List otwarty: „Jak związkowiec do związkowca”

Dużo piszę ostatnio, ale ten list otwarty bardzo mnie dziś poruszył. Takich ludzi w Polsce jest naprawdę dużo. Gdy szykanowanej, a znanej mi osobie dokuczano przez uniemożliwianie podjęcia pracy, jednocześnie wzywając ją na przesłuchania, na których zarzucano jej brak do tej pracy chęci, nieróbstwo, lenistwo, itd., to odszkodowania nie oczekiwała.

Na pytanie czy nie czuje się teraz też szykanowana, bo dostępu do lekarza prawie nie ma, na operacje (dwie) musi czekać na pierwszą 5 lat, a zbliża się 70-tki, tylko ciężko wzdycha. Wcześniej zapytana, czy nie chce skorzystać z jakiegoś przywileju jako działacz Solidarności, powiedziała: nie, to byłaby dla mnie hańba. Inny działacz wziął bez oporów kilkaset tysięcy odszkodowania, inni wzięli i uwłaszczyli się. Nie widzieli w tym hańby.

W USA wiadomym jest, że związkowe centrale współpracują z mafią. Tam jednak państwo potrafi pokazać swoją moc i odpowiednio reaguje.

Czy związkowiec, który posiada przywileje (praca w wybranym dobrze płacącym zakładzie, bezproblemowy dostęp do lekarzy i leczenia, dochody z tytułu przejęcia majątku — domów wypoczynkowych) powinien te przywileje posiadać?

Pod uwagę wszystkim, których nie uwierają przywileje, byle to swoi byli uprzywilejowani.

Największym wrogiem prawa jest przywilej” Marie von Ebner-Eschenbach, 1893 r.

 

[Dodane przez oby.watela]

Treść listu (ponieważ nigdy nie wiadomo kiedy i co Wyborcza postanowi pokryć piano):

Szanowny Panie Przewodniczący,
piszę do Pana jako jeden z tych ludzi, którzy w lecie 1980 roku tworzyli „Solidarność”. W czasie strajków pamiętnego sierpnia 1980 roku byłem przewodniczącym komitetu strajkowego w swoim zakładzie pracy, później przewodniczącym komisji zakładowej i działaczem Regionu Mazowsze. Po wprowadzeniu stanu wojennego działałem w podziemiu. Zostałem za to skazany na 1,5 roku więzienia. SB „metodą działań operacyjnych” przez kilka lat uniemożliwiała mi podjęcie pracy. Do dziś jestem honorowym członkiem NSZZ „Solidarność” w swoim dawnym zakładzie pracy.

Szanowny Panie Przewodniczący, z tytułu tego, co dla „Solidarności” zrobiłem, i z tytułu tego, co przeszedłem ja i moja rodzina, czuję się upoważniony do zwrócenia Panu uwagi na to, że swoim postępowaniem niszczy Pan cały dorobek naszej walki o wolność i demokrację w naszym kraju, w Polsce.

Nie będę Panu szczegółowo opisywał bicia i poniżania w aresztach, przystawiania do głowy nabitego pistoletu, grożenia „zgniciem na Syberii”, porwaniem dzieci, zgwałceniem żony. Nie będę panu szczegółowo opisywał incydentów takich, jak zatrzymania bez powodu na 48 godzin, przeszukania (czytaj: demolowania mieszkania), nagłych „przesłuchań” bez żadnego protokołu i sugestią esbeka: „ja sobie teraz napiszę, co chcę, a kiedyś to wyciągnę”. Pan miał to szczęście, że nie musiał Pan przez to przechodzić.

To dobrze, ale może dlatego nasze spojrzenia na dzisiejszą rzeczywistość się różnią.

Szanowny Panie, tuż przed wyborami zawarł Pan w imieniu „Solidarności” z partią PiS umowę mówiącą w skrócie, że „Solidarność” poprze tę partię w wyborach, jeśli po ich wygraniu PiS cofnie reformę systemu emerytalnego.

Ponieważ rozmawiamy jak związkowiec ze związkowcem, powiem Panu wprost: obiecał pan tej partii poparcie w zamian za szkodzenie Polsce i Polakom. Jest to dla mnie niewyobrażalne, że związek zawodowy może domagać się rozwiązania, które będzie w przyszłości skazywać jego członków (i innych obywateli) na głodowe emerytury.

Ale nawet nie to jest najgorsze w tym, co Pan zrobił. Poparł Pan, jako związek zawodowy, partię, w której projekcie nowej konstytucji widnieje punkt mówiący o użyciu wojska przeciw demonstrantom, a jednocześnie nie ma w nim prawa do strajku. Poparł Pan partię planującą zamianę demokratycznej konstytucji na konstytucję dyktatury. Poparł Pan partię, która po zwycięstwie wyborczym, spełnienie swoich, zresztą nierealnych i w konsekwencji szkodliwych, obietnic socjalnych odłożyła na niejasną przyszłość, zaś niemal natychmiast przystąpiła do destrukcji instytucji demokratycznego państwa.

Poparł Pan partię, która planuje przywrócenie wszystkiego, co było w PRL najgorsze: dyspozycyjnych politycznie prokuratur i sądów, cenzury, sterowanych ideologicznie mediów, państwowej gospodarki i służby zdrowia, państwa policyjnego.

Panie Przewodniczący, po tym co Pan zrobił, czy mógłby Pan teraz spojrzeć w twarz wszystkim ludziom „Solidarności”, którzy walczyli i ponosili poważne osobiste koszty tej walki o taką Polskę, która obecnie ma być zniszczona, o Polskę wolną, tolerancyjną, rynkową i europejską?

Czy mógłby Pan teraz spojrzeć w twarz poległym górnikom z kopalni Wujek, zamordowanym księżom: Popiełuszce, Zychowi i Danielakowi, zatłuczonemu na komisariacie Grzegorzowi Przemykowi i wielu innym?

W czasie obchodów rocznic śmierci górników z kopalni Wujek i podczas obchodów rocznicy Grudnia ’70 nie reagował Pan na słowa prezydenta Andrzeja Dudy, gdy mówił on, że „wstyd mu za III RP”, czyli wstyd mu za wolną Polskę, o którą ci ludzie walczyli. To nie za III RP trzeba się wstydzić, tylko za Andrzeja Dudę i za to, co obecnie robi, za prezydenta otwarcie łamiącego prawo i wspierającego próbę zastąpienia demokracji dyktaturą.

To mam Panu do powiedzenia, jako związkowiec związkowcowi. Mam nadzieję, że wyciągnie Pan z tego wnioski i spowoduje, iż „Solidarność” powróci z ciemnej na jasną stronę drogi.

Krzysztof Łoziński
18.12.2015

_____________

Krzysztof Łoziński, ur. 16 VII 1948 w Warszawie. 1967-1968 i od 1970 student, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, Wydz. Matematyki i Mechaniki (1976).
W III 1968 relegowany ze studiów i powołany do zasadniczej służby wojskowej za zbieranie podpisów ws. przedstawienia Dziadów w Teatrze Narodowym. 1976–1979 nauczyciel fizyki w Liceum Zawodowym im. Emiliana Konopczyńskiego w Warszawie, 1980–1982 zatrudniony w pracowni modelatorskiej Teatru Wielkiego w Warszawie. 1976–1980 prowadził szkołę walki kung-fu. 1976–1980 współpracownik KOR, następnie KSS KOR, kolporter, uczestnik akcji zbierania podpisów pod listem w obronie Kazimierza Świtonia.
Od IX 1980 w „S”; przewodniczący KZ w Teatrze Wielkim, organizator i przewodniczący Sekcji Branżowej Pracowników Teatrów w Regionie Mazowsze, w 1981 delegat na I WZD Regionu Mazowsze, zdobył i ujawnił tajny dokument Prokuratury Generalnej (sprawa przypisywana Janowi Narożniakowi), uczestnik przygotowań Regionu do zejścia do podziemia, upoważniony do organizowania sieci TKW w Warszawie-Śródmieściu.
1982–1989 szef jednej z Grup Współpracy „S”. 8 VI 1982 aresztowany w związku z akcją uwolnienia J. Narożniaka, 20 I 1983 skazany wyrokiem Sądu Rejonowego w Warszawie na 1,5 roku więzienia, przetrzymywany w AŚ Warszawa-Mokotów, w II 1983 zwolniony po rozprawie odwoławczej. 1983–1989 wielokrotnie zatrzymywany, przesłuchiwany, poddawany rewizjom i zwalniany z pracy w wyniku interwencji SB.
Od 1989 współpracownik Amnesty International. W 2004 współzałożyciel, następnie redaktor naczelny niezależnego dwutygodnika internetowego „Kontrateksty”; w 2005 współzałożyciel Fundacji Wolności Prasy Kontrateksty. Alpinista, mistrz i instruktor wschodnich sztuk walki.
Autor i współautor wielu publikacji prasowych i kilkunastu książek, m.in. Piekło Środka – Chiny a prawa człowieka (Gdańsk 1996), Bezprawie, przemoc, bezkarność – Federacja Rosyjska wraz z Republiką Czeczenii w dokumentach (oprac., Warszawa 2000).
Encyklopedia Solidarności.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. U nas państwo też potrafi pokazać siłę. Właśnie pokazuje.

    BOR zakazał lotów dronów nad centrum Warszawy od dziś do 10 stycznia przyszłego roku. Potem się zobaczy. Zakaz ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa demonstrantów, którego jednym ze składników są podawane przez policję dane o frekwencji. Kwestionowanie tych wiarygodnych danych jest nieodpowiedzialne i grozi.

    Zakaz lotów obowiązuje w utworzonej w centrum stolicy dwa lata temu przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej tak zwanej strefie ROL48. Trudno w tym miejscu nie dostrzec i nie docenić dalekowzroczności poprzedniej władzy, której rozwiązania są dziś jak znalazł.

    Za loty bez pozwolenia na tym obszarze grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności od roku do nawet pięciu lat.