa można postawić tezę, że biedny jest w większości przypadków także niemądry, by nie rzec bardziej wprost. Trudno bowiem uznać za mądrego kogoś, kto nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji określonych działań. Na czym na przykład opiera się przeświadczenie, że władza, mając nieograniczony dostęp do środków budżetowych i cały państwowy aparat przemocy do dyspozycji, w razie kryzysu zatroszczy się o obywateli, a nie o siebie? Wydawać by się mogło, że kto jak kto, ale starsi wzięli sobie do serca zapewnienie, które odczuli na własnej skórze, że „rząd się sam wyżywi”. Każdy rząd. I wtedy, i teraz. Żaden historyk nie jest w stanie przywołać przykładu władzy, która w obliczu kryzysu przedkładała dobrostan ludu nad swój. Gdy mieszkańcy Warszawy ginęli pod bombami, rząd skupił się na własnym bezpieczeństwie dając nogę przez Zaleszczyki, byle dalej od niebezpieczeństw. Znalazłszy się w bezpiecznym miejscu bohatersko zagrzewał rodaków do dalszej walki. Potem nastał „reżim komunistyczny”. Podczas gdy naród skakał sobie do oczu w kolejkach po kartkowe przydziały, władza miała swoje, prywatne sklepy, w których jedynie ptasiego mleczka brakowało.

Naiwnością jest sadzić, że gdy uderzy kryzys władza odejmie sobie od ust, ograniczy swój apetyt, utrzyma transfery socjalne by wspomóc społeczeństwo. Skutek nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej będzie taki, że biedni zostaną bez środków do życia, a władza będzie na tysiące sposobów transferować pieniądze budżetowe do swoich kieszeni. Oczywiście wszystko zgodnie z prawem, ponieważ jeśli nawet czegoś prawo nie dopuszcza, to w trybie ekspresowym znowelizuje się przepisy. Wymienianie przekładów zajęłoby zbyt dużo miejsca, więc je sobie darujemy. By jednak nie być posądzonym o gołosłowność wspomnieć wypada o specustawie dotyczącej Westerplatte. Prawo podporządkowuje się określonym, doraźnym celom. Za przejęciem terenu pójdą dalsze działania, na których skorzystają nie tyle mieszkańcy ile beneficjenci. W ten sposób los stadniny koni w Janowie prędzej czy później podzieli cały kraj.

Kolejnym elementem potwierdzającym postawioną na wstępie tezę są zmiany klimatyczne. Jak wiadomo za szczepionkami, które są groźne dla zdrowia dla kilkorga osób na milion stoi „lobby farmaceutyczne”. Za smogiem, który truje wszystkich bez wyjątku nie stoi żadne lobby wydobywcze ni energetyczne, tylko interes społeczny. Czy więc można uznać za rozsądnego kogoś, kto protestuje przeciw rozwiązaniom ratującym zdrowie, a często i życie jednocześnie popierając trucicieli? Jak sobie wyobrażają przyszłość ci, którzy podziwiają wielkie osiągnięcie Mateusza Morawieckiego, który wraz z kilkoma płotkami stanął okoniem i zablokował europejską inicjatywę redukcji emisji CO2 w ciągu — uwaga! — 30 (słownie: trzydziestu!) lat? W czyim interesie to zrobił? W interesie rolników, którym susze i powodzie pustoszą uprawy, uniemożliwiają zbiory? W interesie ludu pracującego miast i wsi, który musi coraz więcej wydawać na żywność, ponieważ susze i powodzie sprawiają, że zbiory są coraz niższe, a ceny coraz wyższe? Oznaką mądrości jest wiara, że w razie klęski rząd od ust odejmie sobie i głodujących nakarmi?

Na szczęście dla władzy lud, kierujący się ludową mądrością i chłopskim rozumem, niesłychanie łatwo zaspokoić i udobruchać. W czasach minionych pod niebiosa wychwalano władzę ludową za wprowadzenie kartek na żywność. Nareszcie było sprawiedliwie, bo każdy miał zapewnione minimum. Niestety okazało się, że władza nawet biedy nie potrafiła dzielić i nawet zrealizowanie przydziału kartkowego stawało się coraz trudniejsze. I oto pewnego dnia stał się cud — niemal z dnia na dzień półki sklepowe zapełniły się, a kartki okazały się zbędne. Mimo to do dziś można spotkać ludzi wychwalających pod niebiosa tamten system. Czy to uprawdopodobnia podejrzenie, że to oni gremialnie stawiają bezmyślnie krzyżyk przy pierwszym nazwisku na liście partii rządzącej? Ze względu na ograniczenia mentalne nie są w stanie powiązać pogarszającej się sytuacji materialnej i gospodarczej z działaniami rządu.  Nie oczekują nowych miejsc pracy, rozwiązań gospodarczych stymulujących wzrost zarobków lecz wyłącznie pieniędzy do ręki, „wsparcia” finansowego, jałmużny. Głęboko wierzą, że rząd ma swoje pieniądze, które może rozdawać bez końca, a budżet to zupełnie co innego, inna pula pieniędzy kompletnie bez związku z tymi, które rozdają politycy.

Co zrobią ci, którzy dzięki rozdawnictwu „odzyskali godność” gdy ceny żywności poszybują niebotycznie w górę? Gdy w oczy zajrzy widmo głodu? Gdy upały, ulewy, huraganowe wiatry, trąby powietrzne zaczną zbierać śmiertelne żniwo? Gdy „Krytyka Polityczna” za co łaska, a „Gazeta Wyborcza” za pieniądze będą na wyścigi załamywać ręce nad ciężką dolą pracujących i snuć opowieści o idealnym świecie, w którym nie ma bogatych tylko sami biedni? Gdzie i kiedy w czasach kryzysu, niedoborów na rynku, w obliczu zagrożenia, bogaci pochylali się z troską nad biednym, dzielili z nimi ostatnim kęsem, nie zamykali w swoich posiadłościach i nie strzelali do każdego, kto się zbliżył? W raporcie „Climate change and poverty — Report of the Special Rapporteur on extreme poverty and human rights” czytamy (tłumaczenie Google*):

Nadmierne poleganie na sektorze prywatnym może prowadzić do klimatycznego scenariusza apartheidu, w którym bogaci płacą, by uniknąć przegrzania, głodu i konfliktów, podczas gdy reszta świata cierpi.

W przypadku Polski ten scenariusz realizuje władza, która kontroluje przemysł paliwowy, energetyczny i wydobywczy, czyli te sektory, które w największym stopniu przyczyniają się do katastrofy klimatycznej. Na dodatek ci, którzy dziś chwalą Morawieckiego za to, że pokazał Unii środkowy palec najwidoczniej nie dopuszczają do siebie myśli, że jakiś rząd, na przykład nasz, mógłby wykorzystać klimat do ograniczenia praw obywatelskich. A przecież politycy bardzo ochoczo sięgają po środki nadzwyczajne i przyznają sobie nieograniczone prerogatywy pod dużo błahszymi pretekstami. Tylko idiota może uwierzyć, że obostrzenia dotkną wyłącznie bogatych i rządzących, a „zwykli ludzie” nie odczują żadnych niedogodności. Jeszcze raz sięgnijmy do raportu (w tłumaczeniu Google*):

Uwzględnienie prawdopodobnych zagrożeń wynikających ze zmian klimatu niezmiennie koncentruje się przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, na prawie do życia, dostępie do wody i kanalizacji, zdrowiu, żywności i zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych. Jednak demokracja i rządy prawa, a także szeroki wachlarz praw obywatelskich i politycznych są zagrożone. Wielu komentatorów podkreśla, że zmiany klimatyczne należy traktować jako sytuację nadzwyczajną, a i rządy i pozostali powinni stosownie reagować.

Podczas gdy w innych krajach nie jest różowo, w Polsce jest tragicznie. Głównymi aktorami na scenie politycznej są głupi i głupszy. Podczas gdy pierwszy jest niebywale szczwany, drugiego charakteryzuje głupota czysta, niczym nie skalana. Dziś jest 26 czerwca. Najświeższa wieść jaką można spotkać na portalu Platformy Obywatelskiej datowana jest na 13 czerwca. Wieść ta niesie, że Platforma i Nowoczesna połączyły siły i Polską Zjednoczoną Platformę Nowoczesną stworzyły. Utworzenie koalicji populistycznej złożonej z samych nieudaczników poczytywane jest Schetynie za sukces. Kamiński na ten przykład przekonuje, że bez jego determinacji do tej koalicji by nie doszło. Oczywiście. Tyle, że bez Schetyny, z liderem z prawdziwego zdarzenia, koalicja byłaby niepotrzebna, bo PO wybory wygrałaby samodzielnie. Ten człowiek bowiem zniechęca do głosowania!

Na Facebooku powstała strona pod nazwą „PiS na Księżyc”. Należałoby pilnie utworzyć stronę „Schetyna kanarki doić” by uświadomić towarzyszom z koalicji populistycznej, że jak nie zmienią lidera, to wylądują na śmietniku historii. A Polska…

 

PS.
O cytowanym wyżej raporcie pisze także oko.press w tekście zatytułowanym »Wielkie zagrożenie dla demokracji i praw człowieka. Nie, nie ze strony Kaczyńskiego«.


* Znających angielski lepiej niż Google poproszę o ewentualną korektę.

Dodaj komentarz