Ksiądz nie życzył sobie żebyś się urodziło, kochanie…

Wyobraźmy sobie, że żyjemy w XXI wieku. W XXI wieku nauka tak posunęła się do przodu, że umożliwiła przeżycie osobnikom, którzy jeszcze w XX wieku nie mieli szans na przeżycie. Ba! Posunęła się jeszcze dalej umożliwiając zapobieganie patologiom na bardzo wczesnym etapie rozwoju. To pozwala w coraz większym stopniu zdjąć z barków rodziców obawę, że ich dziecko może być w jakimś stopniu upośledzone lub w przyszłości zachoruje na jedną z dziedzicznych chorób genetycznych. Co z uwagi na znaczne zanieczyszczenie środowiska staje się niestety powoli normą.

Żyjąc w XXI wieku nie musimy sobie wyobrażać jak wygląda życie w XXI wieku. Wiemy doskonale, że nauka i jej posunięcia to nie wszystko, bo oprócz nauki i naukowców są uczeni w piśmie, którzy nie muszą niczego badać, zgłębiać, analizować, by wiedzieć. Całą niezbędną wiedzę zawiera bowiem spisana przed tysiącami lat księga, którą namiętnie studiują. Wystarczy tylko właściwie ją odczytać. Gdyby święta księga jednakowoż rzeczywiście zawierała wiedzę, to dziś obchodzilibyśmy 1235 rocznicę założenia pierwszej bazy na Księżycu i 437 rocznicę skolonizowania Marsa.

Jak więc to się odbywa? Bardzo prosto. Uczeni w piśmie pilnie śledzą doniesienia naukowe, a następnie żmudnie dopasowują je do wiedzy księgowej czy wręcz księżycowej. A ponieważ przeważnie dopasować się nie da, więc oznajmiają z dumą, że odkrycia naukowe to bzdura. Stąd choć Słońce i gwiazdy nigdy nie krążyły wokół płaskiej Ziemi, to w świętej księdze potwierdzenie tego faktu, okupione śmiercią wielu ludzi, znalazło się dopiero wtedy, gdy nie dało się już dalej temu zaprzeczać.

Cechą charakterystyczną nibywiedzy zawartej w świętej księdze jest jej — mówiąc oględnie — niebywale nonszalanckie, a często wręcz pogardliwe i zakłamane traktowanie nauki, wiedzy zdobytej wielkimi nakładami sił, środków i czasu przez naukowców. Badacze bajek i mitów z politowaniem patrzą na biologów, fizyków, chemików, paleontologów, bo to, co tamci badają latami oni są w stanie wyczytać ze swej księgi w jeden wieczór. Oczywiście nie znajdą w Biblii wzmianki o na przykład Wielkim Wybuchu, fazach rozwoju człowieka, dinozaurach, ale gdy tylko ktoś to zbada lub odkryje, wyjaśni o co chodzi, to oni już wiedzą co i jak i — co najważniejsze — wiedzą lepiej. Dlatego z całą pewnością mogą twierdzić, że to nie tak, bo wiadomo, że na pewno jest inaczej.

Choć doktryna głosi, że cały wszechświat jest tworem sztucznym, zaprojektowanym i zbudowanym przez stwórcę stworzonego na potrzeby tego konkretnego projektu, to uczeni w piśmie są zwolennikami natury. Zaś najbardziej zgodne z ową naturą musi być życie ludzkie. Ale nie całe. Wyłącznie początek i koniec. Dlatego każdy człowiek ma prawo, a wręcz obowiązek, a nawet przymus, żyć od momentu poczęcia do naturalnej śmierci.

Nie można w tym miejscu nie zwrócić uwagi na fakt, że miłośnicy natury są w większości za tak zwaną karą śmierci. A także za sztucznym utrzymywaniem przy życiu. Człowiek umierający z powodu niewydolności nerek nie umiera według nich w sposób naturalny. Naturalna śmierć następuje dopiero wtedy, gdy umiera mimo podtrzymywania czynności życiowych przez sztuczne narządy i urządzenia zewnętrzne. Skrócenie cierpień przez odłączenie od aparatury lub podanie środka farmakologicznego, czyli eutanazja, jest oczywiście w tej sytuacji absolutnie wykluczone. Zresztą może prowadzić do patologii i być nadużywane. W przeciwieństwie do kary śmierci.

Orędownicy natury i naturalnych metod pogubili się także na drugim końcu życia, na samym jego początku. Tutaj doktryna głosi, że dawcą życia jest sam stwórca, ale tylko wtedy, gdy mężczyzna włóżkowstąpi lub na sianie z kobietą i nastąpi wysięk z organu męskiego wewnątrz organu żeńskiego. Mimo to, gdy takie zdarzenie ma miejsce, żaden uczony w piśmie nie odpowie na pytanie czy do poczęcia doszło. Odeśle do wymyślonego przez zwykłych uczonych testu ciążowego. Gdy do zapłodnienia dojdzie inną metodą, stwórca czuje się oszukany, bezradny i umywa ręce. Nie po to pokarał bezpłodnością, żeby bezpłodni potomstwo mieli. I to jeszcze zdrowe. Dziecko ma obowiązek urodzić się takie, jakie bozia powołał do życia. Jak uznał, że ma być kalekie, to ma być kalekie. W końcu to człowiek, a nie krowa, która nie musi być zdrowa. Ewentualnych korekt należy dokonywać już po urodzeniu na koszt podatnika. Tak jest bardziej huma… po bożemu.

Jeśliby losy ludzkości zależały od uczonych w piśmie, to niewolników i chłopów pańszczyźnianych przekonywaliby do dziś, że zarówno niewolnictwo jak i pańszczyzna są zgodne z naturą i wolą bożą. Ta więc gdyby na przykład wół zabódł niewolnika lub niewolnicę, to jego właściciel winien wypłacić ich panu trzydzieści syklów srebrnych (cena niewolnika), wołu zaś należy ukamienować. Niech bydlę wie, że nie można bezkarnie bóść nikogo, nawet niewolnika. Dziś byłoby zresztą o wiele łatwiej — dzięki monitoringowi od razu wiadomo by było który to byk dopuścił się czynu, więc nie zachodziłaby obawa, że zostanie ukamienowane bogu ducha winne zwierzę. Tak, święta księga pełna jest zbawiennych rad i zaleceń, ale próżno w niej szukać informacji chociażby o tym, skąd się wzięli niewolnicy i dlaczego jedna istota rozumna stworzona na obraz i podobieństwo stwórcy może znajdować się w posiadaniu innej istoty rozumnej stworzonej w ten sam sposób.

Dzięki temu, że losy ludzkości nie zależą od uczonych w piśmie, to gdzieniegdzie odbywają się loty w kosmos, a zdobycze nauki są coraz bardziej zdumiewające. Są jednak takie miejsca na Ziemi, gdzie cyniczni politycy wykorzystują nauki głoszone przez uczonych w piśmie do osiągania osobistych korzyści. To sprawia, że na przykład z metody in vitro może skorzystać wielu, na zakazie jej stosowania nie skorzysta nikt. Podobnie jest z innymi zakazami nie mającymi ani sensu, ani uzasadnienia.

Gdy samobójca próbuje odebrać sobie życie etyka nakazuje do tego nie dopuścić. Gdy osobnicy po praniu mózgu piłują zawzięcie gałąź na której siedzi cała ludzkość nikt nie śmie ich powstrzymać. Na Bliskim Wschodzie to nie nasza wojna, ISIS to nie nasza sprawa, uchodźcy to też nie nasz problem i nie chcemy ich tu. Nasza chata z kraja, więc skupmy się na modlitwie. „I spuść na nich zarazę, a na nas mannę z nieba, a my z nikim się nią nie podzielimy, a jeśli nam dasz za mało, to… Amen.”

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Powiem, że teraz i tak jest dobrze. W czasach odległych spółkowanie czyli seks małżeński był zakazany w niedziele i w całym poście. Przekroczenie zakazu było grzechem ciężkim. Nie przyznanie się do winy także grzechem ciężkim. Pójście do komunii bez szczerego żalu za grzech było zagrożone ogniem piekielnym, potępieniem. Poza tym pozycja inna niż…..zasadnicza też była grzechem.

    Mężczyznom darowano, szczególnie gdy się opłacili. Poza tym wiadomo od czasów Raju, kiedy to Ewa skusiła Adama, że czarownicą może być tylko baba.
    Gdy czarownicą jest facet, to też niedobrze, bo to musi być gej.

    Drogi autorze to nie żartowanie sobie z Twojego wpisu, ale z nonsensów jakimi ludzi obdarowuje kler. Brakuje jeszcze związanego z historycznym już czasem okrzyku: Bóg tak chce!!! I było jak jakiś nienormalny sobie wymyślił.
    Podczas tortur żaden ksiądz, zakonnik nie brał w nich udziału jako torturujący. Ale co się nacieszył, napodniecał jako oglądający cierpiącą babę sługa boży, to się nacieszył do następnego razu