Koryto ergo sum

Gdy Platforma zaproponowała partiom amputację koryta, ryk podniosły wszystkie, od prawa do lewa. Oczywiście najgłośniej ryczy Kaczyński Jarosław wraz z tow. Milerem Leszkiem. To nie powinno dziwić zważywszy, że SLD pierwsze wykorzystało władzę w celu umorzenia partyjnych długów. We wrześniu 1997 r. minister finansów w rządzie Cimoszewicza Marek Belka podpisał ugodę z SdRP w sprawie wynoszących około 4,5 mln zł długów partii wobec skarbu państwa. Zrobił to niedługo przed oddaniem władzy przez rząd SLD-PSL. Z kolei cztery dni po przegranych przez PiS wyborach minister skarbu Wojciech Jasiński umorzył prawie 700 tys. zł długów Porozumienia Centrum, pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego. W 2001 roku Polskie Stronnictwo Ludowe za sfinansowanie ulotek i plakatów promujących partię podczas kampanii wyborczej 2001 roku z niedozwolonych źródeł, musiało oddać Skarbowi Państwa ponad 9 mln zł. Do dziś ma problem ze spłaceniem tego długu, który wraz z odsetkami sięgnął już 21 mln zł.

Jak widać bez budżetowej kroplówki polscy politycy po prostu skończyliby jak Lepper i Samoobrona. Co ciekawe Kaczyński Jarosław przewrotnie tłumaczy, że Platformę wspierają bogaci, więc ją stać na działalność nawet bez finansowego wsparcia z budżetu. Natomiast PiS to partia ludzi biednych, których nie stać na finansowanie jednocześnie biznesów ojca i partii zbawcy. Co ciekawe za finansowaniem z budżetu jest też partyjeczka pana Palikota. Pecunia non olet. Zwłaszcza easy money. Jak się tłoczy państwowe pieniądze do prywatnych kieszeni można prześledzić na przykładzie kampanii wyborczej. W kampanii w 2011 r. PiS wydało w lokalnym tygodniku — efemerydzie istniejącej tylko w okresie wyborów — ok. 500 tys. zł na reklamy promujące m.in. kandydata tej partii na senatora. Na reklamy w prasie PiS wydało 2,9 mln. Oznacza to, że aż jedną szóstą wszystkich pieniędzy na reklamę w prasie PiS wydało w kilku powiatach na promocję w tygodniku, po którym w Internecie nie ma nawet śladu.

Może więc najwyższy czas skończyć z fikcją jaką w Polsce jest system partyjny i zacząć stosować zawartą w Konstytucji zasadę, że kandydatów na posłów i senatorów mogą zgłaszać także wyborcy (art. 100). Ten zapis jest bowiem martwy, ponieważ przepisy ordynacji wyborczej są tak skrojone, że tylko partie mają możliwość sfinansowania kampanii.

Dodaj komentarz