Łomot

Pewnego razu, wczesnym rankiem, mrówka wraz ze swoim przyjacielem słoniem wybrała się na wycieczkę. Słońce przyświecało, ptaszki świergoliły, a oni szli sobie wstęgą szos, miedzą pól złoconych, krętą ścieżką poprzez las*. Humory dopisywały, słoń trąbił w rytm kroków, mrówka śpiewała na całe gardło niemiłosiernie fałszując. Nagle umilkła i ryknęła:
— Słoniuuu, hej, słooooniu!
— Co mróweczko? — zapytał słoń.
— Ale tupiemy, co nie?

Po wyborach Katarzyna Lubnauer, szefowa ugrupowanka noszącego dumną nazwę Nowoczesna, udała się do telewizji i oznajmiła, że Jeżeli spojrzymy na to, że przerodziliśmy to [czyli wybory] w plebiscyt, to niewątpliwie wygraliśmy i można powiedzieć, że daliśmy im łomot w dużych miastach. Co to jest łomot? 33% dla PiS-u i 27% dla Koalicji Obywatelskiej. Nawiasem mówiąc zawsze gdy polska drużyna wygrywa, to my „spuszczamy im łomot”, a przegrywają „oni”, ale tym razem o zwycięstwie nie ma mowy.

Skąd takie rozumowanie znamy? Ano swego czasu Beata Szydło sprawiła Unii największy łomot w historii. Łomot byłby totalny i nie do pobicia gdyby sama zagłosowała za Tuskiem. Wtedy Kaczyński rozumował podobnie, choć o łomocie nie wspominał: Mamy także dobre wiadomości. Mamy panią premier, która naprawdę dzielnie, bardzo dzielnie broniła polskich interesów. Wbrew wszystkim, potrafiła przeciwstawić się wszystkim.

KOD

Po trzech latach dewastacji Polski, marginalizacji jej na arenie międzynarodowej, zmierzania ku gospodarczej zapaści, PiS zwycięża wybory samorządowe. Dlaczego? Wyjaśnił to dzisiaj Władysław Frasyniuk zwracając uwagę na to, że po „naszej” stronie nie ma liderów, nad czym tutaj bolejemy od dawien dawna. Aby potwierdzić głoszoną przez siebie tezę udał się do Gazety Wyborczej, ponieważ — jak na prawdziwego przywódcę i legendarnego działacza opozycji demokratycznej przystało — chciał mieć pewność, że to, co ma do powiedzenia dotrze do garstki prenumeratorów, a nie do szerokich mas społeczeństwa. Taka nieuświadomiona, atawistyczna tęsknota za cenzurą. Trudno bowiem  nie dostrzec, że KOD, odkąd na jego czele stanął Frasyniuk, jakby zapadł się pod ziemię. Nawet na portalu ruchu bezruch, pustka i marazm, najświeższy materiał datowany jest na początek września.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że po stronie opozycji nie ma lidera. A gdy się pojawi, to albo okazuje się hochsztaplerem jak Kijowski, albo kompromituje się jak Biedroń, albo jest atakowany zajadle zarówno przez czynniki partyjno-rządowe jak i opozycyjne jak Owsiak. Gdyby Owsiak postanowił wejść do polityki, media prorządowe nie zostawiłyby na nim suchej nitki lustrując do piątego pokolenia wstecz, a w „naszych” jak grzyby po deszczu zaczęłyby pojawiać się sążniste analizy, których autorzy wykazywaliby czarno na białym, że nie nadaje się na lidera.

Zarówno Tusk, jak i Kaczyński w swoim otoczeniu nie tolerowali ludzi samodzielnych, o talentach przywódczych. Obaj robili wszystko, by się ich pozbyć lub zmarginalizować. Gdy Tuska brakło PO nie jest w stanie przeciwstawić się PiS-owi, pociągnąć za sobą mas. G. Schetyna jest dobrym organizatorem, administratorem, ale liderem żadnym. To samo można powiedzieć o Katarzynie Lubnauer, choć ona, w przeciwieństwie do Schetyny została wybrana, a nie mianowana. Gdy jednak sobie uświadomić, że nie potrafi zapanować nad własną partią, która głosuje wbrew własnym interesom i zdrowemu rozsądkowi, że szeregi ugrupowania topnieją, to łomot jest niczym tupanie. Bo nie Lubnauer ze Schetyna spuścili PiS-owi łomot, lecz zdesperowani wyborcy, nie mając innego wyjścia, głosowali tak, by nie dopuścić do zwycięstwa kandydatów PiS-u. Tam, gdzie głosowano na listy partyjne, do sejmików, to Koalicja dostała łomot.

Gdy reprezentacja kraju zalicza porażkę po porażce, trener podaje się do dymisji lub jest wyrzucany. Podobnie jest w polityce. Uświadomienie sobie tej zależności pozwala zrozumieć, dlaczego zarówno Schetyna jak i Lubnauer pudrują rzeczywistość i przekonują, że klęska wyborcza to nie klęska, lecz zwycięstwo, by nie rzec łomot. Prawda jest bowiem brutalna — jeśli nie potrafili poprowadzić do zwycięstwa z tak beznadziejnym przeciwnikiem w tak ważnych wyborach, to w następnych też polegną. Ponieważ z pustego i Salomon nie naleje. Jeśli ktoś nie ma talentów wokalnych i słuchu, to nie zawojuje opery, a miłośnicy jego talentu nikogo nie przekonają, że jest wybitnym śpiewakiem, który co prawda śpiewa brzydko i skrzekliwie, ale za to… „twardo i odważnie”.

Do wyborów parlamentarnych pozostał rok. PiS zewrze teraz szeregi, nasili represje, będzie się starannie przygotowywał. Jakieś nieoczekiwane, nieprzewidywalne wydarzenie może wykreować lidera z prawdziwego zdarzenia. A wtedy łomot dostanie nie tylko PiS, ale i PO z Nowoczesną. Jeśli jednak lider się nie pojawi, to łomot spuścimy sobie sami.


* Refren pieśni pod tytułem „Po ten kwiat czerwony” zespołu No To Co.

Dodaj komentarz


komentarzy 10

  1. Tym razem komentuję post, który mnie mocno zdumiał. Przecież Lubnauer wyraźnie powiedziała o łomocie w miastach – twierdzisz, że PiS wygrał w nich w stosunku 33:27?

    Oczywiście w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych o składzie sejmu i senatu w większym stopniu niż miasta zdecyduje Polska powiatowa, ale wynik z miast jest bardzo ważny. Bez nich PiS nie zdoła sięgnąć po władzę totalną. Z tego jednego choćby powodu, że to miasta głownie tworzą PKB. Osiem największych niemal jego połowę.

    Daleki jestem od triumfalizmu, ale wynik wyborów jest jednak zdecydowanie lepszy dla opozycji niż dla obozu waaadzy. Nawet pomijając triumf w miastach i skupiając się na sejmikach. Dlaczego? Dobrze omówione jest to tutaj:

    https://www.newsweek.pl/polska/jesli-polacy-za-rok-zaglosuja-tak-jak-w-wyborach-samorzadowych-to-pis-straci-wladze/sbxyegw

    I zanim PiS zewrze szeregi, starannie się przygotuje i nasili represje wiosną czeka go próba europejska. Doświadczenie z poprzednich lat pokazuje, że w tych wyborach frekwencja nie tylko, że jest mniejsza, ale też to, że głosują w nich głównie mieszkańcy miast. Nie jest to zatem dla waaadzy dobry prognostyk.

    Poza tym naprawdę już nie wiem co jeszcze PiS może wyciągnąć. Odpalił nawet bombę w postaci antyszczepionkowców, ale stare pomysły z podsłuchami, a nawet z imigrantami już nie zadziałały. Przecież nie wyciągnie z szafy Macierewicza. Oczywiście może znowu uderzać w media i wysuwać jakieś oskarżenia w stosunku do pojedyńczych polityków opozycji. Myślę jednak, że tak nie uczyni, bowiem po przegranych wyborach może to obrócić się przeciwko niemu. Przypuszczam, że raczej Kaczyński spróbuje jeszcze raz oszukać społeczeństwo, schowa twarz pana Hyde’a i prezentować się będzie jako uprzejmy dr Jackyll.

    1. Mógłby …… Macierewicza oskarżyć o zdradę stanu….. ale co zrobi, gdy pan M. ma teczki, a p.R. wpływy i poparcie? To ta linia ataku raczej jest nie do utrzymania.

      Pytanie na serio: Czy opozycja po ewentualnym zdobyciu władzy zechce zrobić to, co powinna w sprawie łamania praw konstytucyjnych i nie tylko? Czy wszechwładza KK im na to pozwoli? Czy zdecydowaliby się „zrepolonizować” majątki ziemskie, które KK otrzymał po likwidacji PGR? Wielka niewiadoma. Ale gdyby o tym mówili w mowach przedwyborczych, to być może na wybory poszłoby więcej ludzi.

    2. Tym razem komentuję post, który mnie mocno zdumiał. Przecież Lubnauer wyraźnie powiedziała o łomocie w miastach – twierdzisz, że PiS wygrał w nich w stosunku 33:27?

      Owszem, Lubnauer wyraźnie powiedziała, że dali łomot w miastach. W których głównie popierali tych, którzy już rządzili. Na czym więc polegał ich wkład w ów łomot? Natomiast ich talenta doskonale zilustrował Goleniów, gdzie swojego kandydata wyrzucili z partii, przestali popierać, a on, niewdzięcznik jeden, wygrał w I turze. Taki to jest ich łomot. Nieważne kto podniesie jazgot, PiS czy feministki już Schetyna z podkulonym ogonkiem posłusznie wykonuje polecenia.

      Zważ, że wszyscy teraz podniecają się kłamstwami czynników partyjno-rządowych. Problem polega na tym, że liczba może nie kłamstw, ale sprzeczności, braku konsekwencji Schetyny jest niewiele mniejsza. Trzeba być wybitnym członkiem partii, by wierzyć, że można wygrać wybory w sytuacji, gdy na czele partii stoi człowiek cieszący się mniejszym zaufaniem niż prezes. Bo nie ma gwarancji, że zdesperowani wyborcy będą chcieli za wszelką cenę odsunąć PiS od koryta przysuwając PO. Mogą machnąć ręką i zostać w domu.

      1. Sprzeczności i brak konsekwencji u Schetyny? Oczywiście! Ale czy tylko u niego? Co z jego potencjalnymi sojusznikami?

        Weźmy za przykład Dolny Śląsk – za to, co się tam stało, odpowiadają wspólnie i mniej więcej na równi Schetyna i Dutkiewicz. Schetyna, bo już wcześniej robił z PiS-em wspólne podchody wymierzone w Jacka Protasiewicza, potem jako kandydatkę na prezydenta Wrocławia wystawił Alicję Chybińską. Po to tylko, by szybko zamienić ją na Ujazdowskiego, a ostatecznie postawić na Sutryka. Dutkiewicz, bo wzięły u niego górę nadmiernie wybujałe ambicje osobiste i postanowił utworzyć własną listę, by po odejściu z ratusza zachować jednak pewne wpływy w mieście. Obaj powinni byli schować do kieszeni osobiste animozje i startować z jednej wspólnej listy z .N i być może także z SLD.

        Przy takim układzie dziś PiS nie miałby na Dolnym Śląsku nic do powiedzenia.

        1. Problemem moim zdaniem jest sam Schetyna, a to, co wygaduje to prosta konsekwencja tego, że lider z niego żaden. On nie wie co ma robić, on nie ma wizji, pomysłów. On płynie z prądem i reaguje na bieżąco, na gorące, przeważnie powielając pomysły prezesa lub rzucając się na ochłap, który rzuci. Poza tym jest nieprzekonywający, niewiarygodny i niesympatyczny. Ot, taki typowy tow. Szmaciak, któremu trafiło się stanowisko, więc uczepił się go jak pluskwa.

  2. Poczytałam sobie „komentarze”. Cudzysłów dlatego, że nie wiadomo czy to opłacone obrzydliwe mowy, czy to swojskie poglądy piszących. Zauważa się, że tych obrzydliwych jest zdecydowanie dużo, dużo więcej. czasami ktoś nie wytrzymuje i napisze „tak obrażać nie wolno”. Co znaczy nie wolno, a kto zabroni?

    Czy popisy chamstwa, nietolerancji (nawet w stosunku do niepełnosprawnych) są spadkiem po politykach, czy może to teraz taki „trynd” narodowy? I czy warto się narodem przejmować, gdy narodowi na tym nie zależy, naród swoje wie……

    Powiedzenie mówi, że „Polak na zagrodzie równy wojewodzie”. Ten na zagrodzie to był szlachcic, który wisiał u pańskiej klamki (magnackiej lub księżej) i głosował jak mu nakazano lub go przekupiono. Zawsze na sejmiku mógł sobie powrzeszczeć „bij, zabij”, szczególnie gdy okowita (od aqua vita – woda życia) dobrze w głowie zaszumiała. Ten Polak ciągle przedstawiany jako wielki wojownik, bohater, gdy ruszał w pole z pospolitym ruszeniem, to bardzo szybko z niego znikał i wracał do domu, bo … żniwa…. bo….wykopki.
    A potem w minionym stuleciu morderców dzieci, dorosłych znowu zrobiono bohaterami, których należy naśladować gdy nadejdzie pora „walki z wrogiem”.

    W czym jest inaczej niż w tych odległych wiekach?

    A kolejny premier to historyk z wykształcenia …….

    Czy warto RP się martwić?

    1. „A potem w minionym stuleciu morderców dzieci, dorosłych znowu zrobiono bohaterami, których należy naśladować gdy nadejdzie pora „walki z wrogiem”.

      W czym jest inaczej niż w tych odległych wiekach?”
      Tiaaaa. Polska to od stuleci kraj przestępczy a Polacy to mordercy dzieci…
      Lubię ten typ oceny historii i dnia dzisiejszego. To takie ożywcze.

       

      1. Uważasz, że mordercy typu Bury i inni, którzy jak esesmani na Pomorzu spalili bezbronnych w stodole, to powód by robić z nich bohaterów? To Ci gratuluję. Bo mnie kolory się nie mylą. Czarne jest czarne, a białe – białe. Nie może nigdy zbrodnia być usprawiedliwiona. Nigdy!! A takich partyzantów – bandytów było pełno, nie tylko na Podlasiu. Byli także na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Po złapaniu najczęstszą karą była śmierć przez powieszenie.

        Ale jak się przez kolejne rządy od 1945 r historii uczy wybiórczo…..
        Gdy czytasz Trylogię Sienkiewicza, to znajdziesz tam mnóstwo opisów zbrodniczego wykonywania wyroków. Ale to dobrze, bo nie na Polakach?