Lewicowe wartości

System emerytalny to zbiór zasad obliczony na dekady. Nie wolno przy nim grzebać tylko po to, by osiągnąć doraźne korzyści, ponieważ pracujący i płacący składki muszą wiedzieć co ich w przyszłości czeka i na co mogą liczyć. Rząd Donalda Tuska złamał tę zasadę i dokonał spektakularnego skoku na składki emerytalne bezczelnie okradając przyszłych emerytów i wywracając budowany przez ponad dekadę system emerytalny. PIS kontynuuje dzieło nie kryjąc się z tym, że przyszłość nie ma żadnego znaczenia, ponieważ liczy się wyłącznie tu i teraz. A właśnie teraz brakuje pieniędzy. Skoro PO z PSL-em ratowały budżet pieniędzmi pochodzącymi ze składek emerytalnych, to i PiS może. Dlaczego miałoby nie uszczknąć sobie parę miliardów ze zgromadzonych funduszy? A ponieważ to nie wystarczy, więc trzeba dodatkowo sięgnąć do kieszeni najbogatszych i ich pieniędzmi sfinansować szalone obietnice wyborcze. Temu nagłemu, nieprzemyślanemu, nieskonsultowanemu skokowi na kasę mówi ‚nie’ nawet część posłów samej koalicji rządowej.

Obecny system emerytalny po reformie rządu Jerzego Buzka działa w oparciu o składkę, a wysokość emerytury zależy od zgromadzonego kapitału zapisanego na indywidualnym koncie pracownika. Aby uniknąć konieczności wypłacania w przyszłości gigantycznych świadczeń wprowadzono ograniczenie. Mówi o nim art 19. ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych:

Roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe osób, o których mowa w art. 6 i 7, w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy, określonego w ustawie budżetowej, ustawie o prowizorium budżetowym lub ich projektach

Rząd w pogoni za pieniędzmi chce to ograniczenie znieść. Znienacka, z dnia na dzień, nie oglądając się na konsekwencje, bez zastanowienia, konsultacji, wbrew opiniom ekspertów, bez vacatio legis zamierza wprowadzać zmiany, które w przyszłości zdestabilizują system już dziś znajdujący się na skraju bankructwa. Zmienia reguły gry obciążając firmy dodatkowymi kosztami nie dając im czasu na przygotowanie się do zmian, uwzględnienia dodatkowych wydatków i skompensowania pracownikom niższych poborów.

W „Kropce nad i” Monika Olejnik zapytała Małgorzatę Kidawę-Błońską co o sprawie sądzi i czy według niej lewica poprze pisowski pomysł zniesienia tej bariery? Lewica bowiem, zwłaszcza jej betonowy, bolszewicki odłam, znana jest z tego, że gdy słyszy słowo „bogaty” lub „pieniądze” dostaje wzmożenia rewolucyjnego i rozgląda się za sposobami położenia łapy na dochodach lub oszczędnościach. Zapytana odrzekła: Ja mam nadzieję, że jednak nawet dla lewicy ekonomia ma znaczenie i przyszłość pokoleń Polaków, przyszłość systemu emerytalnego i jednak sprawdzą wyliczenia ekspertów, policzą to wszystko i nie zagłosują. A jeżeli zagłosują? — dociskała Olejnik. To znaczy, że są nic nie warci. Czyli lewica z Włodzimierzem Czarzastym… — zaczęła Olejnik. Jest w PiS-ie, jest w PiS-ie — dokończyła Kidawa-Błońska.

Nasz ulubiony portal propagandowy nie przepuści żadnej okazji by wyrazić swoja opinię. Opisując ten dialog wylał kubeł pomyj na p. Kidawę-Błońską:

Niespodziewanie ostro – jak na polityczkę promującą współpracę i uśmiech – zareagowała Małgorzata Kidawa-Błońska z PO. Jej zdaniem głosując za, politycy Lewicy pokazaliby, że są „nic nie warci”. To zdanie natychmiast stało się hasztagiem w mediach społecznościowych wykorzystywanym przez zwolenników Lewicy do krytykowania Kidawy-Błońskiej i KO.

Z taką wykładnią za plecami do szturmu ruszył wiceszef klubu Lewicy Tomasz Trela, który na Twitterze oświadczył, że imię jego dwa miliony niecierpliwie oczekujące. Nie, oczywiście nie na decyzje dotyczące najważniejszych spraw dla przyszłości kraju, lecz na przeprosiny.

Ponad 2 miliony Polek i Polaków czeka na słowo „przepraszam” od Pani Marszałkini @M_K_Blonska. Tyle w temacie #nicniewarci @__Lewica @wiosnabiedronia @Mlodzi_Razem @partiarazem @przedwiosnie_ @FMS_kraj @socjalisci

Z kolei Wanda, która lubi przytulać po cichu kilkudziesięciotysięczne premie, Nowicka uznała, że wypowiedź Kidawy-Błońskiej była szokująca, „zwłaszcza w ustach polityczki, która mówi tyle o współpracy i porozumieniu ponad podziałami”. „Niestety okazało się, jak mało wiarygodne są te zapewnienia” — dodała. Dużo bardziej wiarygodne są dla Nowickiej i jej towarzyszy zapewnienia polityków PiS-u, że „reforma” systemu emerytalnego, który właśnie proponują, pozwoli milionom polskich emerytów i emerytek wreszcie odzyskać godność. Nie można jednakowoż wykluczyć, że lewica przygotowuje sobie grunt pod koalicję z PiS-em. W końcu narodowy socjalizm bliższy sercu bolszewika niż liberalizm.

We wspomnianym artykule na wspomnianym wyżej portalu zamieszczona jest rozmowa z przedstawicielem lewicy, który owszem, potrafi dorobić żeńską końcówkę do nazwy każdego zawodu i specjalności i nigdy do rzeczownika męskiego nie zapomni dodać odpowiednika żeńskiego, ale z rozumieniem najprostszego przekazu ma nie lada kłopoty. Pocieszeniem może być tylko to, że tamtejsi redaktorzy i redaktorki także z językiem ojczystym bywają na bakier.

[Agata Szczęśniak:] W słowach Małgorzaty Kidawy-Błońskiej chodziło o to, żeby bylibyście nieodpowiedzialni, popierając ten projekt.
[Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy:] To nie padło.
[Agata Szczęśniak:] Padło.
[Krzysztof Gawkowski:] Padły słowa, że jesteśmy nic nie warci.

Choć takie słowa nie padły, co każdy rozumiejący co się do niego mówi jest w stanie bez trudu stwierdzić, to owszem, posłowie, którzy deklarują poparcie projektu z nikim nie konsultowanego, zmieniającego radykalnie zasady gry, mającego wpływ zarówno na teraźniejszość, jak i na przyszłość, którego jedynym celem jest osiągnięcie doraźnych korzyści, są nic nie warci. Mało! Mają wyborców za kompletnych idiotów skoro przekonują, że

Z naszych analiz tego, jak powinna wyglądać sprawiedliwość emerytalna, wynika, że system powinien być doinwestowany. Pieniądze w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych powinny być większe. A ta ustawa je daje. Ale brakuje w niej zabezpieczeń na przyszłość.

Zamiast w oparciu o analizy przygotować projekt uregulowań rozważają poparcie ustawy, która niczego nie poprawia, za to daje kilka miliardów złotych. Te miliardy zostaną natychmiast wydane na spełnienie najbardziej palących obietnic wyborczych. Choć kraj pogrąża się coraz szybciej w bezprawiu i chaosie, to lewica ewidentnie nie zamierza kiwnąć palcem, by ten proces zatrzymać. Wręcz przeciwnie, chce wspierać PiS w dalszym drenażu kieszeni podatników i demontażu instytucji państwa. Mimo, iż szła do wyborów pod hasłami dialogu, współpracy, powstrzymania dalszej dewastacji, teraz atakuje nie tych, którzy państwo niszczą, ale tych, którzy chcą się temu przeciwstawić.

Trzydzieści kilka milionów Polek i Polaków czeka na słowo „przepraszam” od ponad 2 milionów wyborców, którzy oddali głos na ludzi nieodpowiedzialnych, działających wbrew interesom kraju, atakujących stojących po tej samej stronie barykady. Szczęście w nieszczęściu, że dzięki Schetynie i d’Hondtowi weszło do Sejmu mniej ich przedstawicieli niż by mogło. Dlatego trzeba docenić dalekowzroczność lidera koalicji populistycznej. Gdyby nie pozbył się Razem z towarzyszami i opozycja wygrałaby wybory, Lewica wraz z PiS-em torpedowałaby wszelkie próby naprawy Rzeczpospolitej.

Towarzysze i towarzyszki! Prawda w oczy kole! Jesteście nic (by nie rzec dosadniej) niewarci! Jedynie Czarzasty zachował resztki zdrowego rozsądku, ale jego głos jawi się niczym wołanie na puszczy. Gdybyście bowiem byli coś warci zamiast oburzać się na Kidawę-Błońską przedstawilibyście rzeczowe argumenty przemawiające za wprowadzeniem z dnia na dzień zmian w systemie emerytalnym!

Ludzie coś warci odnoszą się do meritum, skupiają na problemach. Nie uprawiają logomachii!

Dodaj komentarz


komentarzy 11

  1. Tak to już jest, że dla wielu ważniejsze jest to, co ktoś palnie, niż to, co zrobi – choćby i palnął bez namysłu. Jedną rzecz trzeba tu jednak wyjaśnić:

    „Rząd Donalda Tuska złamał tę zasadę i dokonał spektakularnego skoku na składki emerytalne bezczelnie okradając przyszłych emerytów i wywracając budowany przez ponad dekadę system emerytalny.”

    Nic podobnego. Rostowski zlikwidował część składki finansowanej długiem, a „zgromadzone” wcześniej w ten sposób środki zostały zapisane na indywidualnych kontach w ZUS. Można dyskutować na ile to było sensowne, ale logicznie da się to obronić – na rachunki przyszłych emerytów w OFE częściowo szły pieniądze pożyczane przez państwo od tychże samych OFE, w efekcie szybko rósł dług publiczny. Może gdyby UE zgodziła się nie wliczać tych środków do bieżącego deficytu Rostowski by tego nie zrobił? Dług tak czy tak pozostaje, tyle tylko, że przedtem był jawny, teraz jest ukryty w zobowiązaniach wobec przyszłych emerytów.

    Najgorsze jest jednak to, że PiS po dojściu do władzy dostał prezent, z którego nie mógł nie skorzystać: „zaoszczędzone” 20 miliardów złotych rocznie. Stąd się wzięły pieniądze na rozdawnictwo w postaci 500+.

    1. Jestem pełen podziwu dla siły propagandy rządu Tuska. Żonglując odpowiednio faktami, eksponując jedne, przemilczając inne da się osiągnąć zamierzony cel nie uciekając się do kłamstwa.

      Propagandyści przywoływali reklamy. Ale nie proszku do prania z cudownym systemem TAED, ale nowego sytemu emerytalnego dzięki któremu emeryci będą spędzać resztę życia zwiedzając egzotyczne kraje. To tak jak by założyć wieloletnią lokatę długoterminową i po kilku miesiącach  zlikwidować ją stwierdzając, że to ściema i oszustwo, bo odsetki są groszowe.

      Wystarczy sięgnąć po materiały z tamtego okresu by przekonać się, że to co zlikwidował Rostowski stanowiło podstawę systemu. System po pierwsze miał być jeden, powszechny. To oznaczało likwidację KRUS-u i objecie nim także rolników. Towarzysze dla doraźnych korzyści wyborczych powyjmowali z niego kilka grup nie likwidując KRUS-u. Wyborcy nie dali się kupić i towarzysze przerżnęli wybory.

      Wiemy co było potem. Nieudolny rząd Tuska nie rządził, nie podejmował decyzji lecz administrował i reagował doraźnie. Na horyzoncie w pewnym momencie zamajaczyły niezmierzone pokłady gazu łupkowego, które Tusk już zdążył zagospodarować obdarowując zyskami emerytów.

      Jak prognozował Tusk, fundusze pozyskane z gazu miałyby też zasilić specjalny fundusz, który „w przyszłości miałby zabezpieczać, gwarantować bezpieczeństwo polskich emerytur, wspierać gminy i ochronę środowiska”.

      Ponieważ gaz z łupków zrobił z polityków głupków, a nieodpowiedzialna polityka gospodarcza prowadziła do krachu, więc postanowiono obrabować przyszłych emerytów. I tu do akcji wkroczyli propagandyści przekonując, że to, co legło u podstaw systemu i przez ponad dziesięć lat funkcjonowało, czyli pieniądze ze składek emerytalnych wpłacane przez pracujących rujnują budżet.

      Aż dziw bierze jak skuteczna okazała się ta ściema, jak wielu ludzi w nią uwierzyło. Jednocześnie ci sami ludzie oburzają się dziś na PiS, który robi dokładnie to samo. W czym rzecz? Otóż zawsze najpierw się inwestuje, czyli wydaje pieniądze, a dopiero potem odcina się od inwestycji kupony. Co zrobił Rostowski? Zlikwidował część składki finansowanej długiem? Nie. Obrazowo mówiąc napadł na bank, w którym emeryci gromadzili oszczędności, a ponieważ był włamywaczem dżentelmenem, więc zostawił karteczkę „Zabrałem mniej więcej 150 miliardów. Moi następcy oddadzą wam te pieniądze. Ale nie pytajcie mnie teraz skąd je wezmą, bo nie wiem i szczerze powiedziawszy gówno mnie to obchodzi.”

      Co naprawdę zrobił Rostowski? Ograbił emerytów z realnych pieniędzy zastępując je nic niewartymi zapisami księgowymi. W ten sposób pieniędzmi przyszłych pokoleń ratował bieżące potrzeby budżetowe.

      Pozwól że porzucę ton ogólny i zwrócę się do Ciebie bezpośrednio. Możesz mi wytłumaczyć jakim cudem wpłacane przez podatników pieniądze mogą generować dług? Bo to przecież tak jak by pożyczyć pieniądze na budowę, stwierdzić po jakimś czasie, że nie przynosi spodziewanych zysków i resztę kredytu przeznaczyć na bieżącą konsumpcję pozostawiając rozgrzebaną inwestycję. Teraz PiS przystąpił do sprzedaży pozostałych jeszcze na placu maszyn i materiałów budowlanych. Jeśli ulegniesz namowom i pokusisz się o próbę wyjaśnienia tych zawiłych kwestii, to uwzględnij proszę także fakt, że nakaz lokowania oszczędności w obligacje skarbu państwa posłużył populistom jako argument, że OFE generowały dług. Nie, nie OFE generowały dług lecz ustawodawca, który tak ustalił zasady. A państwo po likwidacji OFE wcale nie przestało się zadłużać, nie przestało emitować papierów dłużnych. I nadal dopłaca coraz więcej do ZUS-u. Z tą różnicą, że dzisiaj dzięki Rostowskiemu do wypasionej emerytury w wysokości 800 zł OFE nie dopłaci tych marnych 200 zł.

      Pada zarzut, że PiS rujnuje zaufanie do państwa. Stawiają go ci, którzy pierwsi to zaufanie zrujnowali rabując emerytów, forsując bolszewickie rozwiązania na rynku farmaceutycznym, dewastując system wywozu śmieci, umacniając socjalistycznego molocha w służbie zdrowia, forsując wbrew prawu sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Wyciągali kamyczki, wyciągali, lawina ruszyła, a oni udają niewiniątka.

      1. > „Możesz mi wytłumaczyć jakim cudem wpłacane przez podatników pieniądze mogą generować dług?”

        Kłopot w tym, że system emerytalny to nie jest prosta inwestycja. To nie budowa domu na kredyt, bo z pieniędzy, które pożyczasz na taki cel, nie utrzymujesz innych budujących domy. Tymczasem wprowadzenie OFE zmieniało system w taki sposób, że skądś trzeba było brać na wypłaty bieżących emerytur. Brano je między innymi z OFE, w zamian ofiarowując im papiery dłużne Skarby Państwa. Oczywiście masz rację, że rząd ustalił takie, a nie inne zasady, ale w początkowej fazie reformy miało to swoje uzasadnienie. Kłopot polegał jednak na tym, że sprzedaż papierów dłużnych jest księgowana jako dług publiczny. To był – jak mniemam – podstawowy problem. Przypomnij sobie ówczesne negocjacje z Komisją Europejską dotyczące tego, by takich kosztów nie księgować w taki sposób i nie karać krajów za reformy swoich systemów emerytalnych, bo problem nie dotyczył tylko Polski.

        Nie twierdzę, że UE była tu czemuś winna. Po prostu stosowała się do obowiązujących regulacji finansowych, do przestrzegania których my też się zobowiązaliśmy wstępując do tego klubu. I masz oczywiście rację, że państwo nie przestało się zadłużać. Są jednak dostępne dane, które łatwo sprawdzić – taki sposób księgowania spowodował, że do roku 2013 polski dług publiczny wzrósł o ok. 170 miliardów złotych do poziomu prawie 57 % PKB. Gdyby UE uznała polskie argumenty i zmodyfikowała swoje stanowisko, nasz dług wynosiłby 44 % PKB i byłby niższy od czeskiego. Co więcej – w następnych latach nasz dług owszem dalej rósł, ale w 22 innych krajach UE rósł on szybciej niż u nas. Było to efektem niegłupich posunięć Rostowskiego, takich jak reguła wydatkowa czy zdyscyplinowanie finansowe samorządów. Były też tradycyjne sztuczki księgowe, ale to przecież nie tylko przez niego stosowany sposób, ani też polska specyfika.

        Nie wiem, czy Rostowski miał rację. Tak samo jak wtedy tak i dziś bardziej do mnie przemawiają argumenty Balcerowicza i Gomułki (Stanisława). Jawny dług uważam za lepszy od ukrytego, zawsze lepiej jest wiedzieć na czym się stoi. Jestem zdania, że systemowi należało dać szansę i rozwijać go, a reformować w kierunku poluzowania sztywnego gorsetu inwestycyjnego. Powiedzmy sobie jednak szczerze – OFE nigdy niczego nie gwarantowały. Mogły być co najwyżej szansą na nieco wyższe emerytury wspomagane zyskami z inwestycji kapitałowych, ale w takich inwestycjach zawsze istnieje też ryzyko, że się na nich straci. Przypomnij sobie również kryzys roku 2008 i wpływ, jaki potrafiły wywołać rynki finansowe swoimi chaotycznymi ruchami na kraje nieprzestrzegające dyscypliny finansowej.

        Jeżeli jednak w roku bieżącym Morawieckiemu uda się utrzymać deficyt w okolicach 1 % (zaplanowany jest na 0,93 %) i dług publiczny na poziomie ubiegłorocznym (czyli w granicach 48 do 49 % PKB) w sytuacji, kiedy średnia w państwach UE to ok. 80 %, to uczciwe przyznaję, że będzie w tym również zasługa Rostowskiego. Zatem nie wykluczam, że w sporze z Balcerowiczem to jednak on mógł mieć rację.

        1. Hmmm. Piszesz

          wprowadzenie OFE zmieniało system w taki sposób, że skądś trzeba było brać na wypłaty bieżących emerytur.

          Tak. Nikt nie krył tego, że do OFE trzeba będzie dopłacać dopóki nie przejmie ciężaru wypłacania emerytur. Dlatego do jednego filaru opartego na solidarności pokoleń, będącego de facto piramida finansową, dodano drugi filar, kapitałowy. Postąpiono tak dlatego, że system wymyślony przez Bismarcka w XIX wieku przestał się z przyczyn demograficznych spinać. Owszem, w początkowym okresie trzeba więcej dokładać do systemu solidarnościowego, ale dzięki temu później system emerytalny nie doprowadzi do ruiny finanse państwa.

          Mało kto dziś chce pamiętać, że prace nad systemem rozpoczął rząd SLD-PSL, a kontynuował i sfinalizował rząd AWS-UW. Potem bolszewicy pod batuta Millera zamiast reformę dokończyć i domknąć zaczęli kupczyć przywilejami wyciągając z systemu całe sektory i pozostawiając KRUS.

          Piszesz, że pieniądze

          Brano je między innymi z OFE, w zamian ofiarowując im papiery dłużne Skarby Państwa.

          To nieprawda. Pieniędzy nie brano z OFE. Przecież pracownicy pieniądze wpłacali w formie składek. Nie spinał się ZUS-owski filar. Rząd zamiast ciąć rozbuchane wydatki wypuszczał obligacje, tak jak to robi i teraz, a OFE były zobligowane do lokowania w nie. Przygotowując reformę wskazano także źródła finansowania. Po pierwsze system miał być jednolity i powszechny, miał obowiązywać wszystkich. Miał zastąpić pochłaniający rok rocznie miliardy KRUS. Pieniądze miały pochodzić między innymi z prywatyzacji. Zważ, że gdyby rząd Tuska zlikwidował KRUS i włączył rolników i wszystkich wyjętych przez tow. Millera, to nie musiałby rabować pieniędzy emerytów, ponieważ wydatki budżetowe zmniejszyłyby się o kilkadziesiąt miliardów.

          Nie może być wytłumaczeniem dla dewastacji systemu emerytalnego i rujnowania zaufania do państwa sposób liczenia długu publicznego. Nie można własnej niegospodarności i nieudolności zwalać na unijnych biurokratów. Polska jest praktycznie bankrutem. Mamy ponad bilion euro długu jawnego i ukrytego. Bo przyznasz, że jeśli Tusk zabrał 150 miliardów, zapisał ile zabrał a zabrane pieniądze roztrwonił, to nie rozwiązał żadnego problemu lecz odsunął go w czasie. Najgłupszy pierwszy z brzegu przykład. Jeśli na wiosnę sprzedasz sprzęt narciarski, który gromadziłeś kilka lat, to nie staniesz się bogatszy, lecz na jesieni staniesz przed koniecznością zakupu nowego. A niekoniecznie będzie Cię wtedy stać.

          Tusk z Rostowskim dla doraźnych korzyści wydali pieniądze, które miały służyć emerytom za 20 lat i później. Ale w roku 2040 na pytanie skąd te pieniądze wziąć nie oni będą szukać odpowiedzi. Już teraz ZUS w coraz większym stopniu uzależniony jest od budżetu. Reforma emerytalna była reakcją na zbliżający się krach finansów państwa spowodowany przez coraz kosztowniejszy system emerytalny. Rozbijając działający już ponad jedną czwartą cyklu emerytalnego system Tusk z Rostowskim doprowadzili do tego, że po 20 latach znowu znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Tyle, że zbudowanie od początku systemu kapitałowego teraz będzie kosztować wielokrotnie więcej. PiS niby cos próbuje, ale to raczej skok na kasę i napełnianie kabzy swoim niż przemyślany spójny system.

          1. > ” Pieniędzy nie brano z OFE. Przecież pracownicy pieniądze wpłacali w formie składek. Nie spinał się ZUS-owski filar.”

            Pieniądze brano między innymi z OFE – nawet, jeśli twierdzisz inaczej i ZUS dotuje się bezpośrednio z budżetu, to do tego samego budżetu szły pieniądze z OFE. Mamy tu tylko do czynienia z przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej.

            Ponadto nawet, jeśli mamy bilion złotych długu ukrytego – powtarzam, że dług jawny jest lepszy, bo się wie na czym stoi – to daruj, ale przy takiej kwocie nawet 150 miliardów nie robi na mnie wrażenia. Zresztą jak jest on wyliczany? Tak samo, jak wirtualne są zapisy przyszłych emerytów na kontach w ZUS tak samo wirtualny jest ten dług, gdyż stanowi sumę przyszłych zobowiązań. Jest nieprawdopodobne, by w przyszłości stał się zadłużeniem rzeczywistym chociażby z dwóch głównych powodów: pierwszy – część ludzi, trzeba to sobie powiedzieć brutalnie, nie dożyje. Drugi – tak naprawdę będzie on zasypywany wpłatami ze składek osób pracujących, tak obecnie jak i w przyszłości. Z pewnością wpłaty te go nie wyrównają, ale niech go zapełnią powiedzmy w połowie – 1/2 biliona wygląda inaczej niż bilion.

            Nie twierdzę, że nie ma problemu, dlatego tak ważne jest dbanie o ogólny stan gospodarki i finansów. Zakładając, że będzie się ona rozwijać, szybciej lub wolniej, byleby do przodu, będą też rosnąć wpływy do budżetu z innych podatków. Dlatego tak ważne jest dochowywanie dyscypliny finansowej. Łatwiej wtedy o inwestycje, a wraz z nimi rosnące wpływy. Świetnie byłoby, gdybyśmy za pięć lat obniżyli zadłużenie do ok. 30 % w relacji do PKB i być może weszli wreszcie do strefy euro. Dla przyszłych emerytów z tego mogą być większe korzyści.

            1. Gonisz w piętkę mój drogi. Mylisz skutki z przyczynami, powtarzasz propagandowy zaśpiew.

              Pieniądze brano między innymi z OFE – nawet, jeśli twierdzisz inaczej i ZUS dotuje się bezpośrednio z budżetu, to do tego samego budżetu szły pieniądze z OFE. Mamy tu tylko do czynienia z przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej.

              Pieniądze do budżetu idą z równych kierunków. Szły i z OFE, bo tak nakazywała ustawa. Ale do OFE wpłacali pracownicy a nie państwo. Państwo tworząc OFE na taki stan rzeczy, na konieczność skierowania do ZUS-u większych środków  świadomie się zgodziło. Jak można czynić komuś zarzut z tego, że skręcił w lewo, skoro znak nakazuje skręt w lewo? Wybacz, ale dla mnie to jest oczywiste, że nie wolno okradać ludzi zmuszonych do płacenia składek tylko dlatego, że nieudolny rząd nie potrafi powściągnąć rozbuchanych wydatków.  Wystarczyło zlikwidować KRUS lub wstrzymać dotacje dla nierentownych kopalń, żeby zmniejszyć deficyt o dziesiątki miliardów bez demontażu systemu emerytalnego.

              Dług nie wynosi bilion złotych lecz przekroczył bilion euro. To nie są wirtualne zobowiązania. To są realne zobowiązania, które są pozapisywane na różnych kontach, subkontach, podkontach i po kątach w różnych instytucjach. Policzono to niedawno na żądanie Unii Europejskiej. Z wyliczeń wynika, że dług rośnie w tempie kilkuset miliardów rocznie. Ale faktycznie, my nie musimy się przejmować, bo nas to nie dotyczy. To jasne, że w przyszłości będzie miał kto pracować i płacić składki. W końcu powierzchnia Ziemi jest nieskończona, w nieskończoność ludzie mogą się rozmnażać, a gospodarka także będzie rozwijać się w nieskończoność. To oczywista oczywistość.

              Chyba, żeby nie.

              1. > „Gonisz w piętkę mój drogi.”

                Wolałbym argumenty, nad którymi można się pochylić i je przedyskutować. Składka emerytalna, o której piszesz, była zawsze i jest obciążeniem ustawowym, obowiązkowym ubezpieczeniem. Kiedyś była ukryta, ale po reformie wprowadzającej OFE system ze zdefiniowanego świadczenia emerytalnego zmieniono na system zdefiniowanej składki, a świadczenie powiązano z wysokością wpłat do systemu. To nigdy nie były pieniądze wpłacane przez pracowników – myślę, że pamiętasz czym było tak zwane „ubruttowienie” – to była część kosztów pracy (nawiasem mówiąc to różni OFE od PPK, gdzie dopiero teraz pracownik ma dokładać do systemu ze swoich zarobków).

                Czepiasz się KRUS-u – OK, zgadzam się, że wymaga reformy, ale to nie KRUS jest największym problemem. Większym są specjalne uprawnienia emerytalne w niektórych zawodach i służbach, jednak jeśli tak bardzo Cię martwi zadłużenie emerytalne czemu nie zaproponujesz jakiegoś rozwiązania wobec dłużników wobec ZUS? Płatników nie płacących składek? Ich zadłużenie wobec systemu na koniec ubiegłego roku sięgnęło już 31,5 miliarda.

                I bez względu na to, czy zobowiązania wobec przyszłych emerytów wynoszą bilion złotych czy bilion euro, w dalszym ciągu 150 miliardów złotych w OFE zgromadzonych w papierach wartościowych w niczym nie zmieniają sytuacji. To są zapisy na kontach. Takie kraje, jak Włochy, Francja, Niemcy, Wielka Brytania spłacają zadłużenia ponad 2 bln euro długu rzeczywistego, bieżącego. Gdyby któreś z tych państw miało z tym problemy, to mógłby doprowadzić do krachu banków, które skupują ich obligacje traktując je jako bezpieczne inwestycje. Rzeczywisty dług Polski, jaki obsługujemy emitując obligacje i bony skarbowe, jest w porównaniu do tych państw czterokrotnie mniejszy.

                Ale najważniejsze jest, że nasz dług spada w relacji do PKB i tę tendencję powinniśmy starać się utrzymywać.

                https://r.dcs.redcdn.pl/http/o2/tvn/web-content/m/orig/p121/i/b139e104214a08ae3f2ebcce149cdf6e/a615fcad-c67f-42d6-87ec-02200d451385.png

                1. Wolałbym argumenty, nad którymi można się pochylić i je przedyskutować.

                  No to po kolei. W 1989 roku zmienił się ustrój. Skończył się nakaz pracy, pojawiło bezrobocie, otwarto granice. Coraz wyraźniej było widać, że system repartycyjny oparty o zdefiniowane świadczenie nie zagwarantuje zabezpieczenia na starość. Demografia, migracja, bezrobocie sprawią, że płacących składki będzie coraz mniej, a pobierających emerytury coraz więcej. Wielkimi krokami zbliżał się termin odejścia na emeryturę wyżu demograficznego przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych.

                  W tej sytuacji zdecydowano się na rewolucyjną reformę. Pozostawiono stary system, lecz zmieniono zasady jego funkcjonowania. Wysokość emerytury uzależniono od wysokości zgromadzonych składek. Docelowo system repartycyjny miał się zbilansować wypłacając tyle ile wpłynęło składek dzięki czemu przestawał być obciążeniem dla budżetu.

                  Równolegle powołano do życia drugi człon, zwany filarem, kapitałowy, którego zadaniem było w pierwszym okresie uzupełnienie niskich emerytur z ZUS-u, a później, po pełnym cyklu, czyli 40 latach całkowite przejęcie zobowiązań. Wtedy miano także zdecydować, czy pozostawić dwa uzupełniające się systemy czy skupić się na jednym.

                  OFE rosły w siłę i stawały się głównymi inwestorami. Pieniądze ze składek nie były od razu wydawane, lecz inwestowane. Żeby uniknąć pokusy ryzykownych inwestycji ustawodawca ustalił, że określony procent składek musi być lokowany w obligacje skarbu państwa. Warto zwrócić uwagę, że OFE w ciągu 10 lat ze składek zebrały ok. 300 mld zł, a kolejne rządy przez ten czas powiększyły dług o prawie 500 mld.

                  Mam nadzieję, że dotąd nie masz uwag. Potem dochodzi do władzy Donald Tusk wraz z PO i PSL-em. Owszem udaje mu się fuksem przeczołgać przez kryzys, ale nie korzysta z okazji by rozbuchane wydatki powściągnąć. Nie przeprowadza żadnych reform finansów publicznych choć o konieczności przeprowadzenia ich opowiada praktycznie na okrągło. Gdy sytuacja staje się kryzysowa zamiast ciąć wydatki przystępuje do grabienia funduszy emerytalnych. Trzy wpisy na gorąco z tamtego okresu: pierwszy, drugi i trzeci.

                  Dlaczego zdecydowano się na skok na OFE? Po prostu żadna władza nie toleruje pieniędzy, na których nie może położyć łapy i roztrwonić. I tutaj dochodzimy do podłej propagandowej manipulacji. Otóż z ustawowego obowiązku lokowania w papiery dłużne skarbu państwa uczyniono podstawowy zarzut. Że niby państwo dopłaca do ZUS-u przez OFE. Prawda jest taka, że państwo dopłaca do ZUS-u chociażby dlatego, że stroi się w piórka dobrego wujka i łamiąc zasady i prawo arbitralnie ustala wysokość waloryzacji. W końcu emeryci to coraz liczniejsza grupa wyborców. PiS postawiło na nich i wygrało dwa razy pod rząd.

                  OFE utworzono 20 lat temu. Potem nastał rząd towarzyszy Millera i postanowiono kupić sobie głosy wyjmując kilka branż spod działania systemu, który miał być powszechny. Jednak nie zmniejszono gigantycznych marż. Zrobił to dopiero Belka. Potem był PiS i PO. Też nie zmniejszyli marż. Wreszcie Tuskowi ich wysokość posłużyła za argument przeciwko OFE. Wystarczy bowiem rzucić populistyczne hasło „oni zarabiają na waszej krwawicy”, żeby nastąpiło w narodzie wzmożenie rewolucyjne i żeby naród bez szemrania, w wręcz z entuzjazmem dał się okraść.

                  Piramidalną bzdurą i kłamstwem jest jakoby OFE generowało dług publiczny. Państwo wdrożyło taki system jaki uznano za najlepszy w pełni świadomie, po konsultacjach z ekspertami, po przeanalizowaniu dalekosiężnych skutków wprowadzanych zmian. Zaakceptowano fakt, że do ZUS-u trzeba będzie coraz więcej dopłacać, ale uznano, że warto, ponieważ w perspektywie był całkowicie zbilansowany, neutralny dla budżetu system. Za którym głosował Donald Tusk.

                  Podsumowując. Rząd Donalda Tuska przywrócił sprawiedliwość dziejową cofając system emerytalny do czasów sprzed reformy. Dwadzieścia lat później jesteśmy w punkcie wyjścia, z tą różnicą, że wtedy do ZUS-u dopłacano miliardy, a teraz dziesiątki miliardów. Rząd PiS-u zamiast rozwiązać problem kombinuje jak by tu położyć łapę na pieniądzach ze składek jak to zrobił Tusk. A na horyzoncie majaczy załamanie się systemu emerytalnego i finansów publicznych.

                  1. Witaj. Dawno mnie nie było z różnych powodów.
                    W Twoim wpisie nie jestem w stanie znaleźć (zapewne z powodu zmęczonych wiekiem oczu) fragmentu na temat pochodzenia pieniędzy przekazywanych do OFE:
                    pieniądze były przekazywane ze „składki” (haraczu) przekazywanej  przez ZUS do wspomnianych OFE, przy czym sama składka nie wzrosła o tyle ile trzeba. Znaczy to że OFE działają (i działały) KOSZTEM ZUS.
                    No i warto przypomnieć że od tych wszystkich przekazywanych do OFE pieniędzy zarządy tych łobuzów brały sobie ponad osiem % jako „koszty”. Policz sobie 8,5% od kasy o której piszesz….ZA SAMO OTWORZENIE W BANKACH KONT!!!!! ŻADNYCH INWESTYCJI tych hochsztaplerów. Ktoś dał znajomym niezłe łakocie i żadnej odpowiedzialności.
                    ps.Gdyby wzrost wartości wkładów był tak duży jak te opłaty „manipulacyjne” to kapitał byłby nieco wyższy, prawda?

                    Miło widzieć Cię przy dobrym zdrowiu, co widać po tym że strona się rozwija.
                    Pozdrawiam
                    J.S.

                    1. Witaj. Miło Cie widzieć znowu. Niestety, nie jest tak jak piszesz. Przekazywanie pieniędzy do OFE via ZUS wymyślił ustawodawca, żeby przedsiębiorcy nie musieli sami przeliczać składek i płacić na dwa różne konta. ZUS nie czyni tego w czynie społecznym, lecz od tych operacji pobiera prowizje.

                      Prawdą natomiast jest jakoby OFE działały niejako kosztem ZUS. Takie przyjęto rozwiązanie dzieląc składkę. Z tym, że do ZUS-u szło więcej. Jeśli mama i tata umówią się, że tata będzie mamie przekazywał wypłatę, a mam będzie regulować rachunki, to nie znaczy, że mama tatę okrada.

                      Dobrze by było wreszcie także przyjąć do wiadomości, że jeżeli prawo mówi, że opłata wynosi tyle i tyle i ktoś tyle właśnie pobiera, to nikogo nie okrada. Za wysoka prowizja? Pretensje do ustawodawcy. Marża wynosiła z początku 10%. Miller wyciągnął kilka branż z systemu, ale wysokości marży nie ruszył. A była ustawiona na tak wysokim poziomie po to, żeby zniechęcić do kombinowania i ryzykowania. Miała być stopniowo zmniejszana, ale po co ją zmniejszać, skoro wysoka doskonale nadaje się do napuszczania na zarządy OFE jak to uczynił Tusk?

                      Pytasz skąd wiadomo jaka była kondycja OFE? Otóż regularne dane publikował państwowy organ. I z tych danych wynikało, że Tusk łgał nie gorzej niż Morawiecki gdy opowiadał, że w ZUS-ie składki na kontach są oprocentowane wyżej.