„Lata ptaszek po ulicy”

Zachęcona reklamą,  wiosną kupiłam plastikowego kruka i przymocowałam go do balustrady balkonu. Takie ptaszę widziałam też na innych poręczach i miałam nadzieję, że srajduchy (jak mawia sąsiadka o gołębiach) będą omijać mój balkon. Gołębie i mewy szybko przyzwyczaiły się do nieruchomej postaci i totalnie kruka ignorowały. Gdy zobaczyłam, że mewa srebrzysta siadła na jego głowie, to pomyślałam, że napiszę o ptakach z kołobrzeskich ulic. „Doniesienia” (jedno z ulubionych słów dziennikarskich) z polityki są smutne, męczące. To o ptaszkach i ptaszyskach.

Pod domem mamy szeroki „trawnik”, w którym trawy mało ale roślin zwanych chwastami pełno. Szkoda tylko, że są często ścinane kosiarkami tak, że widać ziemię. A mlecze, stokrotki, babki, bodziszki, jaskry i wiele innych nadają trawnikowi dużo kolorytu. Na ten trawnik mieszkańcy bardzo wrażliwi na los ptaków wyrzucają mnóstwo chleba. Niektórzy za chlebem wyrzucają puszki po napojach różnorakich. A mający gest nie żałują i opakowania po pizzy też wyrzucają ochoczo. Tak przed siódmą rano puszki zbierają emeryci, pozostałe śmieci pan ubrany w dyżurną kamizelkę. I tak całą wiosnę, lato i jesień.

Po drugiej stronie ulicy stoi trzypiętrowa kamienica, a na jej dachu siadają przede wszystkim mewy i gołębie. Mieliśmy mieć gościa i postanowiłam poczęstować go wątróbką drobiową z cebulką i smażonymi jabłuszkami. Wątróbki oczyściłam z żyłek i by ich „nie marnować” postanowiłam mewom – drapieżnikom rzucić do zjedzenia. Mew na trawniku nie było, siedziały na dachu. To wykonałam ruch jaki robi się przy rzucaniu i mewy przyfrunęły (tak z 15 szt). Rzuciłam kawałki wątróbek, zostały schwytane w locie. Pomyślałam, że tak miłe człowiekowi lenistwo nie jest obce ptakom. Po co mają zabiegać o jedzenie, np. polować na gołębie, gdy widzą ruch ręki i startują.

Oprócz mewy srebrzystej pojawia się i mewa siwa. No i mnóstwo gołębi, które czasami wołają „gruchu, gruchu, gruchu”. Nie znam znaczenia tego wołania, ale gołąb mocno stroszy wtedy pióra. Wzywa gołąbkę? Domaga się czegoś? Oprócz wymienionych pełno jest kawek. Też się pożywiają, podkradając mewom jedzenie. Porywają kawałek chleba i fruną z nim na drzewa, które mewy omijają. Drzewa są dla nich jakąś formą zakazaną, a może niebezpieczną. Rzadziej widać wronę siwą, sikorki bogatki, wróbelki. Czasami pojawiają się sroki. Taka sympatyczna parka. Kiedyś jedna z nich porwała łup kawce i uciekła na drzewo. A kawka za nią. Słychać było piski, widać trzęsące się gałązki, ale samego zdarzenia nie było widać. Druga sroka siedziała na gałązce i oczekiwała na tę w zwarciu bitewnym. Gdy walcząca pojawiła się, to parka srok odfrunęła, a za nimi leciała kawka. Długo srok nie było widać, ale wróciły.

Pojawiał się także gil (uroczy ptaszek w czerwonych piórkach). Przed deszczem widać było latające albo jaskółki albo oknówki. Trudno z daleka rozróżnić. Widziałam na trawniku dwa kosy (ptaszek czarny z pomarańczowym dziobem), które mewie srebrzystej usiłowały po kawałeczku obrywać jedzenie. Mewa nie reagowała, a kosy były tak zwinne, tak sprytne, że z przyjemnością im się przyglądałam. Zaczęłam od sztucznego kruka, to na koniec o kruku żywym. Nie łasił się na wyrzucane jabłka, chleb. Pojawiał się, ale na jedzeniu ludzi nie żerował. Ale bywał.

Niedaleko mojego domu (100-120 m) jest park im. Dąbrowskiego. Tego właściwego czyli Henryka, a nie Jarosława. Jest tam staw (po dawnej fosie otaczającej fortecę), na którym pływają kaczki krzyżówki. Gdy zobaczyłam, że gromadnie żerują na ziemi, to podeszłam by zobaczyć czym tak się objadają. I znowu chlebem rozrzuconym przez „dobre i wrażliwe serca”, które nie widzą tablic z ostrzeżeniem – prośbą by ptaków tym chlebem nie karmić, bo jest dla nich szkodliwy. Ale kto tam będzie Polaka uczył, gdy on wie. O parku.

Dodaj komentarz


komentarzy 7

    1. Jak to „nie lubicie o ptaszkach”? Ja całymi godzinami się nimi bawię. Taki już ze mnie miłośnik ptaszka.https://www.angrybirds.com/games/
      Poważniej jednak: lubię zwierzaki, ptaki- ich widok i czasem śpiew są tym, dla czego(nie poprawiaj na „dlaczego”) warto się budzić. Pokazywałem kiedyś mój widok za oknem, może pamiętasz. Lubię i już.
      Karmienie ptaków uważam za słuszne: wobec rozplenienia się w nadmiarze zmutowanych, krwiożerczych małp zwących siebie ludźmi zwierzęta straciły swoje miejsca do życia i źródła pożywienia. Im mniej ptaków, tym więcej kleszczy i innego cholerstwa. Problem tylko z tym CZYM się karmi. Masz rację, tzw.chleb jest trucizną wyprodukowaną z tego co produkowało IG FARBEN. Jest szkodliwy i dla ludzi i dla kaczek.
      Nie odpowiedziałem od razu, bo ostatnio jakoś chyba mam depresję: nie wiem jak inaczej nazwać niechęć do otaczającej mnie rzeczywistości.Czytam, oglądam….i zbiera mi się na pawia(też ptaszek). Z tego co widzę, jesteśmy w przededniu jakiejś wojny domowej albo innej rozpierduchy. Obrzydliwe to wszystko.
      Jakby mnie nasiści złapali… to na wszelki wypadek pozdrawiam.
      JS
      Gdy szkodzi ludziom, nie protestuję, ale kaczek mi szkoda.

      1. Wyrzucany chlebek z balkonów szkodzi wszystkim ptaszkom. Ale mało kto karmi ptaszęta ziarnem. Pokazywałam wnuczkom jak gołębie ochoczo jedzą ryż. Cały kilogram ziarna został zużyty. Jednak całego grochu nie chciały, bo zbyt duży. Za to groch łamany bardzo im smakował.

        Z mew mam osobistą korzyść, bo gdy siedzą na dachu domu po drugiej stronie ulicy, to wiem skąd wieje wiatr. Ptaki bowiem zawsze siadają dziobem w kierunku wiatru. Ale i wczoraj i dziś u nas mgliście i wiatru nie ma, co jest rzadkością.

        Też mam momentami ponury nastrój, bo nie „na take Polskę czekałam” No i rząd pójdzie w pochodzie jedynie słusznym pod opieką wojska z karabinami na plecach (a może w ręku?)

        Też Cię pozdrawiam. Nie zamęcz ptaszka. :-)))))

        1. Ja karmię ziarnem. Kupiłem worek pszenicy. Lubię ptaki, chociaż żeby zobaczyć mewę to muszę jechać do Gdańska(najprościej) ale tu są rybitwy, gołębie, kilka jaskółek i jerzyków i wszystko co lata i nie jest robalem. Wróbli też coraz  mniej.
          Mam kilka płyt z odgłosami ptaków. Słucham gdy mogę. Mam czasami wrażenie że mój świat już się skończył, a ja jestem ostatnim smokiem.Niech trwa dopóki może.
          Tzw.rząd pójdzie tak, jak szedł… przesadzam i wycofuję.

          Ptaszki męczę od dawna, bo to odmóżdża, ale nie na stałe.